Wystański: Polska - państwo wyznaniowe czy parafia?

[2007-07-26 15:04:17]

Niedawno prasa krajowa doniosła o znaczącym wydarzeniu w jednej ze szkół. Otóż, dyrektorka tej państwowej placówki oświatowej wyznaczyła pięć nauczycielek do "przygotowania ołtarza na Boże Ciało". W ogłoszeniu, które zawisło w pokoju nauczycielskim, wyjaśnia, że to "ks. Proboszcz wyznaczył nauczycieli". Nauczycieli nikt o zgodę się nie pytał. Wątpliwości, czy wszyscy nauczyciele są wierzący, wicedyrektorka szkoły rozwiewa: "Nie ma takiej możliwości. Przecież szkoła ma imię Jana Pawła II". Proboszcz parafii, do której należy wieś, potwierdził, że zażyczył sobie, by ołtarz ten przygotowali nauczyciele, i zapowiedział, że ukarze "czymś w rodzaju ekskomuniki" nauczycielkę, która na niego "doniosła". Tyle "GW" online z 6 czerwca br.

Czy Polska jest już państwem wyznaniowym?

Wbrew pozorom, niełatwo odpowiedzieć na to pytanie, choćby z powodu braku powszechnej zgody co do definicji państwa wyznaniowego. Znacznie częściej opieramy się na intuicji, a ta zależy w znacznej mierze od osobistych poglądów na wartość państwa wyznaniowego. Doświadczenie mówi nam, że zwolennicy wyznaniowego charakteru państwa określają to samo państwo jako wyznaniowe znacznie rzadziej niż przeciwnicy. Bo miano "wyznaniowe", użyte do określenia państwa, szczególnie własnego, ma dla wielu ujemnie wartościujący charakter. W tym dla tych zwolenników państwa wyznaniowego, którzy nie w pełni zdają sobie sprawę ze swego rzeczywistego nastawienia. Naturalnie, świadomi i jawni zwolennicy państwa wyznaniowego (nie tylko w Iranie) nie zaprzątają sobie głowy dzieleniem włosa na czworo. Dla nich, jak np. dla prof. Jacka Bartyzela, władza państwowa "prawomocnie czerpie swoje uprawnienia wyłącznie z prawa bożego". Podstawowe prawa państwa - pisze J. Bartyzel - pochodzą z "metafizycznej sankcji udzielonej przez Kościół, założony przez Boga" ("Rzeczpospolita", 14.02.07). I już. Koniec dyskusji.

Posłużę się jednak definicją ze znanego podręcznika prof. Michała Pietrzaka z Uniwersytetu Warszawskiego, pt. "Prawo wyznaniowe" (LexisNexis, Warszawa 2005). Według Pietrzaka, o państwie wyznaniowym możemy mówić, gdy:

1. tworzy ono korzystne przesłanki dla rozwoju idei i instytucji religijnych,
2. religia lub kościół panujący zajmują pozycję uprzywilejowaną w stosunku do innych związków wyznaniowych,
3. prawodawstwo i inna działalność państwa pozostają pod presją oddziaływania zasad i treści religijnych,
4. kościół panujący i jego przedstawiciele mają przywileje prawne i finansowe,
5. najwyższe stanowiska zastrzeżone są dla przedstawicieli religii panującej,
6. wierzenia religijne chronione są za pomocą przepisów prawa karnego,
7. istnieje dyskryminacja ludzi o innym światopoglądzie,
8. światopogląd nie jest uznawany za prywatną sprawą obywateli,
9. fakt wyznaniowego charakteru państwa nie musi być formalnie proklamowany.

Jak to w Polsce wygląda?

1. Druga do niedawna osobistość w kraju po prezydencie, o niebagatelnym wpływie na państwo, były marszałek Sejmu, mówił, że Polska stoi przed zadaniem budowania opinii chrześcijańskiej w Europie, "w strukturach świata zachodniego, na który wpływamy". Były marszałek Sejmu, gdy nim był, promował "opinię katolicką" jako "ważny czynnik debaty publicznej na szerokim forum", m.in. w katolickich mediach, w których występowanie polityków, pełniących funkcje publiczne, "podoba mu się" ("GW", 14-15.01.06). W tym wypadku jest to nie tylko popularyzowanie polityków przez religię, ale i idei religijnej przez osoby na stanowiskach publicznych. Wg byłego marszałka, konstytucja ma mieć wyraźnie chrześcijański charakter. A jak pisze prof. Jan Hartman, "wyznaniowy charakter konstytucji jest równoznaczny z ustrojem państwa wyznaniowego". Jeszcze bardziej bezpośrednio niż niedawny marszałek parlamentu wypowiedział się obecny prezydent państwa w wywiadzie dla "GW" (krótko przed elekcją), kiedy uznał światopogląd chrześcijański za jedyny możliwy w Polsce, bo w sposób naturalny wyznawany przez większość. To samo mówił wcześniej jego brat, obecnie premier rządu, w Fundacji im. Stefana Batorego. Od tego czasu obaj powtarzali te słowa wielokrotnie ("GW", 20.02.07). Sejm, reprezentujący wszystkich obywateli (przynajmniej w teorii), przyjął za patrona świętą. Oddana do użytku w ubiegłym roku siedziba sądu na warszawskiej Pradze, instytucja publiczna, została poświęcona, a na ścianach zawieszono krzyże. Urzędnicy państwowi, politycy i inne osoby publiczne biorą oficjalny, z urzędu, udział w uroczystościach kościelnych i nabożeństwach, a liturgia religijna stanowi integralną część oficjalnych wydarzeń państwowych. Czy można mówić w tej sytuacji o światopoglądowej, a nawet wyznaniowej neutralności państwa? Czy też raczej mamy do czynienia ze "stwarzaniem warunków korzystnych dla idei religijnej", nawet jeśli ma to tylko rytualny charakter?

2. Co to znaczy "religia lub kościół panujący"? Nie ma religii państwowej w Polsce. Przynajmniej formalnie. Ale, jak pamiętamy, takie stwierdzenie "formalności" nie jest w definicji wymagane. To raczej "miękki" charakter społecznego panowania religii i kościoła, wynikający z jego co najmniej dwustuletniej tradycji i splotu niezwykłych okoliczności, zapewnił mu niekwestionowaną dominację w kształtowaniu mentalności społeczeństwa (warunki podobnie sprzyjające pozycji społecznej religii i kościoła spotykamy w dwóch czy trzech jeszcze krajach rozwiniętego świata). Uprzywilejowana w społeczeństwie pozycja tak usytuowanej religii i kościoła katolickiego jest dziś poza wszelką dyskusją. Szkolny przedmiot "religia" promuje tę właśnie religię, a nie religię w ogóle ani różne religie. Dla kogo zresztą w Polsce słowo "religia" ma inne znaczenie niż religia katolicka? Skoro to religia Polaków, niemal religia polska? Postawa państwa wydaje się więc tylko naturalną konsekwencją tej sytuacji i nikogo chyba nie dziwi, że inne wyznania egzystują bardziej jako ewenementy antropologiczno-kulturowe niż kościoły z krwi i kości. W końcu jak mogą istnieć wyznania bez wyznawców? Kogo zastanawia fakt, że w miejscach publicznych wiszą krzyże, ale nie ma tam symboli innych wyznań? Jeśli nawet wyznawcy innych religii są obywatelami tego kraju, to przecież jest ich doprawdy tak mało. To już więcej wyznawców ma PiS. To jego byli wyborcy. Ale nie tylko; nawrócenia i chrzty (w dojrzałym wieku) polityków najlepiej świadczą właśnie o politycznym wymiarze i społecznej atrakcyjności tej religii i kościoła "panującego".

3. i 6. W Polsce, państwowe prawo wszczyna pościg po skardze obywatela, który donosi policji, że wizerunek lub wypowiedź, nie odnoszące się nawet w jakimkolwiek stopniu do jakiejkolwiek obecnie lub kiedykolwiek żyjącej osoby, obraża jego, obywatela, subiektywne uczucia religijne. W państwie, nomen omen, prawa i sprawiedliwości, to właśnie prawo i wymiar sprawiedliwości uczestniczą aktywnie w regulacji stosunku każdego obywatela do wierzeń religijnych (niekoniecznie będących wierzeniami jego religii i niekoniecznie tylko obywatela wierzącego), a jednocześnie to prawo i wymiar sprawiedliwości pozostają pod presją zasad religijnych czy nawet są w ich myśl tworzone. Skoro religia uważa płód za dziecko, a przerwanie ciąży za zabójstwo, to tak też uważa państwo, a za nim muszą tak uważać wszyscy obywatele. Nieważne, że nikt nigdy nie ustalił, i pewnie nie ustali, czy, a jeśli tak, to kiedy, przed urodzeniem jest już człowiek. Skoro religia uważa, że to Bóg dał człowiekowi życie i człowiek nie ma prawa w żadnych warunkach swoim życiem dysponować, więc uważa też tak państwo, a za nim, znów, uważać tak muszą wszyscy obywatele. Na straży wierzeń stoi prawo. Eutanazja mało gdzie jest legalna. Ale tylko w państwie wyznaniowym jej nielegalność uzasadniana jest zasadami wiary religijnej. Interpretacje praw człowieka i wydarzeń ze sfery obyczajowej, dokonywane publicznie przez kościelnych hierarchów, w sytuacji silnych wpływów politycznych Kościoła, bywają traktowane przez władze państwowe czy samorządowe, lub administrację instytucji publicznych, jako obowiązujące dyrektywy postępowania (jak choćby w przypadku decyzji rektora jednego z uniwersytetów, zakazującej wystawy koszulek z nadrukami i ich sprzedaży, ("Rz", 20-21.02.06).

4. Przywileje podatkowe, ulgi celne (o niezwykle szerokim zakresie) czy łaskawość urzędów publicznych dla kościelnego wnioskodawcy, w przekazywaniu lub sprzedaży nieruchomości, co i rusz wkraczająca w obszar działań niejasnych, strefy nieuregulowanej, ale okrytej milczeniem zainteresowanych stron, i korzysta z akceptacji społecznej, wynikającej z nieświadomości znaczenia tych aktów i "uregulowań", braku tradycji obywatelskich, które ustanawiają ludzi współwłaścicielami dobra publicznego. Najwyższe organy władzy państwowej uciekają się do naginania prawa tak, aby dofinansowanie instytucji kościelnej z pieniędzy publicznych mogło spełnić formalnie wymogi prawa, nawet jeśli faktycznie ich nie spełnia (np. nadawanie nowo powstającej świątyni charakteru państwowego muzeum). Nie wszystko jednak daje się załatwić po cichu, stąd informacje o takich transakcjach (lub ich próbach), jak w przypadku siedziby muzeum Świętokrzyskiego Parku Narodowego, czy planów darmowego pozbycia się przez miasto atrakcyjnej działki na rzecz instytucji kościelnej (niedawno na gdańskiej starówce). Sprawy, jeśli znane, to tylko lokalnie. Oczywiście, ulgi dla kościoła w Polsce mają długą tradycję, nie jest to nowość ostatnich dwóch lat. Zapewne wcześniej często można je było tłumaczyć słabością władzy państwowej wywodzącej się z lewicy, więc zależnej w swych planach (konstytucja, referendum unijne) od przychylności Kościoła, a od jesieni 2005 r. mamy do czynienia, obok instrumentalnego traktowania religii - z działaniami wynikającymi z orientacji ideowej rządzących. Jednak motywacja decydentów dla przywołanej definicji państwa wyznaniowego nie jest istotna. Czy szczególne traktowanie religii i kościoła jest cynizmem polityków, liczących na czyjąś przychylność, czy manipulacją, służącą wykreowaniu homogenicznego, sterowalnego monolitu elektorów, czy wreszcie wynika z głębokiego, osobistego przekonania rządzących - dla zgodności z definicją istotne są tylko faktycznie istniejące mechanizmy władzy państwowej i ich zasięg.

5. Członkowie katolickiej organizacji Opus Dei oraz ludzie blisko z nią związani piastują lub piastowali do niedawna wysokie stanowiska państwowe i publiczne, ministerialne, doradcze w rządzie, w spółkach skarbu państwa, w tym w mediach ("Newsweek Polska" 1/06). Trudno tu mówić o "zastrzeżeniu najwyższych stanowisk" dla przedstawicieli religii, ale pamiętajmy o związkach osób pełniących funkcje publiczne z przedstawicielami religii i ogólnie związkach sfery publicznej i kościoła oraz o tym, że atrybuty państwa wyznaniowego "nie muszą być oficjalnie proklamowane". Przy bardzo niskim poziomie kontroli, jaką w Polsce społeczeństwo sprawuje nad władzą, a szczególnie w sytuacji niejasnego podziału kompetencji poszczególnych jej ogniw, trudno ocenić, czy nominacje po linii "religijnej" są efektem przypadkowej zbieżności prywatnych poglądów, wynikającej z nasilenia "aktywizmu religijnego" w religijnym (?) społeczeństwie, rezultatem przesiewu i protekcji, niezbędnych przy ubieganiu się o posady państwowe i publiczne, skutkiem mentalności "oblężonej twierdzy", czy istotnie jakimś systemem zastrzeżeń. Krótko po objęciu rządów przez PiS, szefową gabinetu jednego z ministrów, członka Stowarzyszenia Rodzin Katolickich, w którym reprezentuje on swą parafię, została pani prezes tego właśnie oddziału Stowarzyszenia Rodzin Katolickich i członkini jego zarządu krajowego, a także członkini Rady Ruchów Katolickich miejscowej archidiecezji, w mieście, w którym minister przed nominacją sprawował inną odpowiedzialną funkcję ("Trybuna", 28.11.05). Czy to kumoterstwo, czy "zastrzeżenie" i czy kwestia "wspólnoty" wyznaniowej odgrywała tu rolę, czy była przypadkowa - trudno mi ocenić.

7. Czy w Polsce ma miejsce "dyskryminacja ludzi o innym światopoglądzie"? Innym niż jaki? Innym niż katolicki? Innym niż chrześcijański? Innym niż deistyczny czy teistyczny? Dyskryminacja niewierzących? Dyskryminacja agnostyków? Ateistów? Wszystko zależy od tego, co rozumieć przez dyskryminację. Mówi się, że proboszczowie i katecheci rządzą kuratoriami. Edukacyjne ekscesy wielu Wojewódzkich Ośrodków Kształcenia Nauczycieli są już dość szeroko znane. Czy z tego wynika dyskryminacja dla nauczycieli o "nieprawomyślnym" światopoglądzie? Nie wiem. Nie widziałem jeszcze osoby pełniącej obecnie funkcję publiczną, która nie brałaby czynnego udziału w liturgii, gdy jest tam obecna z urzędu (sic!). Czy to znaczy, że na skutek dyskryminacji tylko osoby wierzące piastują takie stanowiska? Nie wiem. Na poświęcenie urzędu skarbowego jego kierowniczka zaprosiła wysokiego rangą hierarchę kościoła, a w innym urzędzie skarbowym, inna kierowniczka obligowała pracowników do udziału w pielgrzymce religijnej. Czy to znaczy, że osoby wyrażające sprzeciw wobec tych praktyk byłyby dyskryminowane w miejscu pracy? Nie wiem, nie sądzę nawet, aby ktokolwiek z pracowników wyraził sprzeciw pod nazwiskiem. Czy stworzenie takiej sytuacji, gdy niebezpieczne jest, lub tylko może być, publiczne wyrażenie sprzeciwu wobec postrzeganego jako wyznaniowy charakteru państwa - to dyskryminacja? Dlatego, że sytuacja taka nie stwarza równej możliwości ekspresji i samorealizacji? W końcu dyskryminacja to tylko rozróżnianie. A chodzi nam o unikanie dyskryminacji niesprawiedliwej. Może ta dyskryminacja jest sprawiedliwa? Skoro nie dyskryminuje większości? Absurd goni absurd.

8. Niejeden oburzy się na stawianie zarzutu, że "światopogląd nie jest w Polsce uważany za sprawę prywatną obywateli". Ale oburzy się tylko dlatego, że kwestie światopoglądowe, a przede wszystkim właśnie religijne, są tak powszechnie obecne w życiu publicznym, że ta ich publiczna obecność przestała być już postrzegana jako coś zgoła nienaturalnego przez społeczeństwo mieniące się demokratycznym. W artykule prasowym, który przywołałem na początku, ani dziennikarka, ani wicedyrektorka szkoły, ani nauczycielka, która "doniosła", nie widziały niczego niezwyczajnego w ustalaniu faktu, czy nauczyciele są wierzący, czy nie, i w użyciu tej informacji jako jednego z kryteriów oceny zasadności poleceń proboszcza. A przecież co ma wyznanie nauczyciela szkoły publicznej do jego wyznaczenia do pracy na rzecz miejscowego kościoła za pośrednictwem przełożonych w pracy? I nikt nie zauważył bezprawnego charakteru takiego pytania. Nikt nie odmówił na nie odpowiedzi. Nie, światopogląd nie jest sprawą prywatną Polaka. I wygląda na to, że Polak się z tym godzi. Przyzwyczaił się. Gdy wszyscy wokół deklarują taki sam światopogląd, nie tylko łatwiej podać identyczny, ale - co istotniejsze - trudniej odmówić odpowiedzi. We wspomnianym już powyżej tekście, autor polskiego wydania "Newsweeka" kwestionuje przekonanie o prywatnym charakterze przynależności urzędników publicznych do potężnej organizacji katolickiej, cytując ówczesnego doradcę byłego ministra finansów: "My, członkowie Opus Dei, jak kiedyś jezuici albo Żydzi chcemy zmieniać postać świata".

9. Mimo że dla zaistnienia państwa wyznaniowego wcale niekonieczne jest formalne jego proklamowanie, to jednak pocieszam się: skoro trudno znaleźć zasady państwa wyznaniowego zapisane w zasadach organizujących państwo polskie, to może ciągle jeszcze Polska to tylko jedna wielka parafia? Tak, jak sobie państwo i społeczeństwo wyobrażają dziś rządzący i ich wyznawcy. W końcu, skąd mają wiedzieć, że może być inaczej? Zawsze był proboszcz i zawsze byli wierni parafianie. Może istotnie, to byt kształtuje (ich) świadomość?

Marek Wystański


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



25 LAT POLSKI W NATO(WSKICH WOJNACH)
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
13 marca 2024 (środa), godz. 18.30
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1
Szukam muzyków, realizatorów dźwięku do wspólnego projektu.
wszędzie
zawsze

Więcej ogłoszeń...


19 kwietnia:

1539 - Na Małym Rynku w Krakowie została spalona na stosie pod zarzutem apostazji 79-letnia Katarzyna Weiglowa.

1882 - W Downe zmarł Karol Darwin, angielski biolog, twórca teorii ewolucji.

1937 - W Meksyku katoliccy powstańcy Cristero napadli, a następnie oblali benzyną i podpalili pociąg mający przewozić pieniądze, w wyniku czego zginęło 51 osób.

1943 - Wybuchło powstanie w getcie warszawskim.

1960 - Powstała najważniejsza namibijska organizacja narodowowyzwoleńcza, lewicowa SWAPO.

1961 - Klęską zakończyła się inwazja uzbrojonych i wspieranych przez CIA sił emigrantów kubańskich w Zatoce Świń.

1993 - W Soweto odbył się pogrzeb zamordowanego lidera Komunistycznej Partii RPA Chrisa Haniego.

1995 - W Oklahoma City w USA miał miejsce zamach bombowy zorganizowany przez prawicowych ekstremistów. Zginęło 168 osób, ponad 680 zostało rannych.

2011 - Fidel Castro zrezygnował z funkcji pierwszego sekretarza Komunistycznej Partii Kuby na rzecz swego brata prezydenta Raúla Castro.

2013 - Nicolás Maduro został zaprzysiężony na urząd prezydenta Wenezueli.


?
Lewica.pl na Facebooku