Gavin Rae: Normalność wojny

[2014-08-26 00:23:20]

Setna rocznica wybuchu pierwszej wojny światowej zastała nas w gęstniejącej atmosferze globalnego konfliktu. Świat znowu balansuje na krawędzi katastrofy. Fala przemocy ogarnia kolejne części świata, zostawiając za sobą śmierć i zniszczenie. Ten wojenny magnetyzm zaczyna wymykać się spod kontroli. Palestyna, Ukraina, Libia, Syria, Irak - lista konfliktów rośnie. Wojna znów staje się czymś normalnym.

Rocznica pierwszej wojny światowej powinna być dla lewicy okazją do głębokiej refleksji. Jak to było możliwe, że ogromna większość partii socjalistycznych w Europie porzuciła głoszony przez siebie internacjonalizm i podążyła za imperialistyczną wojenną przygodą zgotowaną przez elity swoich krajów? Jak to się stało, że nacjonalizm i szowinizm przesłoniły im wzrok na tyle, że przyzwoliły, by miliony młodych ludzi poszło na śmierć w bitwie i w okopach? Z perspektywy czasu wydaje się to niezrozumiałe; historia niestety nie toczy się w retrospektywie. Historię wykuwa się w teraźniejszości, w wyjątkowych wydarzeniach, których konsekwencji nie znamy. Nie jest wykluczone, że przyszłe pokolenia (jeśli w ogóle będzie można jeszcze mówić o przyszłości) będą patrzeć się wstecz ze zgrozą na to, jak spokojnie asystowaliśmy przy powolnym osuwaniu się świata w wojnę.

Setki tysięcy demonstrowały i demonstrują na całym globie przeciwko milczeniu swoich rządów - które trzymają się z daleka albo wręcz dofinansowują armię Izraela bombardującą obóz zwany Gazą. W Strefie Gazy życie straciły już ponad dwa tysiące osób, w większości cywilów, w tym mnóstwo dzieci. Wielu z nas zbiera odraza na widok nierównowagi sił i regularnej rzezi - ale wcale nie wszyscy. Ci, którzy popierają izraelską ofensywę, przekonani są, ze chodzi o działanie w samoobronie, że Izraela nie można oskarżać o śmierć dzieci mordowanych we śnie; że Izraela nie można pociągać do odpowiedzialności za bombardowanie szkół czy szpitali czy za wystrzelenie rakiety do dzieci bawiących się na plaży. Ofiary dehumanizuje się i odziera z tych samych praw, które chętnie przyznaje się wielu innym.

W ten spokojny i słoneczny warszawski poranek wojna wydaje się odległa - zarówno historycznie, jak i geograficznie. A jednak, gdy piszę te słowa, dochodzą do mnie kolejne wiadomości o wojnie rozpętanej w kraju położonym po sąsiedzku. Jeszcze wczoraj ukraińska armia ostrzelała miasto Donieck, zabijając co najmniej czworo cywili. Bomba trafiła w szpital Wiśniewski - jedna osoba zginęła. W Gorłówce wskutek ostrzału artyleryjskiego doszczętnie spłonął zabytkowy kościół prawosławny. Normalne: dzień jak co dzień na wschodzie Ukrainy.

Te pojedyncze tragedie szybko się sumują: według ONZ pod koniec lipca można było mówić o mniej więcej 1100 ofiarach śmiertelnych i 3500 rannych wśród cywili, licząc od chwili, gdy ukraińska armia rozpoczęła “antyterrorystyczną” operację na wschodzie http://tinyurl.com/mnqen3r. Liczby te nie uwzględniają ofiar ostrzału na Majdanie czy osób spalonych żywcem w Odessie. Nie zawierają też w sobie młodych ukraińskich żołnierzy, którzy potracili życie, bo ktoś rzucił ich w wir wojny domowej. W tym rejestrze nie ma też pasażerów lotu MH17.

We wschodniej Ukrainie zaczęła się katastrofa humanitarna. Według Wysokiego Komisarza ONZ do spraw Uchodźców z Ukrainy do Rosji uciekło na razie 730 000 osób (w tej chwili żyją w większości w obozach dla uchodźców przy granicy), kolejne 117 000 uciekło wgłąb Ukrainy. W Ługańsku ćwierć miliona ludzi nie ma wody, prądu, internetu ani telefonu. Wygląda na to, że wojna dojrzała już do następnej fazy - walk ulicznych w miastach i miasteczkach na wschodzie. Takie walki oznaczają jeszcze więcej ofiar.

Dlaczego więc nie wychodzimy na ulice, wołając o pokój w Ukrainie? Dyskurs publiczny zdominowany został przez uproszczoną i jednostronną relację tego konfliktu, zgodnie z którą ferment we wschodnich regionach zawiniony jest wyłącznie przez obecność sponsorowanych przez Rosję terrorystów. Jedyne rozwiązanie to popieranie rządu Ukrainy w jego zbrojnej kampanii z nadzieją, że wkrótce zakończy się ona sukcesem i ustabilizuje sytuację w całym kraju. Polityczne centrum przesunęło się na skrajne pozycje i jest gotowe w imię poparcia dla wojny zdusić jakiekolwiek alternatywne głosy, denuncjując je jako element kremlowskiej machiny propagandowej.

Mimo obecnych z początku nadziei Majdan nie doprowadził do większej demokratyzacji czy wolności w Ukrainie. Byliśmy świadkami transferu władzy - z rąk jednej grupy oligarchów do drugiej. Konstytuowanie nowej administracji odbyło się przy słabym i dyskusyjnym demokratycznym mandacie. Widzieliśmy też załamanie rządu, który starał się równolegle wprowadzać narzucane przez MFW oszczędności i finansować działania wojenne. W Kijowie resztki protestujących na Majdanie walczyły z siłami rządowymi, które likwidowały protest…

Choć forsowana przez Moskwę linia, iż w Ukrainie doszło do faszystowskiego zamachu stanu, wydaje się przesadą, nie można nie dostrzegać rosnących wpływów skrajnej prawicy. Dotyczy to nie tylko polityki partyjnej - na wschodzie udział w walkach biorą liczne grupy paramilitarne. Przykładem choćby Batalion “Azow”, powiązany z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i neonazistowskimi ugrupowaniami w rodzaju Zgromadzenia Socjal-Narodowego. Z tym batalionem z kolei związki ma poseł Ołeh Liaszko, skrytykowany ostatnio przez Amnesty International za zachowania niezgodne z prawem, w tym porwania czy nielegalne przetrzymywanie. Liaszko otrzymał 8% głosów w wyborach prezydenckich, a jego Radykalna Partia ostatnio prowadzi w sondażach opinii publicznej. Wzruszanie na to ramionami i wskazywanie, że wśród rebeliantów na wschodzie znajdują się nacjonaliści rosyjscy, już nie wystarczy.

Pilnie potrzebujemy silnego alternatywnego głosu nawołującego do militarnej deeskalacji i zajęcia miejsca przy stole negocjacyjnym. Przecież da się zarazem popierać kierowane do Rosji apele, by przestała ingerować na wschodzie Ukrainy, jak i domagać się tego samego od własnych państw. Dziś musimy zająć stanowisko po jednej ze stron: po stronie wojny lub po stronie pokoju. Niedawno w zachodniej części Ukrainy miały miejsce liczne protesty matek przeciwko wysyłaniu ich synów na front. Niektóre z nich natykały się na kontrprotesty skrajnie prawicowych działaczy, którzy kobiety te nazywali zdrajczyniami. Po czyjej stronie staniemy w takich sporach? Doniesieniom o rozbudowie armii rosyjskiej towarzyszą informacje o kolejnych planowanych w Polsce ćwiczeniach sił NATO - największych od czasu zimnej wojny. I jedne, i drugie destabilizują region, zagęszczają wojenną atmosferę. Przeciwko jednym i drugim powinni protestować wszyscy głoszący idee pokojowe.

Lewica, kiedy nie przeciwstawiła się wojnie na początku dwudziestego stulecia, zdradziła fundamentalne dla siebie wartości, takie jak podstawowa zasada internacjonalizmu, przekonanie, że nacjonalizm i szowinizmy budują podziały między ludźmi. Aby stawić opór wojnie, musimy przede wszystkim dać dojść do głosu podstawowym instynktom - zwykłej ludzkiej przyzwoitości i współczuciu. Odwracamy wzrok od mieszkańców Doniecka czy Ługańska tak jak od zdehumanizowanych mieszkańców Gazy. Wyobrażamy sobie, że obszar ten, liczący miliony ludzi, zamieszkują wyłącznie “małe zielone ludziki” wysłane przez Rosję i które należy zniszczyć. Nie słychać też szerokiego oburzenia, kiedy rządy państw Unii Europejskiej udzielają poparcia rządowi, który w środku Europy bombarduje swoje własne miasta.

Jeśli doświadczenia ubiegłej dekady czegokolwiek nas nauczyły, to tego, że wojna nie polepsza sytuacji - pogarsza je. W takich miejscach, jak Afganistan, Irak czy Libia interwencje zbrojne uzasadniano jako sposób na wprowadzenie demokracji i przywrócenie wolności. Ale wojna rzadko zostawia za sobą pokój, raczej otwiera bramę chaosu, nieładu i dalszej przemocy. W Iraku nie ma dziś liberalnej demokracji. W Iraku jest dziś ISIS.

Możemy mieć najróżniejsze poglądy na to, jakie są źródła konfliktu w Ukrainie (presja NATO czy ekspansjonizm rosyjski), ale bez względu na nie - czas zacząć walczyć o pokój. Podstawową zasadą ruchów pokojowych jest wywieranie nacisków na własny rząd, aby położył kres eskalowaniu wojny i wsparł wysiłki pokojowe. Wojna musi stać się na powrót czymś nienormalnym.

Gavin Rae
tłumaczenie: Agata Czarnacka



Artykuł pochodzi z portalu Lewica24.

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



25 LAT POLSKI W NATO(WSKICH WOJNACH)
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
13 marca 2024 (środa), godz. 18.30
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1
Szukam muzyków, realizatorów dźwięku do wspólnego projektu.
wszędzie
zawsze

Więcej ogłoszeń...


18 kwietnia:

1904 - Ukazało się pierwsze wydanie francuskiego lewicowego dziennika L'Humanité.

1905 - Pierwsze walki na barykadach prowadzone z policją i wojskiem przez łódzkich robotników.

1937 - Podczas strajku chłopskiego w Racławicach doszło do starć z policją, w wyniku których zginęło trzech chłopów.

1955 - W Princeton zmarł Albert Einstein, genialny fizyk, socjalista.

1970 - W Warszawie zmarł Michał Kalecki, wybitny ekonomista, profesor Zakładu Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk i Szkoły Głównej Planowania i Statystyki, członek rzeczywisty PAN.

1973 - Ukazało się pierwsze wydanie francuskiego centrolewicowego dziennika Libération.


?
Lewica.pl na Facebooku