Bożena Keff: Jak się zostawało komunistką

[2015-04-01 23:39:55]


Przed kamerą siedzi rodzeństwo: Wera Lechtman, Marcel Lechtman oraz ich przyjaciel i reżyser filmu, Marcel Łoziński. Dzieci „żydokomuny”, z całym szacunkiem dla niej. To intymny film, w którym widz jest na pozycji świadka kłębowiska pogmatwanych emocji dotyczących najintymniejszych spraw.

Tonia Lechtman, matka dwójki bohaterów filmu, jak obliczyłam, urodziła się w roku 1916, w Łodzi. Wyrzucono ją z gimnazjum, ponieważ poszła w koleżankami na wiec robotniczy, pod jakąś łódzką fabrykę, gdzie doszło do zajść z policją. Została więc przez przestraszoną rodzinę wysłana do Palestyny, która powinna ją wyleczyć z komunizmu. Ale nie wyleczyła i w 1936 r. deportowano Tonię do Francji. Tu spotkała Żyda z Wiednia, komunistę, zakochała się i zaraz zaszła z nim w ciążę. Ukochany pojechał walczyć z faszystami do Hiszpanii, zostawiając Tonię samą w Paryżu. Bez znajomości języka, bez pracy, bez oparcia – mówi Wera, starsza siostra Marcela, który urodził się, kiedy mama znów spotkała tatę, w obozie dla żołnierzy pokonanej strony republikańskiej. Tu zdjęcie Toni i Siomy, ukochanego i ojca dzieci, z dziećmi, na kocyku, na trawie; wiosna i uśmiechy.

W 1941 r. Francuzi wydali Siomę Niemcom, a ci wysłali go do Auschwitz, gdzie zginął. Tonia z dwójką małych dzieci dzięki pewnemu francuskiemu żandarmowi, który miał ludzkie odruchy, przeżyła wojnę we Francji. Tu zdjęcie Toni: włosy ładnie podcięte do pół szyi, w schludnym białym fartuchu pani domu, wózek, dwoje dzieci. W 1945 r. Francuzi wsadzili ją do więzienia, bo w końcu od 1936 r. przebywała we Francji nielegalnie. Jednak matka Marcela Łozińskiego i inne znajome, które w PRL-u z nic nie mogących stały się to i owo mogącymi, zdobyły dla Toni polski paszport i ta, już legalnie, pracowała w amerykańskiej organizacji, która po wojnie pomagała Polakom i Żydom po obozach i innych skrajnych przeżyciach wrócić do Polski, jeśli tego chcieli. Tu zdjęcie Toni: w mundurze amerykańskim, koło dużego samochodu, którym chyba jeździli, pomagając dipisom (displaced persons) znaleźć miejsce. W tym czasie dzieci były w jakimś francuskim domu dziecka.

Następnie Tonia znalazła się w Piekarach Śląskich, gdzie pracowała przy organizacji szpitala. Ściągnęła tu dzieci i przez kilka niedługich, szczęśliwszych lat w PRL-u wszyscy mieli tam dom, a ona pracę. Tu kilka fotografii: Tonia ciemnowłosa, szczupła, z ciepłym spojrzeniem i wrażliwym uśmiechem; dzieci w wannie, w ogródku, przy torcie urodzinowym.

Szczęście nie trwało długo – w 1949 r. Tonię aresztowano pod zarzutem szpiegostwa na rzecz USA. Dzieci znów w domu dziecka, gdzie pani wychowawczyni użaliła się nad sobą, że ciągle jej przysyłają dzieci „żydokomuny”. A żeby jakieś inne, porządne, polskie. Więzienie stalinowskie z lat pięćdziesiątych XX w., ze śledczym Światłą było koszmarem, niemniej kiedy Światło uciekł na Zachód, Tonia Lechtman wyszła. Tu zdjęcie Toni z wymęczoną uśmiechniętą twarzą; ma wielkie, rozlane sińce pod oczami.

W pewnym momencie Wera wspomina, że kiedy matka już wyszła z więzienia, pojechali wszyscy troje do kurortu Krynica, odpocząć. Jeden z wielu problemów polegał na tym, że dzieci w domu dziecka nie uczono posługiwania się nożem i widelcem, a matka przez pięć lat więzienia też raczej nie używała sztućców, więc nie bardzo dawali sobie radę w jadalni i jakoś to jedzenie pryskało im z talerzy dookoła. Poza tym Wera kłóciła się z Marcelem, jak mówi, o wszystko, po raz pierwszy w życiu. Napięcie było tak duże, że uciekła z Krynicy z powrotem do domu dziecka. Potem wreszcie Tonia dostała mieszkanie w Warszawie i wzięła dzieci do siebie. Były lata sześćdziesiąte. Wyobrażam sobie tę kobietę po więzieniu, z depresją, która miała w domu dwoje skłóconych nastolatków. Potem jeszcze rok 1968, matka i dorosła córka jadą do Izraela, Marcel do Szwecji. Bez pożegnania z siostrą.

Nie wiem, po jakim, ale po długim czasie spotykają się przed kamerą Marcela Łozińskiego, który dawno temu nakręcił materiał filmowy: rozmowy trzech kobiet, które siedziały razem w wiezieniu, czyli Toni i jej dwóch towarzyszek z celi. Tonia spędziła tam pięć lat w jednych majtkach i w tym samym ubraniu, bez grzebienia, z kubłem, który służył i do załatwiania się, i jako umywalka, więc przez pięć lat nie myły głowy, bo się brzydziły – a poza tym: bicie, tortury, dręczenie. Kiedy materiał został nakręcony, film nie mógł powstać, a teraz jest o czymś innym.

Marcel Lechtman po raz pierwszy w życiu czyta niektóre listy matki, jej wspomnienia, zeznania z procesów; przed kamerą dowiaduje się o jej dziejach i sam uzupełnia elementy historii rodzinnej. Wera wiedziała dużo więcej, była z matką bliżej. W domu dziecka sama została matką swojego brata Marcela i kiedy on ryczał, jak mówi, bo go bito czy mu dokuczano, biegła na pomoc, ale kiedy ją z kolei bito, nikt już na pomoc nie biegł. Martwiła się, że Marcela z domu dziecka wysłano do pracy w kopalni i że nie będzie się uczył, że jest mu zimno, że jest głodny, że to i że owo, i wylądowała na pozycji odwiecznie kobiecej, nudnej, oczywistej, kwoczej, zapewniającej „to co się należy” dziecku, czyli troskę i opiekę w miarę możliwości, podczas gdy o nią samą, choć też była dzieckiem, nie troszczył się pies z kulawą nogą. Wera była nadmiernie dorosła, a Marcel, jak mi się zdaje, nadmiernie niedorosły. I w Krynicy, tam, gdzie nastąpiła kompromitacja wokół noży i widelców, gdzie Wera zaczęła się o wszystko kłócić z Marcelem, musiała poczuć straszny gniew albo zawód – bo już odzyskali matkę i ona sama powinna wreszcie przejść na pozycję dziecka, i to docenionego, ale zdaje się, że mama miała co prawda serce, ale nie miała talentu pedagogicznego. Wera wolała wrócić do domu dziecka, niż zostać z mamą i Marcelem. Strach pomyśleć, jak musiała być samotna i rozczarowana.

A Marcel pozostał na pozycji dziecka, chronionego i osłanianego, któremu nie mówiło się też tych najbardziej drastycznych rzeczy na temat przeżyć matki. A potem jakoś nie był ciekaw. I jakie to znów niezaskakujące, że to chłopiec wyciągnął taki los, a nie dziewczynka. I jakie niezaskakujące, że Tonia płaciła za swoją postawę, przekonania i wartości cenę, jakiej mężczyźni nie płacą. Mężczyznom wolno i wypada zbawiać świat, zostawiając dom na głowach kobiet; kobiety, które chcą poprawiać świat, nie mają komu zostawić domu na głowie i, tak czy inaczej, będą osądzane. Ojciec Wery i Marcela mógł, choć oceniamy to dziś źle, zostawić Tonię samą, w ciąży, bez pracy, bez znajomości języka i pojechać walczyć przeciwko Franco, bo w końcu to nie on był w ciąży, nieprawdaż. A potem, kiedy był w obozie dla internowanych żołnierzy, powiedział matce, że ma zerwać z przyjaciółką, która jest trockistką, choć ta przyjaciółka pomagała Toni, zajmowała się też i jego dzieckiem. Pewnie, że jest w tym fanatyzm komunistyczny i autorytaryzm, ale jest też poczucie męskiej, patriarchalnej władzy nad kobietą, która mając wybierać między mężczyzną a przyjaciółką, nie ma przecież żadnego wyboru, i choć jest kobietą tak aktywną, daje mu się przymusić i zaszantażować. Jej słowo ideologiczne i genderowe podwójnie przegrywa z jego ideologicznym posłuszeństwem i genderową dominacją. I potem znów, przy wszystkich cierpieniach, przy całym strasznym losie Toni i przy emancypacyjnych ideach, w które wierzy, powtórka i powielenie – córka na pozycji niańki i opiekunki, a synek jak panicz.

Kiedy jesteśmy przy tym, gdy Tonia wyszła z francuskiego więzienia i, oddawszy dzieci do zakładu, zajęła się pomocą repatriującym się do Polski, Marcel Łoziński pyta, czy nie można było wtedy zbawiać świata, mając jednak dzieci w domu. Ale nikt mu nie odpowiedział: cóż, bez obrazy, sam spróbuj, a dowiesz się. Chyba kobiety dotyczyło to samo albo – albo jak w wypadku mężczyzn, tylko że Tonia nie miała żony.

Oceniać tu nie ma jak. Tonia miała taką, a nie inną, hierarchię wartości i tego się trzymała, bo jak rozumiem, gdyby się nie trzymała, nie wiedziałaby, kim jest. Pytanie raczej brzmi, czy ona i jej ukochany powinni mieć dzieci? Ale czy wtedy często ludzie wybierali posiadanie dzieci, czy po prostu tak się im zdarzało? Bo raczej się zdarzało. Zwłaszcza że edukacja miłosno-seksualna Toni zaczęła się i skończyła na Leninie (rozczulająca i pełna grozy to opowieść). Inne też niż dziś były standardy opieki i postępowania z dziećmi. I zupełnie inna potrzeba emancypacji: i społecznej, i płciowej.

Opowieść o życiu Toni Lechtman i jej dzieci, strasznie trudnym i dramatycznym, i tak skończyła się nie najgorzej, bo w Izraelu i w Szwecji, więc bezpiecznie. Ale jest w niej jeden wielki nieobecny wątek. A nawet nie wątek, ale raczej grunt, z którego cała ta historia wyrastała, czyli rzeczywistość, w jakiej Tonia dorastała: te Bałuty lat trzydziestych, tamta niewyobrażalna dziś nędza, niesprawiedliwość społeczna, ci ludzie z elit z feudalną mentalnością i empatią dużo mniejszą niż ma przeciętny krokodyl; te nieszczęścia i udręki biedy, szczególnie tej żydowskiej, przeogromnej, to wszystko, o czym dziś mało kto chce mówić, bo dziś racje są inne, a głównie mity są inne. Wtedy jednak nie każdy mógł i umiał patrzeć na to, jak na niezmienne status quo społeczne. Więc cała tamta rzeczywistość i reakcja Toni na nią były początkiem i powodem.

Ale opowieść o tym początku brzmi dziś inaczej i bywa szalenie fantazyjna. Może na przykład brzmieć tak: przed wojną było normalnie i dobrze. Zwykła rodzina miała dom, ogródek, kucharkę i praczkę. Te kucharki i praczki też miały swoje domki i ogródki, choć skromniejsze, i swoją służącą. Ta służąca z kolei miała raczej mieszkanie w bloku i pralkę, bo nie stać jej było na praczkę. Wieczorami niektórzy z tych ludzi spotykali się w kawiarniach. Tam paląc papierosy i popijając alkohole, wśród dyskusji wysoce abstrakcyjnych, zostawali komunistami.

Tonia i jej dzieci, 2011. Reżyseria: Marcel Łoziński.

Recenzja pierwotnie ukazała się w roczniku "Studia Litteraria et Historica" 2012, nr 1, s. 1-4.

Bożena Keff


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



25 LAT POLSKI W NATO(WSKICH WOJNACH)
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
13 marca 2024 (środa), godz. 18.30
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1
Szukam muzyków, realizatorów dźwięku do wspólnego projektu.
wszędzie
zawsze

Więcej ogłoszeń...


16 kwietnia:

1775 - Urodził się Wojciech Gutkowski, inżynier wojskowy, uczestnik insurekcji kościuszkowskiej i wojen napoleońskich, autor oświeceniowej utopii "Podróż do Kalopei", w której opisał nierzeczywiste, demokratyczne społeczeństwo.

1844 - W Paryżu urodził się Anatol France, poeta, powieściopisarz i krytyk francuski o postępowych poglądach; laureat Nagrody Nobla.

1889 - W Londynie urodził się Charles Chaplin, reżyser, scenarzysta, aktor, producent filmowy i kompozytor muzyki do swoich filmów; jeden z najwybitniejszych artystów w historii kina.

1896 - W Moineşti urodził się Tristan Tzara, francuski malarz i eseista pochodzenia rumuńskiego, twórca dadaizmu, zwolennikiem marksizmu, wstąpił w 1937 r. do FPK, brał udział w hiszpańskiej wojnie domowej, a w czasie II wojny światowej w Resistance.

1919 - W Warszawie odbył się zjazd Związku Polskiej Młodzieży Socjalistycznej; przewodniczącym Komitetu Centralnego wybrano Stanisława Dubois.

1920 - Początek 10-dniowego strajku ekonomicznego 50 tys. włókniarzy okręgu łódzkiego, Żyrardowa, Zawiercia i Częstochowy.

1936 - "Krwawy czwartek" we Lwowie: w czasie pogrzebu zabitego przez policję bezrobotnego Antoniego Kozaka policja zabiła 49 demonstrantów.

2020 - W Oviedo zmarł na COVID-19 Luis Sepúlveda, chilijski pisarz, dziennikarz, reżyser i scenarzysta filmowy, aktywista polityczny i ekologiczny.


?
Lewica.pl na Facebooku