Jarosław Pietrzak: Niemiecka nerwica antypalestyńska

[2019-10-20 17:18:18]

Środowiskami twórców, kuratorów i administracyjnych zarządców kultury w Niemczech nie przestają wstrząsać skandale wynikające z ofensywy niemieckiego państwa przeciwko wszelkim formom solidarności z Palestyńczykami. Niezmordowani poszukiwacze niemieckich cnót, nawet jeśli dostrzegają chybiony charakter tej polityki, mają tendencję do jej usprawiedliwiania i doszukiwania się w niej przesadzonej pokuty tego społeczeństwa za jego historyczne winy, w szczególności rasistowskie zbrodnie na europejskich Żydach. Ale czy przypadkiem nie mamy tu do czynienia z czymś zupełnie odwrotnym? Nie z żadną pokutą, a z kontynuacją tradycji niemieckiego rasizmu, z którą nigdy nie zerwano?

6 września jury nagrody literackiej imienia Nelly Sachs (wartej 15 tys. €) postanowiło w tym roku uhonorować pakistańsko-brytyjską pisarkę Kamilę Shamsie. Dwa lata temu jej powieść Home Fire znalazła się na skróconej liście kandydatów do nagrody Bookera, jej książki zostały już przełożone na ponad dwadzieścia języków. W Polsce wyszły jej Sól i szafran, Kartografia, Złamane wersety i Wypalone cienie.

Nagrodę Nelly Sachs funduje miasto Dortmund. Ma ona upamiętniać niemiecko-szwedzko-żydowską poetkę, laureatkę literackiej Nagrody Nobla z 1966 i programowo trafiać do wybitnych autorek i autorów, którzy wyróżniają się także zaangażowaniem w sprawy politycznego dialogu i porozumienia między kulturami, narodami, społeczeństwami.

Nie minęły nawet dwa tygodnie, gdy miasto, pod naciskiem nagonki rozpętanej przez proizraelskich, antypalestyńskich blogerów, wycofało się z przyznania Shamsie nagrody, powtarzając insynuacje o jej antysemityzmie. Prawdziwym powodem było zaangażowanie Shamsie w kampanię kulturalnego bojkotu Izraela w ramach szerszej kampanii BDS (Boycott, Divestment, Sanctions), wzorowanej na historycznym bojkocie apartheidu południowoafrykańskiego.

Decyzja o anulowaniu nagrody ściągnęła na miasto i jego kulturalnych decydentów międzynarodowe gromy. Pod listem w obronie Shamsie i jej prawa do zaangażowania politycznego i solidarności z Palestyńczykami podpisało się kilkuset pisarzy i innych osobistości kultury z całego świata (wśród nich Arundhati Roy, J.M. Coetzee, Ken Loach, Naomi Klein i Noam Chomsky). Miasto Dortmund i jego literaccy jurorzy bardziej się jednak boją gniewu panoszącego się w Republice Federalnej lobby izraelskiego niż kompromitacji w oczach międzynarodowych środowisk literackich, artystycznych i intelektualnych.

Kulturalny bojkot Izraela

Kamila Shamsie nie daje się zastraszyć, z niczego się nie tłumaczy ani nie wycofuje. Na próby odwracania kota ogonem – „dlaczego nie ma podobnego bojkotu np. Arabii Saudyjskiej?” – w wywiadzie dla brytyjskiej telewizji Channel 4 udzieliła zdecydowanej odpowiedzi:
„Nie wiem, jak właściwie miałabym prowadzić kulturalny bojkot Arabii Saudyjskiej. Ale wiesz, to samo można było powiedzieć o Republice Południowej Afryki. Dlatego, że jest to wezwanie [do bojkotu kulturalnego], które płynie stamtąd, z wewnątrz. Nic mi nie wiadomo o tym, żeby ze strony społeczeństwa obywatelskiego Arabii Saudyjskiej płynęło jakieś wezwanie do pisarzy, by zrobili coś konkretnego w ich sprawie. Ale jest to także kwestia sposobu, w jaki Państwo Izrael używa kultury. Używa jej w celach otwarcie propagandowych. Mieliśmy do czynienia z głosami przedstawicieli samego izraelskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, mówiącymi, że nie ma żadnej różnicy między kulturą a propagandą. I kiedy w tej sytuacji słyszymy pytania ‘dlaczego kulturalny bojkot Izraela?’ – otóż dlatego: dlatego, że Izrael uczynił z kultury swoją broń.”

Tłem tego wszystkiego jest postępująca w Niemczech od lat kryminalizacja wszystkich form solidarności z Palestyńczykami. Bundestag przegłosował nawet w 2017 r. uchwałę, dekretującą, że bojkot Izraela jest kampanią antysemicką, pomimo głośnego sprzeciwu żydowskich zwolenników BDS. W międzyczasie doszło między innymi do skandali w związku z festiwalami Ruhrtriennale i Pop-Kultur Festival, a nawet zamknięcia przez niemiecki bank konta żydowskiej organizacji (Jewish Voice for a Just Peace in the Middle East) – pierwszy taki przypadek od upadku III Rzeszy – bo popiera BDS. W styczniu dyrektor Muzeum Żydowskiego w Berlinie Peter Schäfer został zmuszony do rezygnacji ze stanowiska, bo na Twitterze podzielił się linkiem do artykułu o BDS.

Walid Raad i Nagroda Artystyczna Akwizgranu


Bohaterem kolejnego skandalu okazał się wybitny libański artysta Walid Raad. Raad, który zamyka właśnie dużą wystawę w słynnym amsterdamskim Stedelijk Museum, miał otrzymać wartą 10 tys. € Nagrodę Sztuki Miasta Akwizgran znaną również jako Nagroda Artystyczna Akwizgranu. To prestiżowe wyróżnienie, wśród jego dotychczasowych laureatów są m. in. Tacita Dean i Paweł Althamer. W poniedziałek 30 września burmistrz miasta Marcel Philipp ogłosił, że wycofuje nagrodę, znów ze względu na powiązania twórcy z kampanią bojkotu Izraela. Najpierw zażądano jeszcze od artysty, by otwarcie odciął się od ruchu BDS, czego on nie uczynił.

Raad pochodzi z Libanu, kraju wielokrotnie atakowanego i częściowo okupowanego przez siły zbrojne Izraela. Jest synem palestyńskiej uchodźczyni. Burmistrz niemieckiego miasta, przedstawiciel aparatu państwa o kolonialnej historii, które ma na sumieniu jedne z największych rasistowskich zbrodni w historii ludzkości, reglamentuje dostęp do wyrazów uznania dla twórczości artysty pochodzącego z kraju będącego wielokrotnym celem agresji innego, współczesnego rasistowskiego reżimu kolonialnego (Izrael jest w pewnym sensie „ostatnią europejską kolonią na Bliskim Wschodzie”). Żąda od artysty, by odciął się od elementarnej politycznej solidarności z innymi ofiarami tego samego reżimu, który dokonywał napaści na jego kraj pochodzenia i który prześladował m. in. rodzinę jego matki. Przy tym wszystkim oskarża tego artystę, przedstawiciela ofiar reżimu, że kieruje nim antysemityzm, czyli jedna z form rasizmu.

Tego było już za wiele także dla instytucji, która z ramienia miasta Akwizgran dysponuje nagrodą, Ludwig Forum für Internationale Kunst. Jej rada nadzorcza i dyrektor zaprotestowali przeciwko decyzji burmistrza, ogłosili, że nie znajdują żadnych dowodów rzekomego antysemityzmu Raada i wręczą mu nagrodę niezależnie od widzimisię burmistrza. Forum zorganizowało nawet na własną rękę, bez łaski magistratu, środki na finansową stronę nagrody.

Nirit Sommerfeld w Monachium

Natychmiast wybuchł kolejny skandal, który pod względem stężenia kpiny w żywe oczy przebił nawet ten z Walidem Raadem. Pracująca w Niemczech izraelska aktorka i piosenkarka, Nirit Sommerfeld, Żydówka, której ojciec przetrwał hitlerowskie prześladowania, a dziadek zginął zamordowany w Sachsenhausen, dowiedziała się od organizatorów koncertu, który miała dać w Monachium, centrum kulturalnego Gasteig, że wydarzenie jest uzależnione od tego, że nie poruszy w jego trakcie tematu „antysemickiego” bojkotu Izraela. Chodziło o jej własny koncert jubileuszowy! Organizatorzy zorientowali się bowiem, że artystka należała do grona 240 żydowskich twórców i intelektualistów, którzy podpisali się w 2017 pod protestem przeciwko uchwale Bundestagu ogłaszającej BDS „ruchem antysemickim”. Władze Monachium nałożyły wtedy embargo na użyczanie publicznych lokali osobom i grupom zaangażowanym w BDS. Sommerfeld należy też do twórców, którzy podpisali się pod listem w obronie Kamili Shamsie.

Niemcy i rasizm

Liberałowie i zadowoleni z siebie Niemcy tłumaczą sobie ten obsceniczny cyrk fantazją o Niemcach jako o społeczeństwie, które wykonało tak daleki odwrót od swojego historycznego rasizmu i antysemityzmu, tak bardzo się od niego oddaliło, tak bardzo się go wstydzi, że z poczucia winy trochę gubi się w szczegółach, kiedy „tymi złymi” jest „państwo żydowskie”. W tej interpretacji Niemcy mają dobre intencje, chcą naprawić swoje stare błędy i trochę sobie nie radzą ze złożonością sytuacji na Bliskim Wschodzie. Jak każda liberalna odpowiedź na jakikolwiek problem, ta również jest zła.

Determinacja, z jaką niemieckie państwo zwalcza wszelkie formy solidarności z Palestyńczykami wynika raczej z tego, że rasizm nigdy nie przestał stanowić rdzenia niemieckiego funkcjonowania na arenie międzynarodowej, stara się on jedynie wynajdować dla siebie coraz to nowe formy. To jest kontinuum: od kolonialnego ludobójstwa Herero w Namibii, przez hitlerowską eksterminację Żydów i Romów, po niemiecki romans z apartheidem południowoafrykańskim i rasistowską pogardę wobec Greków, wykończonych przecież głównie przez niemieckie banki i kontrolowaną przez Niemcy europejską walutę.

Reżim apartheidu w Pretorii długo miał potężnych i przymykających na wszystko oczy przyjaciół – od Londynu po Waszyngton. Ale Bonn nawet w porównaniu z nimi wydawało się czymś więcej. Zachodnie Niemcy sprzedawały RPA broń, żeby mogła jej używać do pacyfikacji protestów własnej czarnej populacji, przeciwko siłom antykolonialnym w Angoli, a także – tu szczególnie widać ciągłość historii – w dawnej niemieckiej kolonii, Namibii. Tej samej Namibii, w której Niemcy uczyli się ludobójstwa, zanim rozpętali je w Europie. Namibia była pod okupacją południowoafrykańską od 1915 do 1990. Bonn pomagało RPA nawet w jego programie budowy broni atomowej (w latach 60. i 70. XX w.). Kiedy świat zaczął na rasistowską RPA nakładać sankcje dyplomatyczne i ekonomiczne, RFN rozszerzała i pogłębiała swoje biznesowe (m. in. Daimler-Benz i Messerschmitt-Bölkow-Blohm) i inne kontakty. Kiedy nawet amerykańskie korporacje, pod ciężarem sankcji i międzynarodowego bojkotu, zaczęły z RPA uciekać, korporacje niemieckie rzuciły się wypełniać pozostawioną po nich próżnię.

Izrael jest po prostu kolejnym reżimem apartheidu, do którego Niemcy i ich wielki biznes przywiązały się po upadku apartheidu południowoafrykańskiego; kolejnym rasistowskim reżimem, do którego niemieckie państwo i niemiecki biznes pobiegły się przytulić, bo inaczej nie potrafią.

Dlaczego inaczej nie potrafią? Być może dlatego, że wbrew „wyrozumiałym” interpretacjom germanofilów, Niemcy – a w każdym razie niemiecka burżuazja – bardziej niż swojej rasistowskiej historii, w głębi duszy wstydzą się głębokości swojej historycznej porażki w budowie społeczeństwa totalnie rasistowskiego. Byłby to wstyd, do którego nigdy się nie przyznają, tak bardzo jest wstydliwy, ale o jego istnieniu świadczyłaby kompulsywna namiętność, z jaką ciągnie ich w ramiona każdego kolejnego reżimu, który próbuje zbudować coś podobnego.

Jarosław Pietrzak

na zdjęciu Kamila Shamsie; fot. Wikimedia Commons


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



25 LAT POLSKI W NATO(WSKICH WOJNACH)
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
13 marca 2024 (środa), godz. 18.30
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1
Szukam muzyków, realizatorów dźwięku do wspólnego projektu.
wszędzie
zawsze

Więcej ogłoszeń...


19 kwietnia:

1539 - Na Małym Rynku w Krakowie została spalona na stosie pod zarzutem apostazji 79-letnia Katarzyna Weiglowa.

1882 - W Downe zmarł Karol Darwin, angielski biolog, twórca teorii ewolucji.

1937 - W Meksyku katoliccy powstańcy Cristero napadli, a następnie oblali benzyną i podpalili pociąg mający przewozić pieniądze, w wyniku czego zginęło 51 osób.

1943 - Wybuchło powstanie w getcie warszawskim.

1960 - Powstała najważniejsza namibijska organizacja narodowowyzwoleńcza, lewicowa SWAPO.

1961 - Klęską zakończyła się inwazja uzbrojonych i wspieranych przez CIA sił emigrantów kubańskich w Zatoce Świń.

1993 - W Soweto odbył się pogrzeb zamordowanego lidera Komunistycznej Partii RPA Chrisa Haniego.

1995 - W Oklahoma City w USA miał miejsce zamach bombowy zorganizowany przez prawicowych ekstremistów. Zginęło 168 osób, ponad 680 zostało rannych.

2011 - Fidel Castro zrezygnował z funkcji pierwszego sekretarza Komunistycznej Partii Kuby na rzecz swego brata prezydenta Raúla Castro.

2013 - Nicolás Maduro został zaprzysiężony na urząd prezydenta Wenezueli.


?
Lewica.pl na Facebooku