Czuli wyzyskiwacze
2014-06-25 22:49:50
Dwa z pozoru niezwiązane fakty potrafią po bliższym przyjrzeniu się być bardzo znamienne.

Co ma wspólnego sytuacja osobista „Nadziei lewicy”, Sławomira Sierakowskiego z ogłoszeniem w GazWybowych „Wysokich Obcasach”?


Zacznijmy od organu młodych, zdolnych, z wielkich miast. Ogłosił on nabór frajerów/frajerek, potocznie zwanych stażystami/stażystkami.

„Wysokie Obcasy” wyszły naprzeciw oczekiwaniom kandydatów/kandydatek. Za możliwość wpisania sobie w CV stażu w redakcji nie każą sobie nic płacić! Co będzie wchodziło w zakres obowiązków stażysty? Zapewne pisanie do WO kolejnych łzawych tekstów o tragicznej sytuacji materialnej i wyzyskiwaniu... stażystów. Gaz Wyb doszedł najwyraźniej do wniosku, że dziennikarze muszą pisać o swoich własnych doświadczeniach (aż strach pomyśleć, kto odpowiada u nich za kronikę kryminalną).

Sławomir Sierakowski (dla przypomnienia, taki znany „lewak” z Krytyki Politycznej, proponujący umiarkowany postęp, ale zawsze w granicach prawa) dokonał z kolei coming outu (dla nieznających nowomowy, nagle napisał szczerą prawdę). Przyznał się, iż od pięciu lat zatrudniał swoją, byłą już, partnerkę w charakterze darmowej siły roboczej przy redagowaniu i pisaniu tekstów. Szczerze wyznał, że jej nazwisko nie pojawiało się w stopce redakcyjnej, ani nawet pod tekstami, które w większości były jej autorstwa.

Ponieważ Sławomir Sierakowski to ludzki pan, więc zakładam, że w ramach kontynuowania coming outu zapłaci jednak swojej byłej zaległe wierszówki. Wierzę, że tak wolnościowy zwolennik równości płci oraz praw pracowniczych nie płacił gdyż na przykład groziła mu jakaś zorganizowana grupa kontrolująca finanse redakcji. Była partnerka to z kolei osoba tak skromna, że niemal przemocą wymazywała swoje nazwisko z wszelkich tekstów i dokumentów. Redaktor nie miał śmiałości, aby tę tak cnotliwą skromność przełamywać.

Teraz okazał się jednak ludzki. Po coming oucie jego była będzie sobie mogła wpisać te doświadczenia do CV.

Tutaj dochodzimy do istoty staży, czy jest się młodym zdolnym dziennikarzem WO czy partnerką „lewicowego” salonowego publicysty.
Praca to „fun”, więc zasuwaj na swojego szefa, bo powinno ci to sprawiać frajdę! Pensja? Wierszówki? To nie PRL, ani program satyryczny!


Szkoda że nie działa to w drugą stronę. Stażysta nie może napisać do firmy energetycznej:

wierzę, że dostarczanie energii jest Państwa misją, więc oferuję trzymiesięczne darmowe dostarczanie mi prądu. Obiecuję, że po upływie państwa stażu rozważę płacenie za tę usługę

Lub do sklepu spożywczego:

ogłaszam konkurs ofert na darmowe przekazywanie mi żywności. Wybrany sklep będzie miał możliwość goszczenia mnie oraz poznania moich opinii o jego asortymencie jako konsumenta. Jeśli oferta wyda mi się zadowalająca bardzo prawdopodobne jest uzyskanie przez taka placówkę ode mnie opłat za dalsze zakupy.

Ja z kolei na koniec proponuję "Gazecie Wyborczej" i Sławomirowi Sierakowskiemu:

Oferuję atrakcyjną ofertę na dostarczanie mi darmowych publikacji o tematyce społeczno-politycznej. Zgłaszające się redakcje będą miały okazję wpisać do swoich doświadczeń fakt, że byłem czytelnikiem ich publikacji oraz uzyskać moje opinie o nich. Najlepsze wydawnictwa mogą liczyć na to, że zacznę płacić za ich publikacje

poprzedninastępny komentarze