Nie jest mi was żal - Hipokryci !
2015-03-09 16:09:30
Dziewica Orleańska, gdy Anglicy
podpalili pod nią stos, także wierzyła,
że to właśnie ona spala Anglików.

Dobry Wojak Szwejk

Mainstreamowysalon” medialny zawył ze złości (i z tytułu ultra-hipokryzji jaka toczy niczym rak to środowisko) nad krzywdą wyrządzoną topowemu przedstawicielowi ich profesji, i z oburzenia nad metodami użytymi w tym celu przez ich zawodowych komilitonów z tygodnika Wprost, Kamilowi Durczokowi z TVN. To ludzkie – jak stwierdził onegdaj Fryderyk Nietzsche – i arcyludzkie zarazem (to co zarzuca Durczokowi Wprost) dlatego nie obchodzi mnie meritum owej sprawy. Czy jest prawdziwe czy nie. Metody i sposób ataku na Durczoka są perfidne, brutalne, etycznie nie do przyjęcia, moralnie – to ściek, szambo i gangrena (w wymiarze zawodu jakim chce i powinno być profesjonalne i odpowiedzialne dziennikarstwo). Chodzi jednak o coś zupełnie innego. Pokazuje bowiem po raz nie wiem który potworną hipokryzję, zakłamanie, pospolite „bagienko” i absolutną dehumanizację środowiska – zwłaszcza dotyczy to topowych tuzów publicystyki i żurnalistyki, twarzy nowych (po 1989 roku) wolnych, obiektywnych mediów - pozującego na drogowskaz moralny, wykładnię tzw. wartości (cokolwiek pod tym terminem się rozumie), absolutnego „objaśniacza” rzeczywistości i wykładnię dziejącego się świata. Środowiska gdzie pod płaszczykiem peanów na rzecz „osoby ludzkiej”, zasad oczywiście jedynie słusznych (bo chrześcijańskich), gdzie wszyscy – łącznie z Durczokiem – są „na kolanach” przed „naukami Jana Pawła II”, a od zapewnień na temat wolności i demokracji (w kontekście personalnych przekonań deklarujących) ekrany telewizyjne i łamy gazet aż ociekają – uprawia się jak wszędzie nad Bugiem, Wisłą i Odrą pospolitą prywatę, ohydną propagandę, brutalny lobbing, obmierzłą manipulację i szerzy się pospolite kłamstwa. Czyli – nieelegancko mówiąc – pospolitą prostytucję intelektualną. Dziennikarze stali się zwyczajnymi cynglami na smyczy różnych lobbies. Najczęściej kapitałowych. Ale przy tym nie nabyli za grosz pokory, auto-sceptycyzmu, nie przestali kreować siebie na współczesne Pytie i dzisiejszych Katonów. Jest to władza bardzo ważna i istotna w systemie demokracji parlamentarnej, ale to nie może być władza totalna i odpowiedzialna tylko „przed Bogiem i historią”. I właśnie tej władzy, z racji jej roli i miejsca w sposobie funkcjonowania społeczeństwa, winna przyświecać sokratejska zasada „wiem, że nic nie wiem”, nie narcystyczne, egocentryczne i piarowe nakierowanie świateł ramp na własne – środowiskowe lub indywidualne - JA.
A oto fragment mego wpisu na Blogu jednego z prominentnych publicystów topowego tygodnika III RP – Daniela Passenta (Polityka) – pod obroną kolegi po fachu, Kamila Durczoka, nie dotykającej jednak meritum zagadnienia; czyli zezwierzęcenia stosunków dyskusji publicznej w Polsce do jakiego dopuściło się całe środowisko:

>Wasze środowisko zjada własny ogon. Więc mam – brzydko mówiąc – schadenfreude. Psucie życia publicznego, tzw. „dobrych obyczajów”, cywilizowanych stosunków interpersonalnych postępuje w zasadzie (przy czynnym Waszym, dziennikarzy i publicystów – zwłaszcza tych topowych) wraz z historią III RP: tak jak sie kroi salami (czyli cienko, po kawałeczku). Martin Niemoeller miał powiedzieć (przypominam ten znany szlagwort w oryginale):

Als die Nazis die Kommunisten holten, habe ich geschwiegen,
ich war ja kein Kommunist.
Als sie die Sozialdemokraten einsperrten, habe ich geschwiegen,
ich war ja kein Sozialdemokrat.
Als sie die Gewerkschafter holten, habe ich nicht protestiert,
ich war ja kein Gewerkschafter.
Als sie die Juden holten, habe ich geschwiegen,
ich war ja kein Jude.
Als sie mich holten, gab es keinen mehr, der protestieren
*

Sporządzam więc listę z 25-ciolecia historii III RP kiedy Wy dziennikarze byliście stroną i zachowywaliście się tak jak dziś Wprost wobec Durczoka, kiedy zachowywaliście się jak nagonka, używając języka knajackiego, języka nienawiści i pogardy, szczując i postponując Innego (bo nie był Wasz):
- casus Tymińskiego
- zdrowie nasze w gardło wasze (i postponowanie ustępującego poprzednika na najwyższym urzędzie w kraju)
- pomroczność jasna
- obiad „drawski
- „podawanie nogi” kontrkandydatowi w wyborach prezydenckich
- Oleksy vs Milczanowski (blond „Monisia” egzaltująca się w studio – pamiętam ! – i agresywny ton pytania „kiedy Pan ustąpi Panie Premierze ?”)
- Szeremietiew
- Cimoszewicz vs Jarucka (wspomniana blond „Monisia” sugerowała – pamiętam, pamiętam jej rozmowę ze „słupem” Jarucką – kiedy sugerowała seksizm i molestowanie „słupa” przez faworyta ówczesnych wyborów prezydenckich)
- samobójstwo Leppera (i casus Łyżwińskiego)

Stąd me (brzydko – przyznaję) schadenfreude. Jesteście – Wasze środowisko – jak ten facet ze szlagwortu Niemoellera który stał z boku (a nawet uczestniczył w niektórych „zabieraniach” …….). Ale kij ma zawsze dwa końce.
Jesteście tzw. 4 władzą, ale nie pamiętacie (bo o tym większość z Was, topowych żurnalistów III RP – vide Jacek Żakowski w swym ostatnim blogowym wpisie – zapomniała lub nie chce tego wiedzieć z pychy, ignorancji, zadufania, alienacji z życia „przyziemnego” i obserwowania go z poziomu „warszawki” lub „krakówka” czy pospolitej głupoty) że władza to też odpowiedzialność. Za słowo. I nie można być „drogowskazem” moralnym (na co kreują się i sprawiają wrażenie „wszystko wiedzących” zarówno w aspekcie polityki jak i – a może zwłaszcza – moralności i etyki m.in. Durczok, Pochanke, Kolenda-Zaleska czy Pańscy Gospodarzu Blogu koleżanki i koledzy z pierwszo-rzutowych mediów polskich; np. Wielowieyska, Kraśko, Gadomski, Szostkiewicz, Wroński, Kublikowie, Michalik, Gawryluk czy Gugała itd. – podałem tylko garść nazwisk ale dot. to większości z Was), Pytią i Katonem a jednocześnie sędzią i katem. Nie można być – a za prezenterów rzeczywistości chcecie być postrzegani za jej „objaśniaczy” – „stroną” i jednocześnie uchodzić „za obiektywnego” komentatora. A Wy nim stale chcecie być, przy pomocy metod jakich użyło Wprost wobec Waszego topowego kolegi po fachu. I przy okazji – manipulujecie, dezinformujecie, mamicie i pospolicie oszukujecie wedle Waszych prywatnych (czy Waszych mocodawców) intencji. Dlatego moje (brzydko – przyznaję) schadenfreude.<

Więc nie o Durczoka i krzywdę jemu wyrządzoną idzie. W zasadzie chce mi się – zakrzyknąć za Emilem Zolą: j’accuse, ale tak po prawdzie jest mi Was żal. Smętne ludzki, kreujące się na autorytety moralne, traktujące konsumentów Waszych produkcji jak pionki na szachownicy, jak „małe Jasie i Zosie” w piaskownicy, jak bezrefleksyjne, niesamodzielne plastelinowe ludziki. Żałośni manipulatorzy, smutni i śmieszni zarazem pseudo-kreatorzy rzeczywistości, a w zasadzie – stado żmij i kłębowisko egotyzmu, prywaty, nadęcia i polskiej prowincjonalności (tym mocniej widoczne im bardziej jest nagłaśniane i pokazywane). Zapomnieliście, o powiedzeniu Bertranda Russela (i ta sprawa pokazuje zasadność tego szlagwortu po raz nie wiem który): „Nie miej szacunku dla autorytetu innych bo zawsze można znaleźć inne autorytety”.
Kolejny, topowy dziennikarz, przyznam – super-liga w przedmiocie warsztatu i argumentacji (tak sądziłem do tej pory) – przywoływany już Jacek Żakowski w temacie „Durczok” na swym Blogu w tygodniku Polityka napisał (w tonie zbieżnym z passentowym komentarzem): „…Kamil Durczok jest jedną z ikon polskiego dziennikarstwa, a program i stacja, w których pracuje, to ikony polskich mediów. Kiedy dwa tygodnie temu w odpowiedzi na artykuł Wprost o molestowaniu m.in. znanej dziennikarki przez szefa, Internet wybuchł plotkami, że sprawcą jest Durczok – nie można było zostawić tego bez wyjaśnieni”. I dalej: „…..to, co – nie pierwszy raz – piszą i robią dziennikarze „Wprost”, jest nie tylko równie ohydne, ale też krzywdzi i psuje Polskę. W demokracji rynkowej media pełnią ważną systemową funkcję, więc państwo powinno być szczególnie ostrożne, kiedy się nimi zajmuje. Kiedy jednak ta funkcja jest deprawowana, rynek i demokracja są w niebezpieczeństwie. Dlatego instytucje państwa powinny nas bronić przed zepsutymi mediami. Rozumiem strach instytucji przed kolejną falą dziennikarskiej histerii, którą Wprost jest w stanie rozpętać. Ale strach nie usprawiedliwia bezczynności urzędów”.
Ten cytat dobitnie dowodzi, że środowisko naprawdę „nie wie o co chodzi”. I rzeczywiście zjada własny ogon. I jest absolutnie wyalienowane z otaczającej je polskiej realności. A wojny środowiska żurnalistów z różnego rodzaju korporacjami zawodowymi, przywilejami czy układami wedle zatrudnienia i profesji są zwykłym humbugiem. Bo znana rzymska maksyma mówi od wieków to samo: Medice, cura te ipsum! **


*- Kiedy naziści przyszli po komunistów, milczałem, nie byłem komunistą. Kiedy zamknęli socjaldemokratów, milczałem, nie byłem socjaldemokratą. Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem bo nie byłem związkowcem. Kiedy przyszli po Żydów, milczałem bo nie byłem Żydem. Kiedy przyszli po mnie, nie było, już nikogo kto mógłby zaprotestować.
**- lekarzu, ulecz siebie samego

poprzedninastępny komentarze