Wołanie o ludową historię Polski
2018-04-27 11:57:42
Złodzieje mienia prywatnego spędzają
żywot w kajdanach, złodzieje dobra
publicznego – w złocie i purpurze.

KATON STARSZY


Polska czeka ciągle na swoją historię ludową taką jaką napisał Howard Zinn dla Ameryki (LUDOWA HISTORIA STANÓW ZJEDENOCZONYCH). Historii Polski, która ciągle pozostaje w powszechnej narracji zamknięta między takimi oto alternatywami: szlachecka, pańska, triumfalno-tromtadracka i mesjanistyczna z jednej strony oraz trumienno-cmentarna (z towarzyszącymi jej oczywiście patosem i pompatycznością stanowiącymi echa wspomnianej Polski pańskiej), powstańcza i tragiczna ze strony drugiej. Historii nie będącej triumfem „pańskiego ducha” i purpury kościelnych hierarchów, nierzeczywistej idylli ziemiańskich dworków czy „szklanych domów” Baryki seniora. Odartej z retoryki „kochajmy się Polacy bośmy jedna rodzina” bo tylko Bóg, Wiara i Ojczyzna na sztandarach są najważniejsze, a reszta to furda.
Wykorzystując swoje przywileje i pozycję klasową – de facto I RP była oligarchią i ochlokracją szlachecką (nie żadną demokracją) – szlachta blokowała zarówno rozwój mieszczaństwa jak i procesy oczynszowania chłopów (jak to miało miejsce na Wschód od Łaby) czyli ich (w jakimś sensie) upodmiotowienia. Piszę na Wschód od Łaby gdyż wiele opracowań mówi o owej granicy jako faktycznej demarkacji Zachodu i Wschodu: chodzi o formy rozwoju i zmian w gospodarce jakie mniej więcej od połowy XV wieku zachodziły na Zachodzie. Z tym wiążą się także formy uprzywilejowania i hegemonii określonych stanów czy klas społecznych oraz charakter poszczególnych państw (dotyczy to przede wszystkim Prus, a także terenów I RP i Węgier). Stały się one z jednej strony miejscem rozwoju latyfundiów ziemskich, tym samym nastawionych na ekstensywną produkcją rolną, a z drugiej – taki rozwój sytuacji sprzyjał wytworzeniu się jako hegemona klasowego (i tym samym - państwowotwórczego) w postaci warstwy ziemiańskiej, posiadaczy olbrzymich latyfundiów i hacjend w stylu latynoamerykańskim czy południa USA w okresie niewolnictwa (w Prusach było to junkierstwo, a w Polsce i na Węgrzech – szlachta i magnateria).
Już w 1496 roku król polski Jan Olbracht podpisując tzw. statuty piotrkowskie zapoczątkował uprzywilejowanie zarówno ekonomiczne jak i polityczne 8 - 10 % społeczeństwa stanowiącego ogół populacji I RP (tyle mniej więcej stanowiła herbowa szlachta). Zasadniczym elementem owych statutów stały się zapisy dotyczące przywiązania chłopa do ziemi i zakazywały jej opuszczać kmieciom bez zgody pana. Rozpoczyna się od tego momentu skodyfikowany i prawnie uzasadniony system niewolnictwa niewiele (a czasami nawet przewyższający swą opresyjnością i bezwzględnością) różniący się od tego, który znamy z opisów stosunków społecznych na hacjendach w Ameryce Łacińskiej, plantacjach bawełny w Alabamie czy trzciny cukrowej w Gujanie bądź na Haiti. Co prawda nie urządzano publicznych – jak to miało w czasach niewolnictwa w Nowym Świecie - targów na które spędzano by owych nieszczęśników, ale handlowano ziemią sprzedając ją razem z osiadłymi na niej chłopami. Oczywiście bez ich zgody i informacji na ten temat.
Chłop przywiązany prawnie do pańskiej ziemi tracił nie tylko wolę ale przede wszystkim podmiotowość jako osoba. Taka długoletnia niewola, połączona z określonymi stosunkami społecznymi, patriarchalizmem i absolutnym rozdzieleniem tych dwóch klas – szlachty oraz ich poddanych – wytworzyła panującą do dziś w szerokich kręgach polskiego społeczeństwa mentalność charakteryzującą się; wsobnością, brakiem zaufania do instytucji państwa oraz do jakichkolwiek form zrzeszania się, anty-elitaryzmem, pogardą dla wiedzy i stanowionego prawa, klerykalizmem (bo jedyną formą narracji jaką znali chłopi był język duchownego pozostającego w symbiozie – wspólnota klasowa – z owym herbowym panem-bratem, ich właścicielem), antysemityzmem (chłop najczęściej dostawał za swoją pracę talony, które mógł zmaterializować wyłącznie w miejscowej karczmie, którą Żyd arendował od jego pana i gdzie sprzedawano wódkę, którą z kolei produkowano w gorzelni należącej do tegoż szlachcica). To stąd wzięła się owa tandetność, bylejakość, polski „jebał-piesizm” (jak określał taki stan rzeczy Witkacy) gdyż wieki pracy nie-dla-siebie wdrukowały w świadomość tego społeczeństwa – w ogromnej masie post-chłopskiego (dziś dopiero w drugim-trzecim pokoleniu) – określone zachowania i klisze mentalne. Pańszczyznę, tę formę niewolnictwa i poddaństwa, która często obejmowała nie tylko chłopa ale jego żonę i dzieci (kilkanaście dni do odrobienia w tygodniu) zniesiono formalnie ukazem cara w 1864 roku w zaborze rosyjskim, w austriackim kilkanaście lat wcześniej. Formy tej zależności i poddaństwa - oczywiście nie w takim już zakresie, ale ów paternalizm i uniżoność wobec ziemiaństwa trwały cały czas, zwłaszcza na tzw. Kresach, gdzie dodatkowo dochodziła stratyfikacja religijno-językowa – zachowane były przez cały czas trwania II RP na jej Wschodnich peryferiach. Ten aspekt jest dziś absolutnie przemilczany poprzez irracjonalny kult ziemiaństwa, bałwochwalczo uprawianą cześć dla tzw. kultury dworków, promowania zasady „kochajmy się Polacy” nie uwzględniającej absolutnie interesów klasowych itd. itp. Dopiero w 1944 roku wraz z Manifestem PKWN-u i realizacją reformy rolnej garb poddaństwa chłopów (wraz z przesunięciem decyzją Wielkich Mocarstw w Jałcie i Poczdamie granic Polski za Zachód) został ostatecznie odcięty. Sytuacja poddaństwa i opresji niewolniczej w jakiej tkwiła znakomita część społeczeństwa polskiego - była to niejako wewnątrz-polska kolonizacja gdzie owe 8 -10 % władało wyzyskując bezwzględnie pozostałą resztę - trwała ponad 400 lat, a w świadomości taki niewolnik pozostanie jeszcze przez dekady mentalnym niewolnikiem, bezwolną i odruchowo reagującą jednostką. Nie racjonalną, zdystansowaną i krytycznie (a nie – nienawistnie), patrzącą na świat i ludzi osobą.
W zaborze pruskim ta sytuacja z racji kultu prawa i protestanckiej tradycji została rozwiązana zupełnie inaczej i wcześniej, na modłę niemiecką. Dlatego też Wielkopolska tak różni się w tym aspekcie od reszty nadwiślańskiego kraju.
W polskiej narracji i debatach problem niewolnictwa polskiego chłopa, jak również polskiej kolonizacji realizowanej przez szlachtę na Wschodzie (ze wszystkimi konsekwencjami takiej polityki), jest tematem – delikatnie mówiąc - tabu. Podobnie jak tzw. studia post-kolonialne (na razie odbywanych jedynie w ramach badań literaturoznawczych, a nie jak powinno być: politologicznych, społecznych i filozoficznych). Niewiele jest również opracowań próbujących zgłębić to zagadnienie. Problem niewolnictwa polskich włościan przez cały okres trwania I RP niezwykle plastycznie porusza Michał Rauszer w lutowym numerze LE MONDE DIPLOMATIQU („Ile kosztował chłop pańszczyźniany ?”). Warto jest zapoznać się z tym tekstem gdyż odsłania on niezwykle klarownie stosunki społeczne na linii: szlachecki dwór vs czworaki, właściciel tzw. dymów vs pozostający w nich ludzie. Opisuje bez hagiografii stosunki społeczne panujące powszechnie w XVIII wiecznej Polsce (tuż przed rozbiorami ale proces niewolenia 85 % tego społeczeństwa trwał od wieku XVI). Można powiedzieć, iż ten tekst pokazuje realizację praktyczną wspomnianej wewnątrz-polskiej kolonizacji.
Trzeba demitologizować (poprzez taką właśnie dekonstrukcję określonych mitów, fantazmatów czy pisanie o szkieletach „ukrytych w zakamarkach” polskiej świadomości) historię i sprowadzać ją do racjonalnego, rzeczywistego i faktycznego wymiaru. Nasz kraj czeka ciągle na LUDOWĄ HISTORIĘ POLSKI.

- Michał Rauszer, „Ile kosztował chłop pańszczyźniany ?” [w]: LE MONDE DIPLOMATIQU, nr z lutego 2018, s. 33-35


poprzedninastępny komentarze