Policja nie od parady
2011-04-04 17:46:03
W ostatnią sobotę w Warszawie trochę zabalowałem. Razem z dwoma przyjaciółmi odwiedziliśmy parę klubów. Od godziny 2:50 w nocy wyszliśmy z klubu Galeria który mieści się w podziemiach Hali Mirowskiej przy Al. Jana Pawła. Przy wyjściu zaczepił nas jakiś facet zaczął nas wyzywać od pedałów, zboczeńców. Był dość agresywny i najwyraźniej niespełna rozumu (sam się rzucał na trzech dorosłych facetów). Zignorowaliśmy go i poszliśmy w kierunku samochodu jednego z moich przyjaciół. Koleś zaczął iść za nami i wydzierać się na całą ulicę, że takich jak my należy zabijać i że Hitler by sobie z nami poradził. Potem przeszedł na Goebbelsa. Darł się, że Goebbels załatwiłby nas w 15 minut. Dość opisowo krzyczał co by zrobił z naszymi ciałami kiedy dostalibyśmy już kulę w łeb albo by nas zagazował. Jedną rękę trzymał ciągle w kieszeni kurtki i jeden z moich znajomych stwierdził, że może mieć tam jakąś broń np. nóż. Dość szybko dostaliśmy się do samochodu kumpla i ruszyliśmy do kolejnego klubu. Nie mogłem jednak tego tak zostawić. Koleś wyraźnie czai się przy wejściu do jednego z klubów gej/les. Jak kogoś zasztyletuje a ja nic nie zrobię to będę miał tą osobę na sumieniu. Dosyć ostatnio było pogrzebów w warszawskim środowisku gej/les. Zadzwoniłem z komórki na 997 i opisałem zdarzenie, powiedziałem, że chodzi o klub gejowski, podałem swoje imię, nazwisko i powiedziałem, że w razie pytań będę odbierał komórkę w nocy. Dyspozytor odpowiedział mi: „Chyba Pan sobie zdaje sprawę, że takich zgłoszeń mamy dzisiaj dużo”. Następnego dnia (niedziela) zadzwoniłem znowu na 997 żeby zapytać co zrobili w sprawie mojego zgłoszenia. Pani odpowiedziała mi, że nic mi nie powie telefonicznie bo nie wie „czy ja to na pewno ja” i muszę przejść się na posterunek policji z dowodem osobistym to wtedy się czegoś dowiem. Pani powiedziała mi też, że ten teren podlega pod posterunek policji na ul. Wilczej. No więc dzisiaj (poniedziałek) poszedłem na wilczą. Odstałem swoje w kolejce (i nikt nie chciał ode mnie żadnego dowodu). Policjanci sprawdzili zgłoszenia z tej nocy (moje było o godzinie 2:50) i dowiedzieli się że cyt. „Nic nie było”. Nie podjęto ŻADNYCH działań. Nie wysłano radiowozu ani patrolu pieszego. Moje zgłoszenie zostało z pełną premedytacją zignorowane. Wszystko to działo się przy Hali Mirowskiej w samym centrum Warszawy. Wzdłuż Al. Jana Pawła co chwilę jeżdżą radiowozy ale na grożenie gejom i lesbijkom nie mają czasu.

Po tym doświadczeniu wcale mnie nie dziwi, że niedawno pobito geja w parku Skaryszewskim (nigdy nie ujęto sprawców), że w Poznaniu zamordowano wolontariuszkę organizacji lgbtq. Nie dziwią mnie regularne morderstwa na gejach w dużych i małych miastach. Po prostu POLICJA MA NAS GDZIEŚ.



poprzedninastępny komentarze