Czas na Sojusz
2014-09-26 22:28:04
Nie smuci mnie klęska Palikota, smuci klęska pewnej idei, ale jeśli od początku na sztandar wyprowadza się pajacowanie i happening, to tak się kończy.

Rok 2011. Laurki na cześć nowego „lidera lewicy” w związku z jego niezaprzeczalnym sukcesem wprowadzenia do Parlamentu dużej liczby posłów. Wszyscy wówczas odwracają się od SLD, na tle Ruchu Palikota to garstka postkomunistów, którzy odejdą na śmietnik historii. Pamiętam, jak red. Jerzy Urban dał wyraz swojej frustracji wobec SLD, namaszczając Palikota za przyszłość lewicy, podobnie Aleksander Kwaśniewski, który bez SLD znaczyłby tyle, red. Agnieszka Kublik bez Agory. Sojuszu miało już nie być, miał się nie podnieść. Miał być połknięty przez Palikota i jego ludzi. Komuś musiało się odbić głęboką czkawką.

Starcie Palikot-Miller wygrał już dawno ten drugi, na lewicowość oczywiście, bo w happeningu jest niedościgniony. Były jeszcze co do tego wątpliwości, kiedy u boku lidera partii swojego imienia pojawiał się Piotr Ikonowicz, który firmował posła z Biłgoraja jako nawróconego socjalistę. Byłego lidera PPS już nie ma, zastąpił go poseł Łukasz Gibała ze swoimi neoliberalnymi poglądami. Nie trzeba być specjalnie bystrym, aby nie dostrzec, że program Sojuszu jest najbardziej lewicowy w polskim Sejmie. Problem z SLD polegał jednak zawsze na tym, iż partia ta co innego robiła będąc w opozycji, co innego będąc u władzy. Blichtr neoliberalizmu już jednak minął. Pozostali nieliczni, którzy wierzą w ten antyhumanitarny paradygmat, gdzie każdy ma być sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Trzeba być zupełnie oderwanym od rzeczywistości, aby tego nie zauważyć. Chyba, że ten ktoś to Leszek Balcerowicz.

Głęboko wierze również w to, iż do Sojusz jest tą partią, która może przewrócić rubikon. SLD ma szanse przywrócić państwu jej najważniejszy bodaj zapis, o „społecznej gospodarce rynkowej”, który dla lewicy jest nie tyle wyzwaniem, ile obowiązkiem. Jesteśmy neoliberalnym skansenem, każda więc próba obalenia tej ideologii, to sukces państw i jego obywateli.

Otwiera się obecnie szansa dla SLD i wyborców lewicy. Z Sejmu znika klub, a w rzeczywistości również partia, która skosiła Sojuszowi antyklerykalnym wyborców. Może teraz ci ostatni zrozumieli, że antyklerykalizm, w takim kraju jak nasz, wymaga cierpliwości i czasu, nie pajacowania i obsceniczności. Jeśli Leszek Miller wyciągnie wnioski ma szansę za rok zmierzyć się z Jarosławem Kaczyńskim o przywództwo w państwie. Topniejąca PO i jej afery otwierają bowiem wielką szansę, przełamania monopolu PO-PiS na scenie politycznym, tym bardziej, że na emigrację wybrał się Donald Tusk.

Teraz, albo nigdy!



poprzedninastępny komentarze