Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Chmielewska: Dyskretny urok psychoanalizy

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

Wyjątkowo okrutna recenzja

Jest wręcz przeokrutna

Zwłaszcza to:
"Doprawdy nie wiem, czy na barykadach, które zaraz z Krytyką Polityczną w ramach dobrze zdefiniowanego konfliktu społecznego wzniesiemy, w sam raz przyda się stwierdzenie, że przestrzeń lub tajemnicze spadające przedmioty w filmach Tarkowskiego są idealnym przykładem Rzeczy (s. 178), albo że fundamentalny wybór między Misją a Życiem w twórczości Kieślowskiego dokonywany jest w perspektywie spojrzenia Innego wyprojektowanego przez podmiot (s. 101-102)"

autor: sal paradise, data nadania: 2007-11-03 15:59:28, suma postów tego autora: 1199

Biedne środowisko

Le Monde Diplomatique - Edycja Polska i okolic!
Rozpaczliwie stara się czymś odróżnić od Krytyki politycznej, do której - ze wzgledu na dysproporcję wpływów i zaplecza, oczywiście na jego niekorzyść - musi przylgnąć.
Tak więc narzeka, iż idol KP, Zizek, jest za mało feministyczny, za mało radykalny itd.
Nieszczere to, a zarazem przewidywalne i nudne jak olej z flakami.

autor: ABCD, data nadania: 2007-11-03 17:39:35, suma postów tego autora: 20871

Brak

wdzięku, uroku, głębi, tajemniczości itd. zarzuca psychoanalizie autorka polskiego Le Monde Diplo.
Pisma, którego każdy opublikowany tekst (zwłaszcza autorów z Polski) można napisać z góry, kierując się następującym przepisem:
- na globie panuje neoliberalizm
- system ten jest w zasadzie zły, ale ma ważną zaletę, iż niszczy przeżytki feudalizmu i patriarchatu
- z winy neoliberalizmu odradzają się populizm, autorytaryzm i faszyzm, które zagrażają demokracji
- jedyną szansą na skuteczną obronę demokracji jest budowanie radykalnej lewicy
- lewicy tej nie wolno zawierać nawet taktycznych sojuszy z populizmem, nacjonalizmem i etnopluralizmem
W porównaniu z tym dyskursem (sic!), nawet nudny guru Lacan wydaje się pasjonujący.

autor: ABCD, data nadania: 2007-11-03 17:53:59, suma postów tego autora: 20871

Wymięta karta psychoanalizy

Z przykrością muszę stwierdzić, że gros wypowiadających się w sprawie Lacana komentatorów nigdy go nie czytało. A jeśli już, to ograniczając się do jedynego wydanego w Polsce eseju, z nieodłącznym narzekaniem, że ów fatalnie przetłumaczony (co często wynika z przeoczenia - celowo i świadomie? - faktu, że Lacan po prostu tak pisze). Francuski psychoanalityk funkcjonuje więc w bogatej referencji Slavoja Zizka, czasem także Pawła Dybla, który jednak również namaszcza słoweńskiego filozofa na głównego interpretatora lacanowskiej myśli. Co gorsza, również pomysły Zizka ulegają intelektualnej pauperyzacji, w wyniku ich implementacji podjętej przez "Krytykę Polityczną" w ramach krucjaty pod kryptonimem "dyskurs lewicowy". Sławomir Sierakowski robi z Zizka "użytecznego idiotę", a bolesne jest to, że właśnie za zgodą tego drugiego. Jeszcze w filmie "Zizek" nasz tytułowy bohater traktował projekt "Rewolucji u bram" jako zaplanowany cios we własną pozycję na rynku wydawniczym. Obecna sytuacja, spotęgowana żenującą dyskusją po ukazaniu się książki (nakładem KP), budzi pewien niesmak. Na Słoweńca skierowane zostają oczy polskiego światka intelektualnego i po krótkim przeżuciu, hybryda Lacana i Hegla-Marksa zostaje wypluta z niesmakiem. Kiedy larum opada, KP wydaje "Lacrimae rerum", które to dzieło, co zrozumiałe, nie jest już w stanie wywołać takiego rozgłosu. Reasumując tę część wywodu: casus Zizka idealnie unaocznił mi smutną procedurę Sloterdijkowskiej metafory przesyłki - paczka z Lacanem w rękach słoweńskiego myśliciela zostaje rozdrapana, a sam listonosz - skopany niemalże do nieprzytomności. Nie można jednak oprzeć się wrażeniu, że ta nieprzytomność cechuje wszystkich "specjalistów", znających lacanowską myśl z trzeciej ręki.

Co do samej recenzji, niejaka p. Chmielewska Katarzyna zdaje się być typową artykulantką antyzizkowego środowiska. Na dobrą sprawę, swój tekst powinna zacząć od jakże odkrywczej kombinacji myśli: "Psychoanaliza stała się systematyczna i pedantyczna, porusza się w zaklętym kręgu kilku kategorii, jej ekspansja polegać będzie prawdopodobnie na przerabianiu coraz to nowego materiału na kilka wcześniej wymienionych kategorii oraz na bałwochwalczej analizie i rekonstrukcji myśli samego Lacana." oraz "Psychoanaliza już nie kusi i nie wabi, niewiele pozostało w niej z głębi i lekkości Freuda." Toż to rączki opadają. Psychoanaliza chyba tylko za życia Freuda tak "powabna" i "kusząca" była. I to jedynie dla panienek z dobrego domu, które o Freudzie rozmawiać lubiły podczas proszonych obiadów, lub w kuluarach obszernych domostw. A co do samego zarzutu "systemowości" psychoanalizy, chciałoby się zacytować p. Sierakowskiego: "Helooł!", psychoanaliza zawsze była systemem! Poza tym, jeśli skonfrontujemy Lacana z dajmy na to układem psychologii dynamicznej, psychologii self, neopsychoanalizy lub psychoanalizy kleinowskiej, to francuski odłam nie ma się czego wstydzić, a schematyczny jest na pewno najmniej. Może trochę zbyt spekulatywny, ale pamiętajmy, że wulgarny materializm poniósł już niejedną klęskę na arenie dziejów i myśli.

Niezmiernie denerwują mnie sądy nad parą Zizek-Lacan wygłaszane przez osoby, którym nie chciało się użyć własnych zwojów mózgowych do zrozumienia jeśli nawet nie Lacana, to chociaż "Wzniosłego obiektu ideologii". Zresztą każdego krytykującego w tonie: "Zizek to bęcwał, który chce eskalacji przemocy, który ględzi o rewolucji i jest nużącym scholastykiem lacanowskim" można odesłać do gruntownej lektury tego dzieła. Owszem, przyznaję, "Rewolucja u bram" jest jedną ze słabszych pozycji w jego dorobku, ale na litość Boską! Odwołań do własnego projektu "rewolucji" jest tam mniej (na 300 stronach posłowia) niż na dowolnych 10 tekstów Laclaua, we "Wzniosłym obiekcie.." nie ma ich wcale, a "Przekleństwo fantazji" jest wręcz pacyfistycznym manifestem (proszę zajrzeć do przygnębiających fragmentów dotyczących wojny w Jugosławii - Zizek nie jest "filozofującym sierpem i młotem", jak tytułuje swoją szufladkę dla niego błyskotliwa skądinąd A. Bielik-Robson).

Po raz kolejny powróćmy jednak do "Lacrimae rerum" i grandy w wyk. p. Chmielewskiej. Osobiście uważam tę książkę za doprawdy godną polecenia lekturę, odczytanie Lyncha i Tarkowskiego jest fenomenalne, a powtarzające się non-stop zarzuty pod adresem Zizka ze strony filmoznawców: "Jego teksty o Kieślowskim są o wszystkim, tylko nie o Kieślowskim" są niezrozumiałe i stanowią najwyraźniej próbę forsowania innych stanowisk interpretacyjnych, nic więcej. Krytykując Zizka za toporne i prymitywne podjęcie tematyki genderowej, autorka po raz kolejny macha flagą własnej ignorancji. Jeśli to lacanowska psychoanaliza deprecjonuje pierwiastek żeński, to co należałoby powiedzieć o idiotyzmach wygadywanych przez samego Freuda, albo Junga, które to brewerie stały się w prostej linii podstawą dla ulicznej psychologii w rodzaju "Mężczyźni są z Marsa..". Lacan tematykę różnicy płciowej podjął na bardzo wielu poziomach, zresztą nie będę tracił czasu na odpieranie w imieniu francuskiego humanisty nierozsądnych zarzutów i odeślę z uśmiechem do "Zagadki drugiej płci" P. Dybla. Czytać, czytać i myśleć, droga p. Katarzyno!

Również stwierdzenia, że krytyczny potencjał psychoanalizy jest nikły, bo pojawiają się dziwne pojęcia (może przeraża wielka litera, hmm?), można o Kanta Sadem potłuc. To, że klasyczne kategorie używane przez wyróżnionego Adorno są bardziej rozpowszechnione niż aparatura pojęciowa Lacana, nie świadczy o bezużyteczności tej drugiej dla krytyków kultury, za to po raz kolejny obnażają wysoki mur poznawczy na linii p. Chmielewska - Lacan/Zizek. Co więcej, potencjał jest nie tylko krytyczny, ale dość dobrze opisuje konstytucję rzeczywistości jako takiej. Podejmując nastroje pesymistyczne, wykreowane wcześniej przez egzystencjalizm, a jeszcze wcześniej przez duet Schopenhauer-Freud, potrafi przetworzyć te wcześniejsze tropy na wyjątkowo ciekawy opis głęboki, w którym Sartre'owska opozycja: "skończoność-nieskończoność" i rodząca się z niej dysproporcja, dostaje kilkadziesiąt nowych przykładów i zostaje wtłoczona w bardziej wysublimowany system.

Niestety, mój przesycony intelektualną agresją wywód w każdym paragrafie zdaje się zmierzać na manowce, więc spróbuję podsumować: nie sposób oprzeć się wrażeniu, że rozczarowanie autorki recenzji jest wynikiem zaskakującej niewiedzy nt. koncepcji Lacana. Potwierdza to totalnie spłaszczone odczytywanie Zizka przez pryzmat wykorzystania go w kampanii "Krytyki Politycznej". O czym tu dyskutować? Należało wcześniej wyrzucić recenzję do kosza, przeczytać uważnie literaturę, zacząć od nowa. Różnica między dobrą a złą presupozycją staje się nazbyt widoczna...

P.S. Przepraszam i za mój cierpki i mętny styl, widocznie zapadłem na lacanowską ślepotę, wypowiadając się jak jego pacjenci.

Pozdrawiam.

autor: Szarabajka, data nadania: 2007-11-11 03:02:32, suma postów tego autora: 2

szarabajka

na lacana! czy nie można wstawić jeszcze raz tego komentarza, tak żebym mógł go przeczytać (czy tylko ja???), a nie cieszyć oko tymi, jakże estetycznymi, ale jednak nieczytelnymi ptaszkami, cyferkami i jakimiś dziwacznymi znaczkami?

autor: rote_fahne, data nadania: 2007-11-11 12:15:16, suma postów tego autora: 1805

Wymięta karta psychonalizy

Z przykrością muszę stwierdzić, że gros wypowiadających się w sprawie Lacana komentatorów nigdy go nie czytała. A jeśli już, to ograniczając się do jedynego wydanego w Polsce eseju, z nieodłącznym narzekaniem, że ów fatalnie przetłumaczony (co często wynika z przeoczenia - celowo i świadomie? - faktu, że Lacan po prostu tak pisze). Francuski psychoanalityk funkcjonuje więc w bogatej referencji Slavoja Zizka, czasem także Pawła Dybla, który jednak również namaszcza słoweńskiego filozofa na głównego interpretatora lacanowskiej myśli. Co gorsza, również pomysły Zizka ulegają intelektualnej pauperyzacji, w wyniku ich implementacji podjętej przez "Krytykę Polityczną" w ramach krucjaty pod kryptonimem "dyskurs lewicowy". Sławomir Sierakowski robi z Zizka "użytecznego idiotę", a bolesne jest to, że właśnie za zgodą tego drugiego. Jeszcze w filmie "Zizek" nasz tytułowy bohater traktował projekt "Rewolucji u bram" jako zaplanowany cios we własną pozycję na rynku wydawniczym. Obecna sytuacja, spotęgowana żenującą dyskusją po ukazaniu się książki (nakładem KP), budzi pewien niesmak. Na Słoweńca skierowane zostają oczy polskiego światka intelektualnego i po krótkim przeżuciu, hybryda Lacana i Hegla-Marksa zostaje wypluta z niesmakiem. Kiedy larum opada, KP wydaje "Lacrimae rerum", które to dzieło, co zrozumiałe, nie jest już w stanie wywołać takiego rozgłosu. Reasumując tę część wywodu: casus Zizka idealnie unaocznił mi smutną procedurę Sloterdijkowskiej metafory przesyłki - paczka z Lacanem w rękach słoweńskiego myśliciela zostaje rozdrapana, a sam listonosz - skopany niemalże do nieprzytomności. Nie można jednak oprzeć się wrażeniu, że ta nieprzytomność cechuje wszystkich "specjalistów", znających lacanowską myśl z trzeciej ręki.

Co do samej recenzji, niejaka p. Chmielewska Katarzyna zdaje się być typową artykulantką antyzizkowego środowiska. Na dobrą sprawę, swój tekst powinna zacząć od jakże odkrywczej kombinacji myśli: "Psychoanaliza stała się systematyczna i pedantyczna, porusza się w zaklętym kręgu kilku kategorii, jej ekspansja polegać będzie prawdopodobnie na przerabianiu coraz to nowego materiału na kilka wcześniej wymienionych kategorii oraz na bałwochwalczej analizie i rekonstrukcji myśli samego Lacana." oraz "Psychoanaliza już nie kusi i nie wabi, niewiele pozostało w niej z głębi i lekkości Freuda." Toż to rączki opadają. Psychoanaliza chyba tylko za życia Freuda powabna i kusząca była. I to jedynie dla panienek z dobrego domu, które o Freudzie rozmawiać lubiły podczas proszonych obiadów, lub w kuluarach obszernych domostw. A co do samego zarzutu "systemowości" psychoanalizy, chciałoby się zacytować p. Sierakowskiego: "Helooł!", psychoanaliza zawsze była systemem! Poza tym, jeśli skonfrontujemy Lacana z dajmy na to układem psychologii dynamicznej, psychologii self, neopsychoanalizy lub psychoanalizy kleinowskiej, to francuski odłam nie ma się czego wstydzić, a schematyczny jest na pewno najmniej. Może trochę zbyt spekulatywny, ale pamiętajmy, że wulgarny materializm poniósł już niejedną klęskę na arenie dziejów i myśli.

Niezmiernie denerwują mnie sądy nad parą Zizek-Lacan wygłaszane przez osoby, którym nie chciało się użyć własnych zwojów mózgowych do zrozumienia jeśli nawet nie Lacana, to chociaż "Wzniosłego obiektu ideologii". Zresztą każdego krytykującego w tonie: "Zizek to bęcwał, który chce eskalacji przemocy, który ględzi o rewolucji i jest nużącym scholastykiem lacanowskim" można odesłać do gruntownej lektury tego dzieła. Owszem, przyznaję, "Rewolucja u bram" jest jedną ze słabszych pozycji w jego dorobku, ale na litość Boską! Odwołań do własnego projektu "rewolucji" jest tam mniej (na 300 stronach posłowia) niż na dowolnych 10 tekstów Laclaua, we "Wzniosłym obiekcie.." nie ma ich wcale, a "Przekleństwo fantazji" jest wręcz pacyfistycznym manifestem (proszę zajrzeć do przygnębiających fragmentów dotyczących wojny w Jugosławii - Zizek nie jest "filozofującym sierpem i młotem", tytułuje swoją szufladkę dla niego błyskotliwa skądinąd A. Bielik-Robson).

Po raz kolejny powróćmy jednak do "Lacrimae rerum" i grandy w wyk. p. Chmielewskiej. Osobiście uważam tę książkę za doprawdy godną polecenia lekturę, odczytanie Lyncha i Tarkowskiego jest fenomenalne, a powtarzające się non-stop zarzuty pod adresem Zizka ze strony filmoznawców: "Jego teksty o Kieślowskim są o wszystkim, tylko nie o Kieślowskim" są niezrozumiałe i stanowią najwyraźniej próbę forsowania innych stanowisk interpretacyjnych, nic więcej. Krytykując Zizka za toporne i prymitywne podjęcie tematyki genderowej, autorka po raz kolejny macha flagą własnej ignorancji. Jeśli to lacanowska psychoanaliza deprecjonuje pierwiastek żeński, to co należałoby powiedzieć o idiotyzmach wygadywanych przez samego Freuda, albo Junga, które to brewerie stały się w prostej linii podstawą dla ulicznej psychologii w rodzaju "Mężczyźni są z Marsa..". Lacan tematykę różnicy płciowej podjął na bardzo wielu poziomach, zresztą nie będę tracił czasu na odpieranie w imieniu francuskiego humanisty nierozsądnych zarzutów i odeślę z uśmiechem do "Zagadki drugiej płci" P. Dybla. Czytać, czytać i myśleć, droga p. Katarzyno!

Również stwierdzenia, że krytyczny potencjał psychoanalizy jest nikły, bo pojawiają się dziwne pojęcia (może przeraża wielka litera, hmm?), można o Kanta Sadem potłuc. To, że klasyczne kategorie używane przez wyróżnionego Adorno są bardziej rozpowszechnione niż aparatura pojęciowa Lacana, nie świadczy o bezużyteczności tej drugiej dla krytyków kultury, za to po raz kolejny obnażają wysoki mur poznawczy na linii p. Chmielewska - Lacan/Zizek. Co więcej, potencjał jest nie tylko krytyczny, ale dość dobrze opisuje konstytucję rzeczywistości jako takiej. Podejmując nastroje pesymistyczne, wykreowane wcześniej przez egzystencjalizm, a jeszcze wcześniej przez duet Schopenhauer-Freud, potrafi przetworzyć te wcześniejsze tropy na wyjątkowo ciekawy opis głęboki, w którym Sartre'owska opozyc "skończoność-nieskończoność" i rodząca się z niej dysproporcja, dostaje kilkadziesiąt nowych przykładów i zostaje wtłoczona w bardziej wysublimowany system.

Niestety, mój przesycony intelektualną agresją wywód w każdym paragrafie zdaje się zmierzać na manowce, więc spróbuję podsumować: nie sposób oprzeć się wrażeniu, że rozczarowanie autorki recenzji jest wynikiem zaskakującej niewiedzy nt. koncepcji Lacana. Potwierdza to totalnie spłaszczone odczytywanie Zizka przez pryzmat wykorzystania go w kampanii "Krytyki Politycznej". O czym tu dyskutować? Należało wcześniej wyrzucić recenzję do kosza, przeczytać uważnie literaturę, zacząć od nowa. Różnica między dobrą a złą presupozycją staje się nazbyt widoczna...

P.S. Przepraszam i za mój cierpki i mętny styl, widocznie zapadłem na lacanowską ślepotę, wypowiadając się jak jego pacjenci.

Pozdrawiam.

autor: Szarabajka, data nadania: 2007-11-11 14:05:27, suma postów tego autora: 2

szarabajka

ale o po cóż od razu kruszyć kopie? i właściwie o co je kruszyć? przecież recenzja p. chmielewskiej pachnie przede wszystkim niechęcią do pewnej tradycji (antytradycji?) filozoficznego myślenia. nic więcej. powoływanie się na kp w recenzji, też raczej miało wydźwięk ironiczny, bo akurat kp jest przykładem, niemal idealnym, jak można z radykalnego myśliciela zrobić grzecznego, salonowego pieska, w dodatku wytresowanego tak, żeby szczekał na zawołanie. co do pacyfizmu żiżka, lepiej się nie wypowiadać - właściwie ciężko w tej materii powiedzieć cokolwiek, w przeciwieństwie do absurdalnego imputowania mu postawy apologetycznej w stosunku do rozwiązań dyktatorskich na modłę stalina/lenina. zizek nie łatwo daje się zaklasyfikować, choć dla oponentów łatwo go po prostu wrzucić do jakiegoś wora i to tak, żeby przypadkiem nie mógł stamtąd wyjść (vide wspomniana kp, która, mam wrażenie ,widzi w nim i robi zeń drugiego laclau, obrońcę udomowionego antagonizmu i hegemonii, ale broń boże nie socjalistycznej). z drugiej strony, pytanie na dziś wcale nie dotyczy tego na ile żiżek to oryginalny lacanista....to akurat kwestia bez znaczenia. a książka "lacrimae rerum", rzeczywiście ciekawa, choć akurat w tych partiach, które zupełnie nie dotyczą filmów...

autor: rote_fahne, data nadania: 2007-11-11 16:31:22, suma postów tego autora: 1805

Dodaj komentarz