Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Paweł Szelegieniec: Antystalinowscy komuniści w Wielkiej Brytanii (cz. I)

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

WSTĘPNE UWAGI DO PRZEDMOWY, CZYLI

PROLEGOMENA
Wszystkie próby kreowania się na jedynego, prawowitego spadkobiercę rewolucyjnego marksizmu, komunizmu czy leninizmu nawet za życia Lwa Trockiego miały pewien mankament. Bez poparcia klasy robotniczej, jej najbardziej świadomych oddziałów nie miały racji bytu.
W Rosji Radzieckiej Lew Trocki miał taką bazę. Choć mocno przetrzebiona walkami frakcyjnymi i represjami aparatu Stalina odprowadzała ona jego "pociąg donikąd". Jako banita mógł tylko liczyć na rewolucję światową i cud zmartwychwstania. Rewolucyjne kadry klasy robotniczej gremialnie szukały innych rozwiązań. Przeważnie trwały przy swoich komunistycznych partiach. W tej sytuacji zwolennicy Lwa Trockiego próbowali w "skostniałych" partiach komunistycznych utrzymać się jako frakcje, bądź nurty. Na to nie było jednak zgody Stalina. Stąd wymuszona tułaczka trockizmu.
Co z tego, że "analizy Trockiego w mniejszym bądź większym stopniu okazały się prawidłowe". Większych sukcesów nie było, a mniejszych zwyczajnie brakowało.
Następcy Trockiego nawet tym nie mogą się pochwalić. Ich analizy to ich achilesowa pięta.
Na polu boju sprostałby im nawet Longinus Podbipięta, herbu Zerwikaptur ze wsi Myszykiszki.

autor: BB, data nadania: 2010-11-25 10:57:24, suma postów tego autora: 4605

ZAMIAST RECENZJI WIERSZA

NASI HARCOWNICY


Trzymajmy się zatem mitów i realiów.
Longinus Podbipięta "nosi pod pachą olbrzymi miecz krzyżacki, nazywany Zerwikapturem, który otrzymał po przodku Stowejce. W bitwie pod Grunwaldem ów przodek ściął za jednym zamachem głowy trzech rycerzy noszących na tarczach kozie łby. W nagrodę owe łby dano mu do jego herbu, który nazwano Zerwikapturem (tak naprawdę herb ten istniał już przed bitwą grunwaldzką, Bartosz Paprocki w swych 'Herbach rycerstwa polskiego' wspomina Drogosława herbu Zerwikaptur, założyciela wsi Koziegłowy w 1106). Postać Longinusa jest wysoka, chuda i dość cudaczna. Jego twarz ma melancholijny i sympatyczny wygląd. Jest on ostatnim męskim potomkiem rodu Podbipiętów, posiadającym ogromną fortunę na Litwie, skąd pochodzi".

NASZ LONGINUS OBIECUJE, ŻE ZA JEDNYM ZAMACHEM GŁÓW ZETNIE ZNACZNIE WIĘCEJ!!!

Pozostali harcownicy to Omega Doom i Antonio das Mortes - czy warto przedstawiać?
Wszyscy znacie ich filmowe prototypy!
Kto nie zna - niech czyta i słucha relację świadka: "Wczoraj obejrzałam film sf na Polsacie 'Omega Doom'. Rzecz dzieje się po apokalipsie lub czymś podobnym. Jest zrujnowane miasto, a w tym mieście są Androidy i Klony, które prowadzą coś w stylu wojny między sobą. Przybywa android, co się zowowie Omega Doom, rozwala prawie wszystkie klony i ze dwa androidy, ocalił 'miasto' i se poszedł".
A teraz znów wraca.

Trzeci to latynos, można zobaczyć go w akcji. Antonio Rocha nakręcił o nim nawet film - migawki w internecie. To specjalista od zabijania "cangaceiros", to on, a nie kto inny zabił - największego bohatera brazylijskiego folkloru - Lampiao. Zabójca Lampiao i... mściciel.

Nie wierzcie w brednie, że to wróg nr. 1 i zdrajca - prawda bije z filmu!

A oto dowody:
Virgulino Ferreira da Silva narodził się w 1897 roku w północno-wschodnim stanie Pernambuco. Jest to okrutna kraina opisywana przez Euclydesa da Cunhę w swej słynnej pracy - "Ostępy" ("Os Sertoes").
Na terenach tych jest niewiele wody, mnóstwo kaktusów i skarłowaciała roślinność, nie tak jak na południowym zachodzie. Chociaż jest jednym z najstarszych terenów należących do Brazylii, należał też tradycyjnie do najbardziej zacofanych. Niewielu ludzi otrzymywało tu więcej niż podstawowe wykształcenie. Lokalna społeczność był rządzona przez posiadaczy ziemskich i persony polityczne, często byli to ci sami ludzie. Politycy i właściciele ziemscy mieli swych uzbrojonych ludzi tak, jak ranczerzy w Arizonie. Nazywano ich Cangaceiro - ludzie Cangaço, jak zwano tę srogą krainę.

Lampiăo i Maria Bonita

Gdy Virgulino dorósł, on i jego rodzina uwikłali się w konflikt z lokalnymi feudałami. Powodem spięcia była oczywiście obrona honoru. Rodzina stała po złej stronie w oczach policji. W czasie najazdu jakiego dokonała policja na dom Virgulino, został zabity jego ojciec. Było to zdarzenie, którego policja miała jeszcze długo żałować. W wieku 25 lat Virgulino stał się Lampiăo, plagą krainy oraz zabójcą policjantów i żołnierzy, których zwykł nazywać macacos (małpami). Przez następne piętnaście lat nie schodził na zbyt długo z nagłówków gazet w całej Brazylii.

Lampiăo jest często uważany za Robin Hooda Brazylii. Nie ma jednak o tym mowy! Chyba, że Robin Hood rozpoczął swą karierę od rabowania chorych, przykutych do łóżka dziewięćdziesięciolatek. Lampiăo był skomplikowanym człowiekiem, religijnym, ale i brutalnym. Był też próżny. Pojawiał się na dziesiątkach zdjęć i udzielał wywiadów kiedy tylko to możliwe. Jego banda rzadko składała się z więcej niż czterdziestki ludzi, ale zdarzało im się walczyć przeciwko dwustu milicjantom.

Trudno sobie wyobrazić, że mała grupka bandytów była w stanie otwarcie walczyć przeciwko policji stanowej i piechocie przez półtorej dekady. Przy czym w Brazylii w latach dwudziestych i trzydziestych drogi były szlakami dla bydła, woda była rzadko spotykana, policja była skorumpowana, lokalni "szefowie" byli wszechwładni, linie telegraficzne niemal nie istniały, a ludzie nie chcieli żadnych dodatkowych kłopotów w ich i tak ciężkim życiu. Większość społeczeństwa nie miało nic, co by Lampiăo lub jego banda chcieli.

Bohater czy bandyta?

Kapitan Virgulino, jak Lampiăo lubił się nazywać, nie cierpiał na brak wrogów. Fakt, że był w stanie zastrzelić każdego policjanta czy żołnierza, którego zobaczy, czyniło z nich śmiertelnych wrogów. Stanowi i lokalni politycy czuli się urażeni przez prestiż i siłę jaką Lampiăo prezentował. Jednak złapanie i zabicie go nie było wcale łatwe. Znał teren, miał swych szpiegów i swych przyjaciół. Większość policji wysyłanej przeciwko niemu nie była zbyt entuzjastycznie nastawiona na możliwość dostania się w zasadzkę nieprzyjaciela. Cangaceiros mieli w swej bandzie także kobiety. Najsłynniejszą z nich była Maria Bonita. Najbliższa towarzyszka Lampiăo, aż do śmierci.

Ponieważ policja nie robiła nic przeciwko niemu, większość ludzi niechętnie, acz pomagali mu. Jednak niewielu z nich przyłączyło się do bandy. Lampiăo nie był rewolucjonistą, był po prostu bandytą. Ci, którzy mu się sprzeciwiali mogli stracić wszystko, w tym życie. W wypadku zdrady lub informowaniu policji cangaceiros byli bezlitośni. Z drugiej jednak strony, gdy Lampiăo i jego kompani przyjeżdżali do miasta nie miał powodu, by być na kogokolwiek wściekłym. Dość często organizował dla ludzi przyjęcia z muzyką i mnóstwem cachaçy, na których wszyscy się bawili jak za starych dobrych czasów.

Ciemna strona Lampiăo

Lampiăo nie tylko pustoszył całe domostwa swych wrogów, najeżdżał też małe miasteczka, zabijając policjantów, żądając od lokalnych handlowców "kontrybucji", plądrując wszelkie dobra jakie był w stanie wywieźć, a te których nie był w stanie rozdawał miejscowej ludności. Często gwałcił kobiet, zwłaszcza te związane z policją lub wrogą frakcją. Na początku swej kariery Lampiăo i ponad dwudziestu jego ludzi zgwałcili młodą żonę żołnierza, każąc mu na to patrzeć. Utrzymywano też o przypadkach wydłubywania nożem oczu i odcinaniu języków kobietom przez Lampiăo i jego kompanów.

Śmierć o poranku

W 1938 roku długa kariera Lampiăo zakończyła się. Ostatecznie został zdradzony przez miejscowego pomagiera, który w czasie tortur powiedział żołnierzom, gdzie znajdują się przestępcy. W piękny lipcowy poranek pięćdziesięciu żołnierzy, uzbrojonych w karabiny maszynowe, podczołgało się i zaskoczyło równą im liczbę cangaceiros. Około czterdziestu bandytom udało się uciec, ale przywódcy byli dobrze widoczni i zostali namierzeni w pierwszej serii strzałów. Lampiăo i Maria Bonita byli pośród ciał które pozostały na ziemi po dwudziestominutowej walce. Aby potwierdzić wiadomości o często rozgłaszanym odejściu Lampiăo, żołnierze zebrali głowy pojmanych do Salwadoru, gdzie pozostawały na widoku przez ponad trzydzieści lat [Lista nazwisk zdekapitowanych: Besouro, Moderno, Ezequiel, Candeheiro, Ceca Preta, Labareda, Azulăo, Arvoredo, Quina-Quina, Banananeira, Sabonete, Catingueira, Limoeiro, Laparina, Mergulhăo, Corisco, Volta Seca, Jararaca, Cajarana, Viriato, Gitirana, Moita-Brava, Meia Noite, Zabele - przyp. tłum.].

Śmierć Lampiăo zasygnalizowała koniec pewnej ery. Maria Bonita i Lampiăo mieli córkę, która ponoć jeszcze żyje. Cangaceiros są nadal żywi w folklorze, literaturze, komiksach, programach telewizyjnych i filmach. Najlepsza z wszystkiego jest piosenka "Mulher Rendera", ulubiona pieśń bandytów, którą śpiewali wjeżdżając do miasta. Tę piękną melodię zna niemal każdy Brazylijczyk. [Wyidealizowaną i uromantycznioną historię Lampiăo prezentuje film "Lampiăo, O Rei do Cangaço" z Leonardo Vilarem i Glorią Menezes. Pamięci bandy Lampiăo jest także poświęcony utwór Soulfly - "Sangue de Bairro" - przyp. Senzala].

(Zaczerpnięte z: www.brazilbrazil.com
Zapożyczono z www.adg-gliwice.xt.pl)

Zapamiętajcie sobie: "Lampiăo nie był rewolucjonistą, był po prostu bandytą". Antonio das Mortes zna się na rzeczy, jak nikt inny, za takich słusznie uznaje posttrockistów.

autor: BB, data nadania: 2010-11-25 12:08:46, suma postów tego autora: 4605

SPÓJRZMY NA POLE PRZYSZŁEJ WALKI

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wypuszczeni przed bojem harcownicy wracają z niczym. Miecz Podbipięty spoczywa u pasa, twarz Omegi Dooma jest bez wyrazu, jak grymas-uśmiech Rutger Haure'a. Tylko Antonio das Mortes coś dzierży w dłoni.
To biała chustka - znak pokoju.
Na niej ważkie wyznanie:
"Sama Pankhurst nie zagościła długo w partii, gdyż już w 1921 roku została z niej usunięta dyscyplinarnie, po czym założyła nową organizację związaną z tzw. nurtem 'komunizmu rad' (Rätekommunismus), reprezentowanym głównie przez krótko działającą Komunistyczną Niemiecką Partię Robotniczą (Kommunistische Arbeiterpartei Deutschlands, KAPD)."
Antonio złapał ślad. Już wiemy pójdzie tym tropem. I dojdzie do... twórcy Grupy na rzecz Partii Robotniczej Floriana Nowickiego. Tylko patrzeć jak siknie krew. Antonio wróci. Florek nie koniecznie.

"W końcu [PRZECIEŻ SZYKOWAŁA SIĘ WOJNA] (...) brytyjska partia komunistyczna zaczęła zajmować coraz bardziej wrogie pozycje wobec Trockiego i jego stronników".
Co prawda to prawda:
"Nie było w niej większej debaty na ten temat, a także żaden z jej liderów nie poparł oficjalnie Trockiego. W 1927 roku przyjęła w pełni antytrockistowski kurs, ale grupki lewicowej opozycji jeszcze się nie pojawiły. Jak stwierdził później przywódca KPD, Ernst Thälmann, partia brytyjska jako jedyna większa sekcja MK zawsze była całkowicie lojalna wobec obecnej linii Kominternu. Tak oto scharakteryzował politykę i działania KP Wielkiej Brytanii Duncan Hallas:

'Jej tragedia polegała na tym, że co zrozumiałe, ale ostatecznie fatalne, sama zaangażowała się w polityczne gnicie Kominternu, w czasie nadchodzenia stalinizmu. Jej członkowie odegrali bohaterską rolę w wydarzeniach roku 1926. Jej upadek był upadkiem pewnego politycznego rozumowania, za co główna odpowiedzialność spada na przywództwo Komunistycznej Międzynarodówki'."

Z wrażenia harcownicy uklękli, a Longinus poklepał nawet swą wielką łapą Pawła Sz. - recenzenta, jakby mu współczuł i jakby go macał.
Pogrążeni w smutku nie zauważyli nawet, że zapadł mrok.

Chór gawiedzi: Boju nie będzie?!

autor: BB, data nadania: 2010-11-25 13:05:23, suma postów tego autora: 4605

...

BB naprawde myslicie ze ktos jeszcze czyta te wasze elaboraty?

autor: Marek, data nadania: 2010-11-25 18:50:18, suma postów tego autora: 1715

Marek, to ty nie wiesz

że każdy uświadomiony społecznie i klasowo człowiek je czyta? Dzięki tym tekstom rewolucja zbliża się wielkimi krokami - nie jakieś tam nudne zamachy czy manifestacje, tylko poważny wykład jest w stanie powalić kapitalistyczny ład.

autor: Crystiano, data nadania: 2010-11-25 19:27:17, suma postów tego autora: 1590

Marek

no co ty! Cały zastęp rewolucyjnych kotów hodowanych w podwarszawskiej kwaterze sił rewolucyjnej lewicy pod przewodem BB z zapartym tchem śledzi wszystkie te teksty programowe.

autor: Cisza_, data nadania: 2010-11-26 10:10:16, suma postów tego autora: 2083

Marku,

Czy to ważne?
Nie w tym przecież problem. Chcesz ograniczyć ofertę czytelniczą? Przecież ona i tak jest mocno ograniczona. Zwłaszcza ta lewicowa.
To dobrze, że redakcja lewica.pl opublikowała opracowanie Pawła Szelengieńca. Szkoda tylko, że praca ta na kolejnym portalu przechodzi bez echa. Na "Władzy Rad" pod każdą z trzech części zero wpisów - MARTWA CISZA. Gdyby nie nasza "zbrojna" interwencja sytuacja ta pewnie powtórzyłaby się na lewica.pl.
A JEST O CO KOPIJE KRUSZYĆ.

autor: BB, data nadania: 2010-11-26 11:36:06, suma postów tego autora: 4605

Marku...

Czemu komentarze te miałyby być nieczytane? Bo przeszkadzają one Ciszewskiemu lub crystianowi? Może są po prostu trafne, czyż nie jest prawdą, że część robotników nastawionych rewolucyjnie, jednak znajdowała się w "skostniałych" partiach komunistycznych?

autor: Andrzej Kotarski, data nadania: 2010-11-26 12:15:57, suma postów tego autora: 1212

PRÓŻNE NADZIEJE

Powiedzmy sobie szczerze. Ani wam, ani autorowi specjalnie na tym nie zależy. Wy macie gdzieś trockizm i uzurpację trockistów do miana jedynych "antystalinowskich komunistów". Autor zaś zapewne uważa się za perfekcjonistę. Przejrzał przecież dostępną literaturę przedmiotu. Dyskusja wydaje się zatem bezprzedmiotowa. Dobrze wyważone formułki, w rodzaju tej przytoczonej powyżej - "analizy Trockiego w mniejszym bądź większym stopniu okazały się prawidłowe" - mają zamknąć usta malkontentom. W rezultacie wykładnia trockistowska zajmie wreszcie należne jej miejsce w historii ruchu robotniczego, wypierając stalinowską i poststalinowską - PRL-owską.
Jakież to proste, by nie rzec prostackie.
Pozostałe nurty lewicowe mogą na to przystać. W tej sytuacji wydaje się, że consensus jest na wyciągnięcie ręki. Próżne wasze nadzieje.
Proste porównanie omawianej tu pracy Pawła Szelengieńca z opracowaniem Urszuli Ługowskiej i Augusta Grabskiego "Trockizm. Doktryna i ruch polityczny" zadaje temu kłam.
Wydawałoby się, że Paweł Sz. odkrywa całą prawdę i tylko prawdę, nie ukrywając słabości ruchu trockistowskiego. Te wieczne podziały i kłótnie, waśnie i rozdrobnienie...
Nic z tych rzeczy. Kolejna okrągła teza Pawła Sz. jego zdaniem załatwia sprawę.
A oto ona: "spory personalne i ideologiczne doprowadziły do znacznego osłabienia ruchu, a w konsekwencji do jego podziału. Jest to niestety cecha charakterystyczna nie tylko trockizmu, ale całej lewicy komunistycznej, poczynając od konfliktów Lenina i 'lewicowych komunistów', a na sporach o naturę ZSRR kończąc".
Niestety lub "stety" - wszystko zależy od tego jak się na to patrzy. Okazuje się przecież, że owa słabość nie jest charakterystyczna dla trockizmu, lecz powszechna na "całej lewicy komunistycznej". A zatem można ją wziąć w nawias i w rezultacie przesunąć do strefy zdemilitaryzowanej. Skoro jest to cecha całej lewicy komunistycznej, to jako argument w sporach na tej lewicy staje się bezużyteczna.
To całkiem udany zabieg. Rzecz w tym, że na gruncie historii ruchu robotniczego bezpodstawny, w konsekwencji bezużyteczny. Zauważa to nawet autor, przecząc samo sobie: "W tym czasie rozłamy były 'na porządku dziennym', a ilość małych grupek była porażająca, żadna z nich nie miała również najmniejszych szans na konkurowanie z partią stalinowską i socjaldemokratyczną".

autor: BB, data nadania: 2010-11-26 13:00:49, suma postów tego autora: 4605

TO NIE WSZYSTKO

Ze wspomnianej już pracy Urszuli Grabskiej i Augusta Grabskiego można się dowiedzieć paru ciekawych rzeczy, które w opracowaniu Pawła Szelengieńca zostały sprytnie zakamuflowane.
Zacznijmy może od wewnątrz trockistowskiego sporu o celowość powołania IV Międzynarodówki. Paweł Szelengieniec jednoznacznie przychyla się do opinii Lwa Trockiego, który parł po "trupach politycznych" do celu.
Zdanie Herszta Mandela:
"Przyszłość całej ludzkości zależy od Czwartej Międzynarodówki. Nie można tworzyć fikcji, ale trzeba stworzyć prawdziwą międzynarodówkę. MIMO REPRESJI KRYZYS KAPITALIZMU STAWIA PRZED NAMI KWESTIĘ REWOLUCJI PROLETARIACKIEJ. To proletariat stworzy nową międzynarodówkę. Musimy oświecić robotników i przygotowywać organizację. Jeśli pozostaniemy grupą propagandową, robotnicy nie będą od nas wymagali zbyt wiele. Ale jeśli będziemy międzynarodówką, robotnicy zażądają kierownictwa, a my nie będziemy zdolni im przewodzić. BĘDĄ WTEDY ROZCZAROWANI [...] Tak długo jak Czwarta Międzynarodówka nie ma partii masowych, nie może być proklamowana" - Paweł Sz. wręcz ocenzurował. Wybite fragmenty znajdują się w pracy Ługowskiej i Grabskiego.
Zapewne P. Szelengieniec uznał, że są one bez znaczenia. Dlaczego zatem je nie zostawił? Czyżby zakłócały one tok rozumowania?
Preferowane przez P. Szelengieńca zdanie L. Trockiego (przytoczone w całości przez Urszulę Ługowską i Augusta Grabskiego) znów zostało przez niego ocenzurowane (co wybijamy jak wyżej):
"Sceptycy pytają - czy to już czas na powołanie nowej Międzynarodówki? Nie wolno - powiadają - tworzyć Międzynarodówki "sztucznie"; może ona powstać jedynie z wielkich wydarzeń itp. WSZYSTKIE TE SPRZECIWY POKAZUJĄ TYLKO, ŻE SCEPTYCY NIE NADAJĄ SIĘ DO TWORZENIA NOWEJ MIĘDZYNARODÓWKI. WĄTPLIWE CZY NADAJĄ SIĘ ONI W OGÓLE DO CZEGOKOLWIEK. Czwarta Międzynarodówka już powstała z wielkich wydarzeń - największych w historii klęsk proletariatu. Przyczyna tych klęsk - to zwyrodnienie i zdrada starego kierownictwa. Walka klasowa nie znosi przerw. Trzecia Międzynarodówka, śladem Drugiej, dla rewolucji umarła. Niech żyje Czwarta Międzynarodówka! Ale czy to już czas na jej proklamowanie? - nie ustępują sceptycy. Czwarta Międzynarodówka - odpowiadamy - nie potrzebuje "proklamowania". Istnieje i walczy. Jest słaba? Tak, jej szeregi są jeszcze nieliczne, bo jeszcze jest młoda. Jest to na razie przede wszystkim kadra. Ale ta kadra - to jedyna gwarancja rewolucyjnej przyszłości, poza tymi kadrami nie ma na naszej planecie ani jednego rewolucyjnego nurtu, który by naprawdę zasługiwał na to miano. Jeśli nasza Międzynarodówka jest jeszcze słaba liczebnie, to jest silna doktryną, programem, tradycją, niezrównanym hartem swych kadr. Kto tego dzisiaj nie widzi, niech pozostanie na razie z boku. Jutro będzie to bardziej widoczne".

Widzimy, że do powołania IV Międzynarodówki L. Trocki prze po trupach politycznych.

To nie wszystko. P. Szelengieniec chowa niewygodne fakty.
Oto drugi przykład: cdn.

autor: BB, data nadania: 2010-11-26 13:43:47, suma postów tego autora: 4605

DRUGI PRZYKŁAD

Znów wiąże się z powołaniem IV Międzynarodówki. Paweł Szelegieniec jak zwykle pomija istotne "szczegóły", które znaleźć można we wspomnianej pracy pary Ługowska-Grabski.
Ani słowem nie wspomina o tym, że "Powstanie Czwartej Międzynarodówki stanowiło realizację kilkuletnich dążeń Trockiego". To zapewne nie istotne, że "Przygotowywał się on do jej proklamowania już na konferencji w Paryżu w lipcu 1936 roku. Jednakże większość zgromadzonych delegatów organizacji trockistowskich uznała wówczas powołanie Czwartej Międzynarodówki za przedwczesne, zważywszy na organizacyjną słabość sekcji Międzynarodowej Ligi Komunistycznej. Dlatego ograniczono się wówczas jedynie do powołania Ruchu na Rzecz Czwartej Międzynarodówki, do którego MLK została włączona".

Bez znaczenia był zapewne również udział na konferencji założycielskiej "grupy radzieckiej". W rzeczywistości bowiem, jak piszą Ługowska i Grabski "działalność trockistów w Związku Radzieckim już ustała, rosyjskim delegatem zaś na zjeździe założycielskim był Marek Zborowski, agent GPU", dodając: "Dzięki Markowi Zborowskiemu, Pawłowi Okinowi, braciom Sobolevicius - rosyjskojęzycznym 'trockistom' działającym na Zachodzie, w rzeczywistości zaś agentom GPU, Stalinowi dobrze znana była działalność trockistów".

Bo cóż mógł Stalin? Nie zapobiegł przecież powstaniu IV Międzynarodówki. A może nie chciał? A może i tak ją sparaliżował przy pomocy prostych, acz brutalnych chwytów - z eliminacją Trockiego włącznie.
CZAS JAK WIDAĆ NIE SPRZYJAŁ IV MIĘDZYNARODÓWCE.
Może nie tylko trockistom? Inni komuniści musieli się z tym liczyć. Po co zatem ta pogarda i wywyższanie się trockistów, dostrzegalne w cytowanej już wypowiedzi Trockiego.
Oto stosowny fragment: "Jest to na razie przede wszystkim kadra. Ale ta kadra - to jedyna gwarancja rewolucyjnej przyszłości, poza tymi kadrami nie ma na naszej planecie ani jednego rewolucyjnego nurtu, który by naprawdę zasługiwał na to miano".
LICZĄ SIĘ TYLKO KADRY? Ależ to zdanie Stalina.
Mamy na ten temat własne zdanie - znamy innych rewolucjonistów, którzy pod wieloma względami przewyższają trockistów.
Zwłaszcza pod względem ZAKORZENIENIA W ŚRODOWISKU ROBOTNICZYM. A bez tego ani rusz. Pozostaje tylko entryzm, który co krok ociera się o oportunizm. O czym świadczą nawet losy GPR, macierzystej organizacji Pawła Szelegieńca.
Zjawisko te Paweł dostrzega w brytyjskim ruchu robotniczym, minimalizuje je jednak do jednej, nieliczącej się grupki.
Pozwolimy sobie również z tym się nie zgodzić.

autor: BB, data nadania: 2010-11-26 14:36:33, suma postów tego autora: 4605

ZWERYFIKOWANY NEGATYWNIE

Pozwolimy sobie zgodzić się z Urszulą Ługowską i Augustem Grabskim: "Program przejściowy w warstwie zawartych w sobie mesjańskich zapowiedzi Trockiego o możliwości pojawienia się nowego dominującego nurtu w międzynarodowym ruchu robotniczym, który byłby aktywnym kreatorem międzynarodowej rzeczywistości, został szybko zweryfikowany negatywnie przez wydarzenia historyczne o zupełnie innej treści".
To, że program nie został odrzucony przez trockistów nie zmienia stanu rzeczy - "wierność trockistów literze programu pozostawała zwykle jedynie 'wyznaniem wiary'. Ruch trockistowski bowiem tylko wyjątkowo miał wpływy w ruchu robotniczym i ROLĘ SUBSTYTUTU PROLETARIATU, JAKO POSTULOWANEJ BAZY PARTII REWOLUCYJNEJ, ODGRYWAŁY ZWYKLE ŚRODOWISKA LEWICY AKADEMICKIEJ I MŁODZIEŻ. Większy oddźwięk niż w zorganizowanym ruchu robotniczym ruch trockistowski miał w ruchu studenckim, ruchach antywojennych (zwłaszcza przeciwko wojnie w Wietnamie), w końcu w kampaniach solidarności z ruchami antykolonialnymi".
Ten cytat z pracy znanej nam pary warto uzupełnić o współczesne nam przekomiczne zjawiska i odniesienia.
Okazuje się, że polscy trockiści i posttrockiści złapali wreszcie Polską Partię Pracy - swoje szczęście - za ogon. Nie wiedzą tylko, że to pies macha ogonem, a nie ogon psem. Chcieliby bardzo by było odwrotnie. Jak bardzo wystarczy posłuchać Rumburaka, PMB, Kowalewskiego czy Zalegę..
Okazuje się, że kontakt ten wszystko zmienia. Nie liczy się nawet kto ma rację - ważne kto psa trzyma.
A wówczas było nieważne?
Problem polega na tym, że rewolucyjny ruch robotniczy - ten nie trockistowski - był na tyle zakorzeniony w klasie robotniczej (podobnie zresztą jak odłam reformistyczny), że sam był częścią tego ruchu.
Polscy trockiści tylko udają, że są częścią tego ruchu. Kłamią w żywe oczy? Powiedzmy - wierzą. To kolejne wyznanie wiary. Nic więcej.

autor: BB, data nadania: 2010-11-26 15:24:48, suma postów tego autora: 4605

Andrzeju, mnie one nie przeszkadzają wcale

szczerze doceniam natomiast ich wpływy na przygotowanie i późniejszą realizację rewolucji proletariatu.

autor: Crystiano, data nadania: 2010-11-26 16:28:36, suma postów tego autora: 1590

TEGO PRZYNAJMNIEJ NIE UKRYWAJĄ

Spójrzmy - jakie znaczenie miała usunięta przez Pawła Sz. teza Herszta Mendela: MIMO REPRESJI KRYZYS KAPITALIZMU STAWIA PRZED NAMI KWESTIĘ REWOLUCJI PROLETARIACKIEJ.
Represje spadły przecież na cały ruch komunistyczny, na polskich komunistów już na początku lat 30. XX w.
Do momentu przejęcia władzy przez Hitlera możliwa była rewolucja w Niemczech, rewolucja w Chinach wciąż wisiała na włosku. 1936 r. - rewolucja w Hiszpanii. Tego trockiści nie kwestionują. Za każdym razem akcentują jedynie destrukcyjną postawę stalinowców. Ale to przecież komuniści, bojownicy Międzynarodowych Brygad po powrocie do Kraju Rad są likwidowani z polecenia Stalina. Sprawa nie jest tak jednoznaczna, jakby wydawało się na pierwszy rzut oka. Ta dyspozycyjność komunistów miała jak widać swoje granice. W końcu Komunistyczną Partię Polski rozwiązano.

Trocki łudzi się nadzieją, że rewolucję można przeprowadzić pod egidą IV Międzynarodówki. Zważywszy na koszty nie bierze pod uwagę, że problem można ominąć. INNI REWOLUCJONIŚCI PONOSZĄ TE KOSZTY. Często płacą własnym życiem...
A jednak zdarzają się "cuda". Dowód: chińska rewolucja, czy rozwój sytuacji w Jugosławii. W obu wypadkach Stalin był przeciw. Trend ten potwierdzają nawet przemiany ustrojowe w Polsce i pozostałych krajach zwanych przez trockistów "zdeformowanymi państwami robotniczymi". To proces skomplikowany, niejednoznaczny nawet w ocenach. Kontrolowane przez Stalina partie komunistyczne i robotnicze często wykraczają poza dyrektywy. Stalin też nierzadko zmuszony jest zmienić zdanie.
Do takich niejednoznacznych kompromisów Trocki nie był zdolny. Jako wróg nr. 1 nie miał też wyboru. Musiałby zrezygnować z własnych ambicji. A gdyby miał, to może by skorzystał, np. w obliczu rewolucji lub agresji na ZSRR. To ostatnie jest więcej niż prawdopodobne.
Wiemy kim był Stalin. Wiemy jaką miał władzę destrukcyjną nad całym ruchem komunistycznym. Władzę destrukcyjną miał również nad ruchem trockistowskim. Urszula Ługowska i August Grabski tego przynajmniej nie ukrywają,

autor: BB, data nadania: 2010-11-26 17:51:03, suma postów tego autora: 4605

Dobre

Czy ktos to czyta?

BB na to:
To nieważne

:)

autor: A.Warzecha, data nadania: 2010-11-28 01:08:44, suma postów tego autora: 2743

CZY CZYTA?

To mało. Ważne czy myśli. Twoje myśli są nieposkładane.

autor: BB, data nadania: 2010-11-28 11:56:23, suma postów tego autora: 4605

Wole mieć myśli "nieposkładane"

niż żeby je sobie "poskładać" na wasz sposób. Nie ważne kto czyta ważne kto myśli- złota myśl- ale czy wy myślicie pisząc jak nie liczycie czy ktoś przeczyta czy nie? Pisanie do wiwatu?

autor: A.Warzecha, data nadania: 2010-11-28 13:54:13, suma postów tego autora: 2743

WYOBRAŹ TO SOBIE,

że nie piszemy z myślą o tobie. Nie musisz tego czytać, ani komentować. Po co ta krecia robota?

autor: BB, data nadania: 2010-11-28 14:21:42, suma postów tego autora: 4605

Są jeszcze inni czytelnicy...

Ano właśnie - są jeszcze inni czytelnicy, którzy czytają i wyciągają wnioski z "elaboratów".

autor: Andrzej Kotarski, data nadania: 2010-11-28 18:31:39, suma postów tego autora: 1212

...

ja to lubię komentarze w stylu: "poco wy te komentarze piszczcie przecież nikt tego nie czyta" a przecież piszą to ludzie którzy zapewne właśnie ten komentarz przeczytali:))))))))))))

autor: yoda, data nadania: 2010-11-28 18:57:34, suma postów tego autora: 141

yoda,

jesteś jeszcze członkiem GPR? Pozdrów Ostapa Bendera. Dziękujemy za 12 krzeseł. Jest w twej reakcji ziarno prawdy.
podpisano: Omega Doom

autor: BB, data nadania: 2010-11-29 14:56:25, suma postów tego autora: 4605

bb

jestem.
ale o co chodzi z tymi 12 krzesłami bo nie kumam, moc mnie ostatnio zawodzi:)))) więc bądź łaskaw wyjaśnić Omega Doomciu

autor: yoda, data nadania: 2010-11-29 16:17:22, suma postów tego autora: 141

!!!

"Ostapa Bendera szkoła falsyfikacji".

autor: Filozofka87, data nadania: 2010-11-29 17:47:01, suma postów tego autora: 183

yodo,

Może dałoby się jeszcze zorganizować "okrągły stół"? Krzesła już są. Zastanówcie się. Można by siąść i pogadać. Mamy o czym. Nie sądzisz?

autor: BB, data nadania: 2010-11-29 20:48:42, suma postów tego autora: 4605

WSZYSCY PATRZĄ

Yodo, może byśmy coś razem zbudowali?
podpisano: Omega Doom

autor: BB, data nadania: 2010-11-29 22:59:36, suma postów tego autora: 4605

NIE ODPOWIADASZ

Z czym Ci się kojarzą STRUKTURY POZIOME?

autor: BB, data nadania: 2010-11-30 23:12:34, suma postów tego autora: 4605

a co byś chciał budować

pewnie partie robotniczą, ja też, ale tu co drugi tego chce wiec to pewnie nie to.

autor: yoda, data nadania: 2010-12-01 17:35:13, suma postów tego autora: 141

Przecież

podpowiedzieliśmy już - STRUKTURY POZIOME w PPP, niekoniecznie w GPR, choć nie ukrywamy - podziały czasem idą w poprzek.

autor: BB, data nadania: 2010-12-01 20:09:22, suma postów tego autora: 4605

Dodaj komentarz