Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Krzysztof Varga: Czytam, więc się wstydzę

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

Lewica wyborcza

Czy na prawdę portal lewica.pl powstał dla osób nie mających pieniędzy na gazetę wyborczą?

autor: A.C., data nadania: 2013-01-09 09:47:46, suma postów tego autora: 37

o co chodzi

z tymi ludźmi, których nie stać na "gw"?
varga porusza ciekawy temat - niechęci do czytania obecnej w naszym społeczeństwie. nawet nie tyle niechęci do czytania, co rozkoszowania się czytaniem.
to porównanie ceny książki z cena flaszki, popity i zagrychy - jest trafne.
książki nie są może tanie, ale istnieją biblioteki, internet i można za tzw "darmochę" stać się czytelnikiem, a nie tylko konsumentem.
wkurwia mnie to całe gadanie o drogich, za drogich książkach - varga ma rację: dla stada buraków ani nowa plazma, czy równie niepotrzebny nowy samochód nie są za drogie (i tak z reguły na kedyt). jedna książka raptem rujnuje budżet domowy.
na wysprzedażach w bibliotekach czy antykwariatach można utrafić fajne rzeczy za niewielkie pieniądze (często za przysłowiową złotówkę) - wystarczy trochę pochodzić w wolnym czasie. nawet z czystej ciekawości.
albo za niewielkie pieniądze wydrukowac pdf spiraconego z netu (np. opcja druk dupleksowy z ustawieniem 2 lub 4 strony na jednej).

no, tak, ale to trzeba miec tradycję działania i myślenia - a nie wbijany od dzieciństwa obrazek krystusa narodów, co to ma potężną kulturę i tradycję i już nic nie potrzebuje.

autor: deadbastard, data nadania: 2013-01-10 00:03:52, suma postów tego autora: 500

Nie zrozumiałem, na czym p. Varga opiera swoją tezę

Jeżeli wziąć do ręki przeciętną książkę z okresu PRL i popatrzeć na nakład, to można się bardzo zdziwić. 5 tysięcy nakładu, 10 tysięcy, jeżeli autor znany i popularny to czasem 20 tysięcy.
Gdzie to masowe czytelnictwo?
Książka nie jest dla każdego, nigdy nie była.

autor: west, data nadania: 2013-01-10 22:07:01, suma postów tego autora: 6709

Mnie bardziej martwi, że Polacy nie myślą-

niż że nie czytają... Tym bardziej że czasem nawet czytelnictwo książki zastępuje myślenie, a wyryte w głowie cytaty zastępują własne przemyślenia i są niespójne...

autor: Luke, data nadania: 2013-01-11 10:44:37, suma postów tego autora: 1782

Co rozumiesz PT Westcie, jako "przeciętne książki"?

Znana za PRL ukazująca się przez kilkanaście lat (tych "ostatnich") seria reporterska osiągała 100 000 nakładu i nie zalegała kiosków ani księgarń bynajmniej, a to tylko jeden z przykładów. O nakładach gazet nie wspomnę, takiego "Przekroju" na przykład. Fakt, że było ich mniej - to raz, i nie było e-mediów - to dwa. Analfabeci z wyboru też istnieli licznie i dobrze się z tym mieli. Ale te zmiany wszystkiego nie wyjaśniają. Natomiast istniała nie wypełniona nisza (target) i to liczna - chodzi o populację czytającą obecnie "superfakt"; warto przy tym zauważyć że w latach 90' "superexpres" nadawał się jeszcze do czytania. To obecnie zupełnie inna gazeta.

autor: szczupak, data nadania: 2013-01-12 00:28:33, suma postów tego autora: 3747

@ Luke - a to również racja:

pisałem tu już, że prawactwo jako prymitywne umysłowo musi mieć dużo mediów, aby codziennie i przez cały czas upewniać się z nich o swoich poglądach i snuć swoje paranoje... Stąd m.in. tak szumnie zapowiadana TV Wildsztajn.

autor: szczupak, data nadania: 2013-01-12 01:24:03, suma postów tego autora: 3747

"książka nie jest dla każdego"

Dokładnie tak west. Pełna zgoda. I chyba gorzej byłoby, gdyby za czytanie brali się ci, którym ono nie służy.

autor: Bury, data nadania: 2013-01-12 15:28:06, suma postów tego autora: 5751

Bury..zgoda-

-Westowi czytanie nie służy.Pisze o książkach wydanych w PRL 5,10 tysięcy egz.,co to za dzieła?, .. chwyciłam pierwszą z brzegu i mam tu wydaną przez PWN 1968 rok wydanie II 20 000 +287 ( pewnie autorskie "na prezenty") --Pokażcie mi Testament Adama Paula Herrmanna (na szlakach nowożytnych odkryć geograficznych za 75 zł w twardej oprawie z obwolutą ,albo z innej półki Lew Tołstoj Anna Karenina 3 tomy w miękkiej okładce PIW wydanie -uwaga_ 12-ste 100 000 egzempl. + 200... rok wydania 1970 nawet jest cena za trzy tomy aż 30,00 zł przy podobnych do dzisiejszych średnich zarobkach... Jak widać, to nie sprawa ceny książek, ale obcowania powszechnego z Kulturą,także masową. TV już była, były i inne rozrywki co nie przeszkadzało w "snobowaniu się" na czytelnika. I o to chodzi, żeby utrwalać i propagować TAKI snobizm.

autor: bambosz0, data nadania: 2013-01-12 19:47:43, suma postów tego autora: 1835

A co bamboszo, masz tylko dwie książki na półce?

Yasunari "Kraina śniegu" - 10 tys. Schaffer "Klasycy dodekafonii" -2180. Robbe-Grillet "Dom schadzek" - 20 tys. Tuwim "Lutnia Puszkina" - 10 tys. Malaparte "Szczęśliwy dzień" -10 tys. Itd.

Żeby było jasne - to nie jest zarzut. Drukowano tyle, na ilu czytelników dana książka mogła liczyć. To dopiero za Jaruzela zaczęto tłuc wszystko w stutysięcznych nakładach żeby ściągnąć pieniądze z rynku.

autor: west, data nadania: 2013-01-13 18:23:20, suma postów tego autora: 6709

Szczupaku, mam na myśli nie-niszową literaturę piękną

i popularną.

autor: west, data nadania: 2013-01-13 18:27:24, suma postów tego autora: 6709

PT Westcie - widzę, że jesteś smakoszem literatury

To niestety nie moja działka.
Faktem jest, że polityka wydawnicza owych czasów była kulawa: te same nakłady miały prace które mało kto kupował, jak i takie które rozdrapywano od razu, a nie można było przeważnie liczyć na dodruki.
Dla porządku sprawdziłem nakłady kilku pozycji z lit. popnaukowej (m.in. z serii Omega i "+ - nieskończoność") tego okresu - wynosiły zwykle od 10 do 60 tys.

autor: szczupak, data nadania: 2013-01-13 23:19:23, suma postów tego autora: 3747

West, twój programista jest pewnie b.mlody i nieuważny

nie pisałam o czasach "Jaruzela"..(patrz data wydania), a poza tym mam jeszcze jedną, starą telefoniczną...sami widzicie,że dyskusja z zaprogramowaną maszyną jest bez sensu. Tak dla porządku, to w każdej bibliotece,można znalezć wiadomości o wydawnictwie książek w PRL. Wiele z nich było tandetnie oprawione, bez złoconek i cukierkowych kolorków ale nie rozsypywały się przy wielokrotnym nawet czytaniu.

autor: bambosz0, data nadania: 2013-01-14 21:14:16, suma postów tego autora: 1835

West..

5 sztuk,no to mnie masz...a ile jest to itd?

autor: bambosz0, data nadania: 2013-01-14 21:20:19, suma postów tego autora: 1835

Bamboszo, intencją moją nie było wytykanie Ci ilości książek

których możesz mieć znacznie więcej ode mnie, dlaczego nie. Zachęcam Cię jedynie do popatrzenia na nakład.
To, że klasyka światowa miała wielkie nakłady, nie przeczę, ona wszędzie ma gigantyczne nakłady. Chodzi o normalną, przeciętną, bieżącą produkcję wydawniczą. Seria ceramowska, seria Nike, seria z jednorożcem. omega, +/- nieskończoność - to są nakłady po 10-20 tys.

autor: west, data nadania: 2013-01-14 22:08:12, suma postów tego autora: 6709

A np. "tygrysy" ile miały?

Z drugiej strony, co do zawartości rynku wydawniczego jako takiego - jak pisałem, badziewia było sporo, ale np. nie było książek tak wybitnyh ałtoruf jak cichopek, rusin czy ibisz. Tu kłania się ta sama sytuacja co z prasą.

autor: szczupak, data nadania: 2013-01-15 01:21:35, suma postów tego autora: 3747

"Tygrysy" to typowa literatura wagonowa

To samo dotyczy tandetnej literatury kryminalnej, której w Peerelu było, oj, było... Zresztą nakłady Tygrysów spuchły dopiero w latach 80-tych, kiedy starano się możliwie najniższym kosztem ściągnąć pieniądze z rynku...
Masz oczywiście rację, że wielkim problemem były cykle wydawnicze i problemy z dodrukami.

autor: west, data nadania: 2013-01-15 18:12:14, suma postów tego autora: 6709

@west 2013-01-15 18:12:14

Chyba nie. Akurat spojrzałem na ich nakłady i te z lat 70. mają ok. 250 000, te zaś z lat 80. po 80 000-90 000. Nie do końca też jest to taka literatura wagonowa (cokolwiek byś pod nią nie rozumiał). Żółte tygrysy są ogólnie bardzo zróżnicowane, od jakichś powiedzmy typowych fikcji literackich po całkiem solidne opracowania popularnonaukowe (choć oczywiście miniaturowe).

autor: Bury, data nadania: 2013-01-15 19:06:59, suma postów tego autora: 5751

Bury, masz rację z tymi "Tygrysami"

Swoją drogą - ciekawe skąd taka przepaś w nakładach między "Tygrysami" a np. serią ze Światowidem - też popularnych miniaturek historycznych. "Światowid" miał 10 tysięcy.(w latach 50-60).

autor: west, data nadania: 2013-01-16 21:44:19, suma postów tego autora: 6709

@west

Bo ja wiem? Światowid to seria jednak ściśle popularnonaukowa, natomiast wśród Żółtych Tygrysów trafiają się (choć dość często) tomiki mogące być za takowe uznane. Może jak mówisz chodziło o ściągnięcie kasy z rynku, tym bardziej że ŻT miały takie zachęcające okładki. Znam gości, którzy dla nich samych nabywali te ogólnie bardzo fajne książeczki.



autor: Bury, data nadania: 2013-01-16 23:26:58, suma postów tego autora: 5751

btw.

Skoro mowa o miniaturach historycznych to była jeszcze seria (o nazwie Miniatury) Wydawnictwa Lubelskiego. Tomiki przedstawiały epizody z IIWW rozgrywane w Lubelskiem oraz na sąsiednich terenach (Kieleckie, Warszawskie, Białostockie, Rzeszowskie). Nakład całkiem spory (30 000-40 000).

autor: Bury, data nadania: 2013-01-17 13:54:21, suma postów tego autora: 5751

Re:

No, nie można od Vargi oczekiwać całkiem trafnej diagnozy społecznej, skoro jest publicystą GW. Natomiast trafnie uderza w klasę przedsiębiorców i polityków - po 1989 do władzy dobrali się prostaccy dorobkiewicze-filistrzy i to oni narzucają ton reszcie.

I tak dochodzimy do poważnego problemu świadomości klasowej: ludzie pracy próbują upodobnić się do prostackich drobnomieszczuchów. Jeśli chodzi o nieczytanie, wychodzi to zazwyczaj, niestety, świetnie.

autor: tow.mauzer, data nadania: 2013-01-20 15:06:25, suma postów tego autora: 78

Dodaj komentarz