Komentarze czytelników portalu lewica.pl Komentarze czytelników portalu lewica.pl

Przejdź do menu

Komentowany tekst

Piotr Szumlewicz: Czas na konkretne rozwiązania!

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz

P. Piotrze

Zawsze miałam uczucie niesmaku gdy po transformacji pracownik został zdegradowany do najniżej uposażonego "robola" bez możliwości jakiegokolwiek awansu gdy nie miał odpowiednio ustawionych "pociotków". Trochę ta sytuacja się Zmieniła bo zabrakło tych "roboli" gdy emigracja zarobkowa zmieniła proporcje pracownik-pracobiorca. Pieniądze dla"robola" nagle są ale ciągle zachwiane sa proporcje. Wynagrodzenia pracowników nie mogą być kilkadziesiąt razy niższe niż dochód ( a właściwie wynagrodzenie) właściciela czy współwłaściciela zakładu. Dotyczy to również kadry i Tych jaśnie menedżerów którym sie płaci za "niemanie" czegoś tak nieprzydatnego jak "sumienie i przyzwoitość.
Wiem znowu włączyło mi się socjalistyczne myślenie tak potępiane przez Ks. Tishnera... no jestem tym nie uleczonym "homo sowietikusem" i nawet mi nie wstyd.

autor: bambosz0, data nadania: 2019-10-08 20:12:44, suma postów tego autora: 1835

Poza nielicznymi wyjątkami, relacje wynagrodzeń pomiędzy szeregowymi pracownikami a wyższą kadrą

kierowniczą nie odbiegają od tych które były w PRL. Czyli te 10 x .
A dlaczego tak jest? Cóż, bardziej odpowiedzialna praca, znacznie wyższe kwalifikacje, większe wymagania intelektualne i osobowościowe(z reguły niedostępne dla większości zatrudnionych), nienormowany czas pracy, znacznie większa odpowiedzialność itd.

autor: west, data nadania: 2019-10-08 21:41:11, suma postów tego autora: 6707

Socjalistyczne myślenie

na ogół wynika z państwowej własności środków produkcji. Stąd postawy roszczeniowe (państwo ma, niech państwo da) stąd protesty i strajki i niemożliwe do spełnienia postulaty.
Jeszcze w głebokim PRLu doszedłem do wniosku, że gospodarka socjalistyczna jest zbyt słaba żeby przetrwać masowe strajki. To samo chyba wiedziała opozycja antysystemowa.
Związki zaw. wraz z kierownictwami zakładów w PRLu podniosły dość wysoko poziom opieki nad pracownikami, mimo to antysystemowcom udawało się wyprowadzać ludzi na ulice.
Transformacja zmieniła ten system, ale problem stosunku praca > kapitał nie znika. Antysystemowcy mają nadal niezły grunt do rozwoju.

Nie bardzo rozumiem do kogo kieruje swój apel Piotr Szumlewicz. Do polityków? No to pewnie do PIS, bo wygląda na to, że zostanie przy władzy. Część tych apeli autora to raczej robota dla związkowców, lub w koniecznym przypadku dla prawników.
Postulaty ogólne związane z podwyżkami płac w budżetówce PIS realizuje i planuje dalsze. Inne związane z ułatwieniem procedur strajkowych są pod znakiem zapytania, bo raczej nie znajdą poparcia.
Może apele autora znalazły już także odbicie w programie SLD?

autor: Adrem63, data nadania: 2019-10-09 09:13:06, suma postów tego autora: 2307

Może postulaty i dobre, ale ...

są one silnie proinflacyjne, podobnie jak propozycje programowe PiS. W warunkach usług publicznych wzrost cen wewnętrznych w Polsce może łatwo wyprzedzić wzrost płac (np. pracownicy służb oczyszczania miasta dostaną podwyżki, ale tyle samo więcej będziemy musieli zapłacić za śmieci i kanalizację). Natomiast w branżach eksportowych silna podwyżka płac będzie miała inny skutek. Przedsiębiorcy będą ciąć miejsca pracy, by zmniejszyć tempo wzrostu kosztów, aby przyhamować wzrost cen, z którym nie poradziliby sobie w konkurencji z zachodem (mogłyby zostać zerwane długoletnie kontrakty - a kupują u nas bo jesteśmy tani - mogą nas wymienić na Ukrainę, ale i na Czechy czy Słowację, gdzie pensje minimalne będą znacznie mniejsze).

Druga rzecz, o paradoksie, nasuwa mi się z tymi płacami minimalnymi. W Polsce płace minimalne są wyższe niż w Czechach i na Słowacji (a będą znacznie wyższe), ale to Polacy jeżdżą do pracy do Czech, a słyszałem nawet o takich co jeżdżą na Słowację. Dowodzi to tego, że wysoką minimalną płacą możemy sobie podwyższać bezrobocie, a ci bezrobotni jadą nawet tam, gdzie płaca minimalna jest niższa, ale pracę łatwiej dostać (choć rzec jasna nie pracują tam za minimalną). W Czechach i na Słowacji jest łatwiej osiągnąć płacę w okolicach średniej. W Polsce, poza największymi miastami i księstwami KGHM czy bełchatowskim, to bardzo trudne ...

Wniosek z tego jest taki, że Polska jest tak zróżnicowana, że nie powinno być jednej pensji minimalnej, ale kilka jej poziomów (np. powiązanych z urbanizacją powiatów).

autor: tomasz_rysz, data nadania: 2019-10-10 11:52:43, suma postów tego autora: 1703

tomasz_rysz 2019-10-10 11:52:43

1. "Polacy jeżdżą do pracy do Czech"

Tak. Czytałem kiedyś o tej pracy. W tamecznym przemyśle. Coś okropnego. Chyba nawet bardziej niż zwykle. Choć może dzięki temu upadnie polski stereotyp Czech i Czechów. Stereotyp pozytywny. A niczym nieuzasadniony. Głupawe naiwne polskie czechofilstwo. Aha, czytałem też kiedyś jakąś Czeszkę, która, mimo iż Czeszka, zdziwiona była polską miłością do Czechów, zdradzając co Czesi myślą o Polakach (jest to typowy rasizm bogatych; w tym przypadku nie tyle rzeczywiście bogatych, co uważających się za takowych, tutaj względem nas, ale mniejsza z tym; nb. mamy tu sytuację podobną do np. przekonania Poznaniaków (Wielkopolan) o swej rzekomej wyższości względem niech będzie Lubelskiego czy Rzeszowskiego).

2. "słyszałem nawet o takich co jeżdżą na Słowację"

Ja natomiast znam pojedyncze przypadki osób, które w ramach swobody przemieszczania i osiedlania się obrały sobie za takowy cel Słowację. Bratysławę. M.in. za sprawą blisko językowej. Sam zresztą przez chwilę i coś takie rozważałem. Skończyło się to u nich stratą kasy na paromiesięczny wynajem lokum. Aha, i opinie Słowaków, w każdym razie w Bratysławie, o Polakach, to znaczy ich na nasz temat stereotypy, są dokładnie takie same jak Czechów.

3. "powiązanych z urbanizacją powiatów"

??? Sorry, ale o czym ty prawisz? Co do tego ma urbanizacja. Mój powiat jest jednym z bardziej zurbanizowanych, no, w każdym razie ponad, i to znacznie ponad średnią nie tylko wojewódzką, ale i krajową, a jakoś, z tego przynajmniej co wiem, nie przekłada to się na wysokość wynagrodzeń. Zresztą. Inny przykład. Sto procent zurbanizowane są powiaty grodzkie, miejskie, miasta na prawach powiatów (co oczywiste samo przez się). Np. Tarnobrzeg czy Krosno. Jak tam z wynagrodzeniami? Sorry Rysz, bez ewentualnej obrazy, ale czy ty przypadkiem nie masz jakiegoś, nazwijmy to kompleksu, na punkcie (tzw.) dużych miast? W tym kraju taka dysfunkcja poznawcza jest z tego co widzę rozpowszechniona, i to chyba nawet dość szeroko. Nie wiem jak teraz, ale kiedyś, jeszcze do niedawana, w waszych kanapo-kręgach, także wzajemnej adoracji, jedyny z jej naczelnych reprezentantów był niejaki Wołodźko (Nowy Obywatel czy tam coś w tym stylu).

autor: motyl, data nadania: 2019-10-10 13:28:23, suma postów tego autora: 2165

Płace, inflacja, bezrobocie...

Wzrost płac, należy się pracownikom, problemem jest skala podwyżek i zakres branżowy. Najlepiej gdyby powyżki wynikały z jakiegoś porozumienia ogólnego wiążącego powyżki z wydajnością pracy, lub średnim wzrostem w gosp. narodowej. Zakres podwyżek jest ważny bo wszyscy chcą teraz czując miękkie stanowisko rządu.

Rząd PO prowadził dość twardą politykę płac, *pieniędzy nie ma i nie będzie* wpajano ludziom, a na dowód służył rosnący niepokojąco deficyt budżetu centralnego (do ponad 52mld zł.), twardo broniono też budżetu przed atakami strajkowymi (np. walka pielęgniarek o podwyżkę 200zł). PIS trochę chyba zbyt poluzował politykę i trudno będzie mu się wybronić jeśli będzie dalej rządził.
Tym niemniej rząd nie jest bez narzędzi antyinflacyjnych i wiele może zdziałać żeby nie dopuścić do inflacji.

Inflację napędza wzrost płac i świadczeń, ale głównie w tym zakresie w jakim pieniądze znajdą się na rynku i nie znajdą pokrycia w podaży, na szczęście podaż w Polsce jest dość wysoka i potencjalnie przekracza możliwości wykupu. Dlatego też w pierwszym okresie *rozdawnictwa* nie nastąpiła znacząca inflacja. W drugim okresie także nie musi, bo podaż dalej duża, a popyt na artykuły pierwszej potrzeby jest raczej już zaspokojony. Pieniądze pójdą na inne cele.

Groźba inflacji wynika głównie z podwyżek cen energii, materiałów i środków produkcji co zmuszać będzie *finalistów* do podwyższania cen, bo w innym wypadku będą mieli straty. Ciekawe jak sobie z tym poradzą władze w najbliższych latach, bo ceny energii rosną w państwach UE. Na razie starają się tam podnosić łagodnie. Od kilkunastu lat staram się oszczędzać energię elektryczną i paliwo i to dość skutecznie, ale rachunki płacę coraz większe.

Odpływ pracowników do innych krajów zawsze możliwy, ale trend wzrostowy w Polsce może zahamować ten ruch. Problemem głównym jest zapóźnienie Polski w tym wyścigu do dobrobytu.
Rząd ma do czynienia z oceanem potrzeb (spadek po poprzednikach, którzy na domiar tego teraz punktują rząd PISu za niedowład np. służby zdrowia, który sami sprokurowali), które nie mogą być zgodnie z oczekiwaniami w krótkim czasie zaspokojone.

autor: Adrem63, data nadania: 2019-10-10 14:59:17, suma postów tego autora: 2307

No to znowu sie zacznie

Na kilka dni przed kolejna aktem histerii polecam cos z waszego podworka

https://www.youtube.com/watch?v=OF9xT4BTxwQ&t=7s

Ciekawe czy to zbieg okolicznosci czy celowo ale agresywny przedstawiciel "tamtej partii" siedzial po lewej stronie :)

Ale zeby ktos nie zarzucil mi ze jestem jak nietoperz:

Nic nie widze (bo pisze z daleka)
Nic nie slysze (bo pisze z daleka)
a wszystkiego sie czepiam

To informuje ze w USA od 3 lat trwa analogiczna histeria, i o dziwo prowadzana tez przez przedstawicieli "tamtej partii"

Amerykanska lewica czli dumbokraci zbyt mocno wzieli sobie do serc slawetna dewize Berii

"dajcie mi winnego, a ja znajde wine do niego"

od 3 lat szukaja winy

autor: Rebel2, data nadania: 2019-10-11 02:06:52, suma postów tego autora: 3910

motyl

Może powiaty, to niekoniecznie, bo rzeczywiście np. Tarnobrzeg i powiat tarnobrzeski to ten sam świat, ale myślę, że coś podobnego można wprowadzić powiedzmy w skali podregionów. Czyli dzielimy województwa na kilka podregionów (w zależności od jego wielkości) i wprowadzamy płace minimalne jakoś się różniące.

Po co to (zróżnicowanie minimalnej)? Jasiek z Kopydłowa ma 1 km do sklepu, a Anka z Rzeszowa ma sklep za rogiem. Po radykalnym zwiększeniu minimalnej spora część drobnego handlu padnie. Jasiek będzie miał 2 km do sklepu, ale Anka ze sporego miasta 100 metrów.

Anka piechotą zajdzie sobie spokojnie, Jasiek rowerem będzie jeździł dwa razy więcej albo dwa razy więcej wyda na paliwo.

Jasne można jeszcze bardziej zagęszczać miasta, a prowincję wyludniać. Pytanie jednak, po co to komu? Czy w wielkim ulu będą ludzie czuć się lepiej? Poza tym, z tego ula, z zatłoczenia, część osób wyprowadzi się na przedmieścia. W konsekwencji korki się wydłużą, powstaną nowe ule.

O to więc chodzi w zróżnicowaniu płacy minimalnej, aby nie tworzyć tłoku w jednych miejscach, a pustki w drugich (a jest to naturalna tendencja zarówno gospodarki prywatnej, jak i globalnej, zatem ich miksu zwanym kapitalizmem).

O ile wioski z 10 domami rzeczywiście racjonalnie nie mają sensu, to jednak warto moim zdaniem chronić średnie wioski przed katastrofą. Oczywiście, część osób wyjedzie w "pogoni za wyższą płacą minimalną", ale nie oszukujmy się: wyższa płaca minimalna dla dużych miast postulowana jest dlatego, bo i połowę płacy zabiera czynszobiorca. Dopóki czynsze nie będą w stosunku do płac niższe, dopóty nie ma sensu stosować jednej minimalnej dla całego kraju.

Dla "skrajnej prowincji" również lepiej znaleźć jakąkolwiek pracę na miejscu niż połowę wypłaty wydać na dojazdy.

Zróżnicowaną płacę minimalną uważam za element racjonalizmu w polityce gosp.

autor: tomasz_rysz, data nadania: 2019-10-11 12:10:05, suma postów tego autora: 1703

Dodaj komentarz