Markowski: Niemcy się gotują

[2004-11-20 11:06:26]

Na naszych oczach demontowany jest niemiecki socjal. Ale - o czym już wielkie media nie informują - Niemcy przeżywają największy od lat okres walk społecznych i szukają alternatywy.

"Harz IV muss weg" - to było główne hasło demonstracji. Alexanderplatz w centrum Berlina zapełniał się ludźmi. Związkowcy z Verdi i IG Metall, działacze postkomunistycznej PDS i Wahlalternative, sporo młodzieży, organizatorzy poniedziałkowych demonstracji. 2 października ponad 60 tysięcy Niemców manifestowało w Berlinie przeciwko planowi "Harz IV" i całej neoliberalnej polityce rządu Gerharda Schroedera.

Zabrać biednym, dać bogatym

Musimy walczyć z bezrobociem - tak niemieckie elity, mydląc oczy, tłumaczą swoją neoliberalną ofensywę. A bez pracy jest już oficjalnie 4,5 miliona Niemców, do których można by dodać ogromną rzeszę- być może nawet 2,5 mln - nie zgłoszonych. Z nich 2,1 mln jest bez pracy od ponad roku.

Antysocjalne ustawy, które mają wejść w życie w styczniu 2005 r., zostały poparte przez "wielką koalicję" - rząd socjaldemokratów/zielonych oraz konserwatywną opozycję, a więc większość liczących się sił politycznych. Aparaty związkowe obawiały sie bezpośredniego starcia z socjaldemokratami, z którym wciąż utrzymują bliskie związki ideologiczne i polityczne, choć od jakiegoś czasu słabnące. Ta bierność związków zawodowych wobec kolejnych antysocjalnych reform sprzyjała topnieniu szeregów związkowych: z 13,8 mln członków w 1991 r., do 7,8 mln w 2003 r. Ale większość związkowych biurokratów nie widziało świata poza "kolegami" z SPD i niestety podporządkowało się neoliberalnej ideologii.

Obecny etap antysocjalnej ofensywy w Niemczech rozpoczął się w latach 2002-2003 r., gdy władze landów podwyższyły czas pracy pracowników publicznych z 38,5 do 40-42 godzin tygodniowo. I obojętnie, czy landem rządzili socjaldemokracji, czy konserwatyści. A prawo niemieckie zabrania tym pracownikom strajków. W ten sposób ruszyła lawina.

Teraz inni pracownicy mieli być solidarni z funkcjonariuszami landów, a więc też musieli oszczędzać, czyli pracować więcej za takie same pieniądze. Wtedy właśnie potężny związek zawodowy IG Metall przegrał strajk, kiedy chciał obniżyć czas pracy pracowników branży metalowej na wschodzie do poziomu zachodniego, czyli z 38 do 35 godzin.

W lutym 2004 r. pracodawcy wymuszają już duże ustępstwa na związkowcach podczas negocjacji zbiorowych. Zapanował klimat fatalizmu - "ponieważ w fabryce X pracują dłużej, musimy być konkurencyjni i też pracować dłużej".

W czerwcu 2004 r. rada pracownicza i IG Metall zgodziły się na podwyższenie czasu pracy w zakładach Siemensa z 35 do 40 godzin pod groźną przeniesieniu dwóch fabryk na Węgry. Zyski Siemensa wzrosły dzięki temu z 2,4 mld euro w 2003 r. do planowanych 2,7 mld euro w tym roku.

W lipcu Daimler Chrysler zaszantażował przeniesieniem produkcji mercedesa do Afryki Południowej. Wywołało to wielkie protesty robotników, ale związkowcy ustąpili i zgodzili się na podwyższenie czasu pracy. W ten sposób firma zarobiła ponad pół miliarda euro! Co warto podkreślić, DaimlerChrysler i tak miał ponad 2 mld zysku, więc nie chodziło o jakies ratowanie go przed upadłością. Teraz niemieckie koleje DB chcą podwyższyć czas pracy kolejarzy do 40 godzin, Deutsche Bank do 44, a niemiecka poczta zaproponowała listonoszom "dobrowolne" podwyższenie czasu pracy nawet 48 godzin...

Niemcy coraz bardziej boją się o swoje miejsca pracy, bo bezrobocie oznacza już ubóstwo. O czym świadczą plany Hartza, rządowego eksperta, byłego dyrektora zasobów ludzkich Volkswagena i członka SPD. To on przygotował tzw. prawo Hartz IV przewidujące spadek miesięcznych świadczeń dla długotrwale bezrobotnych od 300 do 600 euro. Bezrobotni będą musieli zaakceptować obojętnie jakie zaproponowane im prace (bez gwarantowanej płacy minimalnej, bo takiej nie ma w Niemczech!), a w przypadku odmowy stracą jedna czwartą zasiłku. Długotrwali bezrobotni będą zmuszeni podjąć prace na rzecz gminy za 1 lub 2 euro na godzinę, inaczej zupełnie stracą pomoc socjalną. Oczywiście te działania nie stworzą żadnego miejsca pracy, ale wywierają ogromną presję na zarobki jeszcze pracujących. Dodajmy, że państwo "oszczędzi" na bezrobotnych dzięki planom Hartza prawie 5 miliardów euro! Tymczasem w kieszeniach pracodawców, dzięki kontreformom socjalnym, pozostanie dodatkowo w ciągu dwóch lat (2005-2006) 9-10 mld euro! (wg "Financial Times Deutschland", 16.08.2004).

Narasta opór

Antysocjalne działania rządu stworzyły koktajl wybuchowy z gniewem nagromadzonym na wschodzie Niemiec w ciągu 15 lat od zjednoczenia kraju (bezrobocie na terenach byłej NRD wynosi ok. 20 procent). Od 2 sierpnia co poniedziałek tysiące ludzi wychodziły na ulice demonstrując przeciw rządowi. Przede wszystkim na wschodzie - gdzie w szczytowym momencie protestowało w ponad 100 miejscowościach 140 tys. osób, gdy na zachodzie kilkanaście tysięcy. Ruch ten jesienią zaczął się wypalać (jak długo może trwać podobny poziom mobilizacji?), niemniej unaocznił dwa zjawiska: nieustępliwość manifestantów oraz fakt, że ideologiczne "prawdy" neoliberalne przestają być przyjmowane za pewnik. Po raz pierwszy na taką skalę Niemcy zaczęli sobie uświadamiać, że musi być alternatywa dla obecnej antysocjalnej polityki. Co było już wdać na stutysięcznej manifestacji 1 listopada 2003 r. w Berlinie, czy związkowych manifestacjach 2 kwietnia br. w Stuttgarcie, Kolonii i Berlinie, w których wzięło udział pół miliona osób.
Ruch ten odniósł pierwsze niewielkie sukcesy: rząd wycofał się z pomysłu "zerowego miesiąca", pierwszy zasiłek dla długotrwale bezrobotnych po nowemu miał być wypłacony pod koniec zamiast na początku stycznia 2005 r. Przesunięto też datę wprowadzenia nowego ubezpieczenia, płaconego wyłącznie przez pracowników, przeznaczonego na koszty pokrycia protest dentystycznych.

Co z polityką?

Pojawia się problem przełożenia politycznego obecnych protestów. Postkomunistyczna Partia Demokratycznego Socjalizmu jest jedyną partią parlamentarną, która wypowiedziała się w Bundestagu przeciwko Hartz IV, choć zdyskredytowała się prowadzeniem antysocjalnej polityki w Berlinie i Meklemburgii, gdzie rządzi z socjaldemokratami.

Pod koniec listopada ma się odbyć ogólnoniemiecki kongres założycielski Wahlalternative - Alternatywy wyborczej na rzecz pracy i sprawiedliwości społecznej, tworzonej w perspektywie zbliżających się wyborów w 2006 roku. W łonie Wahlalternative znaleźli się rozczarowani działacze socjaldemokracji, związkowcy, część radykalnej lewicy. Być może w nowej partii znajdzie się też były szef SPD Oskar Lafontaine. Choć odniesieniem politycznym dla tej partii jest "równowaga społeczna" z czasów rządu Brandta z lat 70., to dość silny krystalizuje się w jej łonie dużo radykalniejszy kierunek. Niemniej pojawiły sie już propozycje wspólnego startu w wyborach 2006 r. PDS i Wahlalternative, co mogłoby zapowiadać poważne przetasowanie na niemieckiej scenie politycznej.

Jeżeli jednak lewicy nie uda się zagospodarować protestów, zawsze czai się "brunatna bestia", o czym świadczą sukcesy wyborcze skrajnej prawicy podczas ostatnich wyborów regionalnych we wschodnich Niemczech.

Demonstracja 2 października nie przypominała smętnego pochodu. Potęga wyobraźni tym razem służyła antyrządowym demonstrantom. Ktoś na rowerze wiózł transparent "Rocky I, Rambo II, Terminator III, Hartz IV". A ze związkowej ciężarówki IG Metall dobiegała znajoma muzyka. Mano Chao "Proxima Estazione Esperanza". ("Następna stacja nadzieja").

Dyskusja o płacy minimalnej

Niemieckie ruchy społeczne coraz mocniej wspierają żądanie wprowadzenie płacy minimalnej w Niemczech w wysokości 10 euro. Związki zawodowe patrzą na to niezbyt przychylnym okiem, bo utraciłyby część wpływów na płacowe negocjacje zbiorowe. Tymczasem pracownicy 120 zawodów w Niemczech mają pensje poniżej 6 euro na godzinę. A tam gdzie nie ma negocjacji płacowych (czyli dotyczy to prawie połowy miejsc pracy w Niemczech wschodnich), zarobki wynoszą nawet poniżej 4 euro.

Kto nie potrafi liczyć?

Ciągle słyszymy, że dopiero kiedy przedsiębiorcy będą mieć wystarczające zyski, wtedy podarują nam nowe miejsca pracy. Tak samo mówią ich eksperci. Ale niestety. Od 15 lat tak mówią, a pieniądze przepływają z dołu do góry! Zyski Kapitału wzrosły w ostatnich 12 latach o od 40 do 75 procent! A zarobki o 7 procent, ale biorąc pod uwagę, że chodzi o wzrost brutto, więc netto sytuuje sie w okolicach zera. "Możemy tylko to rozdzielić, co mamy" wmawia Schroeder swoim wyborcom. Tyle, że budżet Niemiec na samym obniżeniu najwyższego podatku - dla elit z 48,5 do 42 proc., stracił 26.000.000.000 euro. Wystarczyłoby, żeby zatrudnić 100 tysięcy nauczycieli. Ale za to zamyka się ciągle jakieś instytucje socjalne, biblioteki, kluby młodzieżowe, hale pływackie.

Konrad Markowski


Artykuł pochodzi z listopadowego numeru miesięcznika Nowy Robotnik

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Przyjdź na Weekend Antykapitalizmu 2024 – 24-26 maja w Warszawie
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
24-26 maja
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1
Szukam muzyków, realizatorów dźwięku do wspólnego projektu.
wszędzie
zawsze

Więcej ogłoszeń...


25 kwietnia:

1921 - Komisja Centralna Związków Zawodowych podjęła uchwałę o zerwaniu stosunków z KPRP i zwalczaniu komunistów w ruchu związkowym.

1947 - Założono Robotniczą Spółdzielnię Wydawniczą „Prasa” .

1974 - W Portugalii postępowi oficerowie skupieni wokół Ruchu Sił Zbrojnych dokonali zamachu stanu, w wyniku którego obalono rządy dyktatorskie (tzw. rewolucja goździków).

1975 - W Portugalii Partia Socjalistyczna wygrała wybory do Zgromadzenia Narodowego.

2004 - Socjaldemokrata Heinz Fischer został prezydentem Austrii.

2005 - Socjaldemokrata Jiří Paroubek został premierem Czech.

2009 - Socjaldemokraci i Zieloni wygrali przedterminowe wybory parlamentarne na Islandii.


?
Lewica.pl na Facebooku