lewica.pl

Borejza: Największy kołchoz świata

[2006-01-28 14:26:37]

„Jestem niewyobrażalnie bogaty – mam wszystko czego potrzebuję” Jose Maria Ormaechea

W lutym 1941 roku, do małego, liczącego wówczas osiem tysięcy mieszkańców baskijskiego miasteczka przybył nowy ksiądz. Nazywał się Jose Maria Arizmendiarrieta, miał 26 lat i był zafascynowany ideami Roberta Owena. Początkowo nie wzbudzał wielkiej sympatii, był kiepskim mówcą, nie potrafił porwać parafian. Wierni wystąpili nawet do biskupa o odwołanie nowego duszpasterza. Mimo to Arizmendiarrieta zabrał się do pracy, której efektem jest największa spółdzielnia świata – baskijski Mondragon Corporacio Cooperativa.

Przykład MCC powinien być szczególnie ciekawy dla Polaków. W Polsce od jakiegoś już czasu zapomniano o istnieniu innych od prywatnej form własności. Zapomniano także o ideach pierwszej "Solidarności" i koncepcji samorządnej Rzeczpospolitej. Uznano, że wszelkie rozwiązania związane z samorządnością pracowniczą oraz wspólnotową własnością są utopijne, skompromitowane i nie przystają do nowoczesnej gospodarki. W związku z tym poza powstającymi w latach 90-tych spółkami pracowniczymi, którym nie zapewniono warunków do działania, traktując je jako formę przejściową, pominięto całkowicie rozwiązania oparte o społeczną własność i współpracę. Nie chciano tworzyć „kołchozów” i „kibuców”.

Pamiętając o tym, warto spojrzeć na swoisty eksperyment, który ponad pół wieku temu zapoczątkowano w niewielkim baskijskim miasteczku. Na Mondragon Corporacio Cooperativa, który, będąc jedną z największych i najnowocześniejszych firm hiszpańskich, jest jednocześnie wspólną własnością pracowników. W baskijskiej spółdzielni wykształciło się kilka ciekawych rozwiązań, na które warto zwrócić uwagę.

MCC jest oparty na „10 podstawowych zasadach”. Struktura organizacyjna firmy oraz jej model zarządzania są im podporządkowane. Warto wymienić choćby niektóre: demokratyczna organizacja, zwierzchność pracowników, instrumentalna natura kapitału, solidarność w zakresie wynagrodzeń i udział robotników w zarządzaniu korporacją. Zasady te nie funkcjonują jedynie w sferze deklaracji, są one realnym wyznacznikiem działań Korporacji. Demokratyczność organizacji przejawia się w zasadzie „jedna osoba, jeden głos”. Podporządkowanie kapitału oznacza, że jeżeli trzeba wybierać między zyskiem a pracą, zawsze wybiera się pracę. MCC jest siódmą hiszpańską firmą, gdy patrzymy na obroty, ale trzecim co do wielkości pracodawcą. Nawet w okresie recesji w Hiszpanii, w pierwszej połowie lat 80-tych, w MCC zachowano pełne zatrudnienie. Solidarność w zakresie wynagrodzeń przejawia się w zasadzie ograniczenia najwyższych płac do sześciokrotności najniższej płacy w spółdzielni. Robotnicy w Mondragonie zarabiają lepiej niż na porównywalnych stanowiskach u konkurencji, natomiast kadra menadżerska zarabia gorzej.

Dochody pracowników MCC to oprócz płacy, także udział w zyskach. Spora część zysków Korporacji trafia na indywidualne konta kapitałowe pracowników. W chwili, kiedy pracownik opuszcza Mondragon, te pieniądze trafiają do niego. Z zysków finansuje się także sport, stołówki i przedsięwzięcia „socjalne”. Odkładanie pieniędzy na kontach kapitałowych jest formą pożyczki dla firmy, zapewnia środki na inwestycje oraz wiąże pracowników z firmą i zapewnia ich osobiste zaangażowanie.

Kluczową instytucją MCC jest Kongres. Od 1989 roku, kiedy został zwołany po raz pierwszy, zastąpił Zgromadzenie Ogólne pracowników. Jego członkami są pracownicy wybrani w demokratycznych wyborach. Głosy są oddawane zgodnie z zasadą „jedna osoba, jeden głos”. Kongres wyznacza kierunki działań MCC oraz zasady zarządzania. Określa także rolę MCC w rozwiązywaniu problemów społeczności, w których funkcjonuje. Jedną z „zasad podstawowych” jest wpływanie na otoczenie społeczne, w którym działa, w taki sposób, aby było ono bardziej wolne i bardziej sprawiedliwe. Poprzez edukację, pomoc (10 proc. zysków trafia do wspólnot lokalnych), propagowanie zasad MCC. Dzieje się tak nie tylko w Hiszpanii ale także w zagranicznych fabrykach Mondragona.

Za realizację zadań i koordynację pracy poszczególnych przedsiębiorstw, a więc wykonywanie klasycznych zadań menadżerskich, odpowiada Rada Główna. Podlega ona kontroli Stałego Komitetu składającego się z przedstawicieli poszczególnych oddziałów firmy (Mondragon jest podzielony na Grupy: finansową, przemysłową oraz odpowiadającą za dystrybucję, które z kolei dzielą się na podgrupy). Komitet w okresach, kiedy nie zbiera się Kongres MCC, kontroluje wykonanie jego postanowień. Przygotowuje także plany i rozwiązania dla Kongresu.

Ciekawy jest sposób działania Caja Laboral Popular. Jest to swoista kasa pożyczkowa, a de facto - spółdzielczy bank (w 2004 roku dysponowała kwotami rzędu 10 mld EURO). Jednym z jej najważniejszych zadań jest umożliwianie powstawania nowych spółdzielni i rozwój całej korporacji. Caja Laboral finansuje w znacznym stopniu nowe inicjatywy. W chwili obecnej inicjatorzy nowych spółdzielni pokrywają 10 procent kosztów ich powstania. CLP finansuje je oczywiście tylko, kiedy uzna, że proponowany pomysł jest wart uwagi i ma szansę powodzenia. Caja zapewnia tani kredyt w ramach MCC oraz kontroluje finanse spółdzielni.

MCC jest spółdzielnią. „Kołchozem” jak chcieliby krytycy społecznej własności. Zachowuje zasadę „jedna osoba, jeden głos” i udział członków w zyskach, własności i procesie podejmowania decyzji. Następują wprawdzie, wymuszone wzrastającym rozmiarem firmy, procesy centralizacji. Ale nadzieję na to, że forma wspólnotowa utrzyma się, wzmacnia nowoczesny, korporacyjny charakter przedsięwzięcia. MCC jest grupą mniejszych przedsiębiorstw, pracujących w różnych branżach, które mają swoją reprezentację na szczeblu zarządzania całą grupą, ale też duży zakres swobody. Warto pamiętać, że mimo (albo raczej dzięki niemu) swojego spółdzielczego charakteru MCC jest też jedną z największych firm hiszpańskich.

Przyjrzyjmy się dokładniej jak wygląda Mondragon w liczbach.

Pod względem obrotów MCC jest siódmym przedsiębiorstwem Hiszpanii (w 2004 r. 10,5 mld EURO), ale już pod względem zatrudnienia trzecim (w 2004 r. 70 tys. osób). 81 proc. pracujących w MCC to współwłaściciele spółdzielni, z tego 44 proc. to kobiety. W centrach edukacyjnych Mondragona uczy się ponad 8 tys. osób. Corocznie rezerwuje się 5 proc. środków na inwestycje w badania i rozwój, które są przeprowadzane w 10 centrach badawczych należących do spółdzielni. Warto zwrócić uwagę na niezwykle szybki wzrost zatrudnienia. Jeszcze w początku lat 90-tych, w MCC pracowało nieco ponad 20 tys. osób. W ciągu 15 lat liczba ta zwiększyła się niemal czterokrotnie. Już teraz 4 proc. Basków znajduje zatrudnienie w spółdzielni, z tego ponad 8 proc. zatrudnionych w przemyśle.

Ciekawych rozwiązań, takich jak np. zapewnianie pracy studentom Uniwerystetu Mondragon w jednej ze spółek (konkretnie zajmującej się telekomunikacją), czy promowaniu przy przyjmowaniu nowych pracowników jedynych żywicieli rodzin i osób pochodzących z regionów o dużym bezrobociu, jest jeszcze dużo.

Mondragon zaczął się od pomysłu jednego człowieka - Don Jose Mari Arizmendiarriety. Pierwszą spółdzielnię - ULGOR - zakładało pięciu ludzi. Była to piątka wychowanków miejscowego księdza. Do gruntu przesiąkniętych duchem współpracy i czymś, co Amerykanie badający MCC, nazwali doktryną „enoughness”. MCC został oparty na „wystarczaniu”. Przedkłada prace nad zysk, a zwiększanie zatrudnienia nad zwiększanie konsumpcji. Może dlatego już od 50 lat działa i osiąga duże sukcesy. Został zbudowany w oparciu o wizję człowieka, który współpracuje z innymi. Jego jedyną motywacją nie jest zysk i rywalizacja. Arizmendiarietta pamiętał, być może dzięki swojej fascynacji Owenem, może przez silne zakorzenienie w chrześcijańskiej myśli społecznej, że człowiek jest tak naprawdę człowiekiem, gdy żyje i współpracuję z innymi. A do szczęścia wcale nie potrzebuje mnożyć ilości zer na koncie. Zer ma być tyle, żeby „wystarczyło”. Do szczęścia potrzebuje „innych”. Może to truizmy, ale chyba zbyt wielu o nich zapomina. Zwłaszcza tych, którzy twierdząc, że Polacy nie potrafią współdziałać, tworzą ład współdziałanie uniemożliwiający.

W kontekście istnienia na świecie tak udanych przedsięwzięć spółdzielczych i bogatej w kooperatywizm polskiej tradycji musi dziwić brak polskiego silnego ruchu spółdzielczego. W okresie PRL idee spółdzielczości zostały skompromitowane, później nie zrobiono zupełnie nic, aby odbudować spółdzielczy etos. Szkoda.

Na Mondragona warto patrzeć choćby po to, żeby zobaczyć, że czasem niemożliwe staje się możliwe. Warto też zobaczyć jakie efekty może przynieść współpraca. Chociaż nie - chyba nie warto. Przecież to „kołchoz”.

Tomasz Borejza