Nie! dla "straconego pokolenia"
2011-03-22 18:39:13
Kilka dni temu zagotowało się w Internecie za sprawą artykułu w znanym polskim dzienniku o bezrobociu pośród młodych osób. Nie ukrywam, że tekst ten zwrócił moją uwagę, albowiem jestem żywo zainteresowana znalezieniem "normalnej pracy". Niestety, z dnia na dzień atrybut w postaci "umowy o pracę" wydaje mi się bytem coraz bardziej mitycznym. Mam nieodparte wrażenie, że w niedługiej przyszłości Kodeks Pracy stanie się muzealnym eksponatem, służącym głównie wycieczkom szkolnym jako atrakcja (o ile będzie w ogóle kogo do szkół posyłać). Jak kamień z Rozety albo tabliczki Hammurabiego.

Wracając jednak do rzeczonej publikacji GW, poruszyła mnie ona z kilku względów. Po pierwsze - opinie tak zwanych ekspertów. Ci mili panowie (bo panie to nie bardzo w takich rolach) winą za katastrofalną sytuację młodych osób na rynku pracy obarczają... młode osoby. Bo produktywność mają niską, bo za bardzo są wykształceni, bo oczekiwania zbyt wygórowane. Zapominają ci panowie eksperci, że jeszcze niedawno za jeden z warunków koniecznych dla uczynienia z Polski tygrysa Europy i drugiej Irlandii (i to się niestety udało...) wskazywano wzrost poziomu wykształcenia Polaków. Szkoły prywatne różnej maści powstawały jak grzyby po deszczu, bywa, że liczba miejsc na studiach płatnych przekracza limity na studiach dziennych, a średnia wieku studentów znacząco się podniosła. Oto jesteśmy, my Polacy, "przekształceni" jak na potrzeby lokalnego rynku pracy.

Po wtóre, zawsze wydawało mi się (i to wydawanie potwierdzało się w różnych miejscach pracy), że nasza polska wydajność należy raczej do tych wyższych, albowiem pracując na śmieć-umowie wykonujemy zadania, którymi obdzielić można by etatów przynajmniej ze 3... Ale może to po prostu wspomniane wygórowane wymagania, powinnam się cieszyć, że mogłam zdobywać doświadczenie zawodowe pracując nawet po 6 dni w tygodniu za 1100 zł. Z pewnością zaprocentuje ono w przyszłości...

Co jednak uderzyło mnie najbardziej to fakt, że już ukuto zgrabną etykietkę, zbiorczy termin określający kategorię osób w wieku 19-25 na polskim rynku pracy. Po pokoleniu "1200 brutto" przyszedł czas na "stracone pokolenie". Równia pochyła. Moją niezgodę budzi sposób, w jaki termin ten został beznamiętnie przyjęty i bez śladu sprzeciwu już funkcjonuje. Czas przeszły dokonany. Czy eksperci, państwo, politycy na młodzieży położyli krzyżyk (chociaż chciałoby się użyć metafory raczej z tych anatomicznych)? Mam nadzieję, że nie... Określenie "stracone pokolenie" pierwotnie odnosiło się do osób urodzonych pod koniec XIX wieku, które w kwiecie wieku doświadczyły okropności I Wojny Światowej. Nie życzę Polakom i Polkom takich traum.

Wygrani transformacji wygodnie się umościli i teraz ferują wyroki. Fałszywi prorocy. To trochę tak jakby wygrać maraton i odwołać jego koleją edycję, ogłaszając się jednocześnie niepokonanym zwycięzcą. To nie jest fair.

następny komentarze