Najmniejszy wymiar kary czyli wyborczy sukces SLD
2011-10-25 11:27:36
Po wyczynach Sojuszu Lewicy Demokratycznej w ostatnich latach, sytuujących tę partię w szeregach ugrupowań skrajnie neoliberalnych, wynik jaki osiągnęła w wyborach jest najniższym z możliwych wymiarem politycznej kary. Kary, na którą zasłużyła za nieuprawnione powoływanie się na lewicowe wartości i szermowanie nimi. Działacze SLD zamiast rozpaczać, jak podczas wieczoru wyborczego, powinni pić szampana i cieszyć się, że znów im się upiekło i utrzymali się na powierzchni, czyli nie zniknęli z parlamentu, co byłoby właściwą zapłatą za lata kompromitacji i zaciemniania lewicowej myśli politycznej i lewicowych wartości.
Lista przewinień SLD ma wieloletnia historię. Pomijając już pezetpeerowski rodowód partii i jej skuteczne blokowanie odbudowy autentycznej lewicy odwołującej, się do etosu Polskiej Partii Socjalistycznej, uzbierało się tego dużo w czasach III RP. I nie chodzi tu nawet o afery i skandale, ale o podejmowane, wprawdzie zgodnie z prawem, działania polityczne mające jawnie antypracowniczy, a czasami antyhumanitarny charakter. Wystarczy, żeby partia ta została raz na zawsze odrzucona przez tych, którzy powinni być podmiotem i suwerenem wszelkich ugrupowań określających się jako socjalne - przez ludzi pracy, wykluczonych, biednych.
Nie trzeba sięgać daleko w przeszłość i dłużej rozwodzić się nad niesławna ustawą o najmie lokali z 1996 roku, autorstwa Barbary Blidy, która to ustawa wprowadziła eksmisje na bruk i była przyczyną wielu ludzkich tragedii. Wystarczy też tylko napomknąć o „uelastycznianiu” kodeksu pracy i zamiarach wprowadzania podatku liniowego przez prorynkowego neofitę, prominentnego aparatczyka byłej PZPR – Leszka Millera. O tym zdają się dziś zapominać działacze SLD otaczając Barbarę Blidę nimbem świętości męczeńskiej z rąk barbarzyńskiego PiS i kreując, skompromitowanego w „aferze Rywina”, Millera na męża stanu, który wprowadził Polskę do Unii Europejskiej, tak jakby bez Millera mieli Polski nie przyjąć. Tylko ostatnie trzy lata pokazują, że mimo wymiany twarzy liderów na młodsze i ładniejsze, wredna gęba partii władzy za wszelka cenę, odziedziczona po PZPR pozostała.
Warto nieco dokładniej przyjrzeć się postawie SLD w procesie legislacji nowego prawa o wcześniejszych emeryturach pod koniec 2008 roku i nowelizacji prawa lokatorskiego przyjętego na ostatnim posiedzeniu parlamentu, kiedy to posłowie odkręcając już tabliczki z nazwiskami, pod osłoną nocy przegłosowali w istocie przywrócenie eksmisji na bruk. W dwu kluczowych dla lewicy dziedzinach, rzec można będących podstawa i istotą ruchu lewicowego, posłowie SLD zajęli stanowiska.Skrajnie odmienne od lewicowego punktu widzenia.
Projekt ograniczenia praw emerytalnych, wniesiony do parlamentu w 2008 roku, przewidywał wyłączenie części zawodów z wykazu prac w szczególnych warunkach bądź w szczególnym charakterze oraz podniesienie wieku emerytalnego o pięć lat. Pracownicy zatrudnieni po 2008 roku zostali pozbawieni całkowicie prawa do wcześniejszej emerytury. Tzw. konsultacje społeczne ze strona związkową były zaledwie fasadowe, gdyż strona rządowa unikała jak ognia szerszych i rzeczowych debat, a stanowiska związków zawodowych ignorowała. Zasadnicze postulaty zgłaszane przez związki zawodowe, takie jak weryfikacja stanowisk pracy na podstawie kryteriów medycznych i ergonomicznych oraz dotrzymanie umowy społecznej i respektowania praw nabytych w stosunku do pracowników, którzy podjęli pracę wiele lat temu nie doczekały się żadnej konkretnej odpowiedzi. Odpowiedzią była jedynie medialna propaganda rządu i centrów biznesu, ustawa służy zniesieniu „nienależnych przywilejów” kasjerkom na kolei i ratowaniu systemu emerytalnego. Słowem nie wspomniano, kto odpowiada za fatalny stan tego systemu i dlaczego tylko pracownicy mają ponosić koszty jego ratowania a nie można na przykład rozłożyć ich nieco na biznes. Do jednego wora wrzucono te nieszczęsne kasjerki, pokazywane w telewizjach do znudzenia, razem z maszynistami, których praca wymaga szczególnych dyspozycji psychofizycznych, przeróbkarzami kopalin stałych zagrożonych pylicą i głuchotą, spawaczami w mróz i deszcz wiszącymi na linach przy spawaniu kadłubów okrętów czy lakiernikami wdychającymi toksyczne opary. Pominięto całkowicie aspekt pracy w ruchu ciągłym czy zmianowym, który ma istotny wpływ na sprawność psychofizyczną, rozstrój i degradację organizmu. Tym wszystkim nie przejęło się SLD i wstrzymało się od głosu w głosowaniu nad ustawą, żeby tylko nie glosować jak PiS. Natomiast otwarcie skandalicznie posłowie Sojuszu zachowali się odrzucając, ramie w ramię z PO, weto prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Kosztem zdrowia i życia tysięcy pracowników Sojusz głosował tak tylko po to by nie popierać prezydenta z powodów czysto, jakby to rzec, sentymentalnych.
Posłowie SLD poparli na ostatnim posiedzeniu Sejmu nowelizacje Ustawy o ochronie praw lokatorów. Ustawa ta, mimo że niedoskonała, uchwalona zostało po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego z dn. 2001 roku o niezgodności z konstytucją eksmisji na bruk. Zgodnie z tą ustawą 9art.14 ust.4) sąd orzekając o eksmisji był zobligowany do przyznania uprawnienia do lokalu socjalnego osobom niepełnosprawnym, obłożnie chorym, kobietom w ciąży i małoletnim. Nowelizacja poważnie osłabia pozycje lokatora i jego ochronę przed eksmisją. Dokonując jednocześnie zmian w Kodeksie postępowania cywilnego posłowie uchwalili takie prawo, według którego droga do bezdomności będzie szybka i krótka z przystankiem w noclegowniach. Można być idealista i wierzyć w intencje czynienia sprawiedliwości przez niezawiły jej wymiar, ale takie osoby potrzebują realnego poczucia bezpieczeństwa, które nie będzie dopiero „rozpatrywane” przez, mimo wszystko, jednak omylnych sędziów i komorników. Oby tylko jeszcze omylnych... O ile wiadomo zasada niezawisłości sądu istnieje, ale o dogmatu o nieomylności sądu jeszcze nie uchwalono. A obawy przed eksmisjami na bruk osób najsłabszych są całkiem uzasadnione, ponieważ nawet w czasie obowiązywania ustawy dochodziło do przypadków naginania prawa. Działacze organizacji lokatorskich dysponują obszernym materiałem na ten temat. Wielokrotnie interweniowali w takich przypadkach. W większości skutecznie, chociaż w kilku sprawach doszło do naruszenia przepisów i eksmitowano ludzi na bruk. W Mińsku Mazowieckim komornik wyeksmitował człowieka chorego na raka w stanie agonalnym. Nic nie dały prośby lekarza i tłumaczenia, że choremu zostały już tylko dni i godziny życia. Następnego dnia po eksmisji człowiek ten zmarł w szpitalu. Komornik postanowił go ukarać dodatkowym cierpieniem.
Posłowie SLD oczywiście o takich sprawach nie maja pojęcia. W kampanii wyborczej posłowie SLD byli ‘odpytywani (film i notka na: http://lewica.pl/?id=25321) przez działaczy kancelarii Sprawiedliwości Społecznej, dlaczego głosowali za ustawą. Ryszard Kalisz odpowiedział, że nie wiedzieli, za czym głosują i miał wyraźne pretensje do działaczy KSS, że nie dostał od działaczy kancelarii instrukcji, jak głosować. Sprowadził tym samym sytuacje do absurdu. Wynika z niej, że to KSS zachowała się podle i z jej winy przeprowadzono nowelizację prawa lokatorskiego. Nie poinstruowali klubu SLD przed głosowaniem, nie rozdali posłom ustawy, nie wykonali pracy legislacyjnej w komisji. No kto to miał za nich zrobić? Posłowie SLD? Prawnik Kalisz? Skąd miał wiedzieć, co oznaczają zapisy w ustawie? Śmieszności tłumaczeniom SLD dodaje fakt, ze byli zapraszani na konferencje organizacji lokatorskich organizowane z sejmie i oprócz Marka Balickiego żaden się nie pofatygował. Na tej samej konferencji posłowie SLD przyznali się, że nie mają pojęcia, jakie są kryteria dochodowe do uzyskania pomocy społecznej.
Partia lewicowa podpisująca porozumienie z organizacja ludzi biznesu (BCC). Cóż, są pewnie i księża ateiści, ale oni nie przyznają się do tego otwarcie. Można się tez domyślać, że panowie z SLD nie znają żadnego robotnika, skoro przychodzą pod bramy zakładów obrażać ich „pochylaniem się nad ludem” i dawaniem jabłuszek, a następnego dnia łaszą się do PO i przebierają nogami do koalicji.
Czy to jeszcze jest głupota czy już zdrada? Ani to ani to. To partia władzy, której aktyw rekrutuje się z urzędników różnego szczebla. W dodatku jak się podpisuje umowy wyborcze z finansjera trzeba głosować tak jak finansjera oczekuje. W świetle opinii prof. Andrzeja Zybertowicza, który w TVP Info (13 października) stwierdził, że parlament to teatr cieni a przesunięcia polityczne są tylko odzwierciedleniem interesów prawdziwych graczy: kapitału i służb specjalnych, taka postawa SLD jest w pełni zrozumiała. Wobec czego nie można oczekiwać od partii, które są politycznymi wykonawcami tego zaplecza nagłej zmiany frontu. Zdecydowane opowiedzenie się po stronie np. ludzi pracy najemnej oznacza ryzyko polityczne. Można zyskać więcej głosów, ale również można wszystko stracić. Bezpieczniej wziąć co swoje kreując się na reprezentantów wszystkich Polaków, czyli faktycznie nikogo poza tymi, którzy kraj właściwie kupili. Kogo reprezentuje partia można poznać po tym, komu przynoszą korzyść popierane przez nią ustawy, twierdzi prof. Krzysztof Rybiński. Jest to dość banalna, ale skuteczna metoda stosowana przez amerykańskie nauki społeczne(raport w Internecie ) Analiza głosowań SLD doprowadzić może tylko do wniosku, że wszystko można o tej partii powiedzieć, ale nie to, że jest lewicowa. Zatem kielichy w dłoń towarzysze – jeszcze raz się udało.
Epilog, czyli powrót Millera
19 października 2011 roku widzowie zobaczyli w telewizjach pełną zawziętości twarz byłego sekretarza PZPR, byłego premiera i lidera SLD - Leszka Millera, który cedził przez zaciśnięte usta słowa triumfu po wybraniu go po sześcioletniej banicji na szefa klubu. Zapowiadał zmiany, które z powrotem uczynią z SLD sprawną maszynę do przejmowania władzy. Jego wygrana potwierdza tylko to, co wyżej napisano. Aparat Sojuszu potrzebuje wodza skutecznego, który da władzę i stanowiska. Mniejsza o idee i kierunek polityczny. Jak będzie trzeba, to się pogra trochę wrażliwością społeczną, a po osiągnięciu celu postawi z powrotem na zimny pragmatyzm. Wszystko to jest na pozór banalną oczywistością. Tylko jakoś społeczeństwo o tym nie wie i pozwala na zaśmiecanie polityki przez pseudopartie – nie tylko SLD. Może za mało się takie rzeczy przypomina?

poprzedninastępny komentarze