Południe w ogniu
2012-09-26 18:25:11
"Ukradli nam naszą demokrację. Poprzez cięcia w oświacie i służbie zdrowia utraciliśmy wolność i nasze państwo opiekuńcze. Mam dwie córki i w tym roku musiałam zapłacić o wiele więcej za ich studia" - to słowa wypowiedziane 25 września przez 53-letnią Soledad Nunez, uczestniczkę masowych protestów przeciwko cięciom budżetowym, które właśnie trwają w Madrycie.

Stolica Hiszpanii jest areną regularnych walk pracowników z policyjnymi siłami. Protestujący zebrali się w stolicy kraju pod hasłem pokojowego wiecu "Occupy Congress". Reakcja policji była bardzo brutalna, co jest już właściwie ogólnoeuropejską normą. Ludzie zebrani pod budynkiem parlamentu zostali zaatakowani gazem i strzałami z broni gładkolufowej. Rannych zostało kilkadziesiąt osób.
W ogniu stanęła dziś ponownie Grecja, gdzie rozpoczął się właśnie strajk generalny. Setki tysięcy ludzi walczą z wyzyskiem i antyspołeczną polityką cięć. Międzynarodowy kapitał i usłużne mu rządy uczyniły z Grecji i Hiszpanii swoiste laboratoria, w których testuje się najnowsze modele instrumentów służących do ataku na prawa pracownicze, stabilność zatrudnienia, świadczenia socjalne i usługi publiczne.

W polityce cięć i zaciskanie pasa chodzi o to, żeby pracownicy godzili się pracować dłużej, za mniej i na gorszych warunkach, a wypracowana przez nich wartość szerszym strumieniem płynęła do kieszeni nielicznej grupy finansowej arystokracji.
Aby było to możliwe, trzeba najpierw przełamać opór świadomych zagrożenia pracowników. Dlatego właśnie oprócz policyjnych pał, przydatnym orężem jest narracja o obiektywnej, ekonomicznej konieczności zaciśnięcia pasa.
Społeczeństwo obciąża się spłatą długów, które zostały zaciągnięte wbrew woli i interesowi większości. Przykładowo- główną przyczyną powstania greckiego zadłużenia są przeznaczone w ciągu ostatniej dekady ogromne wydatki na zbrojenia (największe w skali PKB w EU) oraz pożyczki zaciągnięte na organizacje olimpiady w 2004 roku.

Wszystkie historie o rzekomym życiu ponad stan, czerpaniu z rozrośniętego socjalu i głęboko zakorzenionym mentalnym lenistwie pracowników z południa Europy to obrzydliwe, rasistowskie brednie.
Niestety, znajdują one w Polsce sporą grupę entuzjastów. W wypowiedziach większości mainstreamowych publicystów, w komentarzach internautów wyraża się pewna sadystyczno- kompleksiarska prawidłowość- radość z tego, że ktoś będzie żył na poziomie zbliżonym do rodzimej chujozy.
Z przerażeniem obserwuje, że sprawiedliwość społeczna i międzynarodowa solidarność pracownicza w Polsce rozumiane są degresywnie. Jeżeli ja pracuje na śmiecówce, zarabiam grosze i jestem poniżany przez szefa, to dlaczego oni- Grecy, Hiszpanie mają mieć lepiej? Jeżeli u mnie nie ma związków zawodowych, to należy rozwalić również tamtejsze! Razem pikujmy na samo dno. Za niedolę naszą i waszą. Solidarność w gównianym padole polskiego kapitalizmu rozumiana jest jako wspólna rewitalizacja stosunków feudalnych. Akceptowana jest wszechwładza właścicieli, pokorne schylanie karku, zaciskanie zębów. Wszelkie strajki, uliczne walki czy okupacje to fanaberie rozpasanej, południowej młodzieży z IPodami.
Najważniejsze jest marzenie o przejściu na pozycje Pana- Właściciela. Miraż "przejścia na swoje" - oto prawdziwa morfina wstrzykiwana w świadomość polskiego pracownika. Problem w tym, że odwrócenie relacji pomiędzy panem, a niewolnikiem możliwe jest tylko w imaginarium niewolnika. Neoliberalny sen o własnym, prężnym biznesie, powraca materializując się jako koszmarne Realne wyzysku i eksploatacji.

Obserwując bohaterską walkę greckich i hiszpańskich prekariuszy, marzę o tym, że być może już niedługo podobne chwilę będziemy przeżywać w Polsce. Jednak konfrontując wypadki ateńskie i madryckie z polską rzeczywistością czuję jak na razie tylko zażenowanie, bezsilność i wstyd.




poprzedninastępny komentarze