Nowicka: O słynnym syndromie, który nie istnieje

[2006-10-19 10:10:04]

Od dłuższego czasu trwa w Polsce systematyczna kampania mająca przekonać społeczeństwo o realnym istnieniu tzw. syndromu poaborcyjnego. Prasa i telewizja podejmują ten temat, często w dobrej wierze, posiłkując się pseudonaukowymi materiałami opracowanymi przez środowiska walczące z prawem kobiet do samostanowienia. I choć do tej pory nie ma żadnych wiarygodnych badań, których metodologii nie można by zakwestionować, a które potwierdzałyby realne istnienie tego zjawiska, zwolennikom istnienia tego syndromu to nie przeszkadza i nadal przekonują opinię publiczną o jego istnieniu. I co gorsza, z dużym sukcesem. Dlatego też podejmujemy ten temat ponownie (por. biul. 8/97 i 4/01), mając świadomość, iż informacja na temat rzetelnych badań naukowych jest w Polsce bardzo skąpa, a zatem możliwość manipulacji bardzo duża. Nikt nie twierdzi, że decyzja o przerwaniu ciąży jest dla kobiety łatwa czy obojętna, tym bardziej że jest ona najczęściej spowodowana trudną bądź nieuregulowaną sytuacją osobistą, co wiąże się z nieuniknionym stresem. Czym innym jest jednak twierdzenie, że decyzja o przerwaniu ciąży pozostawia trwałe, nieuleczalne ślady w psychice kobiety i jej otoczenia. W pierwszej części przedstawię wyniki kilku wiarygodnych badań naukowych na ten temat, które przeczą istnieniu tzw. syndromu poaborcyjnego. Drugą część poświęcę rozważaniom nad przyczynami lansowania tego zjawiska przez środowiska antyaborcyjne wbrew faktom naukowym.

Tzw. syndrom poaborcyjny w badaniach naukowych

W 1989 roku panel powołany przez Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne jednogłośnie stwierdził, że legalna aborcja nie stwarza niebezpieczeństwa wystąpienia poważnych problemów psychologicznych1. Na poparcie swojego stanowiska Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne zwróciło uwagę na następujące dane. W USA corocznie przerywa się 1,3-1,6 mln. ciąż (od 1977 roku). Około 21% Amerykanek między 15. a 44. rokiem życia przerwało ciążę. Zatem, choćby 10% z tych milionów kobiet doświadczyło problemów w wyniku aborcji, byłaby to niewiarygodna epidemia zdrowia psychicznego, skłaniająca ogromną liczbę kobiet do zwrócenia się o pomoc. Tymczasem takie zjawisko nie występuje2.

Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne przeprowadziło badania trwające osiem lat od 1979 roku, w których wzięło udział 5,295 kobiet między 14. a 24. rokiem życia na początku badania. Kobiety co roku udzielały wywiadu, po raz ostatni w 1987 roku. Badacze stwierdzili, że najlepszym prognostykiem samopoczucia kobiet było ich samopoczucie na początku badania. Czy kobiety miały aborcję czy nie podczas lat objętych badaniem, nie miało to wpływu ani na ich zdrowie psychiczne, ani na poczucie wartości. Co więcej, wyniki badań dowiodły, że kobiety religijne w zasadzie nie są bardziej narażone na problemy psychologiczne. Jednak bardzo religijne katoliczki mogą odczuwać problemy nieco częściej3.

W artykułach przeglądowych opublikowanych w latach 1990-92 w tak cenionych pismach jak "Science"4 czy "American Journal of Psychiatry"5 (artykuł firmowany przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne) stwierdza się, iż negatywne skutki przerwania ciąży zdarzają się bardzo rzadko i najczęściej są kontynuacją objawów, które pojawiły się przed zabiegiem i znikają zaraz po zabiegu.

W artykułach tych krytycznie oceniono pod kątem metodologicznym setki badań prowadzonych przez 30 lat począwszy od lat sześćdziesiątych. Najczęstsze błędy to brak grupy kontrolnej, wnioski wyciągane na przykładzie małej liczby przypadków, niejasno zdefiniowane symptomy i przyczyny aborcji, krótkie okresy badawcze.

Opierając się na badaniach bardziej wiarygodnych uznano, że chociaż problemy psychologiczne mogą wystąpić po aborcji, należą jednak do rzadkości, są łagodne i krótkotrwałe. W wielu wypadkach rozstrój psychiczny jest po prostu kontynuacją negatywnych uczuć spowodowanych samą niechcianą ciążą. Poważne czy uporczywe problemy są rzadkie i często wiążą się raczej z okolicznościami towarzyszącymi aborcji niż samą aborcją.

Z kolei wiele kobiet, którym odmówiono aborcji i które urodziły niechciane dzieci znacznie częściej niż matki z grupy kontrolnej matek chcianych dzieci doświadczały negatywnych skutków psychologicznych, emocjonalnych i społecznych. Zaś dzieci, które się urodziły w wyniku odmowy aborcji, doświadczały trudności w życiu społeczno-zawodowym oraz w stosunkach międzyludzkich w okresie dojrzewania i wczesnej dorosłości. Wreszcie poważne badania pokazują również, że poważne problemy emocjonalne występują raczej w wyniku porodu niż z powodu aborcji.

Artykuły przeglądowe konkludują, że najczęściej odczuwane emocje zaraz po aborcji to uczucie ulgi i/lub zadowolenia (75%). Bezpośrednio po zabiegu przerwania ciąży kobiety mogą odczuwać żal, smutek czy poczucie winy (od 5 do 30%), jednak uczucia te ustępują po paru tygodniach. Po paru miesiącach czy latach większość kobiet nie żałuje tej decyzji. W rzeczywistości dla wielu kobiet przerwanie ciąży okazuje się być doświadczeniem pozytywnie wpływającym na samoocenę, dającym siłę i wolę do przeprowadzenia znaczących zmian w życiu6.

Ryzyko problemów psychologicznych po aborcji jest większe w następujących grupach: emocjonalnie niedojrzałe nastolatki, kobiety uskarżające się poprzednio na problemy psychiczne, kobiety usuwające chcianą ciążę z powodów medycznych lub genetycznych, kobiety, których partner bądź rodzina byli przeciwni ciąży, kobiety głęboko religijne, kobiety zmuszone do aborcji, kobiety niepewne własnej decyzji, kobiety, które poddały się późnej aborcji. Mimo pewnych problemów doświadczanych przez nieliczną grupę kobiet większość ekspertów podaje w wątpliwość istnienie tzw. syndromu poaborcyjnego.

Generalny Chirurg USA C. Everett Koop, sam zresztą znany przeciwnik aborcji, poproszony przez prezydenta Ronalda Reagana na wniosek grup antyaborcyjnych o raport nt. skutków zdrowotnych aborcji dla kobiet stwierdził w sprawozdaniu w 1989 roku, że skutki te są niewielkie, dotykają małą grupę kobiet i są nieistotne z punktu widzenia zdrowia publicznego7. Co ciekawe, raport ten został zaprezentowany dopiero w rok po jego sporządzeniu, najprawdopodobniej ze względu na rezultat niekorzystny dla lobby antyaborcyjnego.

Podobne wnioski prezentuje dr Nada Stotland w komentarzu opublikowanym w "Magazynie Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego"8: "Znaczące psychiczne skutki po aborcji są rzadkie, jak dowiodły prawidłowe pod względem metodologicznym badania w USA czy Europie. Ostatni przegląd literatury przedmiotu potwierdza ten wniosek. Zdiagnozowana choroba psychiczna i związana z tym hospitalizacja występuje rzadziej po aborcji niż po porodzie.

Z dużych i długotrwałych badań brytyjskich wynika, że psychoza po porodzie zdarza się przeciętnie w 1.7 przypadkach na 1000 zaś po aborcji w 0,3 przypadkach na 1000. Znaczący rozstrój psychiczny po aborcji zdarza się najczęściej u kobiet, które były psychicznie chore przed aborcją, które przerwały ciążę w wyniku nacisków zewnętrznych albo przerwały ciążę w niesprzyjających okolicznościach np. kiedy zostały opuszczone przez partnera.

Warto wspomnieć, że w badaniach brytyjskich badano cztery grupy kobiet: 6,151 kobiet, które nie domagały się aborcji, 6,410 kobiet, które przerwały ciążę, 379 kobiet, którym odmówiono aborcji oraz 371 kobiet, które najpierw zdecydowały się na aborcję, ale potem zmieniły zdanie9. Do podobnych wniosków doprowadziły badania duńskie przeprowadzone na całej populacji kobiet w wieku 15-49 (prawie 1,17 mln)10.

W świetle powyższych badań występowanie tzw. syndromu poaborcyjnego jest bardzo wątpliwe. Warto nadmienić, że w USA kobiety, które czują się nieszczęśliwe w wyniku aborcji, czasem należą do takich grup jak Kobiety Wykorzystane przez Aborcję czy Ofiary Wyboru. Wiele artykułów czy książek pisanych z pozycji przeciwników prawa kobiet do aborcji ogranicza swoje badania do członkiń tych grup, co oczywiście w poważny sposób podważa wnioski z nich płynące. Co więcej, nasuwają się poważne wątpliwości co do jakości i rzetelności poradnictwa poaborcyjnego prowadzonego przez podobne grupy: czy rzeczywiście pomaga się kobietom wyjść z traumy czy też raczej prowadzi się do utrwalenia tych odczuć?

Skazane na syndrom poaborcyjny

Gdyby nie było syndromu, to trzeba by go wymyślić. No i wymyślono.

Straszenie kobiet tzw. syndromem poaborcyjnym jest skuteczną strategią mającą na celu zmniejszenie liczby aborcji poprzez przekonywanie ludzi, a zwłaszcza kobiet, że aborcja jest czymś strasznym, że jest morderstwem i że dobrowolnie należy z niej zrezygnować. Twierdzi się, że pozostawia ona trwałe ślady nie tylko w psychice kobiety, ale całego jej otoczenia. Syndrom ten urasta do rangi praprzyczyny wszelkiego zła i nieszczęścia, którego doświadczamy. Zdaniem propagatorów syndromu skutków doświadczają i rodzice kobiety (czyli potencjalni dziadkowie), i partner, i dzieci urodzone oraz te, które miały się nie urodzić. Aborcja ma jakoby powodować wszelkiego typu nerwice i prowadzić do rozbicia rodziny. Skutki syndromu istnieją, nawet wtedy, gdy kobieta ich nie odczuwa ("tzw. żal patologiczny, którego nie ma, a który jest"). Nawet jeśli - zdaniem orędowników syndromu - kobieta wyparła go ze świadomości, on mimo to działa i może się odezwać nawet po kilkudziesięciu latach. A zatem, nie ma przed nim ucieczki, bez względu na to, czy się go czuje czy nie. Propagatorzy syndromu wykazują wielką inwencję w wymyślaniu jego potencjalnych skutków i tworzeniu nowych pseudonaukowych, aczkolwiek bardzo obrazowych pojęć, np. objaw pustego łona czy objaw pustych ramion. O urodzonych dzieciach matek, które miały aborcję, mówi się ocalone od aborcji. Jako ratunek przed syndromem proponuje się adopcję duchową czy grób dzieci - ofiar swoich rodziców - na cmentarzu11.

Strategię lansowania ww. syndromu zaczęto stosować w USA - zwłaszcza od czasu, gdy zalegalizowano tam przerywanie ciąży. Skoro prawo zezwoliło na aborcję, próbowano oddziaływać na same kobiety, by dobrowolnie zrezygnowały ze swojego prawa do przerywania ciąży, ze strachu przed owymi strasznymi konsekwencjami. W Polsce stosowanie tej strategii nasiliło się w ostatnich latach, gdy już było doskonale wiadomo, że zakaz aborcji w praktyce nie działa, że kobiety korzystają z podziemia aborcyjnego, a zatem należy zniechęcić kobiety do aborcji. Próbuje się zatem przestraszyć kobiety i wpędzić je w poczucie winy. Kobieta, która przerwała ciążę, powinna czuć się winna nawet wtedy, gdy nie odczuwa ani śladu syndromu.

Jeśli nie odczuwa, tzn. coś z nią nie jest w porządku, albo zepchnęła go na samo dno świadomości albo jest ułomna pod pewnym względem, bo przecież każda normalna kobieta powinna coś odczuwać - widocznie jest więc zimna i pozbawiona wszelkich uczuć.

Że nie chodzi tu tak naprawdę o kobiety i ich dobre samopoczucie, ale o zmniejszenie liczby aborcji za wszelką cenę, widać stąd, że orędownicy syndromu rozciągają jego wpływ na lekarzy i pozostały personel medyczny biorący udział w przerwaniu ciąży. Można zatem usłyszeć z ust dyżurnych lekarzy telewizji Puls o potwornym wpływie przerywania ciąży na ich życie zawodowo-osobiste. W wielokrotnie powtarzanym programie TV Puls na ten temat przekonywano, że kiedyś położne w szpitalach były bardzo niesympatyczne dla kobiet rodzących z powodu aborcji, w których brały udział.

Ponieważ teraz już nie przerywają ciąży, to stały się przyjemniejsze dla rodzących. Ten kuriozalny argument byłby zabawny, gdyby nie to, że wmawianie lekarzom i innym pracownikom medycznym poczucia winy i grzechu zwiększa coraz silniejszą w środowisku medycznym niechęć do legalnego przerywania ciąży w szpitalach publicznych (oczywiście nie prywatnych) i stanowi dalsze realne ograniczenie prawa kobiet do aborcji w tym kraju.

Na marginesie warto dodać, że inną strategią zmniejszania liczby aborcji stosowaną globalnie, również polegającą na straszeniu kobiet, jest twierdzenie, że aborcja zwiększa ryzyko raka piersi. I znów, choć poważne badania naukowe nie potwierdzają tej korelacji, przeciwnikom aborcji to nie przeszkadza. Wbrew oczywistym faktom propagują podobne informacje12.

Mniejsza skuteczność tej kampanii jest spowodowana prawdopodobnie tym, że brakuje kobiet, które mogłyby publicznie zaświadczyć, że zachorowały na raka wskutek aborcji.

Dlaczego udało się tak skutecznie wylansować tzw. syndrom poaborcyjny? Głównie ze względu na całkowicie spersonalizowany przekaz na jego temat. Mówi o nim kilka dyżurnych kobiet. Opowiadają w niezwykle udramatyzowany i barwny sposób o swoich przeżyciach, przestrzegając inne kobiety przed pójściem w ich ślady. Ponadto dwóch lekarzy, kilkoro katolickich psychologów opowiada o swoich osobistych doświadczeniach czy to z czasów, gdy przerywali ciąże, czy związanych z prowadzonym przez siebie poradnictwem. Wszystkie te wyjątkowo emocjonalne relacje brzmią niezwykle autentycznie i robią wrażenie na słuchających. I to działa. Największym sukcesem jest wmówienie opinii publicznej, że są to zjawiska realne. Nikt nawet nie ośmieli się publicznie ich zakwestionować czy krytycznie ocenić. Media, zwykle tak krytyczne, uległy tej propagandzie i bez żadnych wątpliwości popularyzują to zjawisko, prawdopodobnie m.in. ze względu na niezwykłą medialność podobnych relacji.

Nie słychać neutralnych głosów polskich psychologów czy badaczy, co jeszcze bardziej wzmacnia wiarę w istnienie tego zjawiska w świadomości społecznej. Tymczasem popularyzowanie tego zjawiska czyni więcej szkody niż pożytku. Nie powstrzyma bowiem kobiet od przerywania ciąży, natomiast wmawiając poczucie winy, może wielu kobietom zaszkodzić.

Warto powtórzyć: nikt nie twierdzi, że przerwanie ciąży jest dla kobiety sprawą obojętną czy łatwą. Podobnie jak nie jest łatwe rodzenie dzieci, w tym dzieci niechcianych. Funkcje rozrodcze kobiety od zawsze stanowiły dla niej poważne zagrożenie, czasem prowadzą, choć obecnie rzadziej, do śmierci czy choroby. Decyzja o urodzeniu bądź nieurodzeniu dziecka, a także macierzyństwo pociągają za sobą rozmaite problemy, wątpliwości i ryzyko mające wpływ na całe jej życie. Ignorowanie psychologicznych, społecznych i zdrowotnych konsekwencji porodu i macierzyństwa, zwłaszcza tego niechcianego, oraz wmawianie kobietom, że muszą rodzić za wszelką cenę, bo każde macierzyństwo - nawet to niechciane i wymuszone - jest największym szczęściem i jej misją życiową, nie uwzględnia różnorodnych doświadczeń kobiet, a w wielu wypadkach jest po prostu nieprawdą. Takie tendencyjne podejście do kobiecych wyborów jest jaskrawym przejawem przedmiotowego traktowania kobiet i ich funkcji rozrodczych. Uświadomienie sobie nieuczciwości i hipokryzji podobnej propagandy pomoże kobietom odzyskać prawo do stanowienia o sobie i swoim życiu.

Przypisy:
1. Aleksandra Solik, Aborcja a zdrowie kobiet, Biuletyn, nr 8/1997, Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
2. Arthur Joyce, Psychological After-Effects of Abortion: the Real Story, "The Humanist Magazine", New York, marzec-kwiecień 1997 (t.57, nr 2).
3. Nancy Adler, stanowisko wygłoszone w im. Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego dla Izby Reprezentantów Kongresu USA (przed Podkomisją ds. Zasobów Ludzkich i Stosunków Międzyrządowych Komitetu ds. Rządowych Operacji), 16 marca 1989, s. 130-140.
4. Nancy E. Adler, Henry P. David, Brenda N. Major, Susan H. Roth, Nancy F. Russo, Gail E. Wyatt, Psychological Responses after Abortion, "Science", 6 kwietnia 1990 (t. 248).
5. Paul K.B. Dagg, The Psychological Sequelae of Therapeutic Abortion - Denied and Completed, "American Journal of Psychiatry", maj 1991.
6. Arthur Joyce, op.cit.
7. 10 Raport Komitetu ds. Rządowych Operacji nt. Rola rządu w ocenie Medycznego i Psychologicznego Wpływu Aborcji na Kobiety, House Report 101-392, 11 grudnia 1989 (wg Henry David'a).
8. Nada L. Stotland, The Myth of the Abortion Trauma Syndrome, "Journal of American Medical Association", JAMA, 21 października 1992, t. 268, nr 15.
9. Henry David, The Myth of Post-Abortion Trauma, Abortion Matters, 27-29 marca 1997, The Netherlands.
10. Henry David, op.cit., Aleksandra Solik, op.cit.
11. Przykłady na podstawie wielokrotnie powtarzanego programu w telewizji Puls na ten temat, wiosna/lato 2002
12. Aleksandra Solik, op.cit.

Wanda Nowicka


Artykuł pochodzi ze strony Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny (www.federa.org.pl).

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


10 listopada:

1913 - Urodził się Álvaro Cunhal, działacz komunistyczny. W latach 1961-92 sekretarz generalny Portugalskiej Partii Komunistycznej (PCP).

1918 - W Strasburgu proklamowano Alzacką Republikę Rad.

1926 - Decyzja CKW PPS o oficjalnym przejściu do opozycji wobec rządów piłsudczyków.

1939 - W Warszawie rozpoczęła działalność konspiracyjna grupa socjalistyczna skupiona wokół Adama Próchnika, rekrutująca się spośród mieszkańców Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej na Żoliborzu.

1969 - W Warszawie zmarł związany z lewicą, awangardowy poeta Tadeusz Peiper.

1975 - Przyjęto rezolucję ONZ nr 3379, stwierdzającą że syjonizm jest formą rasizmu, została przyjęta stosunkiem głosów 72 do 35 (w 1991 rezolucja ta została uchylona).

1980 - Zarejestrowano NSZZ Solidarność.

1983 - Działacze FLN założyli w meksykańskim stanie Chiapas pierwszy obóz partyzancki.

2002 - W Polsce odbyła się II tura wyborów samorządowych.

2019 - Prezydent Boliwii Evo Morales ustąpił ze stanowiska.


?
Lewica.pl na Facebooku