Joe Lieberman może stracić stanowisko przewodniczącego senackiej komisji bezpieczeństwa krajowego i nadzoru rządowego.

Senator z Connecticut, jeden z najzagorzalszych zwolenników polityki zagranicznej prezydenta Busha, po przegraniu prawyborów demokratycznych na kolejną kadencję w 2006 roku, z trudem uzyskał reelekcję jako kandydat niezależny (z poparciem republikanów). Pozostał jednocześnie członkiem klubu demokratów, otrzymując też fotel przewodniczącego (stosunek sił w izbie wyższej Kongresu wynosi 49 demokratów, 2 stowarzyszonych z nimi niezależnych oraz 49 republikanów. Głos Liebermana był zatem decydujący dla utrzymania niewielkiej przewagi).

Obecnie, w wyniku znacznego powiększenia przewagi demokratów na Kapitolu, coraz częstsze są głosy domagające się pozbawienia Liebermana stanowiska przewodniczącego kluczowej komisji, a nawet usunięcia z klubu. Nastroje te wzmocniło poparcie, jakiego Lieberman udzielił kandydatowi republikanów na prezydenta Johnowi McCainowi (McCain ponoć chciał zaoferować mu kandydaturę na wiceprezydenta, ale nie zgodził się na to aparat partyjny, jako że Lieberman w polityce wewnętrznej plasuje się na lewo w Senacie).

Prezydent-elekt Barack Obama publicznie oświadczył, iż nie ma nic przeciwko pozostawieniu Liebermana na dotychczasowym miejscu. Także przywódca większości Harry Reid wydaje się być tego samego zdania.

Pierwszym demokratycznym senatorem, który zadeklarował poparcie dla usunięcia Liebermana, jest Patrick Leahy, wpływowy przewodniczący komisji sprawiedliwości. W internecie trwa akcja wywierania nacisków na pozostałych senatorów (Lieberman must go).