Łódź - Strajk ostrzegawczy w MPK

Łódź: Strajk ostrzegawczy w MPK

[2009-07-03 12:56:13]

2 lipca odbył się strajk ostrzegawczy w łódzkim Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym. Na trasy nie wyjechało około 90 procent tramwajów i autobusów. Protest kierowców i motorniczych trwał od godziny 4 do 6.

Strajk ostrzegawczy zorganizował NSZZ "Solidarność", pozostający w sporze zbiorowym z Zarządem MPK. Związkowcy domagają się 40-złotowych podwyżek wynagrodzeń, które miałyby pokryć skutki inflacji. Chcą także, aby Zarząd MPK wypłacał pracownikom 100-złotowe podwyżki, które zostały pracownikom zagwarantowane już rok temu, jednak od początku bieżącego roku nie były wypłacane. Ponadto, "Solidarność" chciała poprzez strajk zwrócić uwagę kierownictwa MPK i opinii publicznej na fatalny stan taboru łódzkiego przewoźnika, brak materiałów do bieżącego utrzymania autobusów i tramwajów, a także złą organizację pracy. To także swoiste wotum nieufności wobec prezesa łódzkiego MPK Krzysztofa Wąsowicza i prowadzonej przez niego polityki. Zdaniem związkowców, prezes powinien skupić się raczej na rozwiązywaniu trudnej sytuacji wewnątrz spółki, zamiast na szemranych inwestycjach (chodzi tu o zakupienie przez MPK Łódź przedsiębiorstw PKS w Myślenicach i Nowym Targu).

W strajku wzięli udział także pracownicy niezrzeszeni w "Solidarności" i należący do innych związków. Mimo iż w MPK Łódź działa aż siedem związków zawodowych, tylko "Solidarność" weszła w spór zbiorowy. Pozostałe związki zawodowe nie chciały protestować, godząc się na obietnicę wypłacenia zaległych podwyżek i na 10-złotowe wyrównanie kosztów inflacji.

Związkowcy z "Solidarności" podnosili, że pracownicy byli przez kierownictwo zastraszani i odwodzeni od uczestnictwa w strajku. Przedstawiciele Zarządu MPK mieli ponoć obstawać przy tym, że czwartkowy strajk jest nielegalny, a pracownikom, którzy wezmą w nim udział, grozi zwolnienie dyscyplinarne. Teraz Zarząd MPK straszy związkowców koniecznością pokrycia strat poniesionych przez spółkę z powodu strajku.

Kierownictwo MPK podało także błędne informacje co do liczby pracowników, która wzięła udział w proteście. Prezes Wąsowicz mówił wczoraj na antenie lokalnej telewizji, że na trasy nie wyjechało tylko 30 proc. autobusów i 50 proc. tramwajów. Liczby te nie korespondowały z obserwacjami pasażerów, którzy bezskutecznie oczekiwali w godzinach porannych na jakikolwiek tramwaj, a także z liczbami podawanymi przez związkowców z "Solidarności".

Bartłomiej Kacper Przybylski