Stało się. Po wielu dniach napięcia i wzajemnego ostrzału pomiędzy Izraelem Netanjahu wspieranym przez Trumpa, a Iranem ajatollahów - USA...
Paulina Januszewska: Współistnienie? Ta, jasne! Żydowska komiczka kontra Netanjahu
Przemysław Stefaniak: Czy sukces koncertu powinniśmy mierzyć tym ile osób kupi bilet?
Xawier Woliński: Prawicowa rewolucja kulturalna
Michał Peno: Gorzki posmak kultury - wszyscy jesteśmy włóczęgami
Filip Ilkowski: Cały świat, sikorki i rewolucja pracownicza
Jarosław Klebaniuk: Jak pies
Przemysław Prekiel: Wielki budowniczy Radomia
Piotr Ikonowicz: Stawiają słuszną diagnozę, ale nie wyciągają z niej wniosków
Brytyjska stacja telewizyjna ITV dotarła do dokumentów, z ktorych wynika, iż Jean Charles de Menezes wcale nie uciekał przed funkcjonariuszami na stacji metra Stockwell.
Nie przeskoczył przez bramkę - jak podawała policja - lecz użył swojego biletu, a nawet zdążył jeszcze wziąć darmową gazetę.
Nie miał też na sobie grubej kurtki, co mogłoby sugerować, że ukrywał pod nią bombę.
Te informacje potwierdziła adwokat rodziny Brazylijczyjka, Harriet Wistrich:
Przede wszystkim dowiedzielimy się, że pierwsze informacje, które ukazały się w prasie, były niemal całkowicie nieprawdziwe i mylące. Nic nie wskazywało na to, że Menezes był podejrzany i uciekał przed policją.
Materiały sugerują, że de Menezes został skrępowany przez policjantów, zanim został przez nich zastrzelony.
Mojej rodzinie należy się prawda dotycząca tego morderstwa - powiedział kuzyn De Menezesa, Alessandro Pereira. Jego zdaniem policja powinna była zatrzymać Jeana Charlesa de Menezesa zanim jeszcze dotarł do stacji metra.
Śledztwo wszczęła niezależna komisja. Jej przedstawiciele potwierdzili, że kilka razy zdarzyło się, iż policjanci utrudniali dochodzenie.
Rodzina i prawnicy zabitego Brazylijczyka uważają, że śledztwo wszczęto za późno i wiele istotnych dowodów już przepadło.
