Jacques: Ostre, przewlekłe zatrucie

[2002-05-29 14:37:41]

Od roku 1989 żyjemy w świecie ułudy. Pełne tryumfalizmu wizje przyszłości, będące reakcją na upadek komunizmu, okazały się zupełnie fałszywe. Powodem, dla którego należy się stale obawiać wzrostu popularności Le Pena nie jest sam fakt, że faszyzm i rasizm żyją, mają się dobrze i coraz lepiej w jednym z kluczowych krajów Europy, lecz degrengolada świata, w którym przyszło nam żyć. Od lat 30. ubiegłego wieku zagrożenie irracjonalizmem i zwrotem ku barbarzyństwu nigdy jeszcze nie było na Zachodzie tak wielkie. Świat zachodni w swej arogancji uznał za truizm, że współczesne bolączki - autorytaryzm, konflikty etniczne, despotyzm - mają miejsce tylko w krajach rozwijających się. Charakterystyczny był sposób, w jaki niektórzy zachodni przywódcy, w tym także jeden z brytyjskich ministrów, mówili po 11 września o świecie cywilizowanym - a zatem także o niecywilizowanym świecie ciemnoskórych dzikusów, przedstawicieli zachowawczych kultur. Nie wiadomo jedynie, gdzie w tym obrazie świata mieszczą się Le Pen, Berlusconi czy Haider.

Europa, co oczywiste, zawsze była równie kolebką barbarzyństwa, jak cywilizacji, rasizmu i czystek etnicznych, renesansu i demokracji. Rasizm i faszyzm są częścią jej historii i dlatego odradzają się dziś na nowo. Skrajnie prawicowe partie rasistowskie są u władzy w Austrii, Danii i Włoszech. Rosną w siłę we Francji, Holandii, Szwajcarii, Norwegii i Belgii. Ale szczególnie niepokoją powody wzrostu ich popularności. Można się obawiać, że wkraczamy w nowy wiek ciemności.

Zapaść lewicy

Pierwszym czynnikiem powodującym powrót tego rodzaju ugrupowań jest słabość lewicy. Tradycyjne partie lewicowe właściwie upadły: notowania Francuskiej Partii Komunistycznej są dziś niewiele lepsze niż Brytyjskiej Partii Komunistycznej za jej najlepszych czasów. Europejska socjaldemokracja, zwłaszcza w odmianie reprezentowanej przez nowych laburzystów, przeszła na pozycje centrowe, gdzie trudno ją odróżnić od centroprawicy. Przez większą część ubiegłego wieku dominującym motywem polityki w krajach demokratycznych była konkurencja między lewicą a prawicą, dająca poczucie wyboru. Teraz wybór zniknął.

Niewiele uwagi poświęca się skutkom tego stanu rzeczy dla demokracji. Co jednak robić w sytuacji, gdy demokrację zastąpił polityczny rynek z ofertą niewiele różniących się od siebie opcji, wśród których najwyraźniej brakuje rzeczywistej alternatywy dla status quo, zasadniczej krytyki społecznej czy też odmiennej wizji przyszłości? W przeszłości to właśnie proponowała lewica. Tworzący jej bazę ruch związkowy wyrastał z zasad, które - choć niekoniecznie wrogie kapitalizmowi - oferowały jednak diametralnie inne wartości. Nowych laburzystów w coraz większym stopniu finansują bogate warstwy społeczeństwa, a nie związki zawodowe. Nie zwracają się już oni do własnych, określonych wyborców - pracowników fizycznych i biedoty - tylko do mglistej angielskiej warstwy średniej, doskonale oportunistycznej.

Dochodzimy w ten sposób do uwiądu demokracji. Celem, do którego aspirowała demokracja, a zarazem jej etycznym uzasadnieniem, było wyrażanie woli narodu. Przynajmniej na razie demokracja nie jest celem frontalnego ataku ze strony faszyzmu, jak to było w latach 30. ubiegłego wieku, ale jej rozpad postępuje od wewnątrz.

Rozpowszechnia się pogląd, że demokratyczne reguły gry politycznej są coraz mniej użyteczne jako sposób dokonywania wyborów w kwestiach ważnych społecznie. Odzwierciedleniem tego jest spadający prestiż polityki i polityków, przekładający się na coraz niższą frekwencję w wyborach. Już od dawna było to cechą amerykańskiego życia politycznego. Ale podczas ostatnich wyborów powszechnych w Wielkiej Brytanii frekwencja wyniosła 59 proc. - o ponad 10 proc. mniej niż kiedykolwiek przedtem. W pierwszej turze ostatnich wyborów prezydenckich we Francji frekwencja wyborcza także była rekordowo niska.

Dowodzi to, że polityką interesuje się coraz mniejsza część społeczeństwa, czasem niewiele więcej niż połowa. Ci, którym chce się głosować, idą do wyborów, gdyż uważają, że ich interes zależy od tego, jak będzie funkcjonować społeczeństwo. Ci, którzy zostają w domu, interesu takiego nie widzą. Wynik łatwo przewidzieć: programy polityczne określają grupy uprzywilejowane, a nie społecznie upośledzone, a zakres politycznej debaty wciąż się zawęża. Klasa polityczna coraz bardziej odrywa się od społeczeństwa, które jakoby reprezentuje.

Ukryte uprzedzenia

Spór między prawicą a lewicą nie tylko nie osłabiał współczesnej europejskiej demokracji, przeciwnie - był źródłem jej siły i prężności. Kiedy zaczyna brakować polaryzacji stanowisk, polityka staje się mdła, zubożona i coraz bardziej zdominowana przez rynek. Degeneracja najdalej posunęła się we Włoszech. Rynek i demokracja splotły się niebezpiecznie pod egidą Berlusconiego, łączącego funkcję premiera z pozycją medialnego magnata. Wciąż zachowuje się formalną oprawę demokracji, ale jest ona w dużym stopniu odarta z treści. Włoski reżim to populizm nowego typu, łączący plemienny rasizm, nasilający się obecnie w całej Europie (Liga Północna), tradycyjny faszyzm (Sojusz Narodowy, nawiązujący do Mussoliniego) oraz autorytarną i pozbawioną skrupułów siłę korporacji (Forza Italia). Jeśli kogoś interesuje kształt nowego europejskiego faszyzmu, nie musi szukać dalej.

Trzecim czynnikiem odpowiedzialnym za umacnianie się nowego rasizmu jest zetknięcie się tradycyjnego europejskiego rasizmu z nową falą imigracji. Na kontynencie pełnym rasistowskich tradycji (antysemickich, antycygańskich) nie wolno nie doceniać znaczenia ukrytych uprzedzeń wobec coraz bardziej widocznych i wyróżniających się kulturowo odmiennych przybyszów spoza Europy o innych kolorach skóry. Jeśli nie liczyć przedsięwzięć integracyjnych, kontynent europejski nie ma ostatnio na swym koncie wielu sukcesów, co osłabia wiarę jego społeczeństw we własne siły. Oczywiście, wielokulturowość i różnorodność znalazły w Europie, także w Wielkiej Brytanii, wielu nowych zwolenników, ale błędem byłoby uważać, że jest to tendencja dominująca i nastroje rasistowskie słabną lub że upływ 50 lat oznacza, iż problem sam się rozwiązał.

Czynnik czwarty to Stany Zjednoczone i niebezpieczny obrót, jaki przybrała światowa polityka po 11 września. Wojna z terroryzmem miała od samego początku wyraźny odcień rasistowski - antyislamski i antyarabski, późniejsza zgoda Zachodu (zwłaszcza Ameryki) na brutalną izraelską agresję w imię interesów rasowych i narodowościowych jeszcze bardziej umocniła te tendencje. Odkryta na nowo gotowość Stanów Zjednoczonych do interwencji w krajach rozwijających się, w każdym miejscu i czasie, które uznają za stosowne, dowodzi nie tylko tego, że kraj ten jest jedynym supermocarstwem, ale także i tego, że pragnie dziś odgrywać rolę mocarstwa imperialnego: amerykańskie elity bez skrępowania używają dziś określeń w rodzaju "Pax Americana" czy "amerykańskie imperium". Nawet w Wielkiej Brytanii próbuje się rehabilitować ideę kolonializmu. Takie postawy wskazują na nowe poczucie wyższości rasy białej i nowe pragnienie podporządkowania sobie innych ras i kultur w imię cywilizacji (naszej). A to podsyca rasizm na własnym podwórku, zwłaszcza w sytuacji, gdy za rasizmem i nowym kolonializmem opowiadają się te same osoby.

Głęboki upadek

Le Pen we Francji i narastanie rasizmu w Europie to nie są zjawiska przejściowe. Są one zapowiedzią nowego, groźnego układu sił w polityce europejskiej, blisko związanego z globalnymi zmianami. Rasizm jest składnikiem sztandarowego dyskursu politycznego w wielu społeczeństwach europejskich. Rok 1989 zwiastował zasadnicze zmiany w polityce, to samo dotyczy obecnie nasilającego się rasizmu. Wszystko to dzieje się przerażająco szybko. Europa osuwa się w nową przepaść.

Martin Jacques



Tekst pochodzi z tygodnika „Forum” (27.05.2002), który przedrukował artykuł z angielskiego „The Guardian”.

Martin Jacques to lewicowy publicysta brytyjski, który publikował m.in. dla brytyjskiego czasopisma "Marxism Today".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Zandberg w Opolu!
Opole, ul. Kopernika 13
13 maja 2025 (wtorek), godz. 13.00
Zandberg we Wrocławiu!
Wrocław, Rynek
13 maja 2025 (wtorek), godz. 20.00
Zandberg w Częstochowie!
Częstochowa, Plac Biegańskiego
14 maja (środa), godz. 12:00
Zandberg w Krakowie!
Kraków, Mały Rynek
14 maja (środa), godz. 20:00
Wsparcie na rzecz funkcjonowania projektu Czerwony Goździk
https://zrzutka.pl/evh9hv
Do 18 maja
Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz

Więcej ogłoszeń...


14 maja:

1771 - W Newtown urodził się Robert Owen, walijski działacz socjalistyczny, pionier ruchu spółdzielczego.

1906 - Członek OB PPS Baruch Szulman dokonał w Warszawie udanego zamachu bombowego na podkomisarza policji carskiej N. Konstantinowa. Podczas ucieczki z miejsca zdarzenia został zastrzelony.

1920 - W Warszawie rozpoczął się I Kongres Klasowych Związków Zawodowych.

1940 - W Toronto zmarła Emma Goldman, teoretyczka anarchizmu, bojowniczka o prawa kobiet, uczestniczka Rewolucji Rosyjskiej 1917 roku i Hiszpańskiej 1936 roku.

1943 - W Sielcach nad Oką sformowano 1. Dywizję Piechoty im. Tadeusza Kościuszki.

1944 - Nierozstrzygnięta bitwa pod Rąblowem pomiędzy polsko-radzieckimi oddziałami partyzanckimi a wojskiem niemieckim.

1988 - W Hadze zmarł Willem Drees, holenderski polityk Partii Pracy (PvdA), 1948-58 - premier Holandii.

1999 - Malam Bacai Sanhá (PAIGC) został prezydentem Gwinei Bissau.


?
Lewica.pl na Facebooku