Borejza: Żuczek "Made in USA"

[2006-09-14 15:25:24]

"- To po co straszą nas imperialistami? – spytała matka.
- Aby zmobilizować społeczeństwo.
- Do czego?
- Do pracy.

Wilhelm Dichter "Szkoła bezbożników"

Tak się zaczeło!

"Samoloty amerykańskie, naruszając ustalone strefy lotów, zrzuciły nocą ogromną ilość stonki ziemniaczanej w okolicach Zwickau, Werdau, Liechtentanne, Eisenstock i Berndorf".

Komunikat, podany przez "Trybunę Ludu" rozpoczął kampanię walki ze stonką ziemniaczaną w Polsce.

Można wyróżnić dwa okresy trwania akcji. Pierwszy, kiedy stonka występowała niezbyt licznie i nie była rzeczywistym problemem społecznym (do ok. 1952 r.). I drugi, kiedy stonka rozprzestrzeniła się na terytorium całego kraju, i realnie zaczęła zagrażać zbiorom ziemniaków.

Ojczyzną stonki "jest Ameryka Północna – surowe, lecz niemniej urocze tereny Gór Skalistych". W Polsce pojawiła się ok. 1945 roku. Pierwszy okres obecności szkodnika w Polsce – który trwał do 1950 roku - nie przykuwał uwagi władz państwowych i prasy.

Sytuacja uległa zmianie w 1950 roku, kiedy - zwłaszcza w NRD i Czechosłowacji - zaobserwowano wyjątkowo liczne pojawienie się szkodnika. Sprawców znaleziono bez większego problemu: "Stonka ziemniaczana jest bowiem tylko nowym narzędziem walki amerykańskich imperialistów, których samoloty rozrzuciły ogromne ilości tego szkodnika na polach Niemieckiej Republiki Demokratycznej (skąd przeniósł się on do Polski) i Czechosłowacji".

Wtedy problem stonki ziemniaczanej nabrał wagi i zaczął gościć na łamach prasy i w gabinetach władz wszystkich szczebli.

Tylko wysiłek całego społeczeństwa i służby ochrony roślin może przyczynić się do zwalczenia szkodnika!

Zwalczanie szkodnika oparto o regularne przeglądanie pól w poszukiwaniu ognisk stonki. Były to tzw. lustracje. Rolników indywidualnych oraz pracowników PGR zobowiązano do lustracji pól, zależnie od okoliczności, od jednego do czterech razy w tygodniu. Oprócz indywidualnego sprawdzania pól, każdego roku organizowano – zależnie od województwa – od czterech, w regionach mniej zagrożonych (tzw. strefa C) do siedmiu (strefa A) lustracji powszechnych. W "Instrukcji w sprawie poszukiwania i zwalczania stonki ziemniaczanej" z 1951 roku czytamy: "Służba Ochrony Roślin (...) zorganizuje całe społeczeństwo rolnicze do akcji powszechnych lustracji upraw ziemniaczanych i likwidacji wykrytych ognisk stonki w oparciu o zarządy Gminne i Miejskie, instruktorów gminnych i sołtysów przy współudziale Związku Samopomocy Chłopskiej, Komitetów Ochrony Roślin, Związków Młodzieżowych i młodzieży szkolnej oraz partii politycznych".

Do rolnika nie należącego do drużyny poszukiwaczy i nie będącego przodownikiem ochrony roślin należało jedynie przeglądnie pól, a w wypadku znalezienie szkodnika oznaczenie miejsca i poinformowanie sołtysa bądź Gminnej Rady Narodowej. Wtedy do akcji przystępowali przodownicy ochrony roślin lub lotne kolumny przeciwstonkowe. Jeżeli było to niemożliwe, lub nie było dostępnych środków chemicznych, znalezione "okazy" należało starannie wyzbierać umieszczając w butelce z naftą bądź słoną wodą.

Spośród środków chemicznych najpowszechniej używano polskiego azotoksu, oraz importowanych gamexanu i radzieckiego HCH, ale także arsenianu wapnia, gasorolu i słynnego DDT.

Akcja nie ograniczała się do mieszkańców wsi. W 1951 roku Ministerstwo rolnictwa za pośrednictwem prasy wzywało "całą młodzież, a przede wszystkim ZMP i SP, oraz całe społeczeństwo wsi i miast, by (...) stanęło do zbiorowej akcji poszukiwania i zwalczania stonki zgłaszając się ochotniczo do drużyn poszukiwaczy stonki".

Niestety bardzo trudno jest odtworzyć skalę zaangażowania w akcję. Opierając się na dostępnych materiałach prasowych można uznać, że było ono znaczne. Dla przykładu: w województwie gdańskim (stosunkowo mało zagrożonym) w każdej z lustracji 1954 roku brało udział ok. 80 tys. ludzi. W 1951 roku, w znacznie bardziej zagrożonym województwie zielonogórskim, w drugiej lustracji wzięło udział 250 tys. osób, a w trzeciej 280 tys. Zbiorcza informacja o zasięgu działań w 1950 r. wymienia liczbę 8 mln ludzi. Był to rok w którym kampania nie objęła nawet połowy terytorium kraju.

Walka ze stonką ziemniaczaną ważnym zagadnieniem państwowym!

Tak ważnego zadania nie pozostawiono jedynie dobrej woli i poczuciu obywatelskiego obowiązku. Przewidziano system kar i nagród. Za wykrycie ognisk stonki wypłacano nagrody finansowe. Ustanowiono kary administracyjne za nieprzestrzeganie zarządzeń dotyczących walki ze szkodnikiem. Zachowały się informacje o zastosowaniu takich kar. W jednym z listów do redakcji "Zielonego Sztandaru" w 1955 roku, autor donosi o obywatelce Krystynie Chmielewskiej z Wąbrzeźna w woj. bydgoskim, która odmówiła wpuszczenia drużyny poszukiwaczy stonki na swoje pole i została ukarana 500 złotymi grzywny. Prasa stawiała raczej na odpowiedzialność zbiorową, a więc piętnowała całe wsie, powiaty czy województwa, a nie pojedynczych rolników. Zainteresowanie indywidualnymi przypadkami braku obywatelskiej odpowiedzialności było domeną piszących listy.

Olbrzymią rolę w czasie kampanii antystonkowej odegrała propaganda, która nie tylko mobilizowała, ale także dostarczała koniecznej wiedzy. Próbowano docierać do ludzi na różne sposoby - od zebrań gromadzkich po artykuły w prasie dziecięcej.

Miała ona, poza pierwszym okresem, kiedy pojawiało się dużo przekazów "antyimperialistycznych" charakter mobilizacyjny. Informacji mówiących o tym, że to Amerykanie zrzucili stonkę na NRD praktycznie nie spotyka się po 1951 roku. Ze względu jednak na to, że żuczek kolorado wiązany jest szczególnie ze sprawą nieszczęsnych zrzutów, nie sposób pominąć tej sprawy.

Próbując przekonać społeczeństwo, że to Amerykanie są sprawcami wszystkich ziemniaczanych problemów sięgano po różne metody. Poczynając od rysunków satyrycznych i dowcipów, a na podręcznikach i kampanii terenowej kończąc.

Pierwsze informacje o amerykańskim sabotażu pojawiły się w ostatnich dniach maja na łamach "Trybuny Ludu". Stamtąd stopniowo przeniknęły do innych tytułów prasowych. Początkowe informacje nie pozostawiają cienia wątpliwości, że zrzuty miały miejsce. W "Trybunie Ludu" czytamy: "z kół dobrze poinformowanych komunikują, że amerykański sztab generalny powołał komisje do zbadania dlaczego zbrodnia ta tak szybko została ujawniona". Amerykańscy politycy mieli przyznawać, "że rząd Stanów Zjednoczonych przygotowuje wojnę bakteriologiczną. W maju br. (1950 – tb) zastosowano pierwszą próbę: samoloty amerykańskie zrzuciły stonkę ziemniaczaną na pola NRD". Dla najbardziej opornych przygotowano nawet zeznania sprawcy: "Fakt ten (zrzuty stonki – tb) potwierdził ostatnio wzięty do niewoli w Korei lotnik amerykański Robert Hilard, który – jak zeznał – brał udział w zrzucaniu stonki ziemniaczanej na obszar NRD".

Relacjonowano jak "zbrodnia" została odebrana: "Kiedy u nas, w PGR Stuchów, gdzie pracuję, dowiedzieliśmy się o zrzuceniu stonki z samolotów amerykańskich na terytorium NRD, wielu z nas nie wierzyło. Trzeba być bezgranicznie podłym, aby zrobić coś takiego", a dalej: "Grunt żeby wiedzieli z kim mają do czynienia. Nasze kobiety pomstują na Amerykańow najwięcej. Natka Inglot powiedziała na zebraniu, że póki żyć będzie nie zapomni im tego".

Sięgano po dowcip: "- Czy wiedziałeś, że lotnictwo radzieckie było użyte przy zasianiu 2 mln ha? – Phi... to nie nowina... Amerykanie pierwsi zastosowali samoloty do celów rolniczych! – Jak to? – A kto "siał" z powietrza stonkę ziemniaczaną?"

Najwięcej sił poświęcono na działania mobilizacyjne. Było tak być może dlatego, że stonka stała się rzeczywistym problemem społecznym. Próbowano odwoływać się do poczucia odpowiedzialności: "Trzeba wyjaśnić pracującemu chłopstwu, że sprawa walki ze stonką jest sprawą społecznego obowiązku całej pracującej wsi, sprawą ogólnonarodową".

Stosowano sprawdzone socjalistyczne metody motywacyjne. W 1954 roku 'przodownik ochrony roślin – Sroczyński ze wsi Bukowiec pow. Nowy Tomyśl wezwał do współzawodnictwa w zwalczaniu stonki". Apele uzupełniano niekiedy szyderstwem. Starano się wykpić tych, którzy niedostatecznie odpowiedzialnie podeszli do kampanii. Na łamach "Szpilek" można było przeczytać: "Jak nam donoszą nasi korespondenci, w gminie Głuchów (pow. skierniewicki) pojawił się wyjątkowo złośliwy gatunek stonki. Kiedy dzielna drużyna przeciwstonkowa z gromady Byczki wyruszyła w pole – stonka nie stawiała oporu. Połów był duży, ale cóż się okazało po powrocie do bazy? Oto złośliwa stonka zamieniła się w same koniki polne..."

Mobilizacja nie ominęła dzieci. Uchwała Prezydium Rządu w sprawie ochrony kraju przed stonką ziemniaczaną w 1951 roku zawiera zobowiązanie ministra oświaty "do wydania zarządzenia nakładającego na szkoły wszelkiego typu obowiązek wzięcia udziału (...) w zbiorowej akcji poszukiwania stonki ziemniaczanej". Zapewniając sobie udział dzieci i młodzieży w kampanii przeciwstonkowej starano się jednocześnie zadbać o odpowiednią edukację w tym zakresie. Próbowano tego dokonać poprzez wprowadzenie w "programach nauczania przyrody – przede wszystkim w szkołach podstawowych wiejskich – tematu stonki ziemniaczanej".

Starano się także przekazywać wiedzę w sposób przystępny dla dzieci. Wykorzystywano do tego krótkie opowiadania i dziecięce wierszyki. Na łamach "Świerszczyka", w latach 1950 – 1956, pojawiło się kilkanaście opowiadań, których bohaterem była stonka. Zamieszczano liczne rebusy, zagadki i zgadywanki.

Na ile się udało?

Bardzo trudno jest ocenić kampanię. Stonka ziemniaczana rozprzestrzeniała się w bardzo szybkim tempie. Jeszcze w 1950 roku alarmowano o jej niezwykle licznym wystąpieniu informując, że znaleziono i zniszczono 10 tys. ognisk szkodnika. Wszystkie w województwach zachodnich. 6 lat później, w 1956 roku, w połowie lipca raportowano o odkryciu 72 tys. ognisk na terenie całej Polski. Mimo to trzeba pamiętać, że nie tylko w PRL-u nie udało się w tamtych latach powstrzymać szkodnika. Także kraje Europy Zachodniej miały z tym problem.

Organizatorom akcji można przypisać za to jeden, choć niezamierzony i raczej wątpliwy, sukces. Jeszcze dzisiaj, 50 lat od tamtego okresu, są ludzie, którzy wierzą w imperialistyczne pochodzenie stonki.

Tomasz Borejza


Artykuł ukazał się w dzienniku "Trybuna".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



25 LAT POLSKI W NATO(WSKICH WOJNACH)
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
13 marca 2024 (środa), godz. 18.30
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1
Szukam muzyków, realizatorów dźwięku do wspólnego projektu.
wszędzie
zawsze

Więcej ogłoszeń...


18 kwietnia:

1904 - Ukazało się pierwsze wydanie francuskiego lewicowego dziennika L'Humanité.

1905 - Pierwsze walki na barykadach prowadzone z policją i wojskiem przez łódzkich robotników.

1937 - Podczas strajku chłopskiego w Racławicach doszło do starć z policją, w wyniku których zginęło trzech chłopów.

1955 - W Princeton zmarł Albert Einstein, genialny fizyk, socjalista.

1970 - W Warszawie zmarł Michał Kalecki, wybitny ekonomista, profesor Zakładu Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk i Szkoły Głównej Planowania i Statystyki, członek rzeczywisty PAN.

1973 - Ukazało się pierwsze wydanie francuskiego centrolewicowego dziennika Libération.


?
Lewica.pl na Facebooku