Wojna z terrorem 2.0
2008-11-30 14:13:31
Na dobrą sprawę wiadomo już, że pokłosiem „bitwy o Bombaj”, transmitowanej niemal na żywo przez większość mediów, będzie nowa odsłona „wojny z terroryzmem”. Próby zrzucenia odpowiedzialności na Pakistan poskutkują tym, że proamerykański prezydent Zardari zostanie zmuszony do podjęcia wszelkich działań służących umocnieniu jankeskiego panowania w pasie Afganistan-Pakistan-Indie. Kolos chwieje się co prawda w Afganistanie, gdzie zbiera cięgi od biegających boso Talibów, ale Obama już zapowiedział wysłanie nowych zastępów uzbrojonej po zęby „Generation Kill”. Nic jednak nie da się zrobić bez wyniszczenia baz talibskich w Pakistanie, zatem Zardari już niedługo da sygnał do wymarszu amerykańskiej krucjaty antyterrorystycznej. Już teraz biernie przygląda się, jak amerykańskie lotnictwo goni Talibów nad Pakistanem i bombarduje wioski zabijając zazwyczaj kilku Talibów i kilkakrotnie więcej cywili. Zardari jest biznesmenem o ksywce Pan 10% i wszyscy wiedzą, że potrafi rządzić jedynie licząc kasę, a sytuacja jego kraju jest tak tragiczna, że może ją mieć wyłącznie od Wuja Sama lub od Indii. I dostanie ją – na prowadzenie wojny we własnym kraju.

Będzie to wojna domowa, ponieważ Pakistańczycy już teraz zieją nienawiścią do Jankesów z powodu ich bezkarnych nalotów. Wiadomo również, kto zbierze żniwo ich gniewu: Pakistańska Liga Muzułmańska, bliska Talibom. I tutaj właśnie dotykamy sedna problemu.

Jak to się stało, że przez ostatnie dziesięciolecia w Azji Centralnej i Południowej, gdzie panuje potworna nędza i dominuje formacja kapitalizmu zależnego, opartego na eksploatacji zasobów (choć w Indiach już mniej), ruchu antyimperialistycznego nie dało się przekuć w jakąś sensowną lewicę? Jedyną poważną antyimperialistyczną siłą polityczną pozostają fanatycy religijni. Odmienną sytuację mieliśmy przecież w Ameryce Łacińskiej, gdzie w podobnych warunkach ukształtowała się jednak godna szacunku lewicowa tradycja.

Jeśli zna ktoś odpowiedź, proszę mnie oświecić. Żal patrzeć na ludzi tkwiących między młotem imperializmu, a kowadłem islamofaszyzmu.

Paweł Jaworski



PS. Wiem, że niektórzy czytelnicy lewica.pl mogą poczuć się urażeni posłużeniem się przeze mnie terminem islamofaszyzm, bo jest on chętnie używany przez prawicowców oraz przez zbzikowanego "lewicowca" Christofera Hitchensa, popierającego wojnę w Iraku. Tak się jednak składa, że to, co istnieje chociażby w Iranie, to islamofaszyzm jako żywo. Po pakistańskich Talibach można się chyba spodziewać czegoś podobnego.

poprzedninastępny komentarze