Kowalewski: Czas na kontrofensywę pracowniczą

[2006-07-13 01:21:13]

Kilka lat temu pewien urzędnik Komisji Europejskiej, znany w środowiskach lewicowych z wnikliwych, krytycznych analiz spraw unijnych, w prywatnej dyskusji w Warszawie wskazał na "polski paradoks". Z jednej strony frekwencja wyborcza, wyniki wyborów i składy koalicji rządzących świadczą o delegitymizacji społecznej neoliberalnego kapitalizmu i kryzysie jego reprezentacji politycznej. Czynią one z Polski najsłabsze ogniwo w łańcuchu kapitalistycznej integracji Europy. Z drugiej strony zapaść polskiego ruchu robotniczego sprawia, że to ogniwo nie pęka.

Obecny stan tego ruchu stanowi w skali europejskiej anomalię. Nie tylko nie posiada on w Sejmie żadnej, nawet ułomnej i zdeformowanej reprezentacji politycznej, ale, co gorsza, kondycja związków zawodowych jest bardzo zła.

Oczywiście, ofensywa neoliberalizmu niemal wszędzie podkopała ruch związkowy. W porównaniu z 1980 r., we Włoszech stopa uzwiązkowienia spadła z 50 do 34 proc., w Wielkiej Brytanii z 51 do 29, w Niemczech z 35 do 23. Jednak w ośmiu państwach Europy Zachodniej i Północnej (Austrii, Belgii, Danii, Finlandii, Irlandii, Norwegii, Szwecji i Włoszech) nadal wynosi ona ponad 30 proc., przy czym w pięciu z nich (Belgii, Danii, Finlandii, Norwegii i Szwecji) ponad 50 proc., a w trzech (Danii, Finlandii i Szwecji) aż ponad 70 proc. [1]

We Francji, gdzie stopa ta zawsze była dużo niższa niż gdzie indziej ze względu na bardziej "kadrowy" niż "masowy" charakter organizacji związkowych, w tym samym czasie spadła ona z 18 do 8 proc. Lecz jednocześnie 95 proc. pracowników najemnych jest tam objętych układami zbiorowymi pracy, związkom zawodowym ufa 54 proc. ogółu pracowników najemnych i 51 proc. ogółu obywateli, 61 proc. robotników, 70 proc. sympatyków lewicy i aż 69 proc. osób w wieku od 18 do 24 lat! [2] Wysoka jest również zdolność mobilizacyjna francuskiego ruchu związkowego. Oto 28 marca i ponownie 4 kwietnia br., w toku walki z kontraktem "pierwsza praca", razem z lewicowymi organizacjami studenckimi i uczniowskimi wyprowadził on w całym kraju na ulicę 3 miliony osób!

A w Polsce, gdzie stopa uzwiązkowienia ongiś wynosiła ponad 80 proc., a na początku restauracji kapitalizmu jeszcze 40 proc.? Jeśli bardzo zawyżone dane głównych central związkowych o członkostwie sprowadzi się na realny poziom, okaże się, że prawdopodobnie stopa ta sytuuje się poniżej 10 proc. "Na skutek niestabilności strukturalnej i szybkiej prywatyzacji, struktury układów zbiorowych pracy są ubogie", skrajnie zdecentralizowane, głównie zakładowe. "Według OECD jedynie w Polsce, Czechach, na Węgrzech, w krajach anglosaskich oraz Japonii i Korei Płd. funkcjonuje tak rozproszony system negocjacji." [3] Odsetek ogółu zatrudnionych, którzy są objęci układami zbiorowymi, wynosi zaledwie 20 proc. W UE niższy jest tylko na Litwie i Łotwie. [4] W wielu państwach UE wynosi ponad 70 proc. Polska "bardzo odbiega od europejskiego modelu stosunków przemysłowych, które obejmują układy zbiorowe jako ważny mechanizm regulacji stosunków pracy." [5]

Wiadomo, że dynamika wzrostu płac jest najniższa i stopień giętkości płac realnych jest najwyższy w zdecentralizowanych systemach układów zbiorowych, w których rokowania zbiorowe prowadzi się na szczeblu przedsiębiorstw. Wiadomo również, że najwyższa dynamika wzrostu płac i najwyższy stopień sztywności płac realnych występuje w średnio scentralizowanych systemach, w których rokowania zbiorowe prowadzi się na szczeblu gałęziowym. Mimo decentralizacji postępującej pod presją neoliberalizmu, w większości państw Europy Zachodniej układy zbiorowe są na ogół scentralizowane na najkorzystniejszym dla klasy robotniczej średnim poziomie gałęziowym.

Natomiast w Polsce organizacje pracodawców i rząd czynią wszystko, co w ich mocy, aby przeciwdziałać dążeniu związków zawodowych do "poszerzenia możliwości i efektywności administracyjnego rozciągania zbiorowych porozumień płacowych osiągniętych przez kilka przedsiębiorstw na całą branżę, w tym na firmy z sektora prywatnego, które nie uczestniczyły bezpośrednio w negocjacjach", bo "jest to dokładnie praktyka, która okazała się najbardziej szkodliwa w krajach OECD". [6] Szkodliwa oczywiście dla kapitalistów. Co więcej, w oczach najbardziej twardogłowych neoliberałów, skupionych m.in. wokół NBP, obecny system rokowań płacowych uchodzi za… nadmiernie scentralizowany, toteż (poza sferą budżetową) dążą oni do zniesienia wszelkich form ponadzakładowych rokowań zbiorowych. [7]

W Polsce społeczne zaufanie do związków zawodowych jest niezwykle niskie - zaledwie kilkunastoprocentowe. "W lipcu 2001 r. CBOS badał zaufanie szeregowych związkowców do związków zawodowych. Wśród członków OPZZ 49 proc. uznało, że ich związek dobrze reprezentuje interesy pracownicze w skali kraju, ale 28 proc. stwierdziło, że ich interesy nie są przez nikogo reprezentowane. W przypadku członków «Solidarności» odpowiednie wskaźniki były znacznie bardziej pesymistyczne: 39 proc. i aż 57 proc. W odniesieniu do własnych zakładów pracy jedynie 22 proc. związkowców z OPZZ i 13 proc. z «Solidarności» uważało, że ich związki działają efektywnie." [8]

Juliusz Gardawski, czołowy wśród polskich socjologów badacz ruchu związkowego, na pytanie, "jak to się stało, że właśnie w Polsce, kraju o tak silnych tradycjach związkowych, wzorcowym pod tym względem dla wielu innych krajów, uzwiązkowienie (…) osiągnęło niższy poziom, niż we wszystkich innych krajach Europy Centralnej i Wschodniej" [9], odpowiada tak: "Obserwacje czynione w latach 1998-2001 wskazywały, że opisane zjawisko erozji i zaniku atrakcyjności związków wiązało się przede wszystkim z antyzwiązkowymi strategiami przyjmowanymi przez polskich prywatnych przedsiębiorców, a także przez menedżerów kierujących przedsiębiorstwami większymi, w tym zagranicznymi." [10]

Druga przyczyna to powiązanie obu głównych central związkowych z partiami reprezentującymi interesy kapitału i parasole ochronne otwierane przez te centrale kolejno nad rządami neoliberalnymi z prawa w przypadku "Solidarności" i z lewa w przypadku OPZZ. Trzecia to (wyraźna w przypadku OPZZ) skłonność do współpracy z organizacjami pracodawców; taka współpraca ułatwiła uchwalenie przez Sejm nowego, zliberalizowanego kodeksu pracy. Oczywiście, wywołało to wewnątrzzwiązkowe napięcia. "W umiarkowanie nastawionym OPZZ także ujawniają się podziały związane z liberalizacją rynku pracy i rolą OPZZ w jej implementacji (wobec przewodniczącego Manickiego mnożą się zarzuty o zbytnią ugodowość i nadużycie zaufania społecznej bazy związku)", stwierdzał w 2002 r. jeden z socjologów. [11] Lecz wstrząsy z reguły amortyzuje kwietystyczna atmosfera panująca w aparatach biurokratycznych. Stanowi ona czwartą przyczynę: aparaty te zachowują się tak, jak przysłowiowa orkiestra na pokładzie Titanica. Wreszcie piąta: wiele komisji zakładowych idzie na pasku pracodawców, korumpuje się, do czego walnie przyczynia się działalność gospodarcza, którą prowadzą, wiele jest skompromitowanych, m.in. zgodą na zwolnienia grupowe w zamian za gwarancje zatrudnienia dla członków komisji.

Polska stała się w Europie prawdziwą oazą pokoju klasowego. Zgodnie z raportami Europejskiego Obserwatorium ds. Stosunków Przemysłowych (EIRO), "w UE poziomy akcji przemysłowej na ogół są niskie w porównaniu z poprzednimi latami. W pierwszej połowie lat 80. (zgodnie z danymi Eurostatu), z powodu akcji przemysłowej takie kraje, jak Grecja, Irlandia, Włochy, Hiszpania i Wielka Brytania średniorocznie traciły ponad 400 dni na tysiąc pracowników, a Dania, Francja, Luksemburg i Portugalia ponad 100 dni. Choć w drugiej połowie lat 80. poziomy aktywności ogólnie się obniżyły, Grecja i Hiszpania nadal traciły średniorocznie ponad 600 dni, a Irlandia, Włochy i Wielka Brytania ponad 100. W wielu krajach początek XXI w. jest więc wyraźnie okresem względnego pokoju przemysłowego." [12]

W latach 2000-2003 z powodu strajków Hiszpania straciła średniorocznie 220 dni, Włochy 135, Austria 103, Norwegia 77, Węgry 60, Finlandia 55, Szwecja 41, Francja 40, Rumunia 33, Wielka Brytania 27, Słowenia 22, Portugalia 18, Holandia 11 itd. Średnia dla wszystkich państw europejskich wynosiła 45 dni, dla starych państw członkowskich Unii 58, dla nowych 19. Natomiast Polska straciła 2 dni - najmniej ze wszystkich państw europejskich! [13] Jak widać, na tle Europy Polska znajduje się nie w okresie względnego, lecz niemal bezwzględnego pokoju społecznego.

Według danych GUS, w 2001 r. było 11 strajków. W 2002 r. zanotowano tylko jeden strajk. Doszło również do innych akcji protestacyjnych (manifestacji, pikiet, blokad) górników, pracowników służby zdrowia, stoczniowców i niezwykle dramatycznej walki pracowników Fabryki Kabli w Ożarowie, ale strajk był tylko jeden. W 2003 r. liczba strajków wzrosła do 24 (15 przypadło na zakłady przemysłowe). Uczestniczyło w nich 3 tys. pracowników, co stanowiło 18,5 proc. załóg przedsiębiorstw i instytucji objętych strajkami. Nadzieje radykalnych środowisk lewicowych i pracowniczych na to, że zaczyna się przypływ fali walk klasowych, okazały się płonne. W 2004 r. liczba strajków spadła poniżej 10.

Tak więc, polski ruch robotniczy został zepchnięty na pozycje biernej obrony strategicznej, w której ramach obrona czynna (walka w obronie miejsc pracy, przeciwko prywatyzacjom, o wypłatę zaległych zarobków itd.) w skali taktycznej (w poszczególnych zakładach) jest rzadkością. Jeszcze rzadsze jest natarcie (np. walka o podwyżkę płac) w tej skali, a tym bardziej w skali operacyjnej (walka o ogólnokrajowym lub przynajmniej regionalnym zasięgu gałęziowym).

Dlaczego tak się stało? Dlatego, że najwyższe w UE i długotrwałe bezrobocie, nawet według danych oficjalnych dochodzące w ostatnich latach do 20 proc., w połączeniu z najniższymi w Europie wskaźnikami zatrudnienia skutecznie terroryzuje klasę robotniczą, odstraszając ją od strajków. Odstraszają również: szerzący się w przedsiębiorstwach drakoński reżim kapitału i superwyzysk siły roboczej, polegający m.in. na uelastycznianiu rynku pracy, procesów pracy i płac, zatrudnianiu na niepewnych warunkach, w tym na "śmieciowych" umowach o pracę, i na bezprawnie wymuszanym przez pracodawców samozatrudnieniu. Kapitał szturmuje samo serce pracy najemnej - pracę na czas nieokreślony. Aż 24 proc. pracowników zatrudnionych jest na czas określony; w UE stopa ta jest wyższa tylko w Hiszpanii. Mnóstwo pracodawców na rozmaite sposoby bezprawnie wydłuża dzień pracy, płaci za godziny nadliczbowe tak, jak za zwykłe, a nawet w ogóle nie płaci, obciąża pracowników kosztami przestojów itd.

Co więcej, w Polsce kapitalistyczne stosunki produkcji nasiąkają niesłychanie rozpasaną, charakterystyczną dla poradzieckich i latynoamerykańskich peryferii światowego kapitalizmu, formą superwyzysku, którą MOP określa mianem "subkultury niewypłacania wynagrodzeń za pracę". Dopóki w Szczecinie, w imię solidarności robotniczej, stoczniowcy nie pobili pracodawcy, który nie wypłacał wynagrodzeń swoim szwaczkom, władza państwowa i elita polityczna udawały, że nie dostrzegają tego zjawiska. Sprawy o niewypłacanie wynagrodzeń były masowo umarzane przez jawnie klasowe sądownictwo z powodu… "niskiej szkodliwości społecznej czynu"! Polska wraz z Litwą i Słowenią to jedyne państwa UE, w których owa "subkultura" kapitału - zaleganie z wypłatą zarobków - stanowi jedną z najważniejszych przyczyn strajków.

W kraju, w którym ongiś obalenie kapitalizmu przyniosło zaległą rewolucję przemysłową, restauracja kapitalizmu szła w parze z odprzemysłowieniem na ogromną skalę i drastyczną deprecjacją, a na dłuższą metę również realną dewaloryzacją siły roboczej. Lecz "jeszcze w 1998 r. sytuacja na rynku pracy w Polsce była w kategoriach nominalnych porównywalna z sytuacją w 15 państwach będących wówczas członkami Unii Europejskiej. Gwałtowny spadek zatrudnienia w 1999 r. i w latach następnych w Polsce doprowadził do powstania olbrzymiej przepaści w stosunku do krajów UE15, w których obserwowano (przy znacznym zróżnicowaniu wewnętrznym) wzrost zatrudnienia i aktywności oraz spadek bezrobocia. W podobny sposób, choć w mniejszej skali, powiększyła się luka dzieląca Polskę od pozostałych nowych krajów członkowskich UE." Obecny poziom zatrudnienia w Polsce bardzo znacznie odbiega in minus nawet od mniej zamożnych krajów, które dopiero ubiegają się o członkostwo w UE, takich jak Bułgaria czy Rumunia. [14]

"Olbrzymią przepaść" dzielącą Polskę od "starych" członków UE stwierdza się nawet w urzędowym studium Ministerstwa Gospodarki. Nie wskazuje się jednak, że jest ona nie tylko ilościowa, ale również jakościowa. Choć w na Zachodzie neoliberalna restrukturyzacja kapitalizmu znacznie rozszerzyła pola superwyzysku siły roboczej (wyzysku bezwzględnego, opartego na zużyciu siły roboczej), akumulacja kapitału nadal opiera się tam głównie na wzroście wydajności pracy (a więc na wyzysku względnym). Natomiast w Polsce opiera się głównie na superwyzysku, który bardzo sprzyja instalacji i reprodukcji zależnego kapitalizmu. Jak już 30 lat temu stwierdził Ruy Mauro Marini, "superwyzysk pracy jest podstawą zależności."

"W zależnej gospodarce kapitalistycznej warunki stworzone przez superwyzysk pracy mają tendencję do stwarzania przeszkód dla jej przechodzenia od produkcji bezwzględnej wartości dodatkowej", czyli wyzysku bezwzględnego, "do produkcji względnej wartości dodatkowej", czyli wyzysku względnego, "jako dominującej formy stosunków między kapitałem a pracą." "Wzrost wydajności pracy, który następuje w strukturze produkcyjnej opartej na superwyzysku, powoduje przyspieszony wzrost rezerwowej armii przemysłowej, co wzmaga presję kapitału na warunki pracy i płacy." "Rezerwowa armia przemysłowa zmniejsza zdolność rewindykacyjną klasy robotniczej i sprzyja superwyzyskowi." "Zależny kapitalizm, oparty na superwyzysku pracy, rozwodzi aparat produkcyjny z potrzebami konsumpcyjnymi mas, potęgując w ten sposób ogólną tendencję kapitalistycznego sposobu produkcji." [15]

Na gruncie nieuchronnie nierównomiernego i spolaryzowanego rozwoju kapitalizmu rozmach superwyzysku, któremu w Polsce podlega siła robocza, umocowuje kraj na zależnej, względnie niedorozwiniętej peryferii w obrębie zjednoczonej Europy neoliberalnej. Polska, jako ubogi krewny, ciąży w UE na cenie i wartości siły roboczej, na standardach socjalnych i w ogóle na historycznych zdobyczach ruchu robotniczego. Przemożną tendencją kapitalizmu neoliberalnego jest równanie tych czynników w dół. W Polsce szykuje się potężną przeciwwagę dla już i tak bardzo ograniczonego na początku lat 90. prawa do strajku - wprowadzenie prawa do lokautu, dawno wyrugowanego w przytłaczającej większości państw UE, a w wielu nawet ustawowo zakazanego. Podobnie jak w całej UE, w ramach "modernizacji europejskiego modelu społecznego", zapowiedzianej w Agendzie Społecznej Komisji Europejskiej na lata 2005-2010, w Polsce grozi stopniowa likwidacja prawa pracy. [16]

Obecna długa fala depresyjna zalewa światowy kapitalizm od początku lat 70. Średnio takie fale na ogół trwały około 25-30 lat, toteż gdyby miały one charakter cykliczny, fala ta już by odpływała. Zwolennicy teorii długich fal w rozwoju kapitalizmu, wypracowanej przez Nikołaja Kondratiewa, a rozwiniętej przez Ernesta Mandela i Francisco Louçã, wiedzą, jak przełomowymi okresami w historii ruchu robotniczego są przejścia od długiej fali o tendencji ekspansywnej do długiej fali o tendencji depresyjnej i na odwrót. "Okazuje się, że punkty zwrotne między długimi falami kondratiewowskimi zbiegają się z wielkimi wodowskazami mobilizacji robotniczej, w szczególności mierzonej stopą aktywności strajkowej i członkostwem związków zawodowych", pisze John Kelly. "Okresy przejściowe między falami kondratiewowskimi są również punktami zwrotnymi w rozwoju związków zawodowych, aktywności strajkowej, łączeniu się organizacji związkowych i obejmowaniu pracowników układami zbiorowymi pracy", pisze dalej Kelly. "Są naznaczone niezwykle intensywnymi i daleko idącymi walkami klasowymi, kończącymi się «zerwaniami» z panującymi wzorami stosunków klasowych." [17]

Tak więc, gdyby światowy kapitalizm rzeczywiście znajdował się w takim punkcie zwrotnym, w Polsce powstałyby już lub wkrótce warunki sprzyjające zmianom w układu sił między pracą a kapitałem na korzyść tej pierwszej. Tymczasem fala depresyjna trwa, bo wzrost stopy zysku nie pociągnął za sobą żadnej innej krzywej kapitalizmu - stopy akumulacji kapitału, stopy wzrostu PKB ani stopy wydajności pracy. Ciągle brak jest trzech atrybutów długiej fali ekspansywnej: ożywienia akumulacji, względnie stabilnego ładu w gospodarce światowej, pozwalającego stopie zysku utrzymać się na wysokim poziomie, oraz legitymacji społecznej zapewniającej "ład produkcyjny".

Krótkotrwałe ożywienie gospodarcze, które Europa przeżyła w latach 1997-2001, zanim odwróciła się koniunktura i nastąpił nawrót recesji, potwierdziło, że jeśli na gruncie długiej fali depresyjnej ożywienie pociąga za sobą wyraźne rozluźnienie pętli bezrobocia dławiącej świat pracy, powstają warunki do przypływu fali walk klasowych. Lecz co robić, gdy - tak, jak w Polsce - ożywienie przekłada się na tzw. bezzatrudnieniowy wzrost gospodarczy? Gdy dławiące bezrobocie zasadniczo nie jest koniunkturalne, lecz strukturalne i staje się chroniczne - nieodłączne od akumulacji kapitału opartej na superwyzysku siły roboczej i od zależnego kapitalizmu?

Jedno z dwojga - albo czeka się na Godota czy gra się, jak orkiestra na pokładzie Titanica, albo szuka się wyjścia… z sytuacji bez wyjścia. Przeciwstawna biurokratycznemu kwietyzmowi zasada leżąca u podstaw strategii "ogniskowej" głosi, że "nie zawsze należy czekać, aż powstaną wszystkie warunki…", bo łatwo przegapić okazje do ich zmiany. Brakujące warunki można stworzyć świadomym działaniem i wolą walki, ofensywną myślą strategiczną, realizującą ją linią operacyjną i taktyką, polityką jednolitofrontową oraz nawet względnie niewielką, ale zdeterminowaną siłą, o ile wobec ruchu robotniczego potrafi ona odegrać taką rolę, jaką rozrusznik odgrywa wobec tłokowego silnika spalinowego. Trzeba działać wbrew logice formalnej, ale zgodnie z logiką dialektyczną, prowadząc działania ofensywne, choć jest się w defensywie, uzyskując przewagę i inicjatywę, choć ma ją nieprzyjaciel, okazując siłę, choć jest się słabym, zajmując korzystne pozycje w walce, choć jest się w niekorzystnym położeniu…

Okazja (sprzyjająca chwila) do wszczęcia walki o zmianę układu sił nigdy nie spada z nieba. "Okazja sama się nie stwarza, toteż nie należy czekać na nią z założonymi rękami. Do jej powstania konieczne są obiektywne warunki, ale stwarza się ją głównie subiektywnymi środkami", pisał wybitny strateg wietnamski, gen. Trân Van Trà. [18] Dobrze wykorzystana okazja stwarza następne okazje do korzystnych zmian w układzie sił. "W rewolucji i na wojnie", wyjaśniał Trân Van Trà, a myśl ta odnosi się do wszelkiej walki, "sprawą zasadniczą dla odniesienia zwycięstwa jest ocena sytuacji i wykorzystanie odpowiedniej okazji oraz podejmowanie w porę właściwych decyzji i zdecydowanych działań. Wymaga to talentu i wprawy. Gdy traci się okazję, sprawy przybierają niepożądany obrót i można ponieść fiasko." [19] "Sprzyjająca chwila to po prostu synteza różnorodnych sprzeczności we wzajemnej interakcji i uchwycenie ich «ważkości» w celu dokonania strategicznego wyboru chwili nawiązania walki." [20]

Wskutek generalnej restrukturyzacji górnictwa, przeprowadzonej w latach 1997-2001 przez prawicowy rząd korzystający z poparcia "Solidarności", zlikwidowano kilkanaście kopalń posiadających złoża węgla i zwolniono z pracy 100 tysięcy górników. Na Śląsku spowodowało to ogółem likwidację około 400 tysięcy miejsc pracy i trzykrotny wzrost bezrobocia. Mimo tej katastrofy społecznej, w kopalniach stopa uzwiązkowienia nadal jest wysoka - najwyższa w kraju. Górnicy zachowali potężną siłę uderzeniową, ciążącą na układzie sił między pracą a kapitałem.

26 lipca 2005 r. państwem wstrząsnęła demonstracja siły, urządzona pod Sejmem przez tysiące górników zmobilizowanych wspólnie przez wszystkie działające w kopalniach organizacje związkowe, które dobrze wykorzystały okazję - koniunkturę przedwyborczą. Demonstracją tą górnicy wymusili uchwalenie następnego dnia w trybie nadzwyczajnym, a faktycznie w niebywałym popłochu, korzystnej nowelizacji ustawy o emeryturach. W niespełna rok później jednym strajkiem ostrzegawczym i samą tylko groźbą nowej demonstracji w Warszawie związki górników wygrały z rządem batalię o premie z zysków kompanii górniczych. Śląskie górnictwo pozostało bastionem klasy robotniczej i jest bazą strategiczną ruchu robotniczego w Polsce.

Wolny Związek Zawodowy "Sierpień 80" bardzo różni się od głównych central. Powstał na Śląsku w 1992 r. Założyli go dwaj działacze związkowi o solidarnościowym rodowodzie, Daniel Podrzycki i Bogusław Ziętek. Gdy pełną parą szła restauracja kapitalizmu, związek ten stawiał opór, tocząc ciężkie walki strajkowe w tyskich zakładach Fiata, kopalniach węgla kamiennego i Hucie Katowice. W swoim śląskim bastionie przez dziesięć lat budował silne organizacje zakładowe, kształtował kadry i rozwijał moce mobilizacyjne, broniąc górnictwa przed zagładą, którą szykowała mu neoliberalna globalizacja kapitalizmu.

"Nasz związek zawodowy wywodzi się z robotniczego protestu w sierpniu 1980 r. Wtedy na bramie strajkującej stoczni umieszczono napis: «Socjalizm - tak, wypaczenia - nie». Tam nie było napisu: «Kapitalizm - tak». Tymczasem od 16 lat zainstalowany został w Polsce kapitalizm. Korzyści z tego odniosła bardzo wąska grupa ludzi", mówi Ziętek. Reszta może cieszyć się wolnością... "Czy także te 12 proc. ludności żyjące poniżej granicy ubóstwa? To są wolni Polacy w niewoli biedy, którzy muszą przeżyć miesiąc za mniej niż 371 zł. Większość, czyli 60 proc. wolnego społeczeństwa, jest uwolnione od dostatku, bo żyje poniżej minimum socjalnego. Mamy 3 miliony uwolnionych od pracy, z których 2,7 miliona nie posiada prawa do zasiłku. Większość społeczeństwa nie ma szans w kapitalizmie. Kapitalizm nie ma przyszłości nie tylko w Polsce, ale również w świecie. Dowodem tego są rosnące w siłę ruchy antyglobalistyczne, przeciwstawiające się zagrożeniom niesionym przez kapitalizm." [21]

"Naszym celem od początku była twarda, skuteczna i konsekwentna obrona interesów pracowniczych. Nie chcieliśmy, jak niektóre związki, siedzieć okrakiem na barykadzie i zawierać kompromisów z pracodawcami. To nam się udało. Nie zamierzamy być «pasem transmisyjnym» między pracodawcą a pracownikiem. Związek zawodowy jest od tego, by bezkompromisowo bronić interesów pracowniczych, a nie uwiarygodniać liberalne reformy. Jako związkowcy jesteśmy «wynajęci» do reprezentowania i obrony interesów pracowników. To im mamy służyć, a nie stronie przeciwnej." [22]

Kilka lat temu "Sierpień 80" zaczął tworzyć swój instrument polityczny - Polską Partię Pracy. Jest to zalążek partii robotniczej i antykapitalistycznej - "jedyna siła polityczna, która zawsze stoi po stronie pracy, a nie kapitału", zapewnia wiceprzewodniczący tej partii, Mariusz Olszewski. [23] We wrześniu 2005 r., podczas kampanii wyborczej, Podrzycki zginął w tajemniczym wypadku samochodowym. [24] Kierownictwo WZZ "Sierpień 80" i PPP przejął Ziętek. Uważa on, że aby odbudować w Polsce lewicę, trzeba "wrócić do zakładów pracy, na wiece, na strajki i demonstracje uliczne". PPP nie musi tam wracać, bo tam się tworzy. Natomiast "problemami pracodawców i biznesmenów niech się zajmuje prawica". [25]

Kierownictwo "Sierpnia 80" jako jedyne spośród kierownictw organizacji związkowych podjęło problemy strategii ruchu robotniczego. Widzi palącą potrzebę zasadniczej poprawy jego bardzo niekorzystnego położenia strategicznego - przejścia z pozycji biernej obrony do działań ofensywnych w skali taktycznej i operacyjnej, a następnie do kontrofensywy strategicznej - oraz gromadzenia nieodzownych do tego sił.

"Łamaniu praw pracowniczych, bezkarności pracodawców, którzy dopuszczają się przestępstw wobec swoich pracowników, wyrzucając ich z pracy, nie wypłacając należnych im wynagrodzeń, poddając różnego rodzaju szykanom, można i trzeba się przeciwstawić. Czas na kontrofensywę pracowniczą, która powstrzyma bezprawie pracodawców, menedżerów i właścicieli firm. Nie możemy ograniczać się wyłącznie do obrony. Wszyscy będziemy wtedy tylko przegrywać. Łamanie praw pracowniczych i ograniczanie swobód związkowych to dopiero przygrywka. Wkrótce przedstawione zostaną kolejne zmiany w prawie pracy. Przewiduje się w nich dalsze ułatwienia dla pracodawców w zakresie zwalniania pracowników, zwiększenie swobody pracodawców w narzucaniu pracownikom kolejnych wymagań, ograniczanie uprawnień związków zawodowych, aż do wprowadzenia instytucji lokautu, co w polskich warunkach ogromnego bezrobocia może paraliżować wszelki opór pracowniczy", wyjaśnia Ziętek. "W takiej sytuacji możemy albo pokornie pogodzić się ze swoim losem, albo zacząć wreszcie się temu przeciwstawiać, samoorganizując opór." [26]

Do pierwszego starcia doszło w Ornontowicach, w KWK Budryk. Kopalnia ta była mocno obsadzona przez prezesa zarządu Piotra Czajkowskiego jego własną milicją - firmami ochroniarskimi. Miała stać się poletkiem doświadczalnym rozprawy z ruchem związkowym i agresywnego neoliberalizmu w stosunkach między kapitałem a pracą w górnictwie. We wrześniu i październiku 2005 r., na gruncie postulatów płacowych, organizacje związkowe weszły w spory zbiorowe z zarządem kopalni. Wobec odmowy rokowań, na podstawie wyników referendum strajkowego, NSZZ "Solidarność" i ZZ "Kadra" zaczęły przygotowania do strajku, co poparł "Sierpień 80".
Strajk miał wybuchnąć 7 listopada, ale oba związki pojednawczo zawiesiły go ze względu na posiedzenie rady nadzorczej. Tego samego dnia do Budryka dotarło niezwykłe postanowienie katowickiego sądu okręgowego. Na wniosek zarządu kopalni sąd ten faktycznie - i zupełnie bezprawnie - zakazał strajku. Środowiska biznesowe i służące im media były zachwycone tą ostentacyjną demonstracją klasowego charakteru sądownictwa (zdezawuowaną w dwa miesiące później przez sąd apelacyjny). Pod jej wrażeniem kopalniana "Solidarność" i "Kadra" powstrzymały się od strajku.

Wtedy inicjatywę przejął "Sierpień 80". Prowadził on własny spór zbiorowy, a bezprawne postanowienie sądu go nie dotyczyło. Urządził pięciodniowy protest głodowy i 14 listopada dwugodzinny strajk ostrzegawczy. Riposta prezesa Piotra Czajkowskiego była na miarę wykreowanego przez liberalne media wizerunku pracodawcy-supermana, który skutecznie rozprawia się ze związkami zawodowymi. Kazał wyrzucić z pracy dwunastu związkowców. Na siedmiu z nich, pod groźbą utraty pracy, wymusił podpisanie "lojalek" - przyznanie się do udziału w "nielegalnym strajku" i przyrzeczenie, że już nigdy nie będą strajkować. Wśród pięciu zwolnionych był podlegający ochronie prawnej przewodniczący komisji zakładowej "Sierpnia 80", Krzysztof Łabądź. Wbrew pozorom, te ataki i kontrataki nie były tylko taktycznymi zwrotami na lokalnym polu walki. Komisja Krajowa "Sierpnia 80" uznała, że teraz w rozwoju stosunków między pracą a kapitałem w Polsce coś ważnego zależy od tego, kto kogo pokona w Budryku.

Magdalena Ostrowska, dziennikarka Trybuny i redaktorka Rewolucji, skontaktowała Ziętka z dwoma innymi działaczami bezprawnie zwolnionymi z pracy za obronę interesów pracowniczych - Dariuszem Skrzypczakiem, przewodniczącym "Solidarności" w poznańskiej Goplanie, i Sławomirem Kaczmarkiem, przewodniczącym "Inicjatywy Pracowniczej" w łódzkim Uniontexie. Rzuciła pomysł utworzenia komitetu, który podjąłby ogólnokrajową kampanię przeciwko represjom w przedsiębiorstwach, w obronie prześladowanych związkowców. Nawiązała kontakty z oddziałami "Inicjatywy Pracowniczej" w Poznaniu i Łodzi oraz lewicowymi grupami politycznymi - Grupą na rzecz Partii Robotniczej, Czerwonym Kolektywem - Lewicową Alternatywą, Młodymi Socjalistami. 21 stycznia 2006 r. z udziałem Łabądzia, Skrzypaczka i Karczmarka powstał w Warszawie Komitet Pomocy i Obrony Represjonowanych Pracowników (KPiORP). Zaraz zaczęły dołączać do niego kolejne środowiska. "Dla większości z nich decydującym momentem zaangażowania się w komitet była batalia prowadzona przez związkowców «Sierpnia 80» w KWK Budryk", pisze Ostrowska. [27]

"Sierpień 80" pikietował dom Czajkowskiego i biura śląskich posłów PiS oraz sygnalizował rządowi, że w obronie związkowców z Budryka szykuje się do ostrej walki. 26 stycznia walne zgromadzenie akcjonariuszy tej kopalni (faktycznie rząd) odwołało Czajkowskiego ze stanowiska prezesa zarządu. Mit supermana kapitału prysł. Biznes i media, które go wykreowały, nabrały wody w usta - wstydliwie przemilczały jego upadek. W dwa dni później zawarto porozumienie płacowe, w którym spełniono większość postulatów załogi. 9 lutego sąd rejonowy w Mikołowie przywrócił Łabądzia do pracy. Orzekł, że nie ma mowy o nielegalności strajku, a prawo złamał prezes zarządu, nie uznając sporu zbiorowego i nie podejmując rokowań. Wkrótce do pracy wrócili również pozostali związkowcy. 16 lutego, już w poczuciu pierwszego sukcesu, KPiORP przeprowadził swoją pierwszą akcję ogólnokrajową - pikiety w kilkunastu miastach na znak protestu przeciwko łamaniu praw pracowniczych.

3 kwietnia z udziałem prawie tysiąca osób, w tym działaczy komitetu z różnych miast i licznego kontyngentu śląskich górników, zmobilizowanych przez "Sierpień 80", KPiORP zorganizował demonstrację przed Goplaną, na ulicach Poznania i przed Urzędem Wojewódzkim w obronie Skrzypaczka. "«Rządząca prawica chce wprowadzać sądy doraźne. Niech wprowadzi 24-godzinny tryb orzekania dla tych, którzy łamią prawa pracownicze!», podkreślał Ziętek. «Czy Goplana leży poza granicami Polski? Czy w Goplanie polskie prawo nie obowiązuje?» pytał. «Nic nie robicie sobie z orzeczenia inspekcji pracy, która stwierdziła, że Darka Skrzypczaka zwolniono niezgodnie z prawem, a przejmujecie się łamaniem prawa na Białorusi?», zwracał się do rządzących." [28]

Dwa dni później z reguły bardzo nierychliwy sąd pracy w pierwszej instancji przywrócił Skrzypczaka do pracy.

Demonstracja poznańska była małym, lecz bardzo znamiennym przełomem. Wyemitowała pod adresem pracodawców i władz państwowych pierwszy wyraźny sygnał, że odtąd ripostą na łamanie praw pracowniczych i represje w jednym przedsiębiorstwie może być solidarna mobilizacja i protest uliczny organizacji związkowych i środowisk lewicowych z innych, nawet bardzo odległych geograficznie przedsiębiorstw i miast. "Sierpień 80" pokazał swoje moce mobilizacyjne. Stał się nie tylko siłą napędową KPiORP, ale wyposażył komitet w siłę manewrową zdolną w razie potrzeby przemieszczać się na duże odległości, do wybranych punktów konfliktu społecznego i zmieniać w tych punktach układy sił na korzyść strony pracowniczej. To nowość w najnowszej historii polskiego ruchu robotniczego.

W oczach Ziętka, podobnie jak innych działaczy komitetu, demonstracja w obronie Skrzypczaka dowiodła, że "KPiORP to szansa przejścia świata pracy od defensywy do kontrofensywy". [29] 11 maja potwierdziła to demonstracja kielecka. Kielce są niemal trzykrotnie mniejszym miastem niż Poznań, toteż mobilizacja sił KPiORP, znów z licznym udziałem śląskich górników, była mniejsza, czterystuosobowa. Mimo to śródmieście niemal pękało od niej w szwach. Tym razem chodziło o obronę fabryki pneumatyków przemysłowych Prema przed prywatyzacją. Załoga opowiedziała się przeciwko - także członkowie "Solidarności", wbrew swojej komisji zakładowej, która sprzyjała prywatyzacji. Decyzja o prywatyzacji mogła zapaść z dnia na dzień. KPiORP przyszedł z odsieczą załodze, przeciwnym prywatyzacji organizacjom związkowym i Społecznemu Komitetowi Poparcia "Nie dla prywatyzacji Premy". W przeddzień demonstracji, ni stąd, ni zowąd, Ministerstwo Gospodarki, które ignorowało głos załogi, wezwało do Warszawy przedstawicieli związków na rozmowy.

Do demonstracji dołączyły grupy pracowników Premy z transparentami, na których widniały hasła: "Kapitalizm wasz, Prema jest nasza" i "O pracę, godność i chleb". Przed Urzędem Wojewódzkim "Olszewski poinformował, że Prema jest w dobrej kondycji ekonomicznej, w zeszłym roku wypracowała 4 miliony zł dywidendy i odprowadziła 12 milionów zł podatków do Skarbu Państwa. «Kilka lat temu, gdy źle się działo, nie było inwestora. Załoga zaciskała pasa, aby firma przetrwała. Wtedy inwestor nie był potrzebny», przypomniał i pytał, kto pozwala, aby firmę znajdującą się w dobrej kondycji oddać w prywatne ręce. «Kontynuujemy protest, bo nie mamy innego wyjścia. Na apele i petycje rządzący pozostali głusi. Dziś chcemy pokazać, że władza nie może lekceważyć pracowników», mówił wiceprzewodniczący PPP. «Wyszliśmy na ulicę, aby władza wreszcie usłyszała głos ludzi pracy, bo na tym polega demokracja, że dwustuosobowa załoga ma prawo decydować o swoim zakładzie.»" [30]

PiS-owski wojewoda Grzegorz Banaś, wywołany z urzędu przez demonstrantów, starał się ich uspokoić zapewniając: "Dołożę wszelkich starań, aby Prema pozostała w polskich rękach". "Państwowych! Prema ma pozostać w rękach państwa", odpowiedzieli mu demonstranci. Gdy zaprosił ich delegację na rokowania, usłyszał od Olszewskiego, że nie ma o czym rokować, bo kompromis jest wykluczony - Prema ma pozostać państwowa. W parę godzin później nadeszła wiadomość, że Ministerstwo Skarbu anulowało procedurę prywatyzacyjną, uzasadniając to tym, że zamiast inwestora finansowego Premie potrzebny jest inwestor branżowy. Oznaczało to, że na jakiś czas rząd faktycznie odstąpił od zamiaru prywatyzacji fabryki.

KPiORP nawiązuje solidarną współpracę z zachodnioeuropejskimi związkami zawodowymi. "Bez współpracy międzynarodowej ruch związkowy - ani ten słaby w Polsce, ani ten mocniejszy w krajach zachodnioeuropejskich - sobie nie poradzi", pisze Ziętek. "Tania siła robocza z Polski nie przestanie zalewać państw starej UE, jeśli nie zniesie się dysproporcji płacowych między poszczególnymi krajami. Dopóki płaca minimalna w Polsce będzie sześciokrotnie niższa niż we Francji, Wielkiej Brytanii czy Irlandii oraz czterokrotnie niższa niż w Grecji, dopóty z Polski będzie płynąć masowa fala emigracji osób gotowych podjąć pracę na Zachodzie za jedną trzecią czy połowę tamtejszej płacy minimalnej." [31] 7 czerwca w stu miastach KPiORP rozpoczął akcję informacyjną, skierowaną do pracowników sezonowych, o prawach przysługujących im w krajach zachodnioeuropejskich i o pomocy, którą mogą uzyskać od tamtejszych związków zawodowych.

"Sukces francuskiej młodzieży studenckiej i licealnej nie byłby możliwy bez współpracy ze związkami zawodowymi, które poparły jej walkę przeciwko liberalnemu kontraktowi «pierwsza praca», współorganizując wielomilionowe demonstracje", wyjaśnia przewodniczący WZZ "Sierpień 80" i Polskiej Partii Pracy, Bogusław Ziętek. "Ta współpraca pokazała także, że ruch związkowy może zwyciężać, angażując się w sprawy wykraczające poza wąskie - biurokratycznie i korporacyjnie - rozumiane obszary działań związkowych." [32] 24 czerwca KPiORP, zainspirowany przykładem francuskim, przeprowadził w Warszawie swoją pierwszą demonstrację ogólnokrajową - o szkołę świecką, bezpłatne studia i państwo socjalne. Wziął w niej udział czołowy działacz niedawnych ruchów studenckich i uczniowskich we Francji, Xavier Chiarelli.

Przypisy:
[1] J. Visser, "Union Membership Statistics in 24 Countries", Monthly Labour Review t. 129 nr 1, 2006.
[2] Le baromètre d’image des syndicats - 4ème vague: Sondage IFOP - Dimanche Ouest France, 23 kwietnia 2006 r.
[3] M. Bukowski (red.), Zatrudnienie w Polsce 2005, Warszawa, MGiP 2005, s. 174.
[4] S. Lawrence, J. Ishikawa, Social Dialogue Indicators. Trade Union Membership and Collective Bargaining Coverage: Statistical Concepts, Methods and Findings, Working Paper No. 59, Genewa, ILO 2005, s. 20-21, Appendix 1, Table B1.
[5] F. Traxler, M. Behrens, "Collective Bargaining Coverage and Extension Procedures", European Industrial Relations Observatory On-line, European Foundation for the Improvement of Living and Working Conditions.
[6] M. Boni (red.), "Elastyczność polskiego rynku pracy", Zeszyty BRE Bank - CASE nr 73, 2004, s. 43.
[7] J. Borowski, "Sztywność płac realnych a przystąpienie Polski do Unii Gospodarczej i Walutowej", Bank i Kredyt nr 5, 2002.
[8] J. Gardawski, "Spadek poziomu uzwiązkowienia w Polsce - przyczyny i próby wyjścia z impasu", w: Polskie Centrum Monitorowania Stosunków Przemysłowych, Stosunki pracy w Polsce, Warszawa, ISP 2005, s. 144.
[9] J. Gardawski "Związki zawodowe w aktualnych analizach i dyskusjach", w: PCMSP, op. cit., s. 218.
[10] J. Gardawski, "Spadek poziomu uzwiązkowienia w Polsce", s. 144.
[11] J. Czarzasty, "Uchwalenie nowego Kodeksu Pracy i kontynuacja sporów wokół liberalizacji rynku pracy", w: PCMSP, op. cit., s. 123-124.
[12] M. Carley, "Developments in Industrial Action - 1998-2002", EIRO On-line.
[13] M. Carley, "Developments in Industrial Action - 2000-4", EIRO On-line.
[14] M. Bukowski (red.), op. cit., s. 22-23.
[15] R.M. Marini, Dialéctica de la dependencia, Meksyk, Era 1974 oraz inne prace tego autora.
[16] Patrz C. Gobin, "Fałszerze Europy socjalnej", polska edycja Le Monde diplomatique nr 2, 2006.
[17] J. Kelly, Rethinking Industrial Relations: Mobilization, Collectivism and Long Waves, Londyn - Nowy Jork, Routledge 1998, s. 2, 104-105, 107, 128.
[18] Trân Van Trà, Vietnam: History of the Bulwark B-2 Theatre t. V, Waszyngton, JPRS 1983, s. 111.
[19] Trân Van Trà, "Tet: The 1968 General Offensive and General Uprising", w: J.S. Werner, Luu Doan Huynh (red.), The Vietnam War: Vietnamese and American Perspectives, Armonk (NY), M.E. Sharpe 1993, s. 39.
[20] Trinh Van Thao, "Guerre du peuple", w: G. Bensussan, G. Labica (red.), Dictionnaire critique du marxisme, Paryż, PUF 1982, s. 525-526.
[21] "Kapitalizm nie ma przyszłości" (rozmowa I. Łęczka z B. Ziętkiem), Trybuna Wojewódzka nr 27, 2006.
[22] "Skąd się bierze lewica" (rozmowa M. Ostrowskiej z B. Ziętkiem), Trybuna/Impuls z 1 grudnia 2005 r.
[23] M. Olszewski, "Bronimy Premy", Kurier Związkowy z 15 marca 2006 r.
[24] Patrz Z.M. Kowalewski, "Śmierć na drodze do partii robotniczej", Rewolucja nr 4, 2006.
[25] Wypowiedź B. Ziętka w Spojrzeniach nr 1, 2006.
[26] B. Ziętek, "Czas na pracowniczą kontrofensywę", Kurier Związkowy z 8 lutego 2006 r.
[27] M. Ostrowska, "Zwycięstwo w Budryku", Kurier Związkowy z 1 marca 2006 r.
[28] M. Ostrowska, "Dość łamania praw pracowniczych!", Kurier Związkowy z 5 kwietnia 2006 r.
[29] B. Ziętek, "Czy związki zawodowe przetrwają?", Kurier Związkowy z 14 czerwca 2006 r.
[30] M. Ostrowska, "Protest przeciwko prywatyzacji Premy", Kurier Związkowy z 16 maja 2006 r.
[31] B. Ziętek, "Czy związki zawodowe przetrwają?"
[32] Tamże.

Zbigniew Marcin Kowalewski


Artykuł ukazał się w polskiej edycji miesięcznika "Le Monde Diplomatique" z lipca 2006 r.

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



76 LAT KATASTROFY - ZATRZYMAĆ LUDOBÓJSTWO W STREFIE GAZY!
Warszawa, plac Zamkowy
12 maja (niedziela), godz. 13.00
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Przyjdź na Weekend Antykapitalizmu 2024 – 24-26 maja w Warszawie
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
24-26 maja
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


18 maja:

1872 - Urodził się Bertrand Russel, angielski filozof i działacz społeczny.

1895 - Urodził się Augusto Sandino, nikaraguański przywódca partyzancki.

1931 - Jednodniowy strajk 35 tysięcy górników z Zagłębia Dąbrowskiego zwiazany z zapowiedzią obniżki płac o 15 proc., w wyniku strajku obniżkę cofnięto.

1974 - Ukończono budowę najwyższego w świecie masztu radiowego w Gąbinie.

1980 - W południowokoreańskim Kwangju doszło do masakry studentów protestujących przeciwko dyktaturze generała Chun Doo-hwana.

1995 - W Nikaragui powstała lewicowa partia polityczna Movimiento Renovador Sandinista (MRS).

2006 - Parlament Nepalu proklamował laickość kraju.


?
Lewica.pl na Facebooku