W telewizji pojawiła się nowa reklamówka wyborcza LPR-u. Niewiele wprawdzie ma wspólnego z wyborami samorządowymi, pokazuje za to, jak partia Romana Giertycha zamierza zadbać o wychowanie młodego pokolenia.

Na filmie widać grupę dzieci zmierzających na lekcję: przodem zdążają grzeczne pacholęta, z tyłu grupa niesfornych chuliganów. Czarno-białe przebitki mają obrazować ciemną stronę szkolnej rzeczywistości: uczniowie rozrabiają na lekcjach, dokuczają młodszym, zakładają nauczycielowi kosz na głowę, pokątnie handlują narkotykami... Głos z offu mówi: "Nie zgadzamy się na patologię, przemoc, narkotyki i demoralizację młodzieży w szkołach", po czym zapowiada, że LPR "zrobi wszystko, aby naprawić system edukacji".

Jak ta recepta ma wyglądać w praktyce, wyjaśnia finał filmiku: dla grzecznych dzieci podwoje szkoły stoją otworem, przed tzw. trudną młodzieżą brama zamyka się z trzaskiem. Stojący przy bramie minister edukacji Roman Giertych oznajmia: "Polską szkołę można zmienić. Uwierzmy w to!".

W parze z reklamówką pojawiła się zapowiedź ministerstwa, że już od 2008 r. krnąbrni uczniowie na podstawie orzeczenia powiatowej komisji pedagogów i psychologów trafiać będą na "resocjalizację" do specjalnych Ośrodków Wsparcia Wychowawczego. Przymusowy pobyt w nich trwać będzie dwa lata; w tym czasie uczniowie zamieszkają w internatach, a ich postępom w nauce przyglądać się będą psychologowie.

W mediach za te pomysły pod adresem ministerstwa posypały się gromy. Pedagogowie krytykują ideę segregowania uczniów, podkreślając, że izolowanie "niegrzecznych" utrudni, a nie pomoże w niesieniu im pomocy wychowawczej. Prawnicy mówią, że nie będzie możliwe skierowanie dziecka na przymusową resocjalizację wbrew woli jego rodziców i bez sądowego orzeczenia o pozbawienia ich władzy rodzicielskiej. Obrońcy praw człowieka przypominają, że tego typu ośrodki działają w państwach postsowieckich, takich jak Kirgistan czy Kazachstan, gdzie urzędnicy umieszczają w nich np. wagarujących uczniów.