USA: Czterech silnych kandydatów na prezydenta?

[2007-09-02 18:31:42]

Już od dłuższego czasu spekulowano, iż w nadchodzących amerykańskich wyborach prezydenckich wystartuje prawdopodobnie trzech silnych kandydatów – republikanin, demokrata i jeden niezależny. Nazwiska nominatów dwóch głównych partii pozostaną jeszcze długo niewiadomą. Być może nawet do czasu wyłaniających ich konwencji w drugiej połowie przyszłego roku.

Póki co po stronie demokratycznej wyraźnie prowadzi Hillary Clinton, dystansując dwójkę pozostałych faworytów – Baracka Obamę i Johna Edwardsa. Dające jej tak duże szanse na zdobycie nominacji sondaże nie dotyczą preferencji ogółu wyborców, tylko tych demokratów, którzy wezmą udział w prawyborach. W ich wyniku wyłonieni zostaną delegaci przypisani do poszczególnych kandydatów na konwencję.

Jednakże te same badania pokazują, że pozycja senator z Nowego Jorku i byłej pierwszej damy nie jest wcale tak mocna, jak mogłaby się wydawać. Zgodnie z nimi gdyby do stawki dołączył były wiceprezydent Al Gore, to on zająłby pierwsze miejsce. Gore jest o wiele bardziej popularny w skali kraju niż inni pretendenci i wciąż cieszy się dużym autorytetem pośród członków partii, którzy pamiętają, iż w 2000 uzyskał więcej głosów powszechnych od George`a Busha, ale na skutej dyskusyjnych wyników na Florydzie minimalnie przegrał w kolegium elektorskim. Pomimo formalnej nieobecności w wyścigu Gore jest stale obecny na scenie publicznej, między innymi z uwagi na prowadzoną przez siebie kampanię na rzecz przeciwdziałaniu efektowi cieplarnianemu (jego film dokumentalny, "Niewygodna prawda", zdobył zeszłorocznego Oskara w tej kategorii). Może też liczyć na poparcie wielu osobistości ze świata polityki, które obecnie popierają innych kandydatów.

Sytuacja jest o wiele mniej klarowna wśród republikanów, gdzie minimalną przewagą cieszy się były burmistrz Nowego Jorku Rudolph Giuliani. Tuż za nim podąża były senator z Tennessee Fred Thompson. John McCain spadł z poprzednio zajmowanego drugiego na trzecią pozycję, a Mitt Romney na czwartą.

Z drugiej strony rosną przedwyborcze notowania przedstawicieli najbardziej skrajnego skrzydła, jak senatorowie Sam Brownback z Kansas czy Tom Coburn z Oklahomy. Na ich korzyść przemawia fakt, iż większość republikanów, którzy w prawyborach zdecydują o nominacji, nie darzy poparciem bardziej umiarkowanych pretendentów. Bardzo konserwatywny polityk ma lepsze widoki na nominację, ale znacznie gorsze na wygranie wyborów właściwych. Demokraci byliby z pewnością najbardziej zadowoleni z takiego obrotu sprawy, gdyż wtedy z łatwością przejęliby umiarkowany elektorat.

O złej kondycji partii rządzącej świadczy nie tylko, że czołowi demokraci (Gore, Clinton, Edwards i Obama) z łatwością pokonaliby czołowych republikanów, zarówno umiarkowanych i skrajnych, gdyby wybory odbyły się dzisiaj.

Nadzieje na utrzymanie Białego Domu w ich rękach podważa także prawdopodobna kandydatura burmistrza Nowego Jorku Michaela Bloomberga, do niedawna (formalnie już odszedł z partii) jednego z liderów jej liberalnego skrzydła. Według analiz w wypadku, gdyby Bloomberg wystartował, odebrałby republikanom tych wyborców, którzy nie zagłosowaliby na demokratów, ale również nie popierają swoich kandydatów. Wtedy kandydat demokratów, na skutek rozbicia głosów, mógłby wygrać nawet w tak republikańskich i konserwatywnych stanach, jak Teksas czy Alabama.

Potencjalnym partnerem Bloomberga na niezależnej liście jest senator Chuch Hagel z Nebraski, który wprawdzie cieszy się opinią konserwatysty, ale jednocześnie jest największym przeciwnikiem polityki zagranicznej prezydenta Busha (jako jeden z dwóch senatorów republikańskich domaga się natychmiastowego wycofania wszystkich sił z Iraku). Taki tandem (nie wiadomo jeszcze, który z nich byłby w takim wypadku kandydatem na prezydenta i wiceprezydenta) pozbawiłby republikanów zarówno ich wyborców o bardziej lewicowym nastawieniu, jak i przeciwników zaangażowania militarnego. Sam Hagel przyznał, że bardzo współpraca z burmistrzem go interesuje. Chłopak z Nebraski i chłopak z Nowego Jorku, to wspaniała kombinacja – powiedział.

Wydaje się jednak, iż demokraci mogą mieć do czynienia z podobnym problemem w osobie Sama Nunna.

Nunn, w latach 1972-1997 senator demokratyczny z Georgii i przewodniczący komisji sił zbrojnych, zawsze uchodził za lojalnego wobec swego ugrupowania. W 2004 był nawet wymieniany jako możliwy kandydat na wiceprezydenta u boku Johna Kerry’ego. Należy też do zdecydowanych oponentów polityki prezydenta. Tym większe było zaskoczenie, gdy oświadczył, iż "poważnie rozważa" kandydowanie do Białego Domu.

Gdyby rzeczywiście wszedł do wyścigu, mógłby odegrać analogiczną rolę, co Bloomberg wobec republikanów, czyli odciągnąć część wyborców, którzy nie zagłosowaliby na pretendenta z partii przeciwnej, ale nie są zachwyceni tymi ze swojej.

Ostatnimi wyborami, w których brało udział czterech liczących się graczy, były te z 1948 roku. Doszło wtedy do rozłamu w Partii Demokratycznej, która nominowała urzędującego prezydenta Harry'ego Trumana. Posłuszeństwo wypowiedziały mu wtedy dwa skrzydła. Jedno grupowało konserwatywnych demokratów z południa, sprzeciwiających się zniesieniu segregacji rasowej. Jego kandydatem został gubernator Karoliny Południowej Strom Thurmond. Drugą frakcją okazali się najbardziej lewicowi demokraci, wystawiając byłego wiceprezydenta Henry’ego Wallace’a, atakującego Trumana za zimnowojenną politykę i odwrót od polityki Nowego Ładu Franklina D. Roosevelta.

W obliczu niepopularności Trumana oraz odpływu popleczników, spodziewano się łatwego zwycięstwa republikanina, gubernatora Nowego Jorku Thomasa Deweya. Tym większe było zaskoczenie, kiedy Truman minimalnie zwyciężył (Thurmond zdobył cztery stany głębokiego południa, podczas gdy Wallace, choć uzyskał podobną liczbę głosów, żadnego).

Tym razem rozłam grozi dwóm partiom.

Krzysztof Pacyński


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



1 Maja - demonstracja z okazji Święta Ludzi Pracy!
Warszawa, rondo de Gaulle'a
1 maja (środa), godz. 11.00
Przyjdź na Weekend Antykapitalizmu 2024 – 24-26 maja w Warszawie
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
24-26 maja
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1

Więcej ogłoszeń...


2 maja:

1848 - W Petersburgu zmarł Wissarion Bielinski, rosyjski pisarz, filozof, krytyk literacki, teoretyk rewolucyjnego demokratyzmu; współpracował m.in. z M. Bakuninem.

1879 - W Madrycie założono Hiszpańską Socjalistyczną Partię Robotniczą (PSOE).

1917 - Początek strajku górników Zagłębia Dąbrowskiego o poprawę warunków pracy, część postulatów została spełniona.

1919 - W Monachium zamordowano Gustava Landauera, niemieckiego anarchistę, pisarza i tłumacza, jednego z przywódców Bawarskiej Republiki Rad.

1933 - Rada Naczelna PPS opowiedziała się za odejściem od taktyki Centrolewu i podjęciem samodzielnej walki politycznej.

2003 - W La Celle-Saint-Cloud zmarł Mohammed Dib, pisarz algierski, tworzący w języku francuskim, autor około 30 powieści, jeden z najbardziej znanych w Europie twórców algierskich; komunista.

2005 - W Toronto zmarł Bob Hunter, dziennikarz kanadyjski, współzałożyciel Greenpeace.

2014 - W Odessie w antyrosyjskich zamieszkach i w wyniku pożaru zginęło 48 osób, a 214 odniosło obrażenia.


?
Lewica.pl na Facebooku