Kuligowski: Budowniczowie hipermarketów

[2008-03-17 06:07:54]

W trakcie buszowania w przestrzeni wirtualnej można natknąć się na doprawdy osobliwe teksty demonizujące socjalizm. Większość z nich jest kompletnie niemerytoryczna, a argumenty pokazujące wyższość wolnego rynku nad demokratycznym planem gospodarczym - zakłamane i spreparowane tak, by oddziaływać na wyobraźnię niedoedukowanych politycznie czytelników. Jednym z przykładów tego typu pseudointelektualnych gniotów jest napisany przed przeszło czterdziestu laty tekst jednej z największych orędowniczek kapitalizmu, Ayn Rand, pod tytułem "Budowniczowie pomników". Co ciekawe, esej ten do dziś inspiruje zwolenników wolnego rynku i utwierdza ich w przekonaniu co do słuszności głoszonych przez siebie poglądów. Najwyższy czas, by i lewica przedstawiła swoje stanowisko wobec tego rodzaju dyskursu.

W zasadzie tylko z jedną z tez postawionych przez panią Rand można się zgodzić – że monarchie prawie zawsze doprowadzały do katastrof i zamordyzmu, a miłościwie panujący królowie często okazywali się frustratami, starającymi się chorobliwie podkreślać swą rzekomą boskość. Zastrzeżeń nie budzą też stwierdzenia, że w starożytnym Egipcie niewolnicy byli straszliwie wyzyskiwani oraz że Ludwik XIV, jak zresztą prawie każdy monarcha absolutny, sprawował swoje rządy zupełnie bez głowy i zostawił po sobie stos trupów, wielomilionowe długi i wspaniałe pałace. Reszta argumentów zawartych w tekście nie wytrzymuje krytyki i każdy uważny czytelnik prędko zauważy, że Ayn Rand zgubiła gdzieś ekonomiczne statystyki oraz nie zapoznała się nawet z podstawowymi założeniami systemu politycznego, który tak zaciekle krytykuje. Poza tym popełnia ona jeden, zasadniczy błąd, który przewija się przez cały tekst – uznaje, że socjalizm zaistniał już niemal na każdym kontynencie, rzucając tym terminem na lewo i prawo. Tymczasem jak dotąd historia odnotowała jedynie próby wprowadzenia socjalizmu w życie.

Nietrafiona retoryka

Już na początku "Budowniczowie pomników" uderzają czytelnika cmentarną retoryką, która zresztą przewija się przez cały tekst. Skądinąd ciekawe, że autorce tekstu "szkielet w łachmanach" kojarzy się akurat z socjalizmem. Czyżby zwolennicy wolnego rynku nie znali sytuacji w Afryce, gdzie co 3,6 sekundy ktoś umiera z głodu? Jeśli znają, to dlaczego chcą nieustannie powiększać niepodległość kapitału i zmniejszać rolę rządu? Doprawdy, trudno na kuli ziemskiej znaleźć obszar, gdzie udział państwa w gospodarce byłby relatywnie mniejszy niż na czarnym lądzie. Może w takiej sytuacji metafora szkieletu byłaby bardziej trafna, gdyby użyć jej odnośnie wolnorynkowego, afrykańskiego raju? Jeszcze dobitniejszym przykładem na udowodnienie tego, iż porównując socjalizm do szkieletu autorka trafiła jak kulą w płot jest Ameryka Łacińska, w której Amerykanie siłą zainstalowali zamordystyczne, neoliberalne reżimy ze swoimi marionetkami w roli dyktatorów. Historia krajów takich jak Brazylia, Chile, Kolumbia czy Peru pokazuje zresztą pewną zabawną prawidłowość - Amerykanie niszczą każdy niezależny wobec nich ruch masowy, a potem zmuszają ludzi do przyjęcia neoliberalizmu, wpędzają społeczeństwa w nędzę, a później bezczelnie wykorzystują przykłady tych samych krajów jako dowody na "cuda gospodarcze" wolnego rynku.

Jeszcze zabawniejsze jest jednak porównanie socjalizmu do "trupiej czaszki" szczerzącej zęby spod "strzępów czerwonej chusty". Aby udowodnić, że również ta metafora jest całkowicie nietrafiona trzeba najpierw wyjaśnić, dlaczego właściwie lewicowcy posługują się czerwonym kolorem jako symbolem ruchów robotniczych. Otóż flaga o tejże barwie została wyeksponowana przez radykalnych republikanów podczas rewolucji francuskiej z 1789 roku, którzy stworzyli później opis jej koloru jako "krwi wściekłych robotników". Później symbol ten był wielokrotnie wykorzystywany przez klasę pracującą podczas wystąpień. Zastosowana przez Ayn Rand czaszka owinięta czerwoną płachtą już szybciej nadaje się więc na symbol kapitalistycznego wyzysku oraz tłumienia pracowniczych wystąpień przez policję i wojsko.

Ciekawy jest też motyw "czerwonych strzępów", który może sugerować, że sztandary w tym kolorze są reliktem przeszłości i nikt już nie będzie walczył o swoje prawa posługując się ich symboliką. Otóż nic bardziej mylnego! Choćby obecne antykapitalistyczne ruchy w Ameryce Łacińskiej, powstające spontanicznie w krajach takich jak Wenezuela, Boliwia, Argentyna, Ekwador czy Nikaragua chętnie demonstrują swe niezadowolenie z systemu w którym przyszło im żyć, posługując się kolorem "krwi wściekłych robotników". Nie trzeba zresztą szukać aż tak daleko – czerwone flagi były eksponowane również w trakcie strajku transportowców we Francji, kolejarzy w Niemczech czy studentów w Grecji.

Dobrodziejstwa własności społecznej

W dalszej części "Budowniczych pomników" autorka zwraca uwagę na to, że socjalizm jest systemem naruszającym prawo własności prywatnej. Jest to argumentacja powtarzająca się bardzo często wśród zwolenników wolnego rynku; na tyle często, że nawet Karol Marks skomentował ją w jednej ze swoich prac. Co więc tak bardzo denerwuje kapitalistów, że za wszelką cenę starają się bronić tego "prawa"? Otóż dla nich skupienie ogromnej ilości środków produkcji w rękach jednego człowieka nie jest niczym złym, a wręcz przeciwnie – uważają oni, że napędza to wzrost gospodarczy, zwiększa zatrudnienie i prowadzi do powszechnego dobrobytu. A jaka jest prawda? Otóż we współczesnym świecie prawo powinno być równe dla każdego. Skoro tak, to każdy powinien mieć taką samą albo podobną ilość środków produkcji pod swoją kontrolą! Szansę na realizację tego postulatu daje jednak tylko własność społeczna lub kolektywna – w społeczeństwach kapitalistycznych równości nigdy nie było, nie ma i nie będzie. Zresztą skutki liberalnego podejścia do własności prywatnej widać choćby w Polsce, w której po tzw. transformacji ustrojowej z 1989 roku pod młot poszła miażdżąca większość państwowych zakładów pracy, co zaowocowało olbrzymim kryzysem gospodarczym, wzrostem bezrobocia i eskalacją społecznego niezadowolenia.

Autorka usiłuje również wmówić czytelnikowi, że uwspólnionymi zakładami pracy będzie zamordystycznie kierowało państwo lub wpadnie on w ręce pasożytniczej biurokracji, co nie tylko zniszczy jego wydajność, ale i wypaczy wszelką demokrację. Otóż jest to myślenie całkowicie błędne. Z książki "Państwo a rewolucja" Włodzimierza Uljanowa (napisanej notabene w lecie 1917 r., a więc przed rewolucją) wynika wyraźnie, że biurokratyzacja uważana była przez bolszewików za śmiertelne niebezpieczeństwo dla socjalizmu, a nie pożądane, pozytywne zjawisko. Dodajmy, że to lewicowcy byli najbardziej konsekwentnymi krytykami tej zbrodniczej doktryny politycznej. Klasycznym przykładem może tutaj być "Zdradzona rewolucja" autorstwa Lwa Trockiego. Pamiętajmy, że również Ted Grant i Alan Woods w swoich dziele dotyczących historii ZSRR ostro piętnowali politykę Koby. Ten ostatni zresztą i dziś ostrzega przed zagrożeniem, jakie niesie rozrost biurokracji dla ruchu rewolucyjnego w Wenezueli.

Tak więc socjaliści żądali i żądają oddania fabryk pod kontrolę pracowników, którzy mieszkając na danym terenie będą najlepiej wiedzieli, jak należy zarządzać i ile produkować. Znacjonalizowane środki produkcji powinny znaleźć się pod kontrolą demokratycznie wybieralnych i odwoływalnych komitetów, których członkowie byliby wyłonieni z grona pracowników danej firmy. Rozwiązania takie funkcjonują obecnie w kilku fabrykach w Ameryce Łacińskiej (np. Interfibras w Brazylii, Inveval w Wenezueli) i sprawdzają się znakomicie. W porównaniu z okresem, gdy zakłady te znajdowały się w rękach prywatnych, udało się nie tylko zwiększyć produkcję, ale także poprawić bezpieczeństwo i utworzyć przy nich instytucje kulturalne.

Kapitalistyczne fantazje

Ayn Rand, w zupełnie bezmyślny sposób, porównuje ze sobą socjalizm wprowadzony w Rosji po rewolucji październikowej z zamordystycznym systemem w przedwojennej III Rzeszy. Dla osoby o chociażby nikłej wiedzy politycznej równie zaskakujące musi być zestawienie ze sobą "socjalizmu całkowitego" (cokolwiek to znaczy) z ZSRR oraz "częściowego" (cokolwiek to znaczy) z Anglii. Obiema tezami autorka dała do zrozumienia, że zupełnie nie orientuje się w założeniach krytykowanego przez nią systemu oraz ujawniła swe skłonności do prostackiego fantazjowania i mieszania faktów.

Analizując te brednie należy pamiętać, że prawdziwego socjalizmu nie udało się wprowadzić w żadnym w wymienionych państw. Najbliżej jego wprowadzenia była oczywiście Rosja po rewolucji z 1917 roku, jednakże późniejsza interwencja kapitalistyczna i triumf kontrrewolucji ze Stalinem na czele sprawił, że realizowany w tym kraju system polityczny przekształcił się w żałosną karykaturę socjalizmu. Oczywiście należy pamiętać, że próba budowy bardziej sprawiedliwego systemu w państwie carów nie była podejmowana w sposób siłowy. Po prostu rosyjska klasa pracownicza, widząc zniszczenie kraju spowodowane przez I wojnę światową oraz słysząc o ciągłych klęskach wojsk doszła do wniosku, że w kraju potrzebne są gruntowne zmiany. Mimo obalenia cara w lutym 1917 roku ich sytuacja nie poprawiła się w oczekiwanym stopniu, a wszelkie propracownicze reformy były z trudem przepychane przez liberalny, tylko z nazwy lewicowy, rząd Kiereńskiego. W tej sytuacji rosyjscy robotnicy postanowili poprzeć bolszewików i pomóc im w przejęciu władzy w państwie. Po prostu Lenin i spółka potrafili przedstawić najbardziej spójną oś programową, gromadząc wokół jej realizacji ludzi świadomych politycznie. W takich okolicznościach w nocy z 6 na 7 listopada ludowa Gwardia Czerwona nie napotkawszy oporu zajęła strategiczne punkty w Piotrogrodzie, doprowadzając rząd do ucieczki. W tym samym czasie wystąpienia robotnicze miały miejsce w całym kraju.

Podawana często ilość ofiar rewolucji październikowej, a także panujący po niej głód spowodowany jest przede wszystkim walką bolszewików z białymi oraz interwencjom dwudziestu jeden (sic!) kapitalistycznych krajów, które nie chciały dopuścić do powstania robotniczego państwa w Europie. Również wprowadzone po 1917 roku planowanie i reglamentacja towarów nie były objawem "bolszewickiego zamordyzmu", tylko chęci zapobiegnięcia głodowi w miastach. Warto tutaj nadmienić, iż w tamtym okresie gospodarka rosyjska była straszliwie zacofana. Z jednej strony jedną z jej głównych gałęzi było przestarzałe, oparte na półfeudalnych stosunkach rolnictwo, z drugiej kraj przeżywał dynamiczny rozrost przemysłu, który skutkował tworzeniem się pierwszych skupisk proletariatu w miastach.

Dokonane przez Ayn Rand porównanie narodowego socjalizmu z III Rzeszy do próby zrealizowania komunizmu w ZSRR jest po prostu idiotyczne. Doprawdy trudno określić, co wspólnego ma internacjonalizm oraz idea bezklasowego społeczeństwa z kultem rasy aryjskiej, rasizmem i skrajnie imperialistyczną polityką. Podobieństw nie widać także na gruncie ekonomicznym – lewicowcy optują przecież za poddaniem fabryk pod kontrolę pracowniczą, natomiast naziści popierają wyzysk w czysto rynkowej formule. Znamienny jest fakt, że Hitlera w latach 30. ubiegłego wieku popierało głównie drobnomieszczaństwo, zaś bolszewików mandatem zaufania obdarzyła miażdżąca większość rosyjskich robotników.

Autorka "Budowniczych pomników" próbuje dopatrywać się socjalizmu w dwudziestowiecznej Wielkiej Brytanii. Jest to zadanie doprawdy karkołomne zważywszy na fakt, iż kraj od bardzo dawna jest monarchią parlamentarną, w której największy wpływ na politykę przez wiele lat mieli konserwatyści. Jak widać, pani Rand posługuje się bezmyślnym, typowo kapitalistycznym rozumowaniem – jeśli w jakimś kraju choć 1% środków produkcji znajduje się pod kontrolą państwa, to jest to socjalizm. Po raz kolejny widać tutaj nie tylko ignorancję, ale również skrajną głupotę zwolenników wolnego rynku.

Zagubione statystyki

Najczęściej powtarzanym argumentem przeciwko gospodarce planowanej jest jej rzekoma skrajna niewydajność, która ma ponoć zawsze doprowadzać do głodu i recesji. Prawda jest jednak zupełnie inna niż chcieliby tego teoretycy kapitalizmu i już po chwili przeglądania statystyk można dojść do wniosku, że wpajana nie tylko przez Ayn Rand, ale także przez najważniejszych polskich polityków i media głównego nurtu teza jest po prostu fałszywa.

Bo jeśli miałoby inaczej, to skąd wziąłby się bardzo wysoki wzrost gospodarczy w ZSRR, który rozpoczął się po zaprowadzeniu wewnętrznego ładu i trwał do zwycięstwa kontrrewolucji ze Stalinem na czele? Oczywiście, utrzymywał się on nawet za rządów Koby, tyle że rosyjscy pracownicy nie mieli z niego żadnych korzyści, bowiem wszystko zjadała biurokracja. Niemniej jeśli chodzi o analizę gospodarki sensu stricte, to także za rządów Stalina planowana pokazała swoją siłę, ale jakim kosztem osiągano wzrost i na co szły jego owoce to już inna kwestia. Tak więc warto mieć na uwadze, że w czasie, gdy kraje kapitalistyczne pogrążone były w Wielkim Kryzysie, wzrost gospodarczy w Rosji radzieckiej wynosił 10 – 15% (potwierdzają to nawet ówczesne amerykańskie źródła).

Bardziej współczesnym dowodem tego, że nacjonalizacja przemysłu przynosi państwu same korzyści jest Wenezuela, która za rządów Hugo Chaveza w 2004 roku osiągnęła osiemnastoprocentowy wzrost PKB. Warto dodać, że jest to jedyny kraj Ameryki Łacińskiej (poza Kubą), w którym udało się całkowicie wyeliminować analfabetyzm. W państwie tym także znacznie obniżył się poziom ubóstwa – z 55% w 1998 roku do 43% w 2006. Poza tym dzięki nacjonalizacji rafinerii naftowych udało się zwiększyć wydobycie ropy oraz co najważniejsze, zyski czerpane z tego tytułu skierować na walkę z biedą i bezrobociem.

W przeprowadzanym przez ONZ rankingu mierzącym Wskaźnik Rozwoju Ludzkiego (Human Development Index), który uwzględnia długość życia, jakość edukacji (poziom analfabetyzmu plus średni czas nauki) oraz średni dochód na głowę mieszkańca w 2004 roku dwa pierwsze miejsca zajęły kraje o podatkach najwyższych na świecie – Szwecja i Norwegia, które wyraźnie zdystansowały neoliberalne Stany Zjednoczone (8 miejsce) oraz Wielką Brytanię (12). Co ciekawe jeszcze kilkanaście lat temu USA wyprzedzały oba kraje skandynawskie (przede wszystkim Szwecję). Jak widać w ciągu kilku ostatnich lat doszło do znacznego odwrócenia trendów, co znakomicie pokazuje skuteczność polityki opartej na wysokich podatkach i rozbudowanej pomocy socjalnej. Po wdrożeniu części owych mechanizmów wyższe miejsce w rankingu HDI zajęły także Belgia i Dania.

Oczywiście, kraje kapitalistyczne też mogą pochwalić się niezłym wzrostem, pytanie jednak, do czyjej kieszeni trafiają pozyskiwane z niego profity. Świetnym przykładem państwa o skrajnie niesprawiedliwym podziale dóbr jest Chile, gdzie sztucznie wprowadzony przy walnym udziale USA neoliberalizm doprowadził wprawdzie do dziesięcioprocentowego wzrostu, ale odczuwa go jedynie... 1% obywateli! Warto dodać, że w kraju tym 10 osób zgarnia 47% dochodu narodowego, 58% żyje poniżej minimum socjalnego. Podobna sytuacja ma zresztą miejsce w wielu krajach świata – począwszy od Indonezji po Kolumbię, Argentynę czy Meksyk, w którym 6,6% PKB znajduje się w rękach najbogatszego człowieka na świecie – Carlosa Slima.

Nieświadoma autokrytyka

W dalszej części "Budowniczych pomników" autorka stwierdza, iż jedynym powodem, dla którego ludzie występują przeciwko kapitalizmowi jest ich chorobliwa chęć dojścia do władzy i wzbogacenia się. W ten sposób pani Rand, zapewne zupełnie nieświadomie zdaje się nieco polemizować z prawicowym republikanizmem czy monarchizmem; z owego fragmentu tekstu wynika bowiem, iż jego autorka pragnie bronić demokracji przez zbrodniczymi zapędami lewicowców. Swoją drogą ciekawe, jakie zdanie na ten temat ma Janusz Korwin-Mikke oraz cała reszta tej ekscentrycznej kompanii zrzeszonej w kabaretowym Towarzystwie Monarchistyczno-Zachowawczym...?

Ale do rzeczy – wszystkim niedoedukowanym politycznie ludziom należy raz na zawsze uświadomić, że to lewica jest demokratyczna, a prawica autorytarna. Socjaliści walcząc o lepsze jutro i wprowadzenie bardziej sprawiedliwego systemu nie chcą w ten sposób dostać się do przysłowiowego koryta, tylko sprawić by przyszłym pokoleniom żyło się lepiej. Zresztą autorytarne tendencje prawej części sceny politycznej są uwzględnione w ideologiach takich jak neokonserwatyzm czy narodowy konserwatyzm, a ich historyczne przykłady nasuwają się same – rządy sanacji w Polsce w okresie międzywojennym, władza Kemala Paszy w Turcji, Augusto Pinocheta w Chile czy generała Franco w Hiszpanii to tylko niewielka część przykładów, które można by tu przytoczyć. Jak widać, niedemokratyczne reżimy istniały niemalże na każdym kontynencie, a ich "wspaniali" przywódcy niemalże brodzili w krwi swoich współobywateli.

Nieco lżejszym gatunkowo, za to bardziej współczesnym, przykładem owego autorytaryzmu są rządy Prawa i Sprawiedliwości w latach 2005-2007. Zresztą w oparciu o nie można obalić inny, zawarty w tekście Ayn Rand argument przeciwko socjalizmowi. Otóż autorka w swym eseju zarzuca krytykowanemu systemowi budowę pomników i innych obiektów użyteczności publicznej, które w rzeczywistości służą jedynie rządzącym do zaspokojenia ich chorych manii i dążeń. W ten sposób autorka, zapewne całkowicie nieświadomie krytykuje opcję polityczną, którą teoretycznie stara się promować. Bo kiedy, jeśli nie za czasów rządów prawych i sprawiedliwych w Polsce zaczęły powstawać instytucje takie jak IPN czy Muzeum Powstania Warszawskiego, które mają służyć podkreśleniu mitycznej dumy narodowej? Kiedy odbywały się parady wojskowe i pompatyczne obchody narodowych rocznic?

Wszyscy klasycy myśli socjalistycznej postulowali radykalny demokratyzm w życiu publicznym. Warto przytoczyć tutaj dwa nieśmiertelne cytaty z Róży Luksemburg. "Socjalizm ze względu na samą swoją naturę nie może zostać nikomu narzucony, wprowadzony rozkazem... Bez wyborów powszechnych, bez nieograniczonej wolności prasy i zrzeszania się, bez swobody wymiany poglądów zamiera życie w każdej publicznej instytucji, a aktywna pozostaje jedynie biurokracja." Oraz słynne: "nie ma socjalizmu bez demokracji".

Nie dać się uwieść

Dziś, w epoce Internetu i telewizji, gdy dostęp do informacji jest powszechny, lewicowcy powinni starać się zapobiegać wszechogarniającej, wolnorynkowej propagandzie i starać się zadawać jej kłam. Niestety, spora część młodych ludzi z łatwością daje się nabrać na kapitalistyczne kłamstwa i bez większych refleksji przyjmuje prawicowe poglądy. Zresztą nie ma się co dziwić – przy dzisiejszej postawie polskich massmediów, poznanie prawdy o marksizmie czy o lewicy w ogóle wymaga pewnego wysiłku, więc dużo prościej jest uwierzyć w mityczną "niewidzialną rękę rynku".

Niemniej cieszyć może fakt, że coraz większa ilość osób w Polsce i na świecie staje naprzeciw prawicowemu dyskursowi i zdaje sobie sprawę, że inny świat jest możliwy. Nowemu pokoleniu dużo łatwiej absorbować socjalistyczną krytykę rzeczywistości. Dostrzega ono bowiem, że kapitalistyczny, kolorowy monument jest w rzeczywistości piramidą z robotniczych ciał. Ciał, które wcześniej przez całe życie sprzedawały swój czas właścicielowi sieci hipermarketów, który budował swe imperium w miejscu, gdzie wcześniej znajdował się park krajobrazowy. Dajmy głośno wyraz temu, że nie zgadzamy się na świat, w którym na zmęczonej ziemi stanie nowe centrum handlowe, którego właściciel będzie dumnie spoglądał w górę, domagając się maksymalizacji zysków w krwistoczerwonych promieniach zachodzącego słońca.

Esej Ayn Rand pod tytułem "Budowniczowie pomników" można znaleźć tutaj www.kapitalizm.republika.pl/pomniki.html.

Piotr Kuligowski


Tekst ukazał się na stronie www.socjalizm.org.


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



76 LAT KATASTROFY - ZATRZYMAĆ LUDOBÓJSTWO W STREFIE GAZY!
Warszawa, plac Zamkowy
12 maja (niedziela), godz. 13.00
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Przyjdź na Weekend Antykapitalizmu 2024 – 24-26 maja w Warszawie
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
24-26 maja
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


18 maja:

1872 - Urodził się Bertrand Russel, angielski filozof i działacz społeczny.

1895 - Urodził się Augusto Sandino, nikaraguański przywódca partyzancki.

1931 - Jednodniowy strajk 35 tysięcy górników z Zagłębia Dąbrowskiego zwiazany z zapowiedzią obniżki płac o 15 proc., w wyniku strajku obniżkę cofnięto.

1974 - Ukończono budowę najwyższego w świecie masztu radiowego w Gąbinie.

1980 - W południowokoreańskim Kwangju doszło do masakry studentów protestujących przeciwko dyktaturze generała Chun Doo-hwana.

1995 - W Nikaragui powstała lewicowa partia polityczna Movimiento Renovador Sandinista (MRS).

2006 - Parlament Nepalu proklamował laickość kraju.


?
Lewica.pl na Facebooku