Piotr Ciszewski: Walka zamiast męczeństwa

[2011-11-27 16:13:49]

Bieda, nędza, brak perspektyw, to nasza codzienna perspektywa w kapitalizmie. Istnieje jednak jeszcze walka społeczna, działania nakierowane na to aby obecną sytuację poprawić. Część lewicy zdaje się niestety nie zauważać, że niezależnie od przeciwności skuteczność ruchu zależy nie tyle od przedstawiania beznadziei egzystencji w kapitalizmie, co prezentowania pozytywnych działań. Naszym celem jest przecież nie męczeństwo, lecz walka o zmianę systemu.

Bieda wszędzie, co to będzie?


W lewicowej publicystyce nasila się ostatnio trend przedstawiania skrajnych przypadków. Mamy więc teksty o ludziach, którym zlicytowano wszystko, włącznie z mieszkaniem, cierpieniach lokatorów, pracowników czy bezrobotnych. Oczywiście mówienie podobnych problemach jest bardzo ważne. Wiele osób nie jest nawet świadomych, że takie zjawiska nawet istnieją. Problemy warto również nagłaśniać aby trafić z nimi do mediów. W niektórych przypadkach doraźne interwencje mogą nawet pomóc.

Trzeba jednak zastanowić się do kogo kierujemy przekaz oraz co chcemy nim osiągnąć. Nie łudźmy się, że prezentując ludzkie cierpienia zmiękczymy serca polityków, urzędników czy innych beneficjentów systemu. Neoliberalne matołki zawsze będą odpowiadały wyuczoną mantrą o tym jak leniwi i niezaradni są ci którzy sobie nie radzą, zrzucając winę za biedę na samych biednych. Prezentowanie przypadków skrajnej nędzy nie do końca przemówi również do przeciętnego Kowalskiego. On wierzy, że jemu akurat uda się założyć jednoosobową firmę i zrobić karierę, lub zdobyć dobrze płatną posadę. Codziennie wtłaczają mu to przecież do głowy media elektroniczne i główne gazety bez względu na to jaką opcję polityczną prezentują. Często broniąc się "przeciętny obywatel" przyjmuje wręcz neoliberalną propagandę, trzymając się jej do czasu gdy jest już za późno i sam popadnie w kłopoty.

Bardzo ważne w docieraniu do Kowalskiego jest pokazanie mu, że nędza to część systemu, a awans społeczny jest dostępny dla nielicznych. Rzut oka na liczbę małych firm, które upadają co roku pokazuje jak często rozwiewa się nadzieja na karierę w biznesie. Kariery od zera do milionera można natomiast policzyć na palcach. Uważam, że właśnie przekonanie ludzi aspirujących do bycia klasą średnią, choć wcale nią nie będących, stanowi klucz do rozwoju lewicy i w ogóle ruchów społecznych. Tego jednak nie zrobi się przyjmując cierpiętniczą pozę oraz prezentując skrajne przypadki wyrwane z kontekstu.

Pokazywanie biedy paradoksalnie niespecjalnie przemawia również do samych biedaków. Tym ludziom wmówiono, że są obywatelami gorszej kategorii. Co rusz spotykają się z lekceważącym czy wręcz wrogim traktowaniem ze strony pracodawców, urzędników, czy nawet zwykłych policjantów, dla których są marginesem społecznym. W efekcie niektórzy z nich zaczynają nawet prezentować postawę - jestem biedny, ale porządny, nie to co ten pijak mój sąsiad, lub "dlaczego skazuje się mnie na mieszkanie z menelami".

Dla samych ludzi biednych kluczowa jest walka ze stereotypami, a co najważniejsze pokazanie sposobu walki oraz wyzbycia się roli męczennika.

Męczeństwo


Niestety nagłaśnianie poszczególnych spraw, a nawet doraźna pomoc prawna, wbrew intencjom samych pomagających, tworzą z niektórych biedaków klientów. W swojej działalności miałem do czynienia z podobnymi ludźmi. Wierzyli oni, że istnieje grupa profesjonalnych, zawodowych działaczy o każdej porze dnia i nocy gotowych do pomocy. Jednocześnie nie byli w stanie zdobyć się na nic ponad zwyczajowe narzekanie. Czasem ludzi zagrożonych eksmisjami trzeba było wręcz namawiać aby skorzystali z pomocy prawnej. W skrajnych przypadkach nie chcieli nawet wypełniać wniosków o przyznanie mieszkań komunalnych, które się im należały, twierdząc, że "nic to nie da". Oczywiście takie postawy nie są powszechne, ale się zdarzają.

Narzekanie oraz apatia są znane od wielu lat. Już w latach 90 na początku wprowadzania planu Balcerowicza powszechne były stwierdzenia "ludzie na to nie pozwolą". Całe grupy społeczne narzekały oraz wściekały się. Balcerowicz i jego klika bili rekordy niepopularności, ale mało kto wychodził na ulice.

Gdy w roku 2000 rozpoczęła się pierwsza kampania blokad eksmisji rozbiła się właśnie o klienckie nastawienie większości bronionych liczących na swoiste pogotowie antyeksmisyjne zamiast samoorganizację lokatorów. Wówczas szansa na stworzenie ruchu lokatorskiego została na kilka lat zaprzepaszczona. O tym doświadczeniu warto pamiętać.

Dlatego czas skończyć z wizerunkiem lewicowca jako walczącego za wszystkich uciśnionych bez względu na ich postawę. Ludziom wykluczonym, biednym trzeba proponować aby zaczynali działać i organizować się, uczyć ich solidarności oraz myślenia szerszego niż tylko w ramach własnej sprawy. Jest to zadanie ciężkie i mozolne, ale działalność społeczna zobowiązuje.

Jeśli pomimo wszelkich prób aktywizowania osoba mająca warunki aby zacząć walczyć poddaje się, to niestety ale należy przyznać, że jest częściowo sama winna swojej sytuacji. Gdy w trakcie blokady eksmisji osoby które mają być eksmitowane zaczynają mieć wątpliwości czy blokada ma sens, choć oczywiście istnieją wyjątki gdy boją się brutalnego ataku lub aresztowania, oznacza to niepoważne traktowanie wszystkich tych, którzy poświęcają swój czas na walkę w ich obronie.

Walka


Coraz więcej ludzi, zarówno biednych jak i tych wiążących jakoś koniec z końcem, chce jednak walczyć, choć często nie wiedząc jak. Dlatego tak ważne jest aby poza prezentacją biedy i niesprawiedliwości, lewica zaczęła pokazywać drogę społecznego oporu. Lewicowa publicystyka powinna iść właśnie dwutorowo. Ludzie są wyrzucani na bruk czy pozbawiani jakichkolwiek perspektyw, więc powinni się zebrać i bronić, zrozumieć, że podzieleni przegrają, nawet jeśli uzyskają pomoc prawną. Jeśli jakiś polityk lub urzędnik pochyli się nad ich losem to będzie to wyjątek potwierdzający regułę, ponieważ ludzie narzekający, stawiający się w roli męczenników są po prostu niezauważalni. Dopiero gdy podejmą walkę mają szansę. Często jest ona niewielka, ale na pewno większa niż gdyby od początku się poddali.

Dziś nikt nie wymaga takiego poświęcenia jak kiedyś, gdy walka społeczna oznaczała wystąpienie z bronią w ręku i wznoszenie barykad. Należy uczyć ludzi nawet korzystania z tych szczątkowych praw, które im przysługują w pseudodemokratycznym państwie. Dlaczego ludzie biedni nie chodzą regularnie na przykład na posiedzenia rady dzielnicy, odpowiadającej między innymi za administrowanie budynkami komunalnymi? Czemu antyspołeczne działania radnych, polityków urzędników nie spotykają się z odpowiednim odzewem? Może seria blokad sesji samorządu, urzędów, biur polityków, uderzenie w nich z imienia i nazwiska w okolicy w której mieszkają, dałaby im choć trochę do myślenia. Czemu lokatorzy nie mieliby okupować firm deweloperskich czy należących do kamieniczników? Istnieją różne formy nacisku od całkowicie legalnych przez wykorzystujące luki w prawie, aż po naginające je. Takie działania są z powodzeniem stosowane przez elity polityczne i ekonomiczne, dlaczego nie mogłyby być wykorzystane przeciwko nim? Oczywiście można powiedzieć, że odpowiedzą władz będą represje, ale czy represje te nie trwają i dzisiaj tyle że uderzają w podzielone, niezorganizowane grupy społeczne? Można też tłumaczyć sobie - biedni nie mają czasu, ponieważ muszą pracować nawet po kilkanaście godzin dziennie. Ten argument jednak jest równie łatwo zbić. Historia daje przykłady gdy nawet w cięższych warunkach ludzie pracy umieli się zorganizować i jakoś znajdowali na to czas. Jeśli komuś go dziś brakuje aby pójść na akcję i domagać się swoich praw niech nie dziwi się, że musi pracować coraz dłużej za te same pieniądze lub płacić więcej za gorsze warunki mieszkaniowe. Do wielu ze wspomnianych działań nie potrzeba zresztą tłumów. Do wstrzymania głosowania nad antyspołeczna uchwałą samorządu wystarczy blokada przeprowadzona przez kilkadziesiąt osób. Okupację urzędów można przygotować nawet w kilka.

Cierpienie za miliony nie jest najlepszą drogą. Te miliony należy uczyć, że mają przewagę nad nieliczną elitą. Walczmy więc z kultem męczeństwa i przekonaniem, że nic się nie da zrobić. Nie musimy od razu obalać kapitalizmu oraz czekać na światową rewolucję jak twierdzi wielu "radykałów". Wiele działań da się przeprowadzić tu i teraz, trzeba tylko pomysłu, przekonania do niego odpowiedniej liczby ludzi oraz determinacji.

Piotr Ciszewski


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



1 Maja - demonstracja z okazji Święta Ludzi Pracy!
Warszawa, rondo de Gaulle'a
1 maja (środa), godz. 11.00
Przyjdź na Weekend Antykapitalizmu 2024 – 24-26 maja w Warszawie
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
24-26 maja
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1

Więcej ogłoszeń...


3 maja:

1849 - W Dreźnie wybuchło powstanie pod wodzą Michaiła Bakunina.

1891 - W Krakowie urodził się związany z lewicą awangardowy poeta Tadeusz Peiper.

1921 - Urodził się Vasco dos Santos Gonçalves, premier Portugalii w latach 1974-1975 (po rewolucji goździków); przeprowadził upaństwowienie banków i towarzystw ubezpieczeniowych.

1936 - Front Ludowy wygrał wybory parlamentarne we Francji.

1969 - USA: Policja zatrzymała 12 tys. uczestników demonstracji przeciwko wojnie w Wietnamie.

1974 - Powstała centrolewicowa Portugalska Demokratyczna Partia Pracy (PTDP); pierwsza partią polityczną ustworzoną po Rewolucji Goździków.

2002 - Zmarła Barbara Castle, brytyjska polityczka Partii Pracy.


?
Lewica.pl na Facebooku