Bartosz Machalica: Euro2012 a lewica

[2012-06-12 13:22:34]

Euro 2012 budzi emocje. Miliony Polaków pasjonują się zmaganiami piłkarzy. W tym samy czasie większość radykalnej lewicy, środowisk anarchistycznych, feministycznych i zielonych postanowiło – z nie mniejszym zaangażowaniem – imprezę kontestować. Głośna swego czasu stała się wypowiedź Kazimiery Szczuki, która ogłosiła Euro "męskim świętem piwa, wrzasku i usług seksualnych".

W przypadku tej wypowiedzi można odnieść wrażenie, że atak został wyprowadzony nie tyle w samo Euro, co w całą kulturę piłkarską. Tak to już jest, że część społeczeństwa lubi chodzić na koncerty do filharmonii, inna woli wybrać się na stadion na koncert rockowy. Jeszcze inna grupa ludzi lubi wybrać się na stadion i obejrzeć mecz piłkarski, przed meczem napić się piwa, a na meczu zdzierać gardło. Ustawianie się w kontrze wobec tej kultury jest niezbyt mądrą strategią polityczną. Spotkanie Polska-Grecja oglądało 15,5 mln widzów, co jest rekordem w historii polskiej telewizji. Strefy kibica wypełniane są szczelnie. W Warszawie pod Pałacem Kultury bawi się nawet 100 tys. osób. Nad tymi danymi trudno przechodzić do porządku dziennego.

Popularny bloger piszący pod pseudonimem „Galopujący major” w słowach Szczuki odnalazł po prostu lewicową pogardę wobec piłki nożnej. Wychodząc od dyskusji na temat odbioru utworu „Koko Euro Spoko”, przechodzi do sedna sprawy: „Ale dobrze, przyjmijmy na chwilę tezę o lęku mieszczan o wiejskich korzeniach. Tylko zaraz, zaraz czy czasami właśnie te lęki nie odnoszą się do lewicowej pogardy piłki nożnej? Sprowadzanie do piwa, seksu i czegoś tam jeszcze – wedle naszej dyżurnej feministki kraju? Jest rzeczą przerażającą, jak bardzo, walcząca z alienacją lewica, jest jednocześnie wyalienowana z polskiego społeczeństwa. Jak bardzo nie rozumie, że właśnie ta kiełbasa, to piwo i ten mecz w telewizji jest od dziesiątek lat rozrywką >>proletariacką<<”. Bingo.

Autor bloga ułatwił sobie zadanie, zastępując występujące w wypowiedzi Szczuki „usługi seksualne” sformułowaniem „coś tam jeszcze”. Owszem problem prostytucji na wielkich imprezach sportowych istnieje. Wzrost podaży i popytu na płatny seks to rzeczywiście czarna karta masowych imprez sportowych oraz – dodajmy – imprez masowych w ogóle. Problem polega na tym, że organizowanie wielkich imprez sportowych nie jest przyczyną prostytucji. Społeczne przyczyny prostytucji ukryte są znacznie głębiej w sferze kultury, dominującego modelu rodziny, itp. Dla krytycznych socjologów i filozofów to przecież abecadło. Gdy potrzebny jest jednak kij, aby przywalić w Euro, jakoś o tym abecadle zapominają.

Wróćmy jednak do „proletariackiego” charakteru piłki nożnej. Rzeczywiście badania CBOS-u przeprowadzone przed Euro wykazały, że grupą zawodową, która deklaruje najwyższe zainteresowanie piłką nożną są właśnie robotnicy wykwalifikowani, najbardziej uświadomiony i bojowy odłam klasy robotniczej… Ba, największe zainteresowanie futbolem deklarują osoby nieuczestniczące w ogóle w praktykach religijnych. Wypisz wymaluj, wymarzony zwolennik lewicy. Te ostatnie wynik badań CBOS-u potwierdzają niejako popularną szczególnie w środowiskach konserwatywnych tezę, że piłka nożna to rodzaj świeckiej religii. Chociaż teza ta bardziej odnosi się chyba do futbolu klubowego… Równie dobrze z badań CBOS-u można wyciągnąć wniosek, że miłość do futbolu ma jednak charakter ponadklasowy i jest niezależna od zapatrywań politycznych. 47 proc. osób o przekonaniach lewicowych deklaruje zainteresowanie piłką. W przypadku osób o poglądach prawicowych odsetek ten wynosi 49 proc. Różnica jest nieznaczna. Trochę tylko odstaje polityczne centrum. Można też dodać, że zainteresowanie futbolem deklaruje co czwarta kobieta, trudno więc piłkę nożną i Euro traktować jako festiwal wyłącznie męskiej rozrywki. Kultura futbolowa się zmienia.

Podsumowując wyniki badań CBOS-u, to wniosek z nich jest prosty. Niemal połowa Polaków interesuje się piłką nożną z własnej nieprzymuszonej woli. Oglądanie spotkań piłkarskich to dla nich po prostu dobra rozrywka i sposób spędzania wolnego czasu. List OPZZ apelujący o taką organizację pracy, która umożliwi pracownikom-kibicom śledzenie zmagań piłkarzy, był w tym sensie bardzo na miejscu. Widać liderzy związkowi mają świadomość, czym żyje ich baza członkowska. Jedynym natomiast skutkiem krytyki à la Kazimiera Szczuka będzie – w najlepszym razie – wzruszenie ramionami. W najgorszym wzrost wrogości wobec feminizmu jako takiego. To ostatnie zjawisko nikomu na lewicy nie jest potrzebne.

Euro wywołało również inny ważny temat, mianowicie stosunek lewicy do wspólnoty narodowej czy patriotyzmu. Spór trwa od co najmniej 150 lat i będzie jeszcze trwał w najlepsze. Część lewicy cierpi jednak na poważny wstręt wobec manifestowania przez Polaków swojego przywiązania do symboli narodowych, szczególnie wzmożonego podczas wielkich imprez sportowych. W efekcie poseł Robert Biedroń deklaruje, że będzie kibicował Rosji, a inni działacze lewicowi tworzą teorie, dlaczego należy w meczu z Polakami kibicować Grekom, płynnie przechodząc do działań Komisji Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Trochę przypomina to wywody byłego prezesa ZChN-u, który w wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej” tłumaczy, komu powinien kibicować „Polak-katolik”, roztrząsając nawet kazus meczu Iran-Chiny. Generalnie jednak Piłka uważa, że po pierwsze trzeba kibicować Polakom. Mam wrażenie, że cześć radykalnej lewicy uznaje lustrzane odbicie tego prawa, czyli kibicować każdemu byle nie Polakom. Doskonale pamiętam, jak w 2006 roku po porażce Polaków na mundialu z Ekwadorem, podczas Parady Równości furorę robiły flagi Ekwadoru. Można i tak… Trudno jednak nie dostrzec, że takie postawy służą autogettoizacji. Ze wspomnianych 15,5 mln telewidzów w meczu Polska-Grecja większość chyba jednak kibicowała Polakom… W kwestii piłka nożna a świadomość narodowa trzeba odesłać czytelników do ostatniego numeru „Przekroju”, w którym temat ten roztrząsa Gabriel Kuhn. Mi osobiście bliskie jest stanowisko, które można streścić tak: w narodowych uniesieniach związanych z piłką nożną nie ma nic złego, póki nie przeradzają się w narodowy szowinizm. Antonio Negri wspomina, jak wpadł w ramiona więziennego strażnika, gdy Italia zdobyła mistrzostwo świata w 1982 roku. Pomimo chwilowego uniesienia Negri z kontestatora nie zamienił się przecież w sługusa systemu…

Na inne aspekty niż wspomniana już Szczuka zwrócili uwagę organizatorzy kampanii „Chleba zamiast igrzysk”. Najważniejsze argumenty tej koalicji zostały zawarte w tekście Jarosława Urbańskiego „Euro 2012 - buraczana propaganda sukcesu”. Trafnie wskazuje on na problem zbyt niskich nakładów na szeroko rozumianą politykę społeczną czy antyspołeczną politykę mieszkaniową. Hasło „Chleba zamiast igrzysk” w mojej ocenie opiera się jednak na głębokim nieporozumieniu. Można odnieść wrażenie, że w Polsce prowadzono rozsądną politykę społeczną, aż tu pewnego dnia świat się zawalił, bowiem przyznano Polsce współorganizację mistrzostw Europy w piłce nożnej. Takiego związku po prostu nie ma. Polityka rządu oraz samorządów była tak samo neoliberalna przed przyznaniem Polsce Euro, jak i po. Nic w tej sprawie się nie zmieniło. Nie jest tak, że stadiony wybudowano ze środków, które zostałyby przeznaczone na żłobki, czy mieszkania komunalne. Doświadczenie ostatnich 20 lat pokazuje, że bez zmiany polskich elit politycznych i samorządowych te pieniądze zostałyby wydane na to… na co były wydawane do tej pory. Czyli akurat nie na żłobki i mieszkania komunalne. Koszt budowy czterech polskich stadionów na Euro szacowany jest na 5 mld zł. Gdyby nie Euro, to te pieniądze najpewniej wydano by na 150 km autostrady, bo na tyle akurat wystarczyłoby owych 5 mld zł. Nie ma żadnego związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy przyznaniem Polsce Euro a priorytetami wydatkowymi polskiego rządu i polskich samorządów.

Ba, można zaryzykować, że coś jednak się zmieniło na lepsze dzięki Euro. Przez lata polskie dworce były brudne i zaniedbane. Obraz biedy i rozpaczy, jaki przedstawiany był w neoliberalnej propagandzie, był jednym z koronnych argumentów na poparcie tezy, że państwo jest fatalnym gospodarzem. Państwowe, czyli niczyje, czyli wygląda jak Dworzec Centralny, albo i gorzej. Gdy w 2007 roku Michel Platini ogłosił, że Polska będzie współorganizatorem Euro, rządzący uświadomili sobie, że te śmierdzące dworce będą pierwszym, co zobaczą w polskich miastach setki tysięcy kibiców. I jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znalazły się pieniądze na kolej. A dworce stały się przyjazną (chociaż skomercjalizowaną) przestrzenią publiczną. Mają rację ci komentatorzy, którzy pokazują, że mogą one stać się awangardą cywilizowania polskiej przestrzeni publicznej. Nawet jeśli tak się nie stanie, to Dworzec Centralny, Dworzec Wschodni, odnowiony dworzec we Wrocławiu, czy nowy dworzec w Poznaniu już z nami zostaną i będą służyć pasażerom kolei. To wielka zmiana o wymiarze cywilizacyjnym. Śmiem twierdzić, że gdyby nie Euro to dworce nadal byłyby na ostatnim miejscu listy priorytetów inwestycyjnych. Może punkt wyżej przed mieszkaniami komunalnymi. Ale na szarym końcu… Zgadzam się z Jarosławem Urbańskim, że modernizacja infrastruktury kolejowej jest spóźniona. Ale w przeciwieństwie do niego uważam, że gdyby nie Euro, to byłaby spóźniona znacznie bardziej. Czasami mam wrażenie, że jeszcze moje wnuki wsiadałyby do pociągów na obskurnych dworcach.

5 mld przeznaczonych na budowę stadionów to oprócz środków na strefy kibica jedyny koszt bezpośrednio związany z mistrzostwami. Budzą one wielkie emocje. Być może wybudowaliśmy obiekty po prostu za duże. Niemal na pewno budowa w stolicy dwóch nowoczesnych stadionów w tym samym czasie to zbytnia rozrzutność. W kilku miastach po Euro prokuratura może mieć pełne ręce roboty. Ale nie sposób zapomnieć, że infrastruktura sportowa w Polsce jeszcze niedawno była na poziomie trzeciego świata. A same stadiony nie służą tylko kopaniu piłki. Może koncert Madonny nie wychodzi naprzeciw gustom najbardziej radykalnych kontestatorów społecznych. Ale część feministek artystkę ceni i może nawet wybierze się na Narodowy…

I będzie to dla nich taka sama bezpretensjonalna forma rozrywki, jak dla kibiców i kibicek, którzy miesiąc przed nimi obserwowali zmagania piłkarzy. Mówiąc kolokwialnie, różnych ludzi kręcą różne rzeczy.

Bartosz Machalica


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



1 Maja - demonstracja z okazji Święta Ludzi Pracy!
Warszawa, rondo de Gaulle'a
1 maja (środa), godz. 11.00
Przyjdź na Weekend Antykapitalizmu 2024 – 24-26 maja w Warszawie
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
24-26 maja
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1

Więcej ogłoszeń...


4 maja:

1886 - Masakra robotników na Haymarket Square w Chicago.

1915 - W Krakowie urodził się Lucjan Motyka, działacz OMTUR i PPS.

1930 - Brytyjczycy aresztowali Mahatmę Gandhiego.

1938 - W Berlinie zmarł Carl von Ossietzky, niemiecki dziennikarz, pisarz i pacyfista, laureat Pokojowej Nagrody Nobla w roku 1936.

1939 - Urodził się Amos Oz, pisarz izraelski, zwolennik izraelsko-palestyńskiego pojednania, współzałożyciel lewicowej organizacji Szalom Achszaw (Pokój Teraz).

1969 - Francuska Sekcja Międzynarodówki Robotniczej (SFIO) przekształciła się w Partię Socjalistyczną (PS).

1970 - Masakra na uniwersytecie w Kent (Ohio): Gwardia Narodowa zastrzeliła 4 i zraniła 9 studentów protestujących przeciwko wojnie wietnamskiej.

1980 - W Lublanie zmarł Josip Broz-Tito.

1994 - Premier Izraela I. Rabin i przewodniczacy OWP J. Arafat podpisali porozumienie o ograniczonej autonomii palestyńskiej w Strefie Gazy i Jerychu.

2000 - Ken Livingstone został pierwszym burmistrzem Londynu.

2005 - W Manili zmarł Luis Taruc, filipiński działacz komunistyczny.


?
Lewica.pl na Facebooku