PPS przed Kongresem

[2003-05-22 13:55:55]

- Najistotniejszym zadaniem bieżącym jest dla naszej partii samodzielne zaistnienie z własnym programem politycznym, jednoznacznie lewicowym i socjalistycznym - mówi Marek Garztecki* w wywiadzie dla lewica.pl.

Marek Tobolewski: W najbliższą sobotę odbędzie się 37. Kongres Polskiej Partii Socjalistycznej. Zdaje się, że PPS nie jest obecnie w najlepszej kondycji. Nie widać jej ani w mediach, ani w sondażach opinii publicznej. Po porażkach w wyborach prezydenckich i parlamentarnych również ostatnie wybory samorządowe trudno uznać za sukces socjalistów. Czy Kongres może coś zmienić w tym względzie?

Marek Garztecki: Każdy Kongres jest okazją do mobilizacji sił, przeliczenia własnych szeregów i ... ruszenia w nowy bój. Nie ma co ukrywać, że w ostatnich latach, od czasu przegranej w trzech kolejnych kampaniach wyborczych, nasza partia przeżywa "lata chude". Niektórzy współczują nam, że tak jest nas mało, ja raczej dziwię się, że tak nas ciągle wielu, zważywszy, że członkostwo PPS-u nie daje dziś nic, oprócz kłopotów. PPS jest ignorowana przez media i tak tępiona (używam tego słowa z pełna odpowiedzialnością!) przez władze, że spora ilość naszych członków pracujących w różnych instytucjach państwowych i samorządowych ukrywa swa przynależność organizacyjną. Skrajnym przypadkiem może być sytuacja szefa koła PPS w Hajnówce, który prowadził zajazd w tej miejscowości. Władze lokalne po wielomiesięcznych naciskach na rozpoczęcie współpracy z rządzącym tam SLD miesiąc temu wymówiły mu dzierżawę obiektu! Jednak parafrazując Marka Twaina pragnę podkreślić, że "informacje o śmierci PPS-u są mocno przesadzone". Liczebność naszych szeregów jest co najmniej podobnego rzędu, jak liczebność Unii Pracy, a przecież u nas nie ma "konfitur" w postaci ministerialnych posadek. To, co u nas szwankowało najbardziej, to brak dobrego zespołu kierowniczego, pozostałość po jednoosobowym stylu rządzenia naszego poprzedniego szefa, Piotra Ikonowicza. I w tej dziedzinie na Kongresie powinny zajść zdecydowane zmiany.

Kongres trwać będzie tylko jeden dzień, tymczasem spraw, które powinien rozstrzygnąć, jest całe mnóstwo. Odliczając hymny, wystąpienia otwierające obrady, przemówienia zaproszonych gości i przerwy w obradach do dyspozycji delegatów zostanie może 5 godzin. Czy to wystarczy, by przyjąć nowy statut, przeprowadzić dyskusję programową, dokonać oceny ustępujących władz i wyłonić nowe?

- To prawda, ja też się boję, że Kongres może nie spełnić wszystkich pokładanych w nim nadziei. Niestety, większość delegatów kongresowych dojeżdża z terenu, czasem z mniejszych miejscowości, a w dodatku sporą wśród nich grupę - szczególnie z terenu Śląska - stanowią bezrobotni, których nie stać na dwudniowy pobyt w stolicy. My w Warszawie też nie jesteśmy krezusami i nie stać nas na opłacenie delegatom noclegów. Dlatego będziemy musieli zmieścić się w dostępnym czasie. Jest zresztą koncepcja, aby wczesną jesienią zrobić drugą turę Kongresu, bądź zwołać konferencję programową i wtedy dokończyć sprawy programowe i statutowe, gdyby nie udało się tego zrobić teraz.

Komisja programowa przedstawia delegatom trzy dokumenty programowe: przygotowany przez siebie, autorstwa Łukasza Szymańskiego i projekt zgłoszony przez kierowaną przez Edmunda Szopkę grupę środowiska weteranów PPS. Czy różnice między nimi nie są zbyt duże, by można było jakoś je pogodzić?

- Przede wszystkim są to zupełnie różne dokumenty o innej poetyce i różnym przeznaczeniu. Tak zwany "program weterański" jest właściwie bardzo rozbudowanym opracowaniem o charakterze głównie historycznym. Brak w nim jakiegokolwiek odniesienia do bieżących problemów społeczno-ekonomicznych, co zresztą jest zrozumiałe, zważywszy, że jego autorami byli głównie historycy, a powstał on dobre parę lat temu. Dokument Łukasza Szymańskiego, będący zresztą wierną kopią analogicznego opracowania dawnego tzw. Nurtu Radykalnego PPS (obecnie znajdującego się głównie w Nowej Lewicy Ikonowicza) jest czymś w rodzaju bojowego wezwania "na barykady", pozbawionego jakichkolwiek sugestii rozwiązań praktycznych. Dokument firmowany przez całą komisję programową jest głównie mojego autorstwa. W swym pierwotnym założeniu miał on być programem wyborczym, więc siłą rzeczy operuje znacznymi skrótami myślowymi. Początkowo mieścił się na czterech stronach, ale po poprawkach i uzupełnieniach rozrósł się niemal dwukrotnie, zachowując jednak styl plakatowych uproszczeń. Nie zdradzę wielkiej tajemnicy mówiąc, że nie jestem z niego specjalnie zadowolony.

Do niedawna w PPS wyraźne było pęknięcie, którego linię wyznaczał stosunek do Piotra Ikonowicza, poprzedniego przewodniczącego Rady Naczelnej. Był przeciwny mu Nurt Demokratyczny oraz popierający go Nurt Radykalny. Czy teraz, gdy Ikonowicza nie ma już w PPS, ten spór nie kładzie się wciąż cieniem na działalności partii? To o tyle ważne, że jego podtekst od zawsze stanowił stosunek PPS do SLD. "Demokraci" wzywali do ścisłej współpracy z Sojuszem, czemu przeciwni byli "radykałowie", oskarżający SLD o zdradę lewicowych ideałów i interesów ludzi pracy najemnej.

- W każdej polskiej partii politycznej, nie tylko w PPS, są rozliczne frakcje i pęknięcia. Jednym z nich jest podział na "warszawkę" i "prowincję", przekładający się też na opcje personalne. Podział na zwolenników i przeciwników władzy Piotra Ikonowicz jest już dziś, po założeniu przez niego Nowej Lewicy, dużo mniej istotny.

A więc często krytykowany zły obieg informacji między Warszawą i organizacjami terenowymi stać się może powodem kolejnych konfliktów. Jak temu zapobiec?

- Pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze! Większość partyjnej poczty opłacana jest prywatnie przez Sekretarza Rady Naczelnej, tow. Krystynę Cała. Z kolei kontakty telefoniczne i bezpośrednie z terenem utrzymuję głównie ja, też z własnej kieszeni. Proszę nie pytać, jakie mam ostatnio rachunki telefoniczne! Oczywiście nie znaczy to, że praca Centralnego Komitetu Wykonawczego jest bez zarzutu, ale tu jak ulał pasuje powiedzenie o tym, jak krawiec kraje...

Niedawno na łamach "Trybuny" Andrzej Ziemski, wiceprzewodniczący RN i były lider Nurtu Demokratycznego, proponował, by Sojusz próbował poszerzyć społeczną bazę dla swoich rządów poprzez przesunięcie się na "ławce władzy" i dopuszczenie do niej innych ugrupowań lewicy, w tym - PPS. Jak Pan ocenia tę propozycję w sytuacji narastającego w kraju niezadowolenia społecznego i rekordowo niskich notowań ekipy Leszka Millera?

- Nie wykluczam porozumień programowych PPS z innymi partiami lewicy, jak SLD czy Unia Pracy. Jest to jednak sprawa, jak mi się wydaje, dość odległa. Najistotniejszym zadaniem bieżącym dla naszej partii jest samodzielne zaistnienie z własnym, wyraźnym programem politycznym. Przez słowo "wyraźny" rozumiem jednoznacznie lewicowy, socjalistyczny, nie socjal-liberalny czy centrolewicowy. Co do miejsca na "ławce władzy", to boję się, że może się ona wkrótce stać raczej partyjna kanapa. Podobnie jak AWS przed ostatnimi wyborami, SLD nie jest w stanie uwierzyć wynikom badań opinii publicznej i pojąć, że w nadchodzących wyborach straci minimum 1/3 swych posłów. I gdzie tu miejsce dla PPS na tej ławce, pytam? Nie rozumiem też czemu nie mielibyśmy rozliczać SLD z niespełnionych obietnic wyborczych, jeśli robiliśmy to z AWS?

Do PPS wchodzi ostatnio sporo osób, które wystąpiły z SLD. Dostrzega Pan w tym szansę czy niebezpieczeństwo?

I jedno, i drugie. PPS adresuje swą ofertę polityczna do elektoratu lewicowego, a więc, siłą rzeczy, tego samego co SLD. Fakt przejmowania elektoratu SLD, a nawet pewnej części jego masy członkowskiej, raczej mnie cieszy. Niepokoją mnie jednak dwa zjawiska. Pierwszym jest przechodzenie do nas osób, które odeszły z SLD, bądź zostały z niego usunięte nie z przyczyn ideowych, ale dlatego, że okazały się typami konfliktogennymi lub wręcz takimi, którym zarzucano sprawy wątpliwe etyczne. Takie "nabytki" mnie nie cieszą, bo wiem, że szybko za to zapłacimy. Podobnie przyglądam się z dość dużym niepokojem osobom, które ewidentnie traktują PPS jako szalupę ratunkową swej politycznej kariery, której rozwojowi zagroziło wpadnięcie z SLD-owskiego "Titanica" na mieliznę.

Jakie są Pana pomysły na dalszą działalność PPS?

- Pomysłów zawsze jest krocie, problem w tym, jakie będziemy mieli środki do ich realizacji. Przede wszystkim już dziś trzeba się szykować do przedterminowych wyborów parlamentarnych. Sądzę, że dla PPS mogą być one szansą zaistnienia na polskiej arenie politycznej. Mam tu kilka tricków, które podpatrzyłem w czasie wieloletniego pobytu we Wielkiej Brytanii w trakcie uczestnictwa w tamtejszym życiu politycznym. Szczegółów wolałbym na razie nie ujawniać, bo a nuż przeczytają to też nasi polityczni konkurenci?

W samej partii widzę konieczność ograniczenia składu Rady Naczelnej. Naprawdę nie ma powodu, dla którego ma ona liczyć 80 osób. To fikcja i balast. Z jednej strony panuje duża rotacja jej członków, ludzie odchodzą, a na ich miejsce dokoptowuje się nowych, z drugiej - nie zdarzyło się, by po Kongresie Rada choć raz spotkała się w pełnym składzie, a od lat podczas jej obrad są problemy z kworum. Uważam też, że byłoby wskazane, aby o obliczu RN w większym niż dotąd stopniu decydowali ludzie młodzi. To dałoby szansę na ożywienie działalności, ale także zmianę wizerunku partii, choćby przez nieco nowocześniejszy marketing polityczny.

A w kwestiach programowych?

- Zamiast rozdrabniania się i "wszystkoizmu" chciałbym się skoncentrować na trzech tematach. Pierwszy - to problemy młodzieży. Mamy kilka partii walczących o prawa emerytów, a przecież statystyki pokazują, że ekonomicznie najbardziej upośledzoną grupą wiekową są absolwenci szkół średnich i uczelni, a przede wszystkim ludność małych miasteczek. Wręcz przeraża mnie myśl, że po wejściu do Unii Europejskiej najbardziej wykształcona, dynamiczna i twórcza część naszego społeczeństwa po prostu masowo wyemigruje, nie znajdując w kraju miejsca dla realizacji swych aspiracji życiowych.

Drugi problem...

... to sprawa szeroko pojętego bezpieczeństwa. Nie tyle fizycznego, choć i tego nie można lekceważyć, ile socjalnego, którego brak odczuwa absolutna większość Polaków. Chodzi tu oczywiście o sprawę bezrobocia, które przybrało u nas charakter strukturalny, czego żaden z dotychczasowych rządów nie chciał przyznać. Ale również o nieustanne zagrożenie bezrobociem tych, którzy aktualnie pracę posiadają. Związane z tym jest ciche przyzwolenie władz na barbarzyńskie stosunki pracy panujące w znacznej części przedsiębiorstw.

Trzecim jest konieczność przygotowania całego społeczeństwa polskiego, nie tylko młodzieży, na wyzwania jakie niesie przyszłość - gwałtowny rozwój nowych technologii, raptowna eliminacja wielkoprzemysłowej produkcji towarowej i związany z tym szybki zanik klasycznego proletariatu. To oznacza znalezienie nie tylko pracy, ale wręcz nowego "miejsca w życiu" dla setek tysięcy byłych górników, techników, metalowców... Dziś najistotniejszymi zasobami państw nie są bogactwa naturalne czy baza industrialna, ale po prostu ludzie, a konkretnie ludzkie "głowy", zasobne w wiedzę i umiejętności potrzebne do rozwoju społeczno-gospodarczego. Kraje, które notują najwyższy stopień przyrostu dochodu narodowego są tez tymi, w których największa cześć ludności nieustannie się uczy i szkoli. Jeśli chodzi o pomysły na zaistnienie samego PPS, to chciałbym odwołać się do tradycyjnych dla naszej partii niesłychanie bogatych form działalności społecznej i społeczno-ekonomicznej, takich jak ruch samopomocowy, spółdzielczy, samokształceniowy, sportowy czy opiekuńczy. Aby nie porywać się z motyka na słońce zacząłbym skromnie, od rozkręcenia TUR-u, do czego znakomicie można wykorzystać fundusze pozostające w gestii Unii Europejskiej.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Marek Tobolewski        





* Marek Garztecki - były działacz opozycji demokratycznej, od początku lat 80. w Londynie, tamtejszy przedstawiciel "Solidarności", potem długoletni korespondent "Rzeczpospolitej", działacz emigracyjnej PPS, obecnie, po powrocie do Polski, członek władz tej partii, dziennikarz, redaktor programów radiowych, nauczyciel akademicki i ekspert Światowego Forum Ekonomicznego d/s państw Trzeciego Świata.


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



1 Maja - demonstracja z okazji Święta Ludzi Pracy!
Warszawa, rondo de Gaulle'a
1 maja (środa), godz. 11.00
Przyjdź na Weekend Antykapitalizmu 2024 – 24-26 maja w Warszawie
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
24-26 maja
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1

Więcej ogłoszeń...


27 kwietnia:

1848 - Francja zniosła niewolnictwo.

1937 - W Rzymie zmarł Antonio Gramsci, włoski działacz robotniczy, teoretyk marksizmu, filozof.

1956 - Sejm PRL przyjął ustawę o warunkach przerywania ciąży, liberalizującą przepisy aborcyjne.

1959 - Liu Szao-tsi zastąpił Mao Tse-tunga na stanowisku Przewodniczącego ChRL.

1968 - Na mocy przyjętego w październiku Abortion Act w Wielkiej Brytanii przerywanie ciąży stało się legalne.

1972 - W Bukareszcie zmarł Kwame Nkrumah, postępowy polityk afrykański, premier i prezydent Ghany, działacz ruchu panafrykańskiego, 1963 jeden z inicjatorów OJA, obalony przez wojsko.

1994 - Zakończyły się pierwsze wielorasowe wybory parlamentarne w RPA, w których zwyciężył Afrykański Kongres Narodowy Nelsona Mandeli, uzyskując 62,65% głosów


?
Lewica.pl na Facebooku