Czy potrzebne nam partie?

[2003-07-28 22:43:14]

W środowisku radykalnej lewicy pokutuje leninowska teza o partyjności jako idei proletariackiej. Dominuje także leninowskie podejście do stylu organizowania się, czyli opieranie się na zhierarchizowanych organizacjach, skupionych wokół liderów. Wyraźnie widać że taki sposób działania przynosi ruchowi radykalnej lewicy ogromne szkody. Każda kilkuosobowa organizacja chce budować masowe partie robotnicze. Nawet jeśli nie mówi o tym wprost w swoim programie, to w rzeczywistości działa w kierunku tworzenia jakiegoś ugrupowania politycznego. Podejmowane przez nie zabiegi w celu rzekomego zjednoczenia lewicy są niczym innym jak wybiegami propagandowymi lub próbą podporządkowania innych własnemu kierownictwu. Jeśli spojrzymy na siłę wszelkich „rewolucyjnych” grup zobaczymy jak śmieszne i nierealne są te zamiary. Nie potrafią one przecież nawet zorganizować większej niż kilkuosobowa pikiety, o ile w ogóle cokolwiek organizują. Widać że niemal wszystkie udane akcje miały charakter ponadorganizacyjny. Wciąż powstają jednak nowe, przeważnie jedynie internetowe inicjatywy.
W niczym nie pomaga to ruchowi przeciwników globalizacji w Polsce. Dlaczego więc tak się dzieje?

Po prostu hierarchiczny sposób organizowania się odpowiada części działaczy, a zwłaszcza liderom. Słowo lider jest tu zresztą nie na miejscu, powinno się mówić raczej o wodzach. Ludzie ci dążą do bycia w centrum zainteresowania. Otaczają się wianuszkiem pochlebców, którzy są gotowi na każde ich zawołanie. Nawet jeśli wewnętrzne decyzje takich organizacji zachowują pozory demokracji, to i tak niemal zawsze są zgodne z wolą przewodniczących. Nie liczy się fakt, że grupa taka liczy zwykle nie więcej niż kilka osób, jest przecież jedyną rewolucyjną siłą. Lepiej przecież być wodzem dla trzech osób niż pracować na równi z innymi w większym kolektywie, gdzie każdy ma równe prawa. Wtedy mogłoby się okazać że autorytarne metody domorosłych Trockich i Leninów nie odpowiadają prawdziwym działaczom, nie godzącym się na ślepe wykonywanie poleceń. Nawet gdyby owe hierarchiczne „partie” były większe, niewiele by to pomogło. Od razu powstałyby komitety centralne, wykonawcze i inne odgórne struktury. Okazuje się bowiem że wiele osób mówiących o wyzwoleniu ludzi spod kapitalistycznego ucisku z chęcią poddałoby ich swojemu uciskowi, że „rewolucjoniści” z „partii robotniczych” uważają się za awangardę, wiedzącą lepiej od zwykłych ludzi co jest najlepsze. Uważają że „nie każdy autorytet jest zły”. Tyle tylko że powinien być to autorytet naturalny, wypracowany, a nie narzucony. Nie powinien się też wiązać z jakimikolwiek specjalnymi uprawnieniami.

Kolejnym powodem dla którego część radykalnej lewicy ma manię tworzenia partii są mitologizowane sukcesy radykalnej lewicy za granicą. Ile to razy na różnych spotkaniach możemy usłyszeć co robi brytyjska SWP (Socjalistyczna Partia Robotnicza), Francuska LCR (Liga Rewolucyjnych Komunistów) czy LO (Walka Robotnicza). Po wyborach prezydenckich we Francji rodzimi trockiści wprost szaleli z radości, że kandydaci rewolucyjnej lewicy zdobyli ponad 10% poparcia. Nie zauważyli jednak, że partie trockistowskie nawet po osiągnięciu 30% poparcia nie będą zdolne do realnego działania, ponieważ od razu pokłócą się o kolejną interpretację „Manifestu Komunistycznego” czy dzieł Trockiego i rozpadną na 30 różnych odłamów, każdy z 1% poparcia. Jest to typowe dla zhierarchizowanych partii, które w dużym stopniu opierają się na decyzjach przewodniczących i innych statutowych organów. Najbardziej kuriozalny jest już przykład LO, która wprowadziła kilka stopni wtajemniczenia członków partii. Decyzje w podobnych grupach często nie są konsultowane z członkami, przez co dochodzi do rozłamów, przechodzenia ludzi z jednej organizacji do drugiej itp. Tutaj widać wyższość pracy kolektywnej, bez liderów (a raczej z naturalnymi liderami, czyli tymi, którzy są w danej dziedzinie najlepsi i dzięki temu inni ich słuchają), polegającej na równym rozłożeniu zadań. Wszyscy członkowie kolektywu mogą mieć wpływ na zarządzanie nim, a konflikty są rozwiązywane na drodze dyskusji. Partyjni rewolucjoniści często krytykują to jako nierealne. Mówią że musi być jakaś decyzja, której ludzie się podporządkują, autorytet i kierownictwo. Zapominają, że w walce z kapitalizmem chodzi właśnie o obalenie sztucznego autorytetu i kierownictwa, a nie powielanie istniejącej hierarchii w rewolucyjnej otoczce. Kolektywy również mogą koordynować swoje działania, na przykład przy przygotowywaniu demonstracji i już podczas protestów. Tutaj też widać zalety takiego rozwiązania. Przez to że ludzie się znają i tworzą tzw. affinity groups (brak polskiego odpowiednika – grupy znajomych) trudniejsze jest infiltrowanie demonstracji przez policję. System taki jest również bardziej elastyczny. W przypadku nieprzewidzianego rozwoju wydarzeń zebrani nie muszą czekać na rozkazy. Dzięki kolektywowi ludzie mogą również śmielej wyrażać swoje poglądy, bez obawy, że będą one sprzeczne z tym co mówi ten czy inny przewodniczący i że mogą być za nie wykluczeni z „rewolucyjnej” organizacji / partii. Dobrym przykładem tego są media niezależne, tworzone w ogromnej większości przez ludzi niezrzeszonych w żadnych partiach. Jednym z przykładów jest portal lewica.pl prezentuje on całą gamę lewicowych poglądów „na lewo od socjaldemokracji” nie ma wyznaczonego żadnego dominującego kierunku ideologicznego. Gdyby był to portal partyjny to wszystko zostałoby podporządkowane programowi organizacji, czy też polemice z nim. Również inicjatywa międzypartyjna ograniczyłaby się w tym wypadku do dyskusji w ramach programów ugrupowań. W wielu wypadkach takie inicjatywy są areną sporów między różnymi liderami, a nie konstruktywnego działania.

Nad partyjniactwem części radykalnej lewicy można by w zasadzie przejść do porządku. Niech się bawią we własnym gronie, wybierają rady, komitety, przewodniczących itp.. Tyle że działając na lewicy nie sposób uniknąć kontaktu z tymi grupami. Odsuwanie ich za wszelką cenę na bok nie ma sensu. Obsesja na punkcie wstrętu do partii, ujawniająca się w niektórych środowiskach anarchistycznych, jest bezproduktywna. Działamy w końcu na arenie politycznej i udawanie apolityczności nie ma sensu. Nie ma co tworzyć innego, nowego ruchu, w którym partii nie będzie. Należy zawierać z nimi porozumienia w konkretnych sprawach. Jeśli akcja, prowadzona na przykład przez Nową Lewicę, która jest zresztą chyba jedyną konstruktywnie działającą grupą o charakterze partyjnym, jest słuszna, to czemu osoby preferujące luźne stowarzyszenia nie miałyby się w nią włączyć i zasugerować swoje pomysły.

Jednocześnie trzeba zwalczać dążenie do upartyjniania szerszego ruchu, nieważne czy przeciwko globalizacji kapitalizmu, czy wojnie. Zawsze trzeba podkreślać jego pluralistyczny i ponadorganizacyjny charakter. Korzystne są tu inicjatywy demonstrowania bez własnych szyldów organizacyjnych, flag i transparentów, lub ograniczanie ich liczby. W końcu demonstracja to nie przedstawienie, ani wiec przedwyborczy, na którym grupy licytują się kto przyniesie więcej flag. Korzystne jest też działanie na rzecz dopuszczenia do podejmowania decyzji również ludzi nie będących w żadnych strukturach. Dotychczas pomimo że w wielu przypadkach chcieli oni zaangażować się, zniechęcało ich to że prym wiedli przedstawiciele grup partyjnych, hierarchicznych. Przyszłe koalicje muszą przypominać kolektyw, a nie salę sejmową na której zasiadają przedstawiciele partii.

Obecność partii w szerokim ruchu radykalnej lewicy jest faktem. Nie da się tego zmienić, powinniśmy jednak podchodzić do tego z rezerwą, mieć na uwadze że najważniejsze jest budowanie świadomości społecznej, a tą tworzą przede wszystkim inicjatywy oddolne. Im więcej ich będzie, tym silniejszy stanie się ruch. Im więcej znajdzie się zwykłych ludzi, gotowych pomóc w organizacji różnych przedsięwzięć, bez zapisywania się do którejś z hierarchicznych grup tym lepiej. To oni, a nie komitety centralne i liderzy powinni kształtować wizerunek ruchu, ponieważ jest w nich siła i entuzjazm. Nie liczą na korzyści polityczne czy promowanie własnej osoby. Partie nie są więc niezbędne w zadaniu jakie przed nami stoi.

Piotr Ciszewski


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



1 Maja - demonstracja z okazji Święta Ludzi Pracy!
Warszawa, rondo de Gaulle'a
1 maja (środa), godz. 11.00
Przyjdź na Weekend Antykapitalizmu 2024 – 24-26 maja w Warszawie
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
24-26 maja
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1

Więcej ogłoszeń...


26 kwietnia:

1871 - W Warszawie urodził się Feliks Perl, działacz socjalistyczny, poseł PPS, publicysta, 1915-1927 redaktor naczelny "Robotnika".

1920 - W Poznaniu od policyjnych kul zginęło 9 strajkujących kolejarzy, a 30 zostało rannych.

1937 - Wojna hiszpańska: zbombardowanie baskijskiego miasta Guernica przez niemiecki Legion Condor.

1942 - W kopalni Benxihu w okupowanej przez Japończyków Mandżurii doszło do największej w historii katastrofy górniczej, w której zginęło 1549 górników, a 246 zostało rannych.

1981 - W I turze wyborów prezydenckich we Francji socjalista François Mitterrand zdobył 26% głosów.

1990 - Kandydat w wyborach przezydenckich w Kolumbii z ramienia lewicowej koalicji M-19 Carlos Pizarro został zastrzelony przez prawicowego bojówkarza.

1993 - Na czele rządu Wysp Owczych (autonomicznego terytorium Danii) po raz pierwszy stanęła kobieta, socjaldemokratka Marita Petersen.

1994 - Zakończyły się pierwsze wielorasowe wybory parlamentarne w RPA, w których zwyciężył Afrykański Kongres Narodowy Nelsona Mandeli, uzyskując 62,65% głosów.

2009 - Lewicowy prezydent Ekwadoru Rafael Correa został wybrany na II kadencję.

2013 - 38 osób zginęło, a 3 zostały ranne w pożarze szpitala psychiatrycznego we wsi Ramienskij pod Moskwą.


?
Lewica.pl na Facebooku