Krzyże precz ze szkół!
2009-11-11 22:17:10
Prezydent Lech Kaczyński wykorzystał rocznicę 11 listopada do kolejnej bezczelnej i chamskiej manifestacji swej pogardy dla zasad państwa świeckiego, bezustannie deptanych od momentu restauracji kapitalizmu w Polsce. Nawiązał w absurdalny i paszkwilancki sposób do wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który nakazał właśnie państwu włoskiemu wypłatę wysokiego odszkodowania obywatelce, słusznie oburzonej odgórnym narzucaniem treści religijnych oraz ograniczaniem wolności religijnej uczniów poprzez umieszczenie symbolu krzyża na ścianie w sali w szkole publicznej.

Kaczyński miał czelność powiedzieć: „Nikt nie będzie w Polsce przyjmował do wiadomości, że w szkołach nie wolno wieszać krzyży, nie ma na co liczyć. Być może gdzie indziej tak, ale w Polsce nie.” Jeśli można tak się wyrazić – a można – są tacy w Polsce, którzy nie zamierzają stąd nigdzie odchodzić i przyjmują do wiadomości właśnie to, czego rzekomo nikt w tym kraju do wiadomości przyjmować nie będzie. Kaczyński niech zatem przyjmie z kolei do wiadomości, że przemawia wyłącznie we własnym imieniu, czego nie zmienia rzekoma godność jego urzędu w burżuazyjnym państwie.

Kościół rzymskokatolicki i inne kościoły chrześcijańskie wielokrotnie w swej historii przedstawiały jako prześladowania odbieranie im nienależnych przywilejów. Wypowiedź Kaczyńskiego, podbudowana mową-trawą o „nowym patriotyzmie”, wpisuje się w taką długą i jakże „bogatą” tradycję klerykalnej histerii. Opowiadając się za pełną wolnością propagandy tak religijnej, jak i antyreligijnej, jednocześnie należy się przeciwstawić państwowemu wspieraniu takiej propagandy. W związku z tym chętnie uznałbym wypowiedź prezydenta Polski za mieszczącą się w kategorii – poniekąd nie najwyższych lotów – kabaretu politycznego. Powstrzymuje mnie od tego jednak fakt, że jego paplanina oddaje styl myślenia przeważającej części oficjalnych elit w nazywanej nieraz Klechistanem Polsce. Wpisuje się również w mającą długą ciągłość politykę, której skutkami są dziesiątki patologii od religii w szkołach publicznych, poprzez drakońską i reakcyjną ustawę antyaborcyjną, dyskryminację osób homoseksualnych aż po rozpasany Fundusz Kościelny i dotacje dla Świątyni Opatrzności Bożej.

Warto też zwrócić uwagę na międzynarodowy kontekst wypowiedzi Kaczyńskiego i to, z jakim zacietrzewieniem zareagowali na orzeczenie Trybunału politycy nacjonalistycznej prawicy, która trzęsie współczesnymi Włochami – krajem, który właśnie otrzymał bardzo słuszny policzek za klerykalizm. Oburzenie tamtejszych reakcjonistów na wyrok Trybunału oraz ich gadanina o „tradycji” pozostaje nieomal bez wyjątku nieodłącznie związana z histerią islamofobiczną: usiłują oni wmówić ciemnotę, że laicyzacja Europy, wszak postępująca stanowczo zbyt wolno, może stanowić jedynie preludium dla jej mitycznej „islamizacji”. Kaczyński pełni rolę jednego z najbardziej wiernopoddańczych psów łańcuchowych imperializmu północnoamerykańskiego w Polsce, entuzjastycznie popierając grabieżcze wojny w Iraku i Afganistanie. Czołowi politycy jego partii potrafili określać mianem „antyamerykańskiego” nawet takiego oszalałego militarystę jak Radek Sikorski, wobec czego można uznać za pewnik, że jego skandaliczna i kuriozalna wypowiedź stanowi również wyraz mentalności rodem z epoki wypraw krzyżowych. Kapitalizm, klerykalizm i imperializm – to w Polsce jeden Matrix!

Antyklerykalizm to postawa charakterystyczna dla wielu mieszkańców Polski, w tym także dla wielu praktykujących katolików. Ich postawy, pragnienia i żądania pozostają jednak od dwudziestu lat konsekwentnie ignorowane i deptane w tym kraju. Dlatego nie tylko wyrazić należy zadowolenie z wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, lecz również nadzieję, że sprawił on, że klerykałowie pokroju prezydenta Lecha Kaczyńskiego po prostu robią w portki. Oraz z góry udzielić poparcia wszystkim, którzy podejmą akcje usuwania symboli religijnych ze szkół, urzędów i instytucji państwowych, z Sejmem włącznie – rzecz jasna również wówczas, gdy podejmą je bez konsultacji z „odpowiednimi” organami.

poprzedninastępny komentarze