P. Szumlewicz: Prokuratorskie państwo

[2007-06-10 18:07:33]

Większość Polaków uważa, że nie ma wpływu na to, co się dzieje w kraju. Społeczeństwo jest niezadowolone z kolejnych rządów, ale nie widzi szans na zmianę istniejącego stanu rzeczy. Od początku transformacji szybko rośnie rozwarstwienie społeczne, poniżej minimum socjalnego żyje ponad połowa Polaków, a bezrobocie utrzymuje się na wysokim poziomie, ale ilość protestów i strajków jest minimalna. Ludzie coraz bardziej przyzwyczajają się, że demokracja ogranicza się do wymiany elit co kilka lat.

W tej sytuacji demokratyzacja stosunków społecznych i poprawa warunków życia nie odgrywają dla kolejnych rządów znaczącej roli. Retoryka władz i ich legitymizacja opiera się na walce z przestępczością, a głównym ich wrogiem są bandyci, aferzyści i nieformalne układy. Zgodnie z tą wizją została też dokonana redefinicja polityki i zmiana celów funkcjonowania państwa. Nastąpiło daleko posunięte podporządkowanie polityki działaniom prokuratorsko-policyjnym i zarazem upartyjnienie służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Z jednej strony walka z przestępczością została uznana za główne zadanie państwa, z drugiej zaś strony sama polityka stała się rywalizacją między partiami o to, która z nich potrafi się zaprezentować jako mniej skorumpowana i wolna od aferzystów. Prawa socjalne czy obywatelskie zeszły na dalszy plan. Dlatego coraz większą rolę w państwie odgrywają instytucje bezpieczeństwa, a władza w walce z opozycją wykorzystuje prędko rozwijające się instytucje prokuratorsko-policyjne.

Jednym z pierwszych posunięć nowej ekipy była rozbudowa i podporządkowanie polityce władz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Choć ABW w swoim funkcjonowaniu powinna być apolityczna, coraz częściej służy ona interesom koalicji rządzącej. Rosną też wydatki z budżetu na ABW, które w bieżącym roku mają sięgnąć prawie 400 milionów złotych.

Od kilku miesięcy istnieje Centralne Biuro Antykorupcyjne. Powierzono mu funkcje należące wcześniej też innych instytucji (prokuratura, NIK, ABW), ale jego powołanie rząd przedstawiał jako wielki sukces i zwrot w polityce bezpieczeństwa państwa. Triumfalizmu przedstawicieli koalicji rządzącej nie zakłócił nawet fakt, że zgodnie z raportem samego CBA z pierwszych 5 miesięcy jego funkcjonowania, nowa instytucja wydała 25 milionów złotych, dokonując... 3 zatrzymań (na najbliższy rok jej budżet ma sięgnąć 120 milionów). Funkcjonariusze CBA mają podobne uprawnienia jak inne służby specjalne, czyli mogą prowadzić czynności operacyjno-rozpoznawcze, kontrolne i dochodzeniowo-śledcze. Podstawowym celem działania CBA miała być walka z nadużywaniem władzy i wykorzystaniem uprzywilejowanej pozycji do osiągania korzyści osobistych i majątkowych. Tak zarysowane priorytety wskazywałyby, że CBA powinno przede wszystkim kontrolować każdorazowe istniejące władze. Niestety jednak Biuro znajduje się pod ścisłą kontrolą rządu, stąd też wiele wskazuje, że będzie ono kolejnym biczem na opozycję.

Zwiększają się też kompetencje i uprawnienia Instytutu Pamięci Narodowej, który w swojej działalności łączy funkcje propagandowo-edukacyjne z prokuratorskimi. Jego urzędnicy z jednej strony narzucają określoną wizję historii, zgodnie z którą PRL był totalitarnym, zbrodniczym reżimem równym faszyzmowi, a z drugiej strony podejmują działania prawne przeciwko osobom, które, ich zdaniem, temu reżimowi służyły. IPN istnieje już od 1998 r., ale nowy rząd znacznie zwiększył jego kompetencje, a obecnie zamierza znacząco rozszerzyć dział prokuratorski. Wydatki budżetowe na Instytut mają w bieżącym roku wynieść 190 milionów złotych, co oznacza wzrost względem roku minionego o ponad 30 proc.

Inną ważną placówką, pełniącą funkcje prokuratorsko-policyjne jest Centralne Biuro Śledcze, powołane w lutym 2000 r. na wniosek Komendanta Głównego Policji. CBŚ zostało stworzone na wzór amerykańskiego FBI i powstało z połączenia Biura do walki z przestępczością zorganizowaną oraz Biura ds. narkotyków KGP. Okazuje się jednak, że również CBŚ ma zadania stricte polityczne. Oto bowiem niedawno CBŚ ogłosiło raport, zgodnie z którym w Polsce istnieje 1,2 tys. przedstawicieli radykalnej prawicy i ponad 3,5 tys. radykalnych lewicowców. Biorąc pod uwagę oczywisty fakt, że skrajna prawica jest znacznie potężniejsza w naszym kraju niż lewica, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że CBŚ piętnuje wszelkie organizacje, broniące przekonań sytuujących się na lewo od liderów Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

W ten nowy model funkcjonowania władzy świetnie wpisują się też media, które stały się częścią prokuratorsko-policyjnych aparatów państwa i coraz częściej wydają wyroki na poszczególnych polityków. Co gorsza, media nie tylko sądzą i skazują, ale częstokroć opierają swoje werdykty na materiałach w tajemniczy sposób zdobytych od prokuratury. Niekiedy więc wręcz przejmują one funkcje prokuratorskie, aspirując do bycia kolejną, szybką w działaniu i skuteczną instytucją bezpieczeństwa.

Niejawny splot mediów i prokuratury bardzo wyraźnie był widoczny w nagłośnionej niedawno "sprawie Oleksego". Większość komentatorów szeroko interpretowała bełkotliwe wypowiedzi Oleksego, podczas gdy w całej awanturze znacznie ważniejszy był kontekst, w jakim miały miejsce wypowiedzi byłego polityka SLD. Oto bowiem reprezentant wielkiego biznesu (Aleksander Gudzowaty) w porozumieniu z prokuraturą nagrywał swoje prywatne rozmowy, które następnie w niejasnych okolicznościach trafiły do mediów. Ważnym elementem tej sprawy jest też fakt, że nieśmiałe zarzuty Donalda Tuska o nielegalność styków prokuratury i mediów doprowadziły do groźby ministra sprawiedliwości, że za wyrażenie tych podejrzeń szefem PO zajmie się... prokuratura. Innymi słowy prokuratura wraz z wielkim biznesem i mediami rozkręciły nagonkę przeciwko partii opozycyjnej (SLD), wykorzystując w tym celu podsłuch i głęboko ingerując w prywatność polityka opozycji. Krytyka tego splotu mediów i prokuratury również stała się przedmiotem zmasowanego ataku i posądzenia o "obronę układu". Władza w ten sposób rozpętała aferę, wykorzystując niejawne układy między instytucjami, które w demokratycznym kraju nie powinny mieć miejsca, a wszelkich krytyków swoich działań uznała za podejrzanych.

Coraz częstsze nagonki i ataki na opozycję pod pozorem "walki z układem" mają oswoić społeczeństwo z nowym sposobem prowadzenia polityki. Wraz z rozbudową aparatu prokuratorsko-policyjnego rząd przedstawia kolejne pomysły zaostrzenia walki z przestępczością. W ostatnich miesiącach przedstawiono co najmniej dwa, daleko idące projekty w tym zakresie. Pierwszym z nich było umożliwienie policji i prokuraturze szczegółowej kontroli SMS-ów i maili. Proponowana ustawa nakłada obowiązek na operatorów telefonicznych i internetowych przechowywania aż przez pięć lat wykazu wszystkich połączeń (również tych niezrealizowanych), treści SMS-ów, obrazków MMS, a także adresów stron, odwiedzanych w sieci przez użytkowników. Operatorzy na każde żądanie policjanta, który prowadzi śledztwo, będą musieli udostępniać te dane. Obecne prawo przewiduje, że archiwizowane są tylko billingi z rozmów telefonicznych, i to przez niespełna dwa lata. W innych krajach Unii Europejskiej okres przechowywania takich danych wynosi od sześciu miesięcy do dwóch lat.

W ten nowy typ polityki dobrze się też wpisuje inny sztandarowy projekt, który został już zrealizowany, a mianowicie powołanie sądów 24-godzinnych. Zgodnie z nowymi rozwiązaniami sądy orzekają w trybie przyspieszonym w blisko 50 kategoriach przestępstw. Chodzi między innymi o kradzież, pobicie, znieważenie, a także wykroczenia, np. wulgarne zachowanie czy zakłócanie ciszy nocnej. Postępowanie to ma zastosowanie wobec sprawców ujętych w trakcie popełniania przestępstwa lub bezpośrednio potem. Sądy 24-godzinne dotyczą bardzo wielu kategorii czynów, a ich zakres nie został dokładnie określony ustawowo. Nieprecyzyjna definicja czynu chuligańskiego, powoduje, że w tym trybie mogą być sądzeni chociażby uczestnicy demonstracji politycznych. Szybki tryb sądów 24-godzinnych ogranicza też prawo do obrony oskarżonego. Nowa ustawa więc zwiększa samowolę służb porządkowych i ogranicza prawa oskarżonych. Jednak zgodnie z nowym podejściem do prawa, reprezentowanym przez ministra sprawiedliwości, podejrzany jest w domyśle winny, a niewinności musi dopiero dowodzić.

Przedstawiając te propozycje, rząd zakłada prymat porządku publicznego nad swobodami obywatelskimi. Poddawanie szczegółowej kontroli obywateli i znaczne możliwości ich inwigilacji są usprawiedliwiane rzekomo wszechobecnymi aferami, nieformalnymi układami i korupcją. W ten sposób rozwija się państwo drobiazgowej kontroli, w którym środki specjalne, łącznie z łamaniem praw obywatelskich, są konieczne, aby utrzymać porządek i bezpieczeństwo. Wyolbrzymienie wroga ma uzasadnić rozbudowę służb porządkowych i ich samowolną ingerencję w prywatność obywateli.

Neoliberalna polityka makroekonomiczna połączona z zaostrzeniem kar dla przestępców i rozbudową instytucji policyjnych nie tylko ogranicza prawa obywatelskie i osłabia demokrację, ale też wcale nie prowadzi do poprawy bezpieczeństwa. Rząd w ogóle bowiem nie walczy ze źródłami przestępczości, a jedynie reaguje na jej skutki, dążąc do możliwie trwałego odgradzania przestępców. Tymczasem główną przyczyną łamania prawa jest nędza i wykluczenie społeczne setek tysięcy ludzi. Bieda i wyobcowanie sprzyjają anomii, prowadząc do wzrostu patologii społecznych. Rząd jednak nawet nie próbuje walczyć z przyczynami tych zjawisk, a jedynie postuluje sankcje karne nawet za drobne wykroczenia, co w konsekwencji prowadzi do kryminalizacji ubóstwa. Tymczasem najlepszą drogą do wyeliminowania przestępczości i zapewnienia powszechnego bezpieczeństwa byłyby zwiększenie wydatków socjalnych i bardziej egalitarna polityka mająca na celu włączenie wszystkich obywateli w obręb życia społecznego. Za wzrost przestępczości i brak bezpieczeństwa na ulicach odpowiedzialna jest głównie polityka cięć socjalnych, niskich płac, zmniejszania wydatków na kulturę i edukację. Młodociani chuligani z biednych rodzin są przedłużeniem i produktem niesprawiedliwych stosunków ekonomicznych. Rząd jednak uparcie pomija ten fakt, a kolejne zmarginalizowane grupy są poddawane zintensyfikowanej kontroli, a w konsekwencji gettoizacji i kryminalizacji.

Ekipa rządząca prowadzi więc politykę bezpieczeństwa, która ma zastąpić politykę społeczno-gospodarczą i zorganizować społeczeństwo na nowych zasadach. W demokratycznym państwie propozycje ministra Ziobry mogłyby zostać potraktowane jako przejściowy incydent, przejaw kryzysu demokracji, który zostanie zażegnany przy okazji kolejnych wyborów. Projekt PiS-u jest jednak znacznie bardziej dalekosiężny i przez to groźniejszy. Platforma Obywatelska po prostu broni grup uprzywilejowanych ekonomicznie kosztem biednych i buduje ideologię, zgodnie z którą poprawa sytuacji bogatych będzie korzystna dla szystkich. Tymczasem koalicja rządowa odwołuje się do emocji i aspiracji całego społeczeństwa, zagospodarowując energię społeczną grup dotychczas wykluczonych i nie posiadających własnego głosu. Stąd między innymi ożywienie języka religijnego i sporów wokół kościoła, jak też, tym bardziej, kreowanie wrogów. Niechęć do wskazanych przez władze grup i jednostek aktywizuje ludzi, którzy dotychczas byli wykluczeni poza margines życia społecznego. Ta nowa polityka jest szczególnie widoczna w rozwiązaniach proponowanych przez ministrów sprawiedliwości i edukacji, którzy tworzą zdemonizowany wizerunek wroga, a następnie całą swoją działalność podporządkowują walce z nim. Tym wrogiem może być gej, feministka, postkomunista, ubek, narkoman czy aferzysta. Najważniejsze jest to, że ktoś taki istnieje i stanowi zagrożenie dla narodu, pojmowanego jako pewna jednolita całość. W retoryce władz zanikają różnice ekonomiczne czy płciowe - nie ma dyskryminacji i wyzysku.

W ten sposób wszelki opór biednych mas w zarodku pacyfikuje się przez kierowanie ich wrogości na inne marginalizowane grupy. Remedium na nędzę okazuje się nie tyle zmiana dystrybucji dochodu narodowego i walka z ubóstwem poprzez świadczenia publiczne, lecz prowokowanie konfliktów między poszczególnymi wykluczonymi grupami. Jest to też widoczne w polskich brukowcach, w których przykładowo przeciwstawia się fatalną sytuację wielodzietnych rodzin rzekomo rozpieszczanym więźniom. W ten sposób biedni nie walczą z pracodawcami czy władzami, lecz wyładowują swoją złość na innej pokrzywdzonej grupie. Nie może więc dziwić, że bardzo rzadko słychać w Polsce głosy broniące praw więźniów, chociaż warunki panujące w więzieniach często nie spełniają elementarnych standardów. Dyskurs nowej władzy niestety więc działa i zmienia świadomość społeczną. Zbigniew Ziobro od kilku miesięcy jest uznawany za najlepszego ministra, a jego propozycje cieszą się rosnącym poparciem społecznym. Co gorsza, tysiące ludzi w coraz większym stopniu przyswajają sobie sposób myślenia nowej ekipy. W Stanach Zjednoczonych bogaci grodzą swoje tereny, co ma chronić ich przed biednymi. W Polsce jest jeszcze gorzej, ponieważ biedni sami organizują się, aby ogrodzić się przed innymi biednymi. W autobusach często można zobaczyć, jak ubogi, starszy człowiek z obrzydzeniem spogląda na bezdomnego. Antysemityzm i homofobia kanalizują frustracje tysięcy emerytów i bezrobotnych. Wykluczeni przez niesprawiedliwy system ekonomiczny znajdują ujście dla swoich fobii i poczucia upokorzenia w niechęci do innych pokrzywdzonych grup. Władza uruchamia prosty mechanizm dowartościowania - wskazuje potencjalne ofiary, na których grupy pokrzywdzone mogą wyładować swoją złość. W ten model świetnie wpisuje się też tradycyjny model rodziny, w którym bicie dziecka jest naturalną metodą wychowawczą. Autorytarna władza wytwarza autorytarnych obywateli i autorytarną rodzinę.

W prokuratorsko-policyjnym państwie władza będzie surowo tępić wszelkie środowiska, które sprzeciwiają się jej samowoli i dążyć do tego, aby bezwzględna większość przyłączyła się do inicjowanych przez nią nagonek. Rząd zmierza do tego, aby społeczeństwo podzielić na dobrych stróżów porządku i złych przestępców. Kto nie chce walczyć z bandytami, ten sam staje się bandytą. Lewica nie może w tej kwestii stawać po żadnej ze stron. Aby zrobić krok ku demokratyzacji i powszechnemu dobrobytowi, trzeba podważyć tę opozycję. Nie chodzi o walkę z przestępczością, lecz o zniesienie warunków, które czynią ludzi przestępcami.

Społeczeństwo musi uwierzyć, że polityka nie sprowadza się do afer i tropienia układów, a walka z nimi nie jest jedynym ani podstawowym obowiązkiem władz. Ale żeby to się stało możliwe, potrzebna byłaby zmiana dystrybucji dochodu narodowego. Nędza jest głównym źródłem przestępczości i zarazem czynnikiem, który sprawia, że ludzie stają się bardziej podatni na homofobię czy antysemityzm. Brak całościowej polityki społeczno-ekonomicznej i rozbudowa aparatu policyjno-prokuratorskiego idealnie więc ze sobą współgrają. Aby odwrócić ten trend, lewica musiałaby pójść w dokładnie odwrotną stronę: przedstawić program znacznego rozszerzenia funkcji opiekuńczych państwa i zarazem ograniczenia instytucji prokuratorskich. Lewica musiałaby też dążyć do zmiany świadomości społecznej, tak aby ludzie walczyli o bardziej egalitarne stosunki społeczne i nie ulegali nagonkom inicjowanym przez prawicę. Niestety jednak taka lewica póki co jest bardzo słaba, a rząd w coraz większym stopniu realizuje swój program.

Piotr Szumlewicz


Tekst ukazał się w "Przeglądzie Socjalistycznym".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



1 Maja - demonstracja z okazji Święta Ludzi Pracy!
Warszawa, rondo de Gaulle'a
1 maja (środa), godz. 11.00
Przyjdź na Weekend Antykapitalizmu 2024 – 24-26 maja w Warszawie
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
24-26 maja
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1

Więcej ogłoszeń...


26 kwietnia:

1871 - W Warszawie urodził się Feliks Perl, działacz socjalistyczny, poseł PPS, publicysta, 1915-1927 redaktor naczelny "Robotnika".

1920 - W Poznaniu od policyjnych kul zginęło 9 strajkujących kolejarzy, a 30 zostało rannych.

1937 - Wojna hiszpańska: zbombardowanie baskijskiego miasta Guernica przez niemiecki Legion Condor.

1942 - W kopalni Benxihu w okupowanej przez Japończyków Mandżurii doszło do największej w historii katastrofy górniczej, w której zginęło 1549 górników, a 246 zostało rannych.

1981 - W I turze wyborów prezydenckich we Francji socjalista François Mitterrand zdobył 26% głosów.

1990 - Kandydat w wyborach przezydenckich w Kolumbii z ramienia lewicowej koalicji M-19 Carlos Pizarro został zastrzelony przez prawicowego bojówkarza.

1993 - Na czele rządu Wysp Owczych (autonomicznego terytorium Danii) po raz pierwszy stanęła kobieta, socjaldemokratka Marita Petersen.

1994 - Zakończyły się pierwsze wielorasowe wybory parlamentarne w RPA, w których zwyciężył Afrykański Kongres Narodowy Nelsona Mandeli, uzyskując 62,65% głosów.

2009 - Lewicowy prezydent Ekwadoru Rafael Correa został wybrany na II kadencję.

2013 - 38 osób zginęło, a 3 zostały ranne w pożarze szpitala psychiatrycznego we wsi Ramienskij pod Moskwą.


?
Lewica.pl na Facebooku