Ciszewski: Oczarowanie i rozczarowanie

[2007-08-25 12:02:18]

Co jakiś czas przez Polskę przetacza się fala protestów odczytywana przez wielu działaczy ideowej lewicy jako szansa na wzmocnienie ruchu. Za każdym razem okazują się to jednak płonne nadzieje. Pracowniczy liderzy wyrośli na fali protestów zapominają o swoim wcześniejszym radykalizmie i wdają się w różne, często bardzo mętne układy polityczne. Bez zmiany podejścia do prowadzenia protestów i działań wspierającej je ideowej lewicy nie ma szans na odwrócenie tej niekorzystnej tendencji.

Nie wystarczyło radykalizmu

Jedną z ważniejszych dat związanych ze wspieraniem przez warszawską i nie tylko radykalną lewicę ruchu pracowniczego był protest w Fabryce Kabli Ożarów, w roku 2002. Wówczas to narodziła się idea ponadzakładowego porozumienia protestujących grup, do którego dołączyli się między innymi szczecińscy stoczniowcy, czyli Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjnego. Sam OKP zaczął formułować dość radykalne jak na tamten czas hasła powrotu do solidarnościowego programu Samorządnej Rzeczpospolitej i zerwania z neoliberalizmem. Na jego bazie zrodziła się również idea Ogólnopolskich Konferencji Pracowniczych - corocznego spotkania przedstawicieli organizacji związkowych, społecznych oraz politycznych. Perspektywa stworzenia podstaw pod szerszy ruch lewicowy wydawała się wówczas całkiem realna. Na jednego z czołowych liderów protestów kreowany był Sławomir Gzik, przywódca protestujących pracowników FKO, człowiek zdawałoby się zniechęcony do rozgrywek największych central związkowych oraz partii politycznych.

Sami pracownicy FKO zaatakowani przez wynajętych przez właściciela zakładu zbirów z Impel Security też sięgnęli po bardziej radykalne środki walki nie wierząc już w ciągłe pisanie petycji oraz protestów zapełniających kosze na śmieci w biurach pracodawców czy ministerstwach. Sytuacja w Ożarowie uwidoczniła jak nieruchawe i de facto antypracownicze są klasyczne związki zawodowe, a także jak niewiele da się osiągnąć legalnymi metodami ciągłych negocjacji, oflagowań, referendów strajkowych czy strajków ostrzegawczych. Gdy doszło do konfrontacji z ochroniarzami protestujący sięgnęli po kamienie i koktajle Mołotowa. Przez kilkanaście dni w mieście toczyła się nierówna walka, która w końcu zmusiła władze oraz właściciela zakładu do pewnych ustępstw.

Gdy sytuacja unormowała radykalizm bardzo szybko się jednak ulotnił. Robotniczy lider Sławomir Gzik uwierzył w swoją popularność. Zamiast wraz z grupą współpracowników prowadzić działalność społeczną wspólnie z tymi, którzy pomagali mu w najbardziej dramatycznych chwilach protestu, uwierzył, że jest w stanie dostać się do "poważnej" polityki. Najpierw wystartował w wyborach parlamentarnych z list egzotycznej formacji Ogólnopolski Komitet Obywatelski, która zasłynęła poparciem kandydatury Stanisława Tymińskiego w ostatnich wyborach prezydenckich. Później w roku 2005, wraz z Ryszardem Bugajem próbował tworzyć nową socjaldemokratyczną formację Forum Polska Praca. Dziś nikt już o Sławomirze Gziku nie pamięta. Nie udało mu się ani pomóc w budowie ruchu społecznego, ani zaistnieć w "poważnej" polityce. Rozpadł się też OKP, ponieważ liderzy protestów w tych zakładach, w których udało się uzyskać ustępstwa ze strony szefów, na przykład Stoczni Szczecińskiej, nie byli zainteresowani dalszą współpracą. Również Konferencja Pracownicza zmieniła swoją formę i z konieczności nie opiera się już dziś na zakładowych organizacjach związkowych, a grupach anarchistycznych, które pozostały wierne misji tworzenia międzyzakładowych porozumień oraz świadomości klasy pracowniczej.

Nigdy nie było radykalizmu

Wszelkie zagrożenia, które doprowadziły do rozpadu OKP i cofnięcia się ruchu pracowniczego widać dzisiaj na przykładzie protestu służby zdrowia. Ideowa lewica ochoczo poparła protesty pielęgniarek domagających się podwyżek. Faktycznie determinacja tej grupy zawodowej mogła budzić podziw. Aby przez kilka tygodni protestować pod Kancelarią Prezesa RM pomimo niesprzyjającej pogody i spartańskich warunków w miasteczku namiotowym trzeba było niemałego samozaparcia. O ile bezspornie pielęgniarkom, jako grupie słabo zarabiającej, podwyżki się należą, o tyle podczas protestów pojawiło się wiele niepokojących sygnałów. Po pierwsze szefostwo OZZPiP już na początku oświadczyło, że protest jest apolityczny, jednak apolityczność ta wyglądała nader dziwnie. Grupom ideowej lewicy oświadczono, że nie mogą występować pod własnymi szyldami i transparentami, nawet jeśli organizowały pomoc dla protestujących pielęgniarek. Szefostwo związku krzywo patrzyło na wszelkie postulaty wykraczające poza kilka oficjalnie zatwierdzonych. Ta "apolityczność" mogłaby być zrozumiała, gdyby była konsekwentna. Różne grupy zawodowe były tak często wykorzystywane przez różnych politycznych oszustów, że trudno się dziwić niechęci do osób pojawiających się nagle ze wsparciem. Tyle że te same liderki protestu, które krzywo patrzyły na czerwone i czerwono-czarne flagi już wkrótce potem obściskiwały się z apolityczną Hanną Gronkiewicz-Waltz i apolitycznym Markiem Borowskim. Transparenty protestujących przyczepiano natomiast do płotu Parku Łazienkowskiego taśmą klejącą z logo apolitycznego SdPl. Oczywiście gdyby na taśmie było logo Federacji Anarchistycznej, CK-LA czy Młodych Socjalistów wywołałoby to oburzenie związkowych biurokratek, jednak "poważne" SdPl mogło z powodzeniem reklamować się w ten na wpół zakamuflowany sposób.

Zresztą same przywódczynie OZZPiP są bardzo polityczne w złym tego słowa znaczeniu, wiążącym się z partyjniackimi rozgrywkami u władzy. Wiceprzewodnicząca związku Longina Kaczmarska była aktywną działaczką SLD. Dorota Szuflik, Alicja Hryniewiecka, Maria Olszak-Winiarska i Halina Peplińska - członkinie zarządu startowały w 2001 roku w wyborach parlamentarnych z list PSL, a Krystyna Ciemniak znalazła się nawet w roku 2005 na liście wyborczej neoliberalnych Demokratów.pl. Podobnych przykładów jest więcej i większość liderek protestu ma za sobą, a prawdopodobnie także przed sobą, podobne partyjne doświadczenia.Zaskakujące jest też że szefostwo OZZPiP chętnie gościło w "Białym Miasteczku" osoby ze świecznika takie jak Magdalena Środa czy Kazimiera Szczuka. Tymczasem nie chciało na przykład przygotowanych przez FA warsztatów o biernym oporze i nieposłuszeństwie obywatelskim.

Jeszcze bardziej niepokojący jest fakt współpracy biurokratek z wierchuszki OZZPiP z Ogólnopolskim Związkiem Zawodowym Lekarzy, czyli organizacją jawnie dążącą do prywatyzacji służby zdrowia. "Protestujący" lekarze byli w "Białym Miasteczku" witani niczym bohaterowie. Pielęgniarki najwyraźniej nie uświadomiły sobie, że prywatyzacja służby zdrowia spowoduje nie zwiększenie, ale zmniejszenie ich pensji i redukcje zatrudnienia. Co więcej, podczas protestów część z nich wznosiła okrzyki "precz z komuną w służbie zdrowia", najwyraźniej uważając publiczną służbę zdrowia za "przeżytek PRLu".

Jak budować radykalizm

Jak w takim razie powinna postępować wobec podobnych sytuacji radykalna lewica? Przede wszystkim powinniśmy być świadomi nieufności protestujących wobec ludzi z zewnątrz. Powiem więcej, jest to postawa jak najbardziej zdrowa, którą powinniśmy podsycać. Jeśli ktoś postanawia poprzeć protest i występować pod własnym szyldem powinien najpierw pokazać że rzeczywiście chodzi mu o idee, a nie robienie kariery politycznej. Jednak jeśli jakaś grupa udowodni swoje zaangażowanie powinna się domagać możliwości przedstawienia swojego stanowiska, a także walczyć z podziałem na poważnych polityków, którym naskakuje się przy każdej okazji i radykałów dobrych do roboty, ale już nie do tego aby liderzy protestu zniżali się do dyskusji z nimi. Absolutnym minimum ze strony ludzi, którym się pomaga powinno być przyzwolenie na dystrybuowanie ulotek czy plakatów przez grupy wspierające akcję. W przypadku protestu pielęgniarek nic takiego nie miało miejsca. Co więcej nie udało się nawet przekonać związkowej biurokracji do wypowiedzenia się przeciwko prywatyzacji służby zdrowia czyli stanowiska podzielanego przez większość uczestniczących w proteście pielęgniarek. Od grup lewicowych wspierających protest ważniejsze okazało się aby nie wystąpić przeciwko panom lekarzom z neoliberalnego OZZL.

Cechą protestów zarówno w Ożarowie jak i pielęgniarek, której nie udało się przezwyciężyć była też hierarchiczność. Uczestnicy dzielili się na pomysłodawców oraz wykonawców. W obu przypadkach istniało też ścisłe kierownictwo nadające ton działaniom oraz pozostające tylko pod iluzoryczną kontrolą szeregowych uczestników protestu. Jest to zresztą model typowy dla klasycznych związków zawodowych, które zwykle nie są organizacjami w pełni demokratycznymi. O ile na początku protestów zrozumiałe jest, że inicjuje je grupa działaczy, o tyle z biegiem czasu powinna się ona rozpłynąć w masie osób działających, mających własne pomysły. Tymczasem zarówno w FKO jak i wśród pielęgniarek długotrwałość akcji wpłynęła tylko na wzmocnienie pozycji kierownictwa protestu oraz dalszą hierarchizację.

Wiara w nawet najlepszego lidera prowadzi w prostej linii do klęski. Albo da się on skusić możliwością robienia kariery w biznesie, polityce czy organizacjach "pozarządowych", albo, nawet gdy jego intencje są czyste prędzej czy później sytuacja go przerasta. Istnienie hierarchicznego przywództwa, rzadko konsultującego się z kimś z zewnątrz ma to do siebie, że wytwarza w innych uczestnikach ruchu bierność do tego stopnia, że nie są oni bez polecenia w stanie nic zrobić. Przywództwo związkowe czy szerzej pracownicze po pewnym czasie będzie musiało bezpośrednio rozwiązywać tyle problemów, że nie da rady nic skutecznie zrobić. Taki natłok zajęć skutecznie rozbił już wiele inicjatyw opartych na jedynie kilku kreatywnych osobach i reszcie uważanej za szarą masę.

Dlatego przy okazji każdego protestu potrzebne jest nie tyle charytatywne pomaganie jego uczestnikom, czy zachwycanie się ich "radykalizmem" oraz determinacją, a uświadamianie im, że oni także powinni brać udział w kreowaniu sytuacji zamiast ślepo wierzyć przywódcom. Gdyby tego typu nacisk był wywierany być może biurokratki z OZZPiP musiałby odciąć się od projektów prywatyzacji służby zdrowia lub zostałaby wybrana w ich miejsce bardziej demokratyczna grupa pozostająca pod większą kontrolą uczestników protestu.

Działania na rzecz uświadamiania ludziom ich podmiotowości, traktowane obecnie przez lewicę po macoszemu, powinny być istotą jej aktywności. To przecież w wizji prawicowej, zarówno w konserwatywnym jak i neoliberalnym wydaniu ludzie są od słuchania wodza lub eksperta i wykonywania. W wizji lewicowej ludzie są natomiast od myślenia za siebie i obalenia autorytetu wodza lub eksperta.

Piotr Ciszewski


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



1 Maja - demonstracja z okazji Święta Ludzi Pracy!
Warszawa, rondo de Gaulle'a
1 maja (środa), godz. 11.00
Przyjdź na Weekend Antykapitalizmu 2024 – 24-26 maja w Warszawie
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
24-26 maja
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1

Więcej ogłoszeń...


26 kwietnia:

1871 - W Warszawie urodził się Feliks Perl, działacz socjalistyczny, poseł PPS, publicysta, 1915-1927 redaktor naczelny "Robotnika".

1920 - W Poznaniu od policyjnych kul zginęło 9 strajkujących kolejarzy, a 30 zostało rannych.

1937 - Wojna hiszpańska: zbombardowanie baskijskiego miasta Guernica przez niemiecki Legion Condor.

1942 - W kopalni Benxihu w okupowanej przez Japończyków Mandżurii doszło do największej w historii katastrofy górniczej, w której zginęło 1549 górników, a 246 zostało rannych.

1981 - W I turze wyborów prezydenckich we Francji socjalista François Mitterrand zdobył 26% głosów.

1990 - Kandydat w wyborach przezydenckich w Kolumbii z ramienia lewicowej koalicji M-19 Carlos Pizarro został zastrzelony przez prawicowego bojówkarza.

1993 - Na czele rządu Wysp Owczych (autonomicznego terytorium Danii) po raz pierwszy stanęła kobieta, socjaldemokratka Marita Petersen.

1994 - Zakończyły się pierwsze wielorasowe wybory parlamentarne w RPA, w których zwyciężył Afrykański Kongres Narodowy Nelsona Mandeli, uzyskując 62,65% głosów.

2009 - Lewicowy prezydent Ekwadoru Rafael Correa został wybrany na II kadencję.

2013 - 38 osób zginęło, a 3 zostały ranne w pożarze szpitala psychiatrycznego we wsi Ramienskij pod Moskwą.


?
Lewica.pl na Facebooku