Objazdowy pokaz siły
2010-05-23 05:41:43
Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem komunistą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem związkowcem.
Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem Żydem.
Kiedy przyszli po katolików, nie protestowałem. Nie byłem katolikiem.
Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było.




W ramach dorocznych wycieczek krajoznawczych ONR zawitał ze swoją obwoźną trupą na gościnną ziemię lubelską. Nie ma powodów by manifestacje nazwać udaną, chyba że miarą sukcesu jest wycieczka krajoznawcza do Lublina.

Forma nacjonalizmu jaką propaguje ta organizacja nie znajduje poparcia wśród mieszkańców mojego miasta, co mnie, nie ukrywam, cieszy. Pokaz siły udał się połowicznie, przemarsz nie został skutecznie zablokowany, ale też nie był on liczny - około 100-120 osób z całego kraju, w tym narodowi autonomiści, NOP, jednoosobowa Drużyna Strzelecka oraz lubelscy narodowcy w sile trzech.
Przyznać trzeba organizatorom, że zapanowali nad podopiecznymi, demo było wyraźnie robione dla przedstawicieli mediów, hasła "delikatne", nikt nie pozdrawiał słońca choć to przygrzewało radośnie, co bardziej agresywnych radykałów delikatnie pacyfikowano.

Chwile po złożeniu kwiatów pod pomnikiem pamięci żołnierzy WiN zgrupowania mjr. Hieronima Dekutowskiego Zapory, ONR odjechał w siną dal i przypuszczam, że nieprędko wróci w obliczu braku poparcia społecznego w Lublinie.

Postawa Antify zasługuje na uznanie. W bardzo spokojny bezkonfliktowy sposób udało się zablokować marsz ksenofobów. Postawę policji można uznać za typową. Po początkowym chaosie użyto siły i rozbito blokadę. Siły represyjne chroniły szczelnie napakowanych młodzieńców i nieliczne wśród nich kobiety, demonstracja siły ONR raczej nie powiodła się.

Tak zwana legalna pikieta antyfaszystowska była kolorowa, sambowo hałaśliwa. Obrzucenie nacjonalistów kwiatami było pomysłem może nie odkrywczym, ale na pewno sympatycznym. Demonstracja nie była może zbyt liczna, podobnie jak przeciwników - około 100-120 osób, ale w odróżnieniu od szowinistów , w większości byli to lublinianie, sporo młodych ludzi, pracowników naukowych. Zabrakło niestety kilku tak zwanych "intelektualistów", ludzi opinii, którzy tak dzielnie potrafili na forum publicznym mówić o swojej niezgodzie na przemarsz antysemitów. To przykre, ale też charakterystyczne dla bierności z jaką w moim mieście spotykają się problemy zarówno natury społecznej jak i politycznej, w myśl zasady, że jakoś to będzie. Kiedyś też już tak myślano i chociaż ONR nie jest i nie będzie niczym więcej niż planktonem politycznym to przyzwolenie moralne w sprawach małych swe konsekwencje będzie miało w sprawach ważkich. Dlatego wyrażam swój żal i rozczarowanie gazetowymi antyfaszystami. Ludzie, którzy na ustach mają slogany liberalizmu, ochrony dziedzictwa wielokulturowego Lublina, nie mają na tyle odwagi by zademonstrować to publicznie.

Osobną sprawą podlegającą analizie politologicznej jest pytanie co łączy ze sobą
ONR, NOP, ultrakonserwatywnych katolików i tak zwanych autonomistów. Zwłaszcza ci ostatni budzą swą obecnością zdziwienie, bo cóż ma wspólnego nawet tak dziwnie pojmowana "wolność" z neoliberalizmem ekonomicznym głównego nurtu nacjonalizmu (założyciele ONR pewnie przewracają się w grobie za takie odejście od radykalizmu społecznego na rzecz bycia pożytecznymi idiotami PiS i PO). Wygrała młodoendecka koncepcja spolegliwości wobec Kościoła i rynku. Poglądy Doboszyńskiego są już zapomniane, dziś radykalizm narodowy to uliczne walki, a działacze są jak "dzieci we mgle" prowadzone na pasku kapitału. Nawet nazwa nie przystaje już do poglądów. Ale to oczywiście ich sprawa, mnie obchodzi tyle ile każdy przejaw życia politycznego.

Na koniec ostatnie dość gorzkie spostrzeżenie na temat udziału tak zwanej lewicy w kontrdemonstracji, a właściwe jej braku. Lewica i ta komunistyczna i ta socjalistyczna czy socjaldemokratyczno-liberalna była niewidoczna, anonimowo obecna. Uczestnictwo tych kilku osób w stuosobowej grupie było czysto symbolicznie, nikt nie reagował. Jest więc moją intencją, apelem, przerwanie wreszcie pasma niemożności, marazmu "czerwonej" strony. Nadszedł już czas na działanie, należy skończyć z grantowo-konferencyjną lewicowością na rzecz pracy.

poprzedninastępny komentarze