Łatwo się w tym wszystkim pogubić
2011-12-27 19:04:46

Po paru dniach obrzydliwej i ostentacyjnej konsumpcji bożego dziecięcia nadchodzi kac i niestrawność, a wraz z nimi - planowanie imprezy sylwestrowej. Łatwo się w tym wszystkim pogubić i nie zauważyć, że już za kilka dni rozpocznie się rok 2012, który będzie obfitował w istotne wydarzenia, m.in. Euro 2012 i koniec świata.

Ale po kolei. Kilka dni temu media oszalały na punkcie pięciu polskich żołnierzy zabitych na wojnie w Afganistanie. Źli Talibowie! Jakżeż przyszło im do głowy, by na bogu ducha winnych Polaków pułapki minowe zastawiać! Morderstwo!

Ja jestem pacyfistą i lewicowcem, mogę więc tyle tylko powiedzieć: To tragiczne, że w bezsensownej wojnie prowadzonej w celu obrony interesów kilku korporacji oraz zaspokojenia mocarstwowych ambicji kilku państw musi zginąć tyle niewinnych osób.

Gdybym jednak nie był pacyfistą, a zamiast tego bojowo nastawionym pułkownikiem, czy innym admirałem (nie znam się na stopniach i gwiazdkach), to powiedziałbym coś zgoła innego: Panowie, kurwa wasza mać, trochę żołnierskiej konsekwencji. To jest, kurwa jej mać, pierdolona wojna, a jak się wysyła na wojnę żołnierzy, to wiadomo, że niektórzy wrócą w kawałkach.

Jak Polak zabija Taliba, to jest bohaterem, jak Talib Polaka, to jest mordercą. Ech. Swoją drogą, w wielu artykułach na ten temat znalazłem takie samo zdanie: To największa taka tragedia w historii polskich misji za granicą. Widać dziennikarze zapomnieli już o wojnach napoleońskich, albo o odsieczy Wiedeńskiej. Jak na mój gust, to Wiedeń leży za granicą. Nie wiem, ilu żołnierzy tam zginęło, ale chyba więcej niż pięciu. Ale co ja tam wiem...

Wracając, łatwo się w tym wszystkim pogubić i łatwo zapomnieć, że rok 2011 był wyjątkowo-przełomowy. Arabska Wiosna Ludów, rewolucje, hiszpańscy Oburzeni, Occupy Wall Street, protesty w Grecji, Rosji, last but not least - przejęcie Baru Prasowego w Warszawie. Bryła świata zatrzęsła się w posadach. To prowadzi nas do pytania: jaki będzie rok 2012?

Widmo krąży po Europie, po Stanach i właściwie po całym świecie - widmo Drugiej Fali, bardziej zabójczej niż fala z filmu "Pojutrze". Czy uda się zdusić ją w zarodku? Czy stoimy na progu największego kryzysu w historii ludzkości, przynajmniej od czasów Wielkiego Potopu? Czy to dobry moment na rewolucję? Czy Polacy w ogóle zorientują się, że świat się wali, czy Boni zauważy, że pora zaktualizować długoterminowe prognozy? Czy spekulanci zawisną na latarniach nowych sprytnych systemów podatkowych, czy raczej podatnicy zawisną na hakach spekulantów, jak umęczone kawały mięsa w rzeźni?

Pytań jest sporo, i łatwo się w tym wszystkim pogubić, tym bardziej, że Majowie przewidzieli już kilka tysięcy lat temu, że 21 grudnia 2012 roku świat się skończy. Być może będzie to miało jakiś związek z eksperymentami przeprowadzanymi w LHC, być może z eksperymentami przeprowadzanymi w Goldman Sachs Group Inc... Czy można jednak ufać prognozom sprzed tysięcy lat?

Czy Polska ma szanse wyjść z grupy? Czy to ma jakiś związek z końcem świata? Wydaje się, że nie; bardzo możliwe jednak, że ma to spory związek z kryzysem i perspektywą ewentualnej rewolucji. Czy Grecy sprywatyzują nawet swoją reprezentację narodową? Czy reprezentację narodową da się w ogóle sprywatyzować? Czy Julia Tymoszenko będzie oglądała finał w Kijowie siedząc na trybunach, czy raczej leżąc na twardej pryczy?

Czy Polacy w końcu zaczną się oburzać? Czy Unia Europejska zaciśnie szeregi, czy raczej rozpadnie się na kawałki? Czy uda się globalną energię wyzwoloną w 2011 roku przekuć na realne zmiany polityczne, społeczne i kulturowe, czy raczej będziemy świadkami wirtualnej rewolucji?

Łatwo się w tym wszystkim pogubić.


poprzedninastępny komentarze